Cierpliwość podróżników została wystawiona na długą próbę. Głos bębna odzywał się od czasu do czasu, lecz czarownik i Tomek nie wracali. Pierwszy zaczął zdradzać niepokój bosman Nowicki.
– Co ta zasuszona mumia wyprawia tam z naszym mikrusem? – mruknął. – Swędzi mnie ręka, żeby się dobrać do skóry tego oszusta.
– Siedź cicho, bosmanie. Przecież czarownik wie, że mamy wodza i starszych rodu w swoim ręku – skarcił go Smuga.
– Trzeba teraz ufać w rozsądek i spryt Tomka – dodał Wilmowski spoglądając niespokojnie na drzwi.
– Na gorsze rzeczy będziemy narażeni podczas wyprawy. Lepiej więc nie ujawniać obaw. Murzyni nas bez przerwy obserwują – zauważył Hunter.
Dopiero po godzinie Tomek wkroczył do chaty wodza. Za nim, z zagadkowym uśmiechem na ustach, wszedł stary czarownik. W sztucznie przedłużonej i przedziurawionej dolnej części jego ucha tkwiła szklana kula z trójmasztowym żaglowcem zamiast mieszczącej się tam przedtem blaszanej puszki.
– Niech się zamienię w rekina, jeżeli mikrus nie przekupił starego drania – wysapał bosman Nowicki, przyglądając się obciągającej ucho szklanej kuli.
Czarownik napuszył się słysząc głosy podziwu swych rodaków. Usiadł obok wodza i zaczął potrząsać grzechotkami. Po długiej chwili umilkły grzechotki i rozległ się głos:
– Syn bana makuby przysłuchiwał się mojej rozmowie z duchami. Złe moce przeraziły się magicznej kuli i umilkły. Wojownicy mogą się udać na wyprawę łowiecką, która zakończy się pomyślnie, jeżeli będą wierni bana makubie i jego synowi.
POLOWANIE NA LWY
– Czarownik wyraził zgodę, powiedz wobec tego, biały kirangozi, ilu wojowników chciałbyś zabrać na wyprawę – zapytał Kisumo.
– Zadowolimy się pięcioma. Mogą to być: Mescherje, Mumo, Inuszi, Sekeletu i Mambo – zaproponował Hunter.
– Ho, ho! Wybraliście samych najlepszych! Cóż pocznę bez nich, jeśli Nandi na nas napadną? – zaoponował Kisumo. – Taka wyprawa potrwa zapewne długo.
– Wyjawiliśmy ci już nasze życzenie, powiedz więc teraz, wodzu, czego żądasz od nas. Przywieźliśmy dla ciebie piękne podarunki – kusił Hunter.
Rozpoczęły się długie targi. Ustalono, że Kisumo otrzyma dziesięć metrów materiału bawełnianego i dziesięć metrów perkalu, dwadzieścia sznurów szklanych korali oraz dziesięć metrów drutu miedzianego. Czarownik zażądał dla siebie nowej kołdry, dziesięciu metrów perkalu, szklanych korali i noża myśliwskiego.
Po ożywionej naradzie również wojownicy biorący udział w ekspedycji przedstawili swe warunki. Każdy z nich miał otrzymać wynagrodzenie miesięczne, które wynosiło: dziesięć metrów perkalu, pięć metrów materiału bawełnianego, osiem sznurów szklanych korali, metr drutu mosiężnego i metr miedzianego, a ponadto broń przydzielona im na wyprawę oraz kołdry miały stać się ich własnością.
W końcu Kisumo poprosił łowców, aby przed odejściem z obozu urządzili wspólnie z wojownikami polowanie na lwy stale napastujące bydło. Wilmowski przyjął ten warunek. Zakupił także od wodza trzy woły i kilka kur na pożegnalną ucztę.
Zaraz też w obozie rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Łowcy rozdzielili towary stanowiące zaliczkę na umówione wynagrodzenie wojowników i wręczyli Masajkom w podarunku kolorowe same-same. Kobiety ochoczo zabrały się do przyrządzania pożywienia na ucztę. Wkrótce potężne połcie wołowiny gotowały się w dużych kotłach zawieszonych nad ogniskami. Tymczasem mężczyźni sposobili broń, ostrząc długie noże iżelazne groty dzid.
Kisumo wyznaczył na kwaterę dla białych gości oddzielną chatę, lecz Wilmowski w obawie przed kleszczami, będącymi plagą mieszkań murzyńskich, wolał pozostać z towarzyszami w namiotach.
