Выбрать главу

— Nie.

Kiwnęła głową i odwróciła się; dopiero wtedy Keith zobaczył, że w głębi korytarza stała czarnoskóra pokojówka.

— W porządku, Delia — powiedziała Betty. — Możesz iść do swojego pokoju.

— Ale panno…

— Wszystko w porządku, Delia.

Pokojówka cicho zamknęła drzwi za sobą i Betty znów odwróciła się do Keitha.

Zrobił krok w jej kierunku i zatrzymał się wysiłkiem woli. Spytał:

— Czy nie pamięta pani…? Nie rozumiem. Którą Betty Hadley pani jest? Nawet jeśli Mekky pani powiedział… skąd może pani wiedzieć…?

Nawet jemu własne słowa zdawały się mętne i niejasne.

Jej głos był chłodny, lecz przyjazny. Powiedziała:

— Niech pan siada, panie Winton. Zamierzam tak pana nazywać w odróżnieniu od Keitha Wintona, którego znam. Co się stało? Czy to Keith pana zdemaskował?

Keith ponuro skinął głową. — Tak. Opowiadania, które mu dałem, były jego własnymi. Nawet nie próbowałem wyjaśniać, że są one także moje. I tak by tego nie zrozumiał; nawet ja niezbyt to rozumiem, mimo że to prawda. Zastrzeliliby mnie, zanim doszedłbym do połowy ze swymi wyjaśnieniami.

— A potrafi pan to wyjaśnić?

— Nie. A pani? Czy Mekky coś pani powiedział?

— On też nie wie. Co z tymi opowiadaniami? Co ma pan na myśli mówiąc, że on je napisał i pan także?

— To wygląda tak. We Wszechświecie, z którego przybyłem, jestem… byłem Keithem Wintonem. Tu o n jest Keithem Wintonem. Nasze życiorysy były w przybliżeniu identyczne aż do ostatniej niedzieli. A co do moich opowiadań… Proszę podrzeć te, które pani zostawiłem dziś rano. Technicznie rzecz biorąc, to plagiat. Ale jeśli chodzi o kontakt z Mekkym… Muszę się z nim porozumieć. Czy jest na to jakiś sposób?

Potrząsnęła głową.

— Nie ma. Mekky jest razem z flotą. Arkturianie… Urwała.

— Arkturianie zamierzają zaatakować — powiedział Keith. — Mekky mówił mi, że sytuacja jest krytyczna. I że Arkturianie mogą wygrać.

Zaśmiał się z goryczą.

— Jednak mnie to jakoś nie podnieca. Nie mogę w to uwierzyć na tyle, by się tym podniecać. Zdaje się, że nie wierzę w nic, co tu widzę, z wyjątkiem… Nie, nie wierzę nawet w panią… w tym stroju. Co to jest? Czy nosi to pani cały czas?

— Oczywiście.

— Dlaczego? To znaczy, inne kobiety tutaj… Spojrzała na niego ze zdumieniem.

— Oczywiście, że nie wszystkie to noszą. Właściwie tylko nieliczne. Tylko Dziewczyny Kosmosu.

— Dziewczyny Kosmosu?

— Oczywiście. Dziewczyny, które pracują, lub pracowały, na statkach kosmicznych. Albo te, które są narzeczonymi kosmonautów. Będąc narzeczoną Dopelle’a mam prawo nosić ten strój, nawet gdybym nie odbywała wypraw kosmicznych w czasie urlopów.

— Ale dlaczego? — plątał się. — Chcę powiedzieć… czy na statkach kosmicznych jest tak gorąco, że taki… skąpy strój jest konieczny?

— Nie wiem, o co panu chodzi. Oczywiście, że na statkach nie jest gorąco. Zwykle nosimy ogrzewane kombinezony plastykowe.

— Z przezroczystego plastyku?

— Naturalnie. Do czego pan zmierza, panie Winton?

Zmierzwił ręką czuprynę.

— Sam chciałbym wiedzieć. Te stroje. Przezroczysty plastyk… Jak na okładkach Surprising Stories.

— Naturalnie. Jakże inaczej mogłyby Dziewczyny Kosmosu się znaleźć na okładkach Surprising Stories, gdybyśmy nie nosiły takich strojów?

Próbował znaleźć na to jakąś odpowiedź; nie potrafił.

Ponadto mógł zostać tu tylko kilka minut, a musiał się dowiedzieć ważniejszych rzeczy. Rzeczy, które mogły w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin zadecydować o jego życiu lub śmierci.

Zdecydowanie spojrzał na jej strój, a nie na to, czego nie zakrywał. Trochę pomogło, ale nie za dużo.

