Выбрать главу

Pracownicy Malmar Production również nic nie wiedzieli o temacie audycji. Nawet Beth nie miała pojęcia.

– Jesteś pewna, że to ma sens? – niepokoiła się.

Nadszedł wreszcie czwartek. Mal wyglądała jak z krzyża zdjęta: podkrążone z bezsenności oczy, nabuzowana nadmiarem kofeiny, napięta do ostateczności.

Krążyła po pustym studiu dźwiękowym jak kot w klatce, który szuka wyjścia.

Rzuciła okiem na Beth, ujrzała w jej oczach troskę.

– Wszystko będzie dobrze, Beth! Ja to muszę zrobić. Zaalarmowana dziwnym brzmieniem jej głosu, Beth chwyciła ją za ramię.

– Nie rób tego, Mal! Odwołaj program, jest jeszcze na to czas. Mamy dosyć już gotowych audycji, możemy nadać coś innego.

– Ja muszę…

Spacerowała po studiu, ślepa na wszystko. Przed oczami miała jedynie obrazy, które podsuwała jej własna pamięć.

Harry wpadł do gmachu telewizji na pół godziny przed rozpoczęciem transmisji.

Rozejrzał się po kipiącym życiem studiu i spostrzegł ją, siedzącą samotnie w półmroku, nie zwracającą najmniejszej uwagi na ostatnie, gorączkowe przygotowania. Miała zamknięte oczy, głowę odchyloną do tyłu, jakby wypoczywała.

Dostrzegł jednak jej mocno zaciśnięte dłonie i zrozumiał, że spokój nie był jej udziałem.

Podszedł do niej, położył ręce na jej ramionach, pochylił się i pocałował w policzek. Podniosła powieki i powiedziała z wdzięcznością:

– Och, Harry! Jak dobrze, że jesteś.

– Wszystko przygotowane – powiedział i usiadł obok niej. – Linie telefoniczne są nadzorowane, włącznie z twoim domowym telefonem. Policjant pilnuje twojego mieszkania.

– Nim minie dzisiejszy wieczór, morderca będzie wiedział, że został rozszyfrowany. Policja spodziewała się, że jakoś na to zareaguje, ale Harry nie zdradził się z tym przed Mal.

Spojrzał na nią z troską. Miał nadzieję, że uda jej się wytrzymać. Delikatnie pocałował ją w usta.

– Głowa do góry, Mal! – powiedział i wziął ją za ręce. – Niedługo będzie po wszystkim.

– Głowa do góry… – powtórzyła.

Czas na nią… Gorące strumienie światła zalały prostą dekorację z twardą kanapą, która nie dawała wypoczynku, niskim stołem z wazonem bzu i piwonii, zamówionych przez Mal. Dziennikarka miała na sobie prosty, niebieski sweter i spódnicę. Jasne włosy zaczesała do tyłu, nie błyszczał na niej nawet okruch biżuterii. W niczym nie przypominała słynnej gwiazdy telewizyjnej, nieustępliwej reporterki, dociekliwej wywiadowczyni. Była zmęczona, bezbarwna, jakby wygasiła swoje wewnętrzne światło.

Zajęła miejsce na kanapie, pozbierała notatki, jeszcze raz nerwowo je przejrzała, potem znów odłożyła. Rzuciła spojrzenie poza światła, w ciemność, na Harry’ego. Stał obok Beth. Podniósł obie ręce, pokazując jej skrzyżowane kciuki, jeszcze raz dodając jej sił. Reżyser zaczął odliczanie ostatnich sekund. Program poszedł na antenę.

– Dobry wieczór! – zaczęła Mal opanowanym głosem. Patrząc prosto w obiektyw kamery powiedziała: – Nasz dzisiejszy program jest inny niż zwykle. Na pewno pamiętacie audycję sprzed paru tygodni i rodziny młodych kobiet, które padły ofiarą bostońskiego mordercy. Ludzie ci zdobyli się na wystąpienie przed kamerami telewizyjnymi i podzielenie się z nami swoim żalem, swoimi najgłębszymi uczuciami. Ich upór w dążeniu do wymierzenia zabójcy sprawiedliwej kary wywołał wiele różnorodnych emocji, w was i we mnie.

Nigdy nikomu nie mówiłam, co mnie samą spotkało. Aż do ostatniego tygodnia, kiedy już dłużej nie potrafiłam tego znieść. Zaczęłam pogardzać sobą za utrzymywanie w tajemnicy swojego wstrętnego, małego sekretu, podczas gdy tamtym nieszczęśliwym kobietom nie dano nawet szansy o tym mówić. Dziś muszę podjąć wysiłek i przemówić w ich imieniu.

