Inna sprawa, że i u babki, Ellen Marsvin, dzieciom wcale nie wiodło się lepiej.
Pewnego ranka, na krótko przed wyjazdem z Frederiksborg, Cecylia przyszła do zajmowanego przez dzieci skrzydła zamku, by rozpocząć codzienną pracę. Od progu dostrzegła, że wszystkie pokojówki, zbite w gromadkę, szeptem opowiadają sobie jakieś sensacje.
Po chwili zjawiła się też ochmistrzyni.
– O, panna Cecylia! A co tam słychać u pani serdecznego przyjaciela? Mam na myśli margrabiego?
Słowa serdeczny przyjaciel wypowiedziała z nieukrywanym szyderstwem.
Cecylia wiedziała, że Alexander przebywa właśnie we Frederiksborg, lecz nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, tamta dodała:
– Nie oświadczył się jeszcze?
Wszystkie pokojówki wybuchnęły śmiechem.
– Nie rozumiem o co chodzi – odparła Cecylia, zbita z tropu.
Oczy ochmistrzyni rozbłysły triumfująco.
– Ktoś chyba szepnie Jego Wysokości parę słów do ucha. O tym, że widziano młodego chłopca, który wczoraj o czwartej nad ranem opuszczał pokój margrabiego.
Wszystkie głowy z zainteresowaniem zwróciły się ku Cecylii.
Ona zaś stała oszołomiona, nie wiedząc, co począć. Tak? No to co?, chciałaby zapytać. Sama widywałam pewnego młodzieńca, jak tam wchodził. Wiele razy. Co w tym takiego nadzwyczajnego?
Po minach kobiet poznała jednak, że Alexander popadł w poważne tarapaty. Szpiegostwo? Sprzysiężenie przeciwko królowi?
Powagę sytuacji potwierdziła nie milknąca ani na moment ochmistrzyni:
– Jego Wysokości to się nie spodoba, o nie! Jeśli król będzie w dobrym nastroju, to może skończy się na tym, że margrabia popadnie w niełaskę i zostanie wrzucony do ciemnicy. Ale, jeśli będzie w złym humorze, to…
Zrobiła wielce wymowny gest, przeciągając palcem po gardle.
Cecylia zdołała się w końcu pozbierać. Ochmistrzyni gadała bez przerwy, nikt nie zauważył milczenia młodej panny.
– Rzeczywiście, Alexander Paladin przyjmował wczoraj w nocy wizytę młodego człowieka – powiedziała pewnym głosem, bowiem margrabia był dla niej zawsze taki miły. Teraz na nią przyszła kolej, żeby mu pomóc. – Pewnie wiecie, że margrabię od pewnego czasu męczą dokuczliwe napady gorączki. Właśnie wczoraj, już późno w nocy, kiedy odprowadzał mnie do mojego pokoju, poczuł się bardzo źle. Wtedy ja go musiałam odprowadzić, z pomocą jakiegoś młodego człowieka, którego przypadkiem spotkaliśmy. Poprosiłam potem tego młodzieńca, by poszedł ze mną i zabrał dla margrabiego środek przeciwko gorączce. Postąpił zgodnie z moim poleceniem i zaniósł lekarstwo. Co w tym dziwnego?
W tej samej chwili spostrzegła, że do pokoju wszedł król. Ukłoniła się, jak wszyscy obecni.
– Okropny ruch musiał panować na korytarzach dzisiejszej nocy oświadczył król sucho i więcej do tej sprawy nie wracał.
Następnego dnia Cecylia dostała duży bukiet jesiennych kwiatów, który posłaniec przyniósł do jej pokoju wraz z bilecikiem:
„Dziękuję. Czy chciałabyś zjeść ze mną obiad dziś wieczorem? Oddany Ci Alexander”.
Był to bardzo wyszukany obiad w jego pokoju, serwowany na porcelanie i kryształach. Alexander był jakiś taki uduchowiony, że podejrzewała, iż chce w ten sposób pokryć okropne zdenerwowanie, ona zaś próbowała mu odpowiadać w tym samym lekkim, dowcipnym tonie.
Wreszcie, kiedy siedzieli swobodnie nad jakąś grą, nie bardzo się w nią angażując, bo wypili sporo wina, Alexander powiedział:
– Cecylio, jeśli chodzi o tę nocną wizytę, i te napady gorączki, które wymyśliłaś… Jesteśmy ci niezwykle wdzięczni, mój przyjaciel i ja.
– Och, przynajmniej tyle mogłam dla ciebie zrobić, zawsze okazujesz mi tyle życzliwości – odparła wesoło, lecz zaraz spoważniała.
– Nie chciałabym być niedyskretna, wypytując dlaczegóż to król miałby cię wtrącić do ciemnicy, ale zapytam mimo wszystko. Nie musisz mi odpowiadać. Domyślam się sprzysiężenia przeciwko królowi. A to poważna sprawa!
Piękna, silna ręka Alexandra opadła na stół. Margrabia długo i uważnie przyglądał się Cecylii.
– Sprzysiężenie przeciwko Christianowi? Czy ty kompletnie oszalałaś?
Cecylia zmieszała się.
– No, bo chyba nie jesteś w służbie jakiegoś obcego państwa? I nie szpiegujesz tutaj? Ty sam pochodzisz przecież z cudzoziemskiego rodu, prawda?
Alexander stracił mowę. W końcu jednak wykrztusił z siebie:
– Nie, nie jestem cudzoziemcem. Mój ród przybył do Danii bardzo dawno temu i na długo przed moim narodzeniem stał się rodem duńskim.
Cecylia czekała.
Po długotrwałej, jakby wszechogarniającej ciszy, Alexander jęknął i wsparł głowę na rękach, z łokciami na stoliku do gry.
– Dobry Boże! – szepnął. – Czy chcesz powiedzieć, że niczego nie rozumiesz? Że o niczym nie wiedziałaś?
– O czym miałam wiedzieć?
Alexander znowu spojrzał na nią. Jego fascynującą twarz wykrzywiał teraz grymas rozpaczy.
– Cecylio, na Boga! Mała, ufna Cecylio z norweskiej prowincji. Moja przyjaciółko, jak ja cię potraktowałem? Byłem przekonany, że ty wiesz! Spotkałaś tu przecież kilka razy młodego Hansa i nie reagowałaś, więc myślałem, że rozumiesz. Och, nie, moje małe, drogie dziecko!
Cecylia miała łzy w oczach.
– Alexandrze, o co chodzi? Tak mi przykro widząc, że jesteś nieszczęśliwy. Czy on… Czy on jest może twoim synem? – zakończyła cicho.
Alexander na chwilę oniemiał, ale też trochę go to zirytowało.
– Moim synem? Nie, no przestań! To już nieprzyzwoite! Ile ja mam lat, twoim zdaniem…?
– Nie, nie mogę zrozumieć co by to mogło być, tak strasznego i tajemniczego, że król chciałby cię skrzywdzić. Ale, wybacz mi, więcej pytać nie będę.
Alexander nadal milczał. Przyglądał jej się, lecz myślami był gdzie indziej.
– Powiedz mi, Cecylio, jakie ty żywisz do mnie uczucia? Nie, zresztą nie mów, nie chcę tego wiedzieć! O Boże, drogie dziecko, co ja ci zrobiłem!
– Ty? Ty zawsze byłeś dla mnie miły.
– Nie! Ja ciebie wykorzystywałem! Igrałem z twoją przyjaźnią bawiłem się świętymi uczuciami. Na Boga!
Ufam, że nie zraniłem cię zbyt głęboko, ufam, że nie zbrukałem czegoś pięknego w twojej duszy. Lecz w atmosferze dekadencji jaka tu panuje nie mogłem myśleć inaczej jak tylko, że ty wiesz. Nie rozumiałem jaka jesteś czysta i nie zepsuta. Nie, Cecylio, nie pytaj, tak mi okropnie wstyd! Wszystko, co mogę ci powiedzieć to to, że jestem obciążony sekretnym brzemieniem oraz to, że tutaj, na dworze mam wielu wrogów. Podejrzewa się mnie, ale nikt nie zdołał przedstawić dowodów. Jestem faworytem króla, lecz gdyby król otrzymał dowody, byłbym zgubiony. W jednej chwili. I teraz, Cecylio, nasze drogi muszą się rozejść. Na zawsze. Dziękuję Bogu, że opuszczasz Frederiksborg, że będziesz z dala ode mnie. Przyjaźń z tobą dodawała mi siły. Ale niech Bóg broni, żeby to kiedykolwiek miało być coś więcej niż tylko przyjaźń! Tak źle ci nie życzę!
Cecylia wstała zgnębiona i nieszczęśliwa. Nie rozumiała o co chodzi, nie chciała rozłąki z najlepszym przyjacielem, on jednak był nieprzejednany.
Opuściła zatem Frederiksborg, lecz jej nowa pani, Ellen Marsvin, nie okazała się wcale łaskawsza od poprzedniej. To zaś, że ochmistrzyni przeniosła się wraz dziećmi, wcale sprawy nie ułatwiało.
Alexandra Paladina więcej nie spotkała, a wkrótce otrzymała pozwolenie na pierwszą, po wielu latach, wizytę w Norwegii. Tęskniła jednak do swego przyjaciela nieustannie.
Dopiero w drodze z Oslo do Grastensholm dowiedziała się o co naprawdę chodzi.
W Oslo oczekiwał na nią Tarjei. Przyjechał tam poprzedniego dnia i miał jej towarzyszyć do domu. Oboje zresztą przybyli wcześniej niż przewidywano, więc nikt nie wyjechał im na spotkanie w porcie.