Выбрать главу

Zanim zdążyłby pan doznać uczucia bólu lub rozpadu i zanim pańska struktura atomowa miałaby czas na jakieś przesunięcia, poczuje pan jakby to pan stał w miejscu, a wszechświat się przesunął. Nagle znajdzie się pan w odbiorniku, jakby ktoś wszechmocny zrobił ruch ręką, a impuls elektryczny przebiegający między komórkami pańskiego mózgu dokończy biegu tak gładko, że trudno będzie przez chwilę uwierzyć, że został pan przeniesiony w inne miejsce. To nie przesada i chcę, żeby pan o tym pamiętał. To będzie bardzo ważne.

Należy też pamiętać, że faktycznie nie odbył pan żadnej podróży. Ten Barker wychodzący z odbiornika nie ma w ciele ani jednego atomu z pańskiego obecnego ciała. Ułamek sekundy wcześniej były one częścią masy nieorganicznego materiału leżącego w pobliżu odbiornika. Barker, który się tam pojawia, powstał z manipulacji tymi atomami, przez odejmowanie cząstek jednym i dodawanie drugim.

Z punktu widzenia działania nie ma żadnego znaczenia (pamiętajmy, że mówimy o teorii), że Barker, który wychodzi z odbiornika, jest tylko dokładną kopią oryginału. Z ciałem Barkera, z odwzorowaniem komórek mózgu i ich elektrycznymi potencjałami. Ten nowy Barker przejmuje wszystkie pana wspomnienia, łącznie z pamięcią przerwanej w połowie myśli, którą dokończy wychodząc. Ale oryginalny Barker znika na zawsze, a jego atomy zostają przekształcone w energię przekaźnika.

— Innymi słowy — powiedział Barker — jestem nieboszczykiem. Tak, jak mi pan zresztą obiecywał.

— Nie — zaprzeczył Hawks. — Nie — powtórzył wolno — to nie jest to, co obiecywałem. Teoretycznie Barker pojawiający się w odbiorniku jest nie do odróżnienia od oryginału. Jak już mówiłem, będzie miał uczucie, że nic się nie stało. Będzie pan miał poczucie, że to pan tam stoi. Myśl, że gdzieś tam kiedyś istniał Barker, którego już nie ma, będzie czysto akademicka. Będzie pan o tym wiedział, bo będzie pan pamiętał, jak ja to panu mówiłem. Ale nie będzie pan tego czuł.

Będzie pan wyraźnie pamiętał, jak pana wkładamy do skafandra, jak pana wieziemy do przekaźnika, jak pole magnetyczne w komorze unosi pana w górę, jak gasną światła i jak opuszcza się pan na dno komory. Wtedy uświadomi pan sobie, że jest w odbiorniku. — Hawks skończył dając znak swojemu zespołowi, żeby podszedł z bawełnianą bielizną i gumowanym skafandrem ciśnieniowym, które Barker miał włożyć pod zewnętrzną zbroję. — Nie, kiedy pana zabiję, zrobię to w inny sposób i wtedy będzie pan czuł — dodał.

Podszedł do miejsca, gdzie Sam Latourette sprawdzał przekaźnik, wyciągnął rękę, ale cofnął ją nie dotykając jego ramienia.

— Jak tam, Sam? — spytał.

Latourette obejrzał się.

— W porządku — powiedział wolno — przekazuje przedmioty idealnie. — Kiwnął głową w stronę pracownika trzymającego w ramionach uśpioną małpkę. — Przesyłaliśmy dziś Jocko pięć razy. Odczyt zgadza się idealnie z taśmą zrobioną za pierwszym razem i mieści się w granicach statystycznego błędu w stosunku do zapisu z dnia wczorajszego. Za każdym razem jest to ta sama poczciwa Jocko.

— To maksimum tego, co możemy oczekiwać, prawda?

— Prawda — powiedział Latourette niewzruszenie. — Tak samo będzie z nim — wskazał głową w stronę Barkera. — Nie martw się.

— Dobrze, Sam. — Hawks westchnął. — Ja też za nim nie przepadam. — Rozejrzał się. — Czy Ted Gersten jest z załogą odbiornika?

— Pracuje na górze przy modulatorach sygnału. Jeden z nich nawalał i Ted rozłożył go na czynniki pierwsze. Mówi, że ma aż nadto czasu, żeby zdążyć na jutro.

Hawks zachmurzył się.

