— W samochodzie nie ma miejsca — powiedział Barker niepewnie.
Connington roześmiał się radośnie.
— Ja poprowadzę, a ty możesz usiąść na kolanach doktora.
Hawks oderwał wzrok od twarzy Barkera i ostro powiedział:
— Ja poprowadzę.
Connington znów się roześmiał.
— Sam Latourette nie dostał pracy w firmie Hughesa. To, że Waxted chciał go wziąć, nic nie pomogło. Zjawił się na rozmowę wstępną kompletnie pijany. Ja poprowadzę. — Skierował się w stronę podwójnych szklanych drzwi i ruszył przodem. — Chodźmy, przyjaciele — powiedział odwracając głowę.
4.
Claire Pack przyglądała im się ze szczytu schodków prowadzących na trawnik. Miała na sobie jednoczęściowy kostium kąpielowy wysoko podcięty nad udami, dłonie wsparła swobodnie na biodrach. Kiedy Connington zgasił silnik i wszyscy trzej wysiedli z samochodu, uniosła lekko brwi.
— No, proszę, doktorze — odezwała się niskim głosem wydymając wargi — zastanawiałam się, czy jeszcze kiedyś wpadniesz.
Connington podchodzący z drugiej strony auta uśmiechnął się czujnie.
— Musiał odwieźć Ala — powiedział. — Zdaje się, że nie wszystko dziś poszło zgodnie z planem.
Claire spojrzała na Barkera, który gwałtownymi ruchami podnosił drzwi do garażu, całkowicie skupiony na tym, co robi. Przesunęła językiem po skraju zębów.
— Co się stało?
— Ja się na tym nie znam, zapytaj Hawksa. — Connington wyjął nowe cygaro. — Podoba mi się ten kostium — dodał. Szybko wszedł po schodkach ocierając się o Claire. — Gorąco dziś. Chyba poszukam kąpielówek i też się wykąpię. A ty porozmawiaj sobie przez chwilę z chłopcami. — Szybkim krokiem ruszył w stronę domu, zatrzymał się, zapalił cygaro i znikł we wnętrzu.
Barker wsiadł do samochodu, włączył silnik i ze zgrzytem biegów wjechał do garażu. Silnik zahuczał i ucichł.
— Myślę, że wszystko będzie dobrze — powiedział Hawks.
Claire spojrzała na niego z góry, przybierając wyraz naiwności.
— Chcesz powiedzieć, że będzie normalny?
Barker zamknął garaż i minął Hawksa z opuszczoną głową, pochłonięty chowaniem kluczyków do kieszeni. Na górze gwałtownie zwrócił twarz w stronę Claire.
— Idę na górę. Pewnie się położę. Nie budź mnie. — W półobrocie spojrzał na Hawksa. — Wygląda, że pan tu utknął, chyba że znów chce pan wracać na piechotę. Pomyślał pan o tym, doktorze?
— A pan? Zaczekam, aż pan wstanie. Chcę z panem porozmawiać.
— Zatem miłego pobytu, doktorze — powiedział Barker i odszedł. Claire patrzyła za nim, potem przeniosła wzrok na Hawksa. Przez cały ten czas nie zmieniła położenia dłoni ani stóp.
— Coś się stało — powiedział Hawks. — Nie wiem, czy to coś bardzo ważnego.
— Martwisz się, a tymczasem jesteś jedynym, który został na schodach.
— Już wchodzę — westchnął Hawks.
Claire błysnęła w uśmiechu zębami.
— Chodź i posiedź ze mną przy basenie. — Odwróciła się, zanim zdążył odpowiedzieć i poszła powoli przodem. Jej prawa ręka sięgnęła w tył i dotknęła dłoni Hawksa. Zwolniła kroku, tak że szli ramię w ramię. — Nie masz nic przeciw temu? — spytała.
Hawks spojrzał na ich ręce, a wtedy ona wsunęła swoje palce w jego dłoń.
— Nie, chyba nie — powiedział powoli i zamknął jej dłoń w swojej.
— To dobrze — powiedziała głosem prawie po dziecięcemu miękkim.
Stanęli na skraju basenu patrząc w wodę.
— Czy Connington wtedy długo trzeźwiał? — spytał Hawks.
Roześmiała się.
