Smuga wybrał kilku Indian z ludzi Vargasa i tylko z Metysem Mateem, znanym już panom zdrajcą, ruszył w pościg. Od tej pory słuch o nim zaginął.
– Czy potem wysyłał pan kogoś do Vargasa, aby zasięgnąć informacji? – zapytał Tomek.
– Zastanawiałem się, czy nie powinienem pojechać osobiście lub wysłać Wilsona. Cóż jednak mógłby tam zdziałać pojedynczy człowiek? Uważałem to za bezsensowne ryzyko, skoro taki Smuga nie dał sobie rady. Poza tym pan Zbyszek był przekonany, że tylko pan Wilmowski mógłby pokusić się o odszukanie Smugi. Dlatego czekałem na wasze przybycie i zorganizowanie większej wyprawy.
– Zbyszek miał rację – odezwał się kapitan Nowicki – szukanie śladów po upływie miesięcy jest błądzeniem po omacku. Tu trzeba mieć nosa, tak jak Smuga i nasz Tomek.
– Gdzie jest obecnie pan Wilson i ten Indianin Haboku? – zapytał Tomek.
– W obozie nad Rio Putumayo – wyjaśnił Nixon.
– Wstąpimy do nich jadąc nad Ukajali – powiedział Tomek. – Jak pan sądzi, czy Haboku zgodziłby się towarzyszyć nam, tak jak przedtem panu Smudze?
– Kto wie? To bardzo odważny człowiek i lubi Smugę.
– A co, nie mówiłem?! – zawołał Nowicki. – Tomek od razu wyniuchał przyjaciela Smugi.
– Tommy jest wspaniały! – zawtórowała Sally, a zwracając się do Nixona dodała: – Gdy miałam jedenaście lat, pewnego dnia zabłądziłam w buszu w Australii. Ojciec zorganizował wielką obławę i wszyscy mnie szukali. Powrócili z kwitkiem, a Tommy jednak znalazł mnie i uratował. Miałam zwichniętą nogę i nie mogłam chodzić. Tommy przyniósł mnie do domu.
– Przepraszam, ile miał pan wtedy lat? – zapytał Nixon.
– Czternaście.
– To pan liczy teraz sobie…?
– W Boże Narodzenie skończę dwudziesty pierwszy rok.
– Przed wyjazdem do Brazylii Tomek został przyjęty na honorowego członka Królewskiego Towarzystwa Geograficzego w Londynie – powiedział kapitan Nowicki, widząc oszołomienie Nixona. – Napisał pracę o Papuasach. To niezwykły chłopak, szanowny panie. Kiedy wyruszamy, Tomku?
– Cóż, kapitanie, czy zgadza się pan poczynić przygotowania do wyprawy? Ja tymczasem obmyśliłbym marszrutę. Zgoda?
– Z góry mianowałem cię dowódcą, więc rozkazuj i kwita.
– Dziękuję. Czy wystarczą panu trzy dni na przygotowania?
– Wystarczą. Teraz pójdę ze Zbyszkiem na "Santa Marię" po bagaże. Przy okazji pogadam z kapitanem Slimem. Jestem ciekaw, dokąd teraz zamierza płynąć!
– Rozumiem, niezła myśl.
Nixon oszołomiony przysłuchiwał się rozmowie. Teraz niedowierzająco zapytałŕ- Więc panowie naprawdę zamierzają wyruszyć już za trzy dni?
– A na co mamy czekać? – odpowiedział Nowicki. – I tak zbyt dużo cennego czasu upłynęło od zaginięcia Smugi.
– Pan Nixon i Zbyszek jeszcze nie wiedzą, że Tomek już sprawił lanie Pedrowi Alvarezowi, a pan kapitan Nowicki temu Indianinowi, który krąży za nim jak cień – powiedziała Natasza.
– Gdzie, kiedy? – zawołał Zbyszek.
– Czy to możliwe? – dziwił się Nixon.
– Stało się to na "Santa Marii" – wyjaśniła Sally. – Alvarez mnie zaczepiał i dostał tęgie lanie.
– Nie wiedzieliśmy, że to właśnie on, bo oberwałby jeszcze lepiej – dodał Nowicki.
– Widzę, że naprawdę nie lubicie tracić czasu, ale teraz miejcie się na baczności. Alvarez jest mściwy i posiada całą sforę łotrów spod ciemnej gwiazdy – ostrzegł Nixon.
– Czy pan nie sądzi, że Alvarez mógł porozumieć się z Vargasem jeszcze zanim pan Smuga przybył nad Ukajali? – zapytał Tomek.
•V Nie wiem, naprawdę nie wiem…
– A co pan myśli, kapitanie? – indagował Tomek.
– Po jakie licho domyślać się? Pogadamy wieczorem. Teraz idę na "Santa Marię". Chodź, Zbyszku!
Nocna wyprawa
Kapitan Nowicki i Zbyszek Karski powrócili z portu jeszcze przed zapadnięciem wieczoru. Zamiast wszystkich bagaży pozostawionych na "Santa Marii" Nowicki przyniósł tylko jedną walizkę.
– A gdzie są nasze rzeczy? – zdziwiła się Sally.
– Na statku, sikorko – odparł marynarz. – Przynosimy pomyślne nowiny. Siadajcie i słuchajcie!
Weszli do saloniku. Grupka przyjaciół rozsiadła się wokół Nowickiego, któremu Sally podsunęła szklaneczkę jamajki. Nowicki wypił mały łyk, po czym zapalił fajkę i rzekłŕ- Ślini popłynie dalej aż do Iquitos. Pojutrze rozpoczyna ładowanie towaru do przewozu, a pasażerów nigdy tu nie brak. Może opóźni to nasz wyjazd o dzień lub dwa, ale za to kobiety i Zbyszek razem z ekwipunkiem wyprawy popłyną wprost do Iquitos.
– Jak to? A pan i Tommy? – zaniepokoiła się Sally.
– Znów jesteś w gorącej wodzie kąpana, ale nic dziwnego, upał tutaj niezgorszy. A więc, jak powiedziałem, kobiety, Zbyszek oraz bagaże popłyną wprost do Iquitos, natomiast Tomek i ja wysiądziemy przy ujściu Putumayo do Amazonki. Stamtąd popłyniemy łodzią do obozu zbieraczy kauczuku. Po porozumieniu się z Wilsonem i Haboku, pospieszymy za wami.
Sally chciała oponować, ale Tomek dotknął jej dłoni i rzekłŕ- Nie upieraj się, moja droga, kapitan proponuje bardzo rozsądny plan. Właściwe trudy, kłopoty i niebezpieczeństwa rozpoczną się dopiero nad Ukajali. Dlatego też nie ma sensu wlec wszystkich nad Putumayo tylko po to, by pomówić z panem Wilsonem. We dwóch uczynimy to o wiele szybciej, a przecież na pośpiechu najbardziej nam teraz zależy.
– Skoro tak, muszę ustąpić. Szkoda tylko, że wyjazd z Manaos się opóźni.
– Co nagle, to po diable – zauważył kapitan Nowicki. – Slim radzi, żebyśmy uzupełnili nasz ekwipunek tutaj, a nie w Iquitos. Tam ceny są wyższe. Poza tym musimy pogadać z konsulem peruwiańskim i z jeszcze jednym facetem, ale to moja i Tomka sprawa.
– Czy to tajemnica? – zaciekawiła się Sally.
– Najpierw naradzę się z Tomkiem, a potem zobaczymy. Ciekaw jestem, dlaczego Nixon zmieszał się, gdy powiedziałeś, że znasz tego gościa, który polecił mu Smugę? Prawdę mówiąc, to i ty, brachu, miałeś niewyraźną minę.
– Istotnie byłem trochę zaskoczony informacją Nixona – potwierdził Tomek.
– A to dlaczego?
– Nie wiedziałem, że Nixon utrzymywał kontakt z Wickhamem.
– Pan Nixon już uprzednio wspominał to nazwisko, gdy zastanawialiśmy się, w jaki sposób można by odszukać pana Smugę – odezwała się Natasza. – Sądził, że może pan Wickham mógłby nam coś poradzić. Podobno przebywał w Brazylii przez dłuższy czas.
– Sprzeciwiłem się nadawaniu rozgłosu sprawie zniknięcia pana Smugi – wtrącił Zbyszek. – Radziłem też wstrzymanie jakichkolwiek poczynań aż do waszego przybycia.
– Słusznie postąpiłeś, Zbyszku – pochwalił Tomek. – Pan Wickham już od trzydziestu pięciu lat przebywa w Anglii. Poza tym pan Smuga nie miał nic wspólnego z aferą Wickhama. Sam mówił mi, że poznał go znacznie później.
– Cóż to była za afera? – zapytała Natasza.
– A jakże, opowiedz nam teraz – zawtórował Nowicki. – Gdy przy Nixonie pytałem cię o Wickhama, uciąłeś rozmowę na ten temat.
– Wickham dokonał jednej z najśmielszych i najoryginalniejszych kradzieży.
– Złodziej?! -r zdumiał się Nowicki. -1 to on właśnie polecił Smugę?!
– Niech się pan uspokoi, Wickham nie tylko nie został ukarany za tę kradzież, lecz nadano mu tytuł baroneta [72] i zapewniono przyszłość.
– Nieprawdopodobna historia! – wtrącił Zbyszek. – Czy posądzasz pana Nixona o współudział w tej kradzieży?
– Ciekaw jestem, co zwędził ten facet, że zamiast kary otrzymał nagrodę? – dziwił się Nowicki.
Tomek roześmiał się i wyjaśniłŕ- Wickham potajemnie wywiózł z Brazylii siedemdziesiąt tysięcy nasion drzew kauczukowych. Sprawa tej kradzieży ściśle wiąże się z historią kauczuku.