— Pójdę tam i pogadam z nim. Myślę też, że powinien być tu z nami, kiedy Barker będzie zapisywany. — Odwracając się powiedział: — Lepiej przepuść Jocko jeszcze raz przez przekaźnik. Na wszelki wypadek.

Latourette zacisnął wargi i ruchem ręki przywołał laboranta z małpką.

* * *

Gersten był szczupłym człowiekiem z twarzą jak z garbowanej skóry i głęboko osadzonymi oczami. Jego cienkie wargi nie różniły się prawie barwą od reszty twarzy, a kiedy mówił, miało się wrażenie, że z trudem odrywają się od zębów. Kontrastował z tym jego aksamitny bas. Drapiąc się w stalowosiwą czuprynę przyglądał się dwóm technikom, którzy pracowali przy urządzeniu wymontowanym z całej baterii podobnych i rozłożonym na podłodze galerii.

Z góry zwieszały się końcówki przewodów, każdy z trzech pracowników miał wokół siebie część podzespołów. Kiedy Hawks pojawił się na szczycie drabiny prowadzącej na galerię, Gersten odwrócił się w jego stronę.

— Cześć, Ed — powiedział.

— Cześć. — Hawks kiwnął głową i spojrzał na rozłożoną robotę. — O co chodzi?

— Dzielnik napięcia. Przez jakiś czas działa w porządku, potem przerywa i znów się włącza.

— Sam mówi, że poza tym wszystko gra.

— To prawda.

— Dobrze. Słuchaj, będę cię potrzebował przy przekaźniku, kiedy będziemy kodowali tego nowego ochotnika. Możesz zejść ze mną już teraz?

Gersten spojrzał na swoich techników.

— W porządku. Chłopcy świetnie sobie radzą. — Minął tablicę kontrolną i wraz z Hawksem ruszył w stronę zejścia.

— Jutro możesz mieć kupę roboty, Ted — rzucił lekkim tonem Hawks, kiedy oddalili się od techników. Nie ma sensu, żebyś tracił czas na przewijanie tego paskudztwa, lepiej się prześpij. Zażądaj nowego dzielnika z magazynu w trybie błyskawicznym, a stary im odeślij. Niech się oni tym martwią. Tak czy owak musiałbyś jutro przeprowadzić pełne próby.

— Masz rację, sam powinienem o tym pomyśleć. — Gersten spojrzał na Hawksa. — Tak, oczywiście. — Zatrzymał się. — Zaraz cię dogonię — powiedział i zawrócił do swoich ludzi.

Hawks zszedł po żelaznej drabinie i podszedł do miejsca, gdzie Sam Latourette siedział wpatrzony w przybory i co jakiś czas żądał danych od technika przy komputerze. Małpka wróciła w ramiona laboranta i budziła się leniwie z uśpienia.

Hawks obserwował w milczeniu, jak Latourette porównuje zapisane na taśmie dane z liczbami podawanymi przez technika z obsługi odbiornika pracującego przy drugim komputerze.

— W porządku, Bill — powiedział Latourette. — Ale porównajmy jeszcze oba zapisy na komputerze. Daj mi znać, gdyby coś się nie zgadzało.

Technik kiwnął głową.

— No, cóż — powiedział Latourette do Hawksa — z tego, co widzę, na podstawie wstępnego porównania, twój przyjaciel Barker ma stuprocentowe zabezpieczenie, jeśli chodzi o sprzęt. I Jocko — tu spojrzał na małpkę — wygląda całkiem zdrowo. A gdzie jest Gersten?

— Zaraz tu będzie — Hawks spojrzał w górę, na galerię. — Żałuję, że nie znam go lepiej. Trudno go zrozumieć. Nigdy nie pokazuje po sobie więcej niż musi. Niełatwo jest współżyć z takim człowiekiem.

Latourette spojrzał na niego jakoś dziwnie.

5.

Barker leżał na stole zakuty w swoją zbroję, z otwartą szybką hełmu. Spojrzał spokojnie na Hawksa, który się nad nim pochylił.

— Wszystko w porządku? — spytał Hawks.

— W porządku. — Głos Barkera odbił się echem w hełmie i zniekształcony wydobył się z wąskiego otworu. Na skafandrze leżały zwinięte przewody powietrzne.

— Wygląda na to, że czuje się całkiem dobrze — powiedział stojący obok Hawksa chorąży. — Nie ma żadnych oznak klaustrofobii. Oczywiście, nie mamy pewności, póki nie zamkniemy hełmu i nie pooddycha przez chwilę powietrzem ze zbiornika.