— Co Mekky pani powiedział o mnie? — spytał. Tu był na bezpiecznym gruncie, a poza tym musiał to wiedzieć.

— Sam niewiele wiedział — odparła. — Wyjaśnił, że nie miał czasu głębiej spenetrować pański umysł. Jednak dowiedział się, że pan naprawdę jest z… skądś indziej. Nie wiedział skąd, ani jak się pan tu dostał i co się stało. Powiedział, że gdyby próbował pan to komuś wyjaśnić, uznano by pana za wariata, chociaż pan nim nie jest. Tego był pewny. Wiedział, że tam, skąd pan przybył, nazywał się pan Keith Winton i był redaktorem — chociaż nie jest pan podobny do tutejszego Keitha Wintona i był pan na tyle sprytny, by przybrać inne nazwisko.

— Jednak nie na tyle — powiedział Keith — by przybrać zupełnie odmienne. I nie na tyle sprytny, by nie próbować sprzedać Keithowi Wintonowi jego własne opowiadania. Ale proszę mówić dalej.

— Wiedział, że jest pan tu w opałach, ponieważ… no, ponieważ nie zna pan tego świata na tyle, by nie popełniać błędów. Wiedział, że zastrzelą pana jako szpiega, jeżeli nie będzie pan ostrożny. Mówił, że pana ostrzegał.

Keith pochylił się.

— Czym naprawdę jest Mekky? Czy to rzeczywiście tylko maszyna, robot? Czy też… Dopelle umieścił we wnętrzu kuli prawdziwy mózg?

— To maszyna — nie prawdziwy mózg w takim sensie, jaki ma pan na myśli. Jednak w jakiś sposób to więcej niż maszyna. Nawet Dopelle nie wie, jak udało mu się to zrobić, ale Mekky ma uczucia. Nawet poczucie humoru.

Keith zauważył niemal nabożny sposób, w jaki wymawiała nazwisko Dopelle’a i nacisk, z jakim powiedziała „nawet Dopelle nie wie”. Niech go szlag, pomyślał, ona go czci jak bóstwo.

Na sekundę zamknął oczy, a kiedy je otworzył, nie popatrzył na nią. Jednak przez to myślał o niej jeszcze intensywniej i niemal nie zdawał sobie sprawy, że ona do niego mówi, dopóki nie pojął, że pyta go o coś.

— Co mogę zrobić? Mekky powiedział mi, że w pańskich myślach wyczytał, iż może pan mnie poprosić o pomoc, jeśli znajdzie się pan w beznadziejnej sytuacji, i powiedział, że powinnam panu pomóc, jeśli nie będzie w tym dla mnie żadnego ryzyka.

— Nie pozwoliłbym pani na to — powiedział Keith. — Nie przyszedłbym tu, gdyby mnie ktoś śledził lub gdybym spodziewał się, że ktoś może to podejrzewać. Jednak chciałem dowiedzieć się, jak się skontaktować z Mekkym. Moje przebranie rozlazło się w szwach i nie mam żadnej wiarygodnej odpowiedzi na pytania, jakie zadałaby mi policja — nawet gdyby fatygowali się zadawaniem pytań. Miałem nadzieję, że Mekky może coś zrobić.

— Nie ma żadnej możliwości skontaktowania się z Mekkym… chyba że odnajdzie pan flotę.

— A gdzie ona jest?

Zawahała się i zmarszczyła brwi. Po namyśle powiedziała:

— Sądzę, że mogę to panu powiedzieć. Nie wszyscy o tym wiedzą. Flota jest w pobliżu Saturna. Jednak nie zdoła pan tam dotrzeć. Musi pan zaczekać na powrót Mekky’ego. Czy ma pan pieniądze?

— Nie, ale nie… Chwileczką, coś jeszcze chyba mogłaby mi pani wytłumaczyć. Znalazłbym to jutro w bibliotece, ale jeśli mi pani powie, oszczędzi mi to czasu. Co to za sprawa z bilonem — metalowymi monetami?

— Metalowe monety? Nie ma ich od tysiąc dziewięćset trzydziestego piątego. Wtedy je wycofano z obiegu, podczas przejścia z dolarów i centów na kredytki.

— Dlaczego?

— Przejście na kredytki? Żeby wprowadzić ogólnoświatowy system pieniężny. Wszystkie kraje zrobiły to w tym samym czasie, tak by wydatki wojenne…

— Nie o to mi chodzi — przerwał Keith. — Chcę wiedzieć, dlaczego nie ma metalowych monet?

— Arkturianie je podrabiali — i nieomal udało im się zrujnować naszą gospodarkę. Podrabiali też banknoty. Dowiedzieli się, że Ziemia ma gospodarkę kapitalistyczną…