Przyjaciele Smugi niewiele o nim wiedzieli. Nie lubił rozmawiać o swej bogatej w przeżycia przeszłości. Kim Smuga był właściwie? Cały świat znał równie dobrze jak własną kieszeń. Dokądkolwiek udawali się na wyprawę, Smuga już tam był kiedyś przed nimi. Nieobce mu były najdziksze zakątki Ziemi, przeniknął tajemnice różnych ludów, lecz zdradzał się z tym jedynie, gdy zaszła potrzeba i mówił tylko tyle, ile wymagała dana sytuacja. Tomek nieraz zastanawiał się, co kryło za sobą określenie “niespokojny duch”, którego ojciec często używał mówiąc o nieobecnym Smudze. Najbliższy dzień powinien wyjaśnić, co się z nim działo. Co jednak uczynią, jeśli maharadża Alwaru nie zechce powiedzieć prawdy?
Tak rozmyślając Tomek przewracał się z boku na bok. Długo nie mógł zasnąć. Chwilami myśli o Smudze przesłaniało jak mgła wspomnienie o Sally. Złośliwa uwaga bosmana na temat nadskakującego jej kuzyna ukłuła Tomka niczym cierń.
“Hm, może bosman ma rację, że powinienem trzepnąć tego kuzyna w ucho” — rozmyślał i chyba uczyniłby to, gdyby w tej chwili przypadkiem ten ugrzeczniony Anglik znalazł się obok niego.
Na szczęście dzieliły ich tysiące kilometrów. Toteż skończyło się tylko na tym, że Tomek postanowił rozprawić się z kuzynem Sally zaraz po powrocie z wyprawy. Tak uspokojony zasnął.
Naraz przebudził się. Nie mógł sobie zdać sprawy, ile czasu trwał jego sen. W całym pomieszczeniu panował nocny mrok, tylko w sąsiedniej izbie słabo migotał oliwny kaganek. Tomek nasłuchiwał leżąc z otwartymi oczami. Bosman cicho postękiwał przez sen. Po chwili czujnego nasłuchiwania Tomek nabrał pewności, że ktoś chodzi po dachu. W nocnej ciszy wyraźnie było słychać stąpanie bosych stóp.
Tomek ostrożnie uniósł się na łokciu. Bosman i ojciec spali na swych matach. Któż więc mógł znajdować się na dachu, skoro jedyne drzwi zostały na noc zaryglowane od wewnątrz? Przypomniał sobie rosnący koło domu rozłożysty platan, którego konary rozpościerały się nad dachem. Ostrożne stąpania przywodziły mu na myśl mordercę z Bombaju — człowieka z blizną na twarzy. Tomek wyciągnął rewolwer spod poduszki. Podniósł się z maty. Na palcach zbliżył się do zasłony przedzielającej pokoje.
Kaganek oświetlał zaledwie jeden róg jadalni czerwonawym, migocącym światłem. Tomek uważnie spenetrował pokój. Nie, nikt nie wkradł się do wnętrza domu. Za to na dachu coraz wyraźniej rozlegały się stąpania bosych stóp. Tomek ostrożnie podszedł do bambusowej drabinki. Szczebel po szczeblu piął się w górę, trzymając rewolwer w prawej dłoni. Czerniejący w dachu otwór stawał się coraz bliższy. W końcu Tomek zatrzymał się na przedostatnim szczeblu. Nieznacznie wychylił głowę przez otwór i zerknął. Zaraz spostrzegł jakąś ciemną postać przycupniętą nad czymś białym leżącym na dachu. Nagle w konarach platanu zaszeleściły gałęzie.
Druga dziwna postać opadła prosto na kark pochylonego wspólnika. Rozległ się gniewny pisk.
Rozgorzała gwałtowna bójka.
Gdy zaalarmowani hałasem Wilmowski i bosman wybiegli na dach, zastali Tomka wyrywającego swą koszulę szalejącym z gniewu dużym małpom. Marynarz natychmiast rzucił się na pomoc druhowi. Potężnym kopnięciem zakończył cały bój. Jedna z małp zakreśliwszy wielki łuk w powietrzu zniknęła w ciemności nocy, a druga urwawszy kawał koszuli wykonała wspaniały skok na zwisające konary drzewa.
— Cóż tak stoisz niemy, niczym żona Lota? — zapytał bosman z niepokojem przyglądając się Tomkowi, czy przypadkiem nie poniósł jakiegoś szwanku w starciu z małpami.