Zaledwie nastał wieczór, w obozie odezwały się bębny. Ogniska podsycane chrustem przez dzieci zapłonęły jaskrawym światłem. Całe plemię zgromadziło się na obszernym placu narad pośrodku obozu. Wystawiono kotły z gorącym mięsem i rybami oraz tykwy napełnione zimnym mlekiem i piwem. Zapanowała ogólna radość. Nawet żony wojowników biorących udział w wyprawie były w doskonałych humorach i klaskały w dłonie w takt bębnów.
Niebawem na placu pojawił się wódz Kisumo otoczony starszyzną rodową. Odziany był w obszerną, nową, czerwoną szatę, na której, jak krwawe płomienie, mieniły się odblaski płonących ognisk. Błyszczące od tłuszczu włosy, gładko ułożone na głowie, posplatane były w cienkie warkoczyki. Twarz wodza pomalowana była czerwoną gliną. Wspaniałe miękkie futro okrywało jego plecy, a w ręku dzierżył ciężką dzidę o lśniącym grocie. Kisumo rozsiadł się na lwiej skórze, obok niego przystanął nie mniej strojny czarownik. Na głowie starzec miał barwny, wysoki wieniec sporządzony z ptasich piór. Z ramion czarownika spadały na plecy i piersi pęki puszystych ogonów zwierzęcych. Twarz miał jaskrawiej pomalowaną niż wódz. W jego lewym uchu tkwiła podarowana przez Tomka szklana kula. Wszyscy Murzyni natarli swe ciała tłuszczem i byli w pełnym uzbrojeniu.
Na prośbę wodza nasi podróżnicy usiedli obok niego na rozpostartych na ziemi skórach. Rój kobiet, pobrzękując bransoletami i naszyjnikami, ustawiał między biesiadnikami tykwy napełnione płynami oraz mięsiwo. W miarę jak opróżniano dzbany i mocne piwo szło do głów, wzrastała wrzawa i radość. Bębny huczały bez przerwy. Nagle wojownicy otoczyli kołem największe ognisko. Najpierw poruszali się wolno, potrząsając dzidami w takt monotonnej pieśni, do której wkrótce przyłączyły się kobiety klaszcząc rytmicznie w dłonie. Śpiew brzmiał coraz szybciej, stopy tancerzy coraz mocniej uderzały o ziemię, wzniecając tumany kurzu. Oświetlone blaskiem płonących ognisk postacie rzucały fantastyczne cienie. Szał tańca ogarniał wszystkich Murzynów. Nawet poważny Kisumo pochylał się do taktu w przód i w tył, uderzając dłońmi o uda. W pewnej chwili czarownik podniósł się z ziemi. Wężowym ruchem wśliznął się między roztańczonych wojowników. Natychmiast zrobili mu miejsce w środku koła. Czarownik rozpoczął taniec wojenny. Teraz mężczyźni razem z kobietami wybijali rękoma takt i śpiewali krzykliwymi, wysokimi głosami. Bębny huczały coraz prędzej i głośniej, a staruszek, powiewając barwnymi piórami, wirował wokół ogniska jak opętany.
Nasi podróżnicy z zainteresowaniem przyglądali się tańcowi. Nawet Dingo był zaciekawiony.
– No, no, brachu, kto by się spodziewał, że ten twój starszy koleżka po fachu tak potrafi wywijać – odezwał się po polsku bosman Nowicki. – Niczego sobie uczta, tylko dlaczego te baby są takie brzydkie? A głowy to golą do gołej skóry pewno dlatego, żeby mieć mniej kłopotu z myciem i czesaniem.
– Taka już u nich panuje moda, panie bosmanie – odparł ze śmiechem Smuga.
– Czort je bierz z taką modą i urodą – pogardliwie odparł bosman.
Tymczasem uniesienie taneczne Murzynów osiągnęło szczyt. Teraz wszyscy tancerze tworzyli szeroki krąg, którego ośrodkiem był czarownik. Bębny huczały jak opętane, wysoki śpiew przeszedł niemal w krzyk. W końcu czarownik obiegł kilka razy ognisko, rozerwał krąg taneczny i zatrzymał się przed Tomkiem. Zamilkły bębny. Zamarł krzykliwy śpiew. Murzyni potrząsając dzidami stanęli ciasnym półkolem za swym wielkim czarownikiem. Kisumo zmarszczył brwi…
Smuga przymrużył oczy, żeby blask ognia nie raził wzroku; prawa dłoń położył nieznacznie na rękojeści rewolweru. Ręka bosmana jak wąż wśliznęła się do kieszeni. Hunter powstał z ziemi i prostując swą wysoką postać oparł się plecami o drzewo. Tylko jeden Wilmowski nie poruszył się z miejsca; patrzył czarownikowi prosto w oczy, w których czaił się jeszcze dziki szał wojennego tańca.