Выбрать главу

— Oczywiście, kochany panie bosmanie.

— No, no, naprawdę nic o tym nie wiedziałem. Któż to był taki?

— Był to polski Żyd z Poznania.

— Niech go licho porwie! A to cwaniak! W jaki sposób tam przywędrował?

— Właśnie się nad tym zastanawiałem, ponieważ tylko wiem, co się z nim później stało. Otóż Vasco da Gama nie zdołał pozyskać przychylności krajowców, wobec czego rozgniewany opuścił miasto i na “pożegnanie” ostrzelał je z armat oraz uprowadził uwięzionych na statku zakładników indyjskich. Wśród porwanych znajdował się również nasz poznaniak. On to właśnie po przybyciu do Portugalii zmienił nazwisko na Gaspara da Gama lub Gaspara da India i jako doskonale znający Indie, odegrał potem pewną rolę w ich podbiciu przez Europejczyków [19].

Bosman wysłuchał uważnie Tomka i rzekł:

— Ty, brachu, zawsze potrafisz wyszukać Polaka nawet w korcu maku. Nie czas jednak teraz na takie pogawędki. Stale rozmyślam, czy zastaniemy naszego druha, pana Smugę, całego i zdrowego.

— Ojciec i ja również niepokoimy się o niego. Zbyt wiele daje do myślenia lakoniczność depeszy, którą otrzymaliśmy pięć tygodni temu.

— Pokaż no ją jeszcze raz!

Tomek wyjął z portfelu depeszę. Obydwaj pochylili się nad nią i czytali:

Andrzeju — przyjeżdżaj natychmiast z Tomkiem i bosmanem do Indii. Spotkamy się w Bombaju. Wiadomość w biurze Dalekomorskich Wschodnich Linii Okrętowych. Konieczna wasza pomoc — Smuga.

— Kiepsko muszą wyglądać jego sprawy, skoro tak napisał — mruknął bosman. — Taki stary wyga i zuch jak Smuga nie “posiałby cykorii” przed byle jaką awanturką.

— Racja, bosmanie. Zapewne ojciec był również tego zdania, skoro natychmiast wezwał mnie z Londynu, nie licząc się z tym, że do końca roku szkolnego brakowało jeszcze kilku tygodni — odparł Tomek.

— Ha, zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, by jak najprędzej znaleźć się przy naszym druhu. Patrz, brachu! Bombaj widać już jak na dłoni. Chodźmy pomóc twemu szanownemu ojcu w pakowaniu manatków — zaproponował.

Wprost z portu, znajdującego się w dzielnicy europejskiej, trzej podróżnicy udali się w dwukołowych rykszach, ciągniętych przez kulisów, do najbliżej położonego hotelu. Podczas drogi ciekawie przyglądali się miastu. Bombaj stanowił jedno z głównych centrów handlowych Indii. W zeuropeizowanym śródmieściu, zbudowanym głównie z inicjatywy Brytyjczyków, wznosiły się wspaniałe, nowoczesne budynki. Tutaj zadomowiły się zarządy angielskich przedsiębiorstw przemysłowych i zamożne banki, a wystawy luksusowych magazynów oraz sklepów wabiły oko przeróżnymi przedmiotami zbytku. W białych rykszach przemykali szerokimi ulicami wyniośli, dumni Anglicy, bądź ich żony ubrane w szeleszczące jedwabiem suknie. W tej części Bombaju krajowcy — mężczyźni, jako pracownicy angielskich przedsiębiorstw, zarzucili swe narodowe stroje na rzecz ubrań noszonych przez chlebodawców. Jedynie Hinduski paradujące nadal w barwnych sari [20] oraz błyszczące w słońcu kopuły hinduskich świątyń i minarety muzułmańskich meczetów zakłócały na wskroś europejski wygląd miasta.

Bosonoga, bezszelestnie poruszająca się służba hinduska przeniosła ich bagaże do wynajętych pokoi. Szybko przebrali się i znów wyszli na zalaną tropikalnym słońcem ulicę. W sąsiedztwie hotelu znajdowała się rozległa willa, w której mieścił się klub przeznaczony wyłącznie dla Europejczyków. Ocienione zasłonami okna zachęcały do wypoczynku w czasie skwarnego dnia w wygodnych, chłodnych pomieszczeniach klubowych, ale zatroskani o los przyjaciela podróżnicy nie ulegli pokusie.

Wsiedli do ryksz, każąc się zawieźć do biura Dalekomorskich Wschodnich Linii Okrętowych.

Mimo wczesnej popołudniowej pory w biurze linii okrętowej panował ożywiony ruch. Tomek niecierpliwie rozglądał się, czy przypadkiem nie ujrzy Smugi w tłumie interesantów, lecz ojciec pociągnął go za rękaw i razem podeszli do stolika opatrzonego napisem “Informacja”.

Mężczyzna o śniadej twarzy i kruczoczarnych włosach uprzejmie ich zagadnął:

— Czym mogę służyć szlachetnym sahibom?

— Nasz przyjaciel Jan Smuga obiecał pozostawić w biurze panów wiadomość dla nas — odparł Wilmowski. — Czy mógłby pan nam powiedzieć, do kogo mamy zwrócić się w tej sprawie?

— Czy mam przyjemność rozmawiać z sahibem Wilmowskim? — zapytał urzędnik, obrzucając podróżników badawczym spojrzeniem.

— Jestem Andrzej Wilmowski, a to mój syn Tomek i pan bosman Tadeusz Nowicki.

— Bardzo przepraszam szlachetnych sahibów, lecz jestem zmuszony prosić o okazanie dokumentów w celu stwierdzenia tożsamości przyjaciół sahiba Smugi — powiedział urzędnik.

— Służymy panu, oto nasze paszporty — odpowiedział Wilmowski.

Urzędnik dokładnie przejrzał dokumenty, po czym podniósł się z krzesła i skłonił głowę mówiąc:

— Cieszę się z poznania szlachetnych sahibów. Moje nazwisko jest Abbas. To u mnie właśnie sahib Smuga pozostawił wiadomość oraz cenny depozyt dla sahibów.

— Miło nam poznać pana — odpowiedział Wilmowski, witając się z urzędnikiem. — Przyjaciel nasz obiecał oczekiwać na nas w Bombaju. Zapewne ma pan jego adres?

— Sahib Smuga obecnie nie przebywa w Bombaju. W liście znajdą sahibowie wyjaśnienia.

— Wobec tego bardzo proszę o ten list.

— Niestety nie mam go przy sobie. List oraz cenny depozyt przechowuję u siebie w mieszkaniu.

— A cóż to za cenny depozyt pozostawił pan Smuga? — zaciekawił się Tomek.

Urzędnik podejrzliwym wzrokiem rozejrzał się wokoło. Upewniwszy się, że nikt nie może podsłuchać, pochylił się ku podróżnikom i wyjaśnił ściszonym głosem:

— Jest to woreczek napełniony złotem, jednak bezpieczniej nie rozmawiać tutaj o tym. Od czasu gdy sahib Smuga pozostawił u mnie swój depozyt, odnoszę wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Myszkowano nawet w moim prywatnym mieszkaniu. Na szczęście sługa mój spłoszył intruza. Za trzy godziny kończę pracę. Będę oczekiwał u siebie na szlachetnych sahibów. Oto mój adres.

Zaintrygowani słowami urzędnika opuścili biuro linii okrętowej. Korzystając z wolnego czasu, wstąpili do restauracji na obiad.

— A to ci heca! Coś mi się wydaje, że Smuga wpycha palec między drzwi — odezwał się bosman, gdy zasiedli przy stoliku.

— Zapewne grozi mu jakieś niebezpieczeństwo. W depeszy przecież pisał, że potrzebuje naszej pomocy — cicho dodał Tomek.

— Wkrótce dowiemy się, o co chodzi. Teraz nie warto snuć domysłów — powiedział Wilmowski. — Jeśli podczas obiadu zajmiemy się tylko jedzeniem, na pewno nikomu nie przyczynimy tym zbędnych kłopotów. W niektórych przypadkach i ściany mają uszy.

— Słuszna uwaga, ojcze. Pamiętajmy o tym, co usłyszeliśmy od pana Abbasa — dodał Tomek.

— Bosmanie, czy masz broń przy sobie? — zapytał Wilmowski.

— Bądź spokojny, Andrzeju. Pukawka jak zwykle spoczywa w bosmańskiej kieszonce.

— Ja też mam rewolwer, ojcze — wtrącił Tomek.

— To dobrze. Bierzmy się do jedzenia.

Około dziewiątej wieczorem rykszami udali się pod wskazany przez Abbasa adres. Rykszarze z wolna torowali sobie drogę ku dzielnicy zamieszkiwanej przez krajowców. Teraz podróżnicy mieli możność naocznie się przekonać, że Indie były krajem najbardziej jaskrawych kontrastów. Na każdym niemal kroku oszałamiały wprost swą egzotyką oraz niezwykłymi zwyczajami mieszkańców.

Nowoczesne śródmieście nie ukazywało właściwego oblicza Indii. Gdy jednak wjechali w starą dzielnicę krajowców, obraz uległ zasadniczej zmianie. Teraz znaleźli się w krętych i wąskich uliczkach. Domy o poszczerbionych murach wybiegały podcieniami nad chodniki. Zniknęły luksusowe sklepy. W zamian, jak grzyby po deszczu, zaczęły wyrastać kramy, jatki i przygodne uliczne stoiska. Nie widać tu już było strojów europejskich. Bez względu na porę dnia czy nocy ulice przepełniał tłum ludzi odzianych według starego, indyjskiego obyczaju. Wielu z nich nie posiadało własnego skrawka dachu nad głową. Rodzili się, mieszkali i umierali wprost na ulicy. Handlarze rozkładali swoje towary przed domami. Sprzedawali odzież, naczynia, słodycze, owoce, ochłapy mięsne i jarzyny. W cieniu czarnych parasoli dentyści wyrywali zęby delikwentom, fryzjerzy golili i strzygli. Rzemieślnicy pracowali w warsztatach rozłożonych w podcieniach domów.

вернуться

19

Portugalczycy pierwsi z Europejczyków zaczęli zakładać kolonie na wybrzeżach Półwyspu Indyjskiego. Obok nich uzyskali tam w XVIII w. większe wpływy Holendrzy, a potem Francuzi. Ci ostatni na skutek wojen prowadzonych w XVIII w. z Anglią w Europie, Ameryce i Azji, utracili Indie na rzecz Wielkiej Brytanii. Odtąd stały się one na długi czas jedną z najważniejszych posiadłości brytyjskich, a król angielski ogłosił się cesarzem Indii. Dopiero po długiej walce narodu hinduskiego kolonizatorzy zostali zmuszeni do przyznania Indiom niepodległości. 15 sierpnia 1947 r. dokonano podziału Indii na dwa dominia: Unię Hinduską, tj. niepodległą republikę oraz Pakistan (muzułmańską republikę). Ostatnie kolonie europejskie w Indii, to jest małe portugalskie enklawy: Goa — na południe od Bombaju, Daman na północ od Bombaju i wysepka Diu — leżąca u południowego cypla półwyspu Katiawar, zostały oswobodzone przez Indie sprawnie przeprowadzoną akcją militarną w połowie grudnia 1961 r.

вернуться

20

Sari — sztuka szerokiego materiału długości od 5 do 9 m, którym Hinduska spowija się, zamiast nosić suknię szytą przez krawcową. Sposób noszenia i oryginalnego wiązania sari każda dziewczyna przyswaja sobie od najmłodszych lat.