— Posłuchałem pana rady i powiesiłem wypraną koszulę na gałęzi drzewa. Oto, co mi z niej pozostało — odparł Tomek, pokazując tylko strzęp jednego rękawa.
— Faktycznie niewiele — przyznał marynarz. — Ale pociesz się, brachu, ponieważ jednego z małpiaków nieźle poczęstowałem nogą niżej krzyża. Popamięta mnie on, popamięta...
— Masz szczęście, bosmanie, że jesteśmy tutaj sami — wtrącił Wilmowski. — Gdyby któryś z Hindusów zobaczył twój wyczyn, mielibyśmy sporo kłopotu.
— Czyżby to były znów jakieś bożki?!
— Jeśli dobrze je rozpoznałem, mieliśmy do czynienia z dwoma hulmanami [49] uważanymi przez wyznawców hinduizmu za święte małpy.
W tej chwili gruby kawał gałęzi upadł tuż pod nogi rozmawiających mężczyzn.
— Wracajmy do chałupy, bo jeszcze oberwiemy po łepetynach od rozgniewanych świętoszków — mruknął bosman zsuwając się na drabinkę w otworze dachu.
Po zejściu do mieszkania zamknęli otwór w dachu bambusową kratą, aby zabezpieczyć się przed ewentualną wizytą nieproszonych gości. Zabawne wydarzenie wybiło podróżników ze snu, toteż przez jakiś czas gawędzili na temat wierzeń, zakorzenionych wśród wyznawców hinduizmu.
— W Indiach wiele świątyń poświęconych jest małpom, które często zamieszkują w świętych gajach figowych, rosnących wokół chramów — wyjaśnił Wilmowski. — Szczególnie właśnie hulmany otaczane są specjalną opieką przez kapłanów. Dlatego też przyzwyczajone są do widoku ludzi i nie wykazywały obawy przed Tomkiem. W myśl mitologii hinduskiej bóg-małpy Hanuman dopomógł Ramie, jednemu z wcieleń boga Wisznu, w zwyciężeniu straszliwego olbrzyma, który porwał jego żonę Sitę. Jak więc widzicie, małpy mają swego zasłużonego przedstawiciela w panteonie hinduskich bogów.
— Coś mi tutaj za dużo świętych ludzi i zwierząt — mruknął bosman. — Ilu ostatecznie mają tych bożków?
— Według świętych ksiąg hinduskich zwanych Wedami, uchodzących za najstarsze biblie na świecie [50], jako pierwotna przyczyna wszystkiego istniał bóg Bram lub Braman. Dzięki niemu powstali bogowie: Brama, Wisznu i Sziwa. Dwaj ostatni są bogami dwóch głównych indyjskich kultów Wisznu i Sziwy. Żona Sziwy jest jedną z ważniejszych bogiń i nosi wiele imion. Zwą ją: Uma, Haimavati — Córka Himalajów, Durga, Kali, czyli Czarna, oraz Bhaivari — Straszna. Wszyscy bogowie mają awatarów, to jest wcielenia, przez które przechodzą w różnych okresach. I tak na przykład Wisznu był: rybą, żółwiem, niedźwiedziem, półlwem, półczłowiekiem, pięknym Ramą, Kriszną i Buddą, a w ostatniej swej reinkarnacji ma zjawić się dopiero przy końcu obecnej ery [51]. Oprócz tych trzech bogów w różnych środowiskach cieszą się czcią również inni bogowie i boginie, związane stopniem pokrewieństwa z głównymi bogami. Nie brak wśród nich potworków, jak Hanuman — bóg małp oraz Ghanesz, bóstwo z głową słonia. Poza tą całą plejadą bogów istniały jeszcze rozmaite bóstwa natury, demony, rusałki i dżiny.
— A to ci dopiero liczne koligacje — zdumiał się bosman. — Czy każdy z tych bożków miał swego zwierzaka? Jeśli tak, to nawet muchy muszą być tu święte.
49
Hulmany (
51
Do czasu wtrącenia przez Anglików do więzienia. Gandhi był uważany przez Hindusów za ostatnie wcielenie Wisznu. Po I wojnie światowej stanął na czele ruchu protestującego przeciwko panowaniu Brytyjczyków w Indiach. Zginął z rąk zamachowca w 1948 r. Gandhi Mohandas Karamczand patriota i filozof hinduski urodził się w mieście Pordbandar 2. X. 1869 r.