— Powiedz od razu, że chcesz wiedzieć, dlaczego pozwalam mu się tu kręcić po jego pogróżkach? Odpowiedź brzmi: A dlaczego nie? Co on może tak naprawdę zrobić? — Spojrzała spod oka z pełnym wdzięku obrotem głowy i ramion, jej włosy zalśniły w promieniach słońca. — A może myślisz, że jestem pod urokiem jego nieodpartego wdzięku? — spytała z udanym przerażeniem, szeroko otwierając oczy.
Hawks patrzył przez cały czas na nią.
— Nie, nie sądzę.
Odpowiedziała cichym, głębokim śmiechem. Zwróciła się w stronę Hawksa i oparła mu drugą rękę na ramieniu.
— Czy mam to uznać za wyraz hołdu? Al mówi, że niełatwo cię wciągnąć w rozmowę towarzyską.
— Co jeszcze Al opowiedział ci na temat swojej pracy? — spytał Hawks, chwytając się prawą dłonią za lewy nadgarstek, jakby się osłaniał.
Claire spojrzała na jego rękę.
— Wiesz — powiedziała poważnym tonem — gdybym podeszła do ciebie za blisko, zawsze możesz wskoczyć do basenu. — Uśmiechnęła się jakby do siebie, z twarzą zwróconą w jego stronę i zabrawszy rękę z jego dłoni osunęła się na trawę zapatrzona w powierzchnię wody. — Przepraszam — powiedziała nie podnosząc wzroku. — Powiedziałam to tylko dlatego, żeby się przekonać, czy wskoczysz. Connie ma rację co do mnie.
Hawks niezręcznie przysiadł się patrząc na profil jej odwróconej twarzy.
— Pod jakim względem? — spytał.
Zanurzyła dłoń w błękitnej wodzie i przeciągnęła nią przepuszczając między palcami wstążki srebrnych baniek.
— Nie mogę wytrzymać, żeby po kilku minutach znajomości nie próbować zaleźć mężczyźnie za skórę — powiedziała w zadumie. — To jest silniejsze ode mnie. Można to chyba nazwać sprawdzaniem się. — Zwróciła twarz w jego stronę. — A to można uznać za freudowskie przejęzyczenie. — Odwróciła się znowu. — Taka właśnie jestem.
— Naprawdę? Czy też mówienie tego jest elementem gry? Przecież wszystko, co mówisz, obliczone jest na efekt, prawda?
Zwróciła ku niemu twarz, tym razem powoli, i spojrzała z uśmiechem, w którym kryło się coś cynicznego.
— Jesteś bardzo bystry, co? — wydęła wargi. — Czy jesteś pewien, że zasługuję na tyle uwagi? Co możesz z tego mieć? — Wygięła brwi pytająco, a jej uśmiech rozszerzał się powoli.
— Nie zastanawiam się nad tym, co mnie powinno interesować — powiedział Hawks. — Najpierw jakieś zjawisko mnie intryguje, a potem zaczynam je badać.
— Widocznie masz w sobie wiele ciekawości, prawda? — Czekała na odpowiedź, ale Hawks milczał. — W każdym znaczeniu tego słowa — dodała. Hawks patrzył na nią z poważnym wyrazem twarzy i po chwili jej twarz przygasła. Nagle odwróciła się na plecy, skrzyżowała nogi i położyła dłonie płasko na udach. — Jestem kobietą Ala — powiedziała w niebo.
— Którego Ala? — spytał Hawks.
— Co się z nim dzieje? — spytała poruszając samymi wargami. — Co ty mu robisz?
— Sam nie bardzo wiem. Czekam, żeby się dowiedzieć.
Usiadła i spojrzała mu w oczy. Jej piersi poruszyły się pod kostiumem.
— Czy ty w ogóle masz sumienie? — spytała. — Czy jest choć jedna osoba, która nie jest wobec ciebie bezbronna?
Hawks potrząsnął głową.
— Takie pytanie nie ma najmniejszego sensu. Robię to, co muszę. To wszystko.
Sprawiała wrażenie prawie zahipnotyzowanej. Pochyliła się w jego stronę.
— Zobaczę co u Ala — powiedział Hawks wstając.
Claire wyciągnęła szyję i nie spuszczała z niego wzroku.
— Hawks — szepnęła.
— Przepraszam, muszę iść. — Obszedł jej podciągnięte nogi i ruszył w stronę domu.
— Hawks — powtórzyła ochryple. Góra kostiumu obsunęła się, prawie odsłaniając piersi. — Musisz dziś w nocy do mnie przyjść.