Jeden z moich przyjaciół powiedział: Ty żyjesz, one są martwe. Jaki sekret może być wart trzymania w tak głębokiej tajemnicy!?

Wzięła głęboki oddech.

– Ukrywałam to, że jestem ofiarą gwałtu. Że byłam ofiarą bliską śmierci. Chcę wam o tym opowiedzieć, abyście mieli pojęcie, co to znaczy być taką kobietą. Kimś, kto został brutalnie zgwałcony i niemal zamordowany. Chcę wam opowiedzieć o bólu i upokorzeniu, i o wstydzie, który powstrzymywał mnie aż do tej chwili przed wyjawieniem tej tajemnicy.

I o strachu. Ponieważ ten człowiek mi groził. Powiedział, że jeśli kiedykolwiek o tym powiem, on znajdzie mnie i zabije.

Dumnie uniosła głowę.

– A więc, Williamie Ethanie, bo takie nazwisko mi wtedy podałeś, choć teraz wiem, że kłamałeś… Oto jestem i mówię Ameryce o tobie!

Kamera zrobiła najazd na mówiącą i zajrzała jej głęboko w oczy.

– Mówię o tobie, gwałcicielu i mordercy. Jestem bowiem przekonana, że jesteś tym samym mężczyzną, który zgwałcił, torturował i zamordował Mary Ann Latimer. I Rachel Kleinfeld. I Summer Young. I Suzie Walker.

Beth spojrzała na Harry’ego oczami rozszerzonymi z przerażenia.

– O mój Boże! – jęknęła. – Moja biedna Mal! Moja biedna, nieszczęśliwa Mal!

– Opowiem wam, co zrobił, jak to się stało – ciągnęła dziennikarka.

– Dowiecie się, co to znaczy być na jego łasce.

Beth schwyciła Harry’ego za ramię, zacisnęła na nim dłonie. Łzy pociekły jej po policzkach, gdy przyjaciółka opowiadała przerażającą historię nocy sprzed wielu lat.

Mal skończyła, lecz jeszcze przez chwilę siedziała w milczeniu, z ramionami opuszczonymi ze zmęczenia i napięcia; była na granicy kompletnego wyczerpania.

Ścisnęła obie dłonie, wzięła się w garść. Musiała być silna i dokończyć sprawę.

Harry’emu zdawało się, że włączyła swe wewnętrzne światło, że znów stała się Mallory Malone, mądrą dziennikarką, piękną kobietą, wielką osobistością. Nie była już ofiarą. Była silną kobietą, ścigającą zabójcę, jak samonaprowadzająca się na cel rakieta.

– Dostarczyłam informacji, umożliwiając opracowanie tego nowego portretu pamięciowego – rzekła, najwyraźniej już panując nad sytuacją.

– Dokładnie tak wyglądał morderca, gdy był młodszy, kiedy go spotkałam.

Zdjęcie krótko ostrzyżonego, brodatego mężczyzny o przenikliwym spojrzeniu ciemnych oczu wypełniło ekran.

– A to jego prawdopodobny portret z teraźniejszości – na ekranie pojawiło się postarzałe oblicze tego samego mężczyzny. – Proszę was, jeśli znacie go, albo kogoś przypominającego wyglądem tego człowieka, zadzwońcie do nas.

A teraz mam wiadomość dla Williama Ethana, prawdopodobnie nie używającego już tego nazwiska. Wiem, że tam jesteś, słuchasz i patrzysz.

I chcę, żebyś od tego momentu wiedział, że Ameryka i jej obywatele są tam również, wysłuchujący i wypatrujący… właśnie ciebie.

Nie ma dla ciebie ratunku. Gdy zostaniesz schwytany, co wkrótce nastąpi, nie dane ci będzie więcej budzić się, aby radować się wolnością pięknego, letniego dnia, czy rześkiego, zimowego poranka. Nie będziesz już uczestniczyć w naszym wspólnym życiu. Zostaniesz pojmany jak bestia, zamknięty w więzieniu, za kratami, w klatce, jak zwierzę. Ponieważ jesteś zwierzęciem. Nigdy więcej nie odetchniesz świeżym, czystym powietrzem wolności, jak normalni, uczciwi ludzie. Ja osobiście mam nadzieję, że zgnijesz w piekle, które sam stworzyłeś.

Ze smutkiem spojrzała w obiektyw kamery i dorzuciła:

– Musiałam zapomnieć o sobie, o swoim strachu. Musiałam uwolnić się od niego i powiedzieć wam to wszystko, ponieważ musimy przerwać tę serię morderstw.