Выбрать главу

– Zgadza się, panie Carmichael.

– Chyba nie zdołam panu pomóc. Ledwie ją poznałem…

– Pracował pan z nią dość często. – Milo wyjął ołówek i notes.

Carmichael roześmiał się nerwowo.

– Trzy, góra cztery razy. Nie zagościła w agencji zbyt długo.

– Ach tak.

Carmichael napił się kawy, odstawił filiżankę. Miał ramiona kulturysty, pięknie wyrzeźbione, z lekko odznaczającymi się żyłami.

– Nie mam pojęcia, gdzie jest Nona – jęknął.

– Nikt nie twierdził, że zaginęła.

– Jan Rambo dzwoniła do mnie. Wszystko mi powiedziała. Dodała, że wzięliście moje akta.

– Czy to pana niepokoi?

– Trochę. Nie rozumiem, na co wam moje prywatne dane. – Próbował udawać twardziela, lecz mimo muskularnego ciała miał w sobie coś niesamowicie łagodnego, dziecięcego.

– Panie Carmichael, przez telefon sprawiał pan wrażenie człowieka, który jest spięty, a teraz jest pan wyraźnie zdenerwowany. Może chce pan nam coś powiedzieć?

Gdy człowiek o imponującym wyglądzie zaczyna się załamywać, widok zawsze jest żałosny. Odnosiłem wrażenie, jakbym obserwował kruszenie się pomnika.

– Proszę nam o wszystkim opowiedzieć – zachęcił go Milo.

– To moja wina. Teraz będę musiał zapłacić za własny błąd. – Carmichael wstał, wszedł do kuchni i wrócił z buteleczką tabletek.

– Witamina B12. Potrzebuję jej w chwilach stresu. – Odkręcił wieczko, wytrząsnął trzy tabletki, połknął je i popił kawą. – Powinienem unikać kofeiny, ale kawa mnie uspokaja. Paradoksalna reakcja.

– Czym się pan tak denerwuje?

– Moja praca w agencji była, hm… tajemnicą. Aż do tej pory. Wiedziałem, że ryzykuję, przecież mógłbym wpaść przypadkiem na kogoś znajomego. Nie wiem, może chodziło o dreszczyk emocji…

– Nie jesteśmy zainteresowani pańskim życiem prywatnym… Obchodzi nas tylko to, co pan wie o Nonie Swope.

– Jeśli jednak coś się zdarzy i sprawa trafi do sądu, wezwiecie mnie na świadka, prawda?

– Może do tego dojść – przyznał Milo. – Jednakże do sądu daleka droga. Na razie chcemy tylko odnaleźć Nonę i jej rodziców. Życie jej brata jest w niebezpieczeństwie.

Milo powiedział mu o nowotworze Woody’ego, nie szczędząc najokropniejszych szczegółów. Carmichael, choć starał się go nie słuchać, wyraźnie był tym wstrząśnięty. Wyglądał na człowieka wrażliwego i odkryłem, że go lubię.

– Jezu! Wspomniała, że ma chorego brata, ale nie mówiła, że on tak bardzo cierpi.

– Co jeszcze panu powiedziała?

– Niewiele. Naprawdę niewiele. Twierdziła, że chce zostać aktorką, ale większość dziewczyn w tym mieście ma takie plany. Póki ktoś nie rozwieje ich iluzji… Tak czy owak, nie wydawała się szczególnie przygnębiona, co teraz wydaje się dziwne, biorąc pod uwagę chorobę brata.

Milo zmienił temat.

– Jakiego rodzaju skecze odgrywaliście?

Powrót do szczegółów związanych z codziennym zajęciem ponownie zaniepokoił Carmichaela. Splótł dłonie i zacisnął palce. Mięśnie na muskularnych ramionach się napięły.

– Może przed dalszą rozmową powinienem się skontaktować z prawnikiem.

– Bardzo proszę – zgodził się Milo i wskazał na telefon.

Carmichael westchnął i pokręcił głową.

– Nie. Jego obecność tylko jeszcze bardziej skomplikowałaby sytuację. Hm… Gotów jestem podzielić się z panami kilkoma spostrzeżeniami na temat charakteru Nony. Chyba o to chodzi, prawda?

– Tak, będziemy bardzo wdzięczni.

– Tyle że to są jedynie moje prywatne spostrzeżenia. Nic konkretnego, żadnych faktów. Mimo to… Czy moglibyście potem zapomnieć, skąd to wiecie?

– Doug – odparł Milo – wiem, kim jest pański ojciec, i czytałem pańską kartotekę, więc niech pan przestanie kręcić.

Carmichael zachowywał się, jak ogarnięty paniką koń w płonącej stajni – był gotów do ucieczki, choć diabelnie bał się ognia.

– Proszę się nie bać – uspokoił go Milo. – Niewiele mnie obchodzą pańskie wyskoki.

– Nie jestem zboczeńcem – zapewnił go Carmichael. – Gdyby poznał pan moją przeszłość, zrozumiałby pan, jak się to wszystko zaczęło.

– Jasne. Pracował pan w Lancelocie jako tancerz. Po pokazie kobieta z widowni umówiła się z panem. Spytała pana o płatny seks… a potem aresztowała.

– Usidliła mnie. Głupia cipa!

Lancelot był znaną w zachodnim Los Angeles spelunką z męskim striptizem. Bywały w niej kobiety, które sądziły, że wyzwolona przedstawicielka płci pięknej powinna naśladować najbardziej prymitywne aspekty męskiego zachowania.

Przez długi czas mieszkańcy sąsiednich budynków narzekali na klub i w końcu – parę lat temu – policja i inspektorzy pożarowi przyjrzeli mu się dokładnie. Właściciel lokaliku poskarżył się, komu trzeba, że jest prześladowany i kontrole się zakończyły.

Milo wzruszył ramionami.

– Tak – burknął Carmichael z goryczą. – Z pozoru koniec opowieści, prawda? Niestety, sprawa nie była taka prosta. – Błękitne oczy zapałały gniewem. – Tata trzymał łapę na moim funduszu powierniczym, czyli pieniądzach pozostawionych mi przez mamę. Prawnik, któremu powierzono pieczę nad funduszem, należy wraz z tatą do Klubu Kalifornijskiego i mój stary przejął pełną kontrolę nad moją forsą. Miał mnie w garści. Czułem się znowu jak dziecko, musiałem prosić o każdego centa. Kazał mi pójść do szkoły i zaczął kierować moim życiem. Chryste, mam trzydzieści sześć lat i chodzę do gimnazjum! Jeśli dostanę dobre oceny, znajdzie się dla mnie miejsce w Carmichael Oil. Co za człowiek! Nie dociera do niego, że w żaden sposób nie zdoła mnie zmienić w kogoś, kim nie jestem. Czego, do cholery, właściwie ode mnie oczekuje?

Popatrzył na nas błagalnie, jakby prosząc o wsparcie. Chętnie bym mu pomógł, ale nie wiedziałem jak.

– Jeśli dowie się o pańskiej obecnej profesji, jest pan przegrany, prawda? – odezwał się po chwili Milo.

– Cholera! – Carmichael pogładził brodę. – Cóż mogę na to poradzić, że lubię swoją pracę. Bóg dał mi wspaniałe ciało i piękną twarz. Pragnę się tym podzielić z innymi ludźmi. Moja robota przypomina aktorstwo, ale takie połączone z bliskością i serdecznością. Kiedy tańczyłem, czułem na sobie spojrzenia setek kobiet. Grałem przed nimi, zabawiałem je. Uwielbiałem je podniecać. Czułem się… prawie kochany.

– Powiem ci to samo, co twojej szefowej – oświadczył Milo. – Nie obchodzi nas, kto kogo pieprzy w tym mieście.

Dla mnie problem zaczyna się dopiero wówczas, gdy ktoś kogoś przy tej okazji zarżnie, zastrzeli lub udusi.

Carmichael prawdopodobnie w ogóle go nie słuchał.

– Chcę pana zapewnić, że się nie łajdaczę – ciągnął. – Nie potrzebuję pieniędzy… Gdy mam dobry tydzień, wyciągam sześć, nawet siedem setek. – Machnął ręką, podkreślając swoją pogardę dla pieniędzy w geście typowym dla człowieka, na którego mimo chwilowych kłopotów czeka gdzieś góra forsy i on dobrze o tym wie.

– Doug – Milo zwrócił się do niego tonem nieznoszącym sprzeciwu – niech pan się przestanie tłumaczyć i uważnie mnie posłucha. Nie interesuje nas, gdzie pakuje pan swojego fiuta. Pańskie akta nie zostaną ujawnione. Proszę nam tylko opowiedzieć o Nonie Swope.

Carmichael chyba wreszcie zrozumiał. Wyglądał teraz jak dziecko, które niespodziewanie otrzymało prezent. Zdałem sobie sprawę z tego, że stale myślę o nim jak o przerośniętym chłopcu, mimo zewnętrznych atrybutów męskości wydawał mi się bowiem ogromnie niedojrzały, wręcz dziecinny. Klasyczny przypadek zahamowania rozwoju emocjonalnego.

– Nona jest jak barakuda – zaczął. – Trzeba ją trzymać na łańcuchu, w przeciwnym razie staje się zbyt agresywna. W ramach naszego ostatniego zlecenia obsługiwaliśmy wieczór kawalerski zorganizowany dla starszego gościa, który żenił się po raz drugi. Byli tam faceci w średnim wieku, wyglądający na handlowców. Apartament w Canoga Park. Przed naszym przybyciem ostro popijali i oglądali pornosy. Odstawialiśmy tamtej nocy sportowca i cheerleaderkę. Miałem na sobie strój futbolisty, a Nona dżersejowy podkoszulek, krótką plisowaną spódniczkę i tenisówki. Poza tym pompony, włosy spięte w kitki… i tak dalej. Nasi gospodarze wyglądali na nieszkodliwych starych pierdzieli. Zanim się zjawiliśmy, pewnie pokrzykiwali i gadali jeden przez drugiego, jak to mają w zwyczaju podnieceni faceci w trakcie oglądania takich filmów. Kiedy tylko weszliśmy, od razu zwrócili uwagę na Nonę, i pomyślałem, że złamie tu kilka serc. Kręciła przed nimi tyłkiem, trzepotała rzęsami, kusząco wysuwała języczek. Mieliśmy zaplanowany „szkolny” skecz, a tu nagle Nona zdecydowała, że zmienimy go na „wyzwoloną kobietę”. Zgodnie ze scenariuszem mieliśmy się trochę popieścić, przekomarzając się dwuznacznymi tekścikami. Na pewno znacie tego typu pogawędki. Pytam ją, jak się ma, a ona mi odpowiada: „Mam się… ochotę kochać”. Nawiasem mówiąc, Nona była kiepską aktorką. Lodowata, pozbawiona emocji. Ale widownia ją uwielbiała za sam wygląd. Tak czy owak, stare pryki dały się złowić, co prawdopodobnie nakręciło naszą pannę, bo wymyśliła rzecz naprawdę skandaliczną… Nagle wsadziła mi rękę w gacie, chwyciła mój członek i zaczęła mnie podniecać. Przez cały czas gapiła się na facetów. Chciałem jej przerwać, ponieważ nie powinniśmy przekraczać scenariusza, no, chyba że nas o to poproszą.