Znajdowali się w obszernej sali. Groźni, uzbrojeni wojownicy już gdzieś zniknęli. Kilku Kampów ubranych w obszerne kuźmy spoglądało na nich ciekawym wzrokiem.
– Odłóżcie broń – polecił jeden z nich. Tomek bez wahania odpiął pas z rewolwerem i razem ze sztucerem położył na posadzce. Inni uczynili to samo.
– Zostawcie tu również wszystkie swoje rzeczy – znów odezwał się Kampa.
Gdy uczynili, co kazał, wyprowadził ich na korytarz, z którego weszli do dużej sali. W jednym jej końcu kilku zbrojnych Kampów, ubranych w kuźmy, otaczało półkolem brodatego mężczyznę, siedzącego na tronie ze szczerego złota. Mężczyzna oparł dłonie na kolanach i w milczeniu wpatrywał się w nadchodzących jeńców. Przystanęli o kilka kroków przed tronem. Dingo szczeknął chrapliwie, próbował wyrwać się, lecz Sally mocno przytrzymała go za obrożę.
Kampa, który przyprowadził jeńców, zbliżył się do wodza siedzącego na tronie i podał mu fotografię wydobytą z fałd kuźmy. Brodacz skinął głową, po czym bez słowa odprawił go ruchem dłoni.
Tomek wraz z przyjaciółmi stali w milczeniu. Wydawało się im, że ów brodacz był białym mężczyzną. Zapewne przewodził wolnym Kampom, skoro siedział na złotym tronie otoczony wodzami poszczególnych plemion. Długie, czarne włosy opadały mu aż na ramiona, a broda okalająca twarz sięgała piersi. Ubrany był w kuźnię z miękkiego materiału przetykanego złotymi nićmi. Bose stopy opierał na skórze jaguara. Wódz nieco pochylił się do przodu i rzekł po polskuŕ- Witajcie, drodzy przyjaciele! Nie mogę teraz was uściskać. Ci zbrojni wodzowie uważnie śledzą każdy nasz gest. Bądźcie rozważni, znajdujemy się w jaskini rozgniewanego jaguara.
Dingo szczeknął i machnął ogonem.
– Niech mnie rekin połknie, to nasz Smuga! – cicho zawołał kapitan No wieki.
– Nareszcie odnaleźliśmy pana! – odezwał się Tomek z trudem tłumiąc wzruszenie.
– Od kiedy znalazłem się w niewoli, bałem się tej chwili jak niczego w życiu – odparł Smuga. – Od kilku dni drżę z niepokoju o was…
– Więc pan wiedział, że idziemy tutaj? – zdumiał się Tomek.
– Doniesiono mi o tym w dzień po waszej bitwie. Wiedziałem, że trzech z was padło.
– W jaki sposób? Czy to naprawdę było możliwe?
– Później porozmawiamy. Od chwili tej tragicznej walki każdy wasz krok był uważnie śledzony. Z wielkim trudem wymogłem na Kampach, żeby doprowadzili was tutaj żywych. Tym niemniej znajdujemy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Na domiar złego od kilku dni przeklęty wulkan wznowił działalność. Oni sądzą, że wasze wtargnięcie do ich państwa spowodowało gniew bogów.
– W jaki sposób dostał się pan tutaj? Dlaczego oni trzymają pana w niewoli? – zapytał Tomek.
– Mój przewodnik okazał się emisariuszem wolnych Indian. Wprowadził mnie w pułapkę. Szukali białego wodza, który nauczyłby ich wojennej taktyki najeźdźców. Przygotowują zbrojne powstanie [129].
– Odnaleźliśmy tego przewodnika. Był konający, lecz zanim umarł, wskazał nam drogę – wyjaśnił Tomek. – Zdradził swoich, abyśmy mogli pospieszyć panu na ratunek.
– Wiedział dobrze, że stąd żywi nie wyjdziecie. To dawna kryjówka Inków. Tutaj ich niedobitki schroniły się przed Hiszpanami. Gdy trzęsienie ziemi zniszczyło im miasto w dolinie, zbudowali drugie na szczycie skały. Potem urządzili tu swoją główną kwaterę wolni Kampowie, którzy twierdzą, że wywodzą się w prostej linii od Inków.
Jeden z wodzów stojących obok Smugi odezwał się gardłowym głosem.
– Teraz musicie odejść. Zobaczę was później – rzekł Smuga.
– Tomku, nie układaj planów, dopóki nie pomówimy. Odpocznijcie po trudach. Idźcie już!
Tomek z przyjaciółmi wyszli z sali. Kampa, który uprzednio przyprowadził ich do Smugi, już czekał na korytarzu. Przeszli kilka kondygnacji, po czym przewodnik wskazał im dwie obszerne komnaty, w których mieli przenocować.
– Popatrzcie! Oddali nam wszystkie nasze rzeczy – zawołał uradowany Zbyszek, gdy Kampa zniknął za matą osłaniającą otwór drzwiowy.
– Ale broń zatrzymali – zauważył kapitan Nowicki. – Pal ich sęk! Grunt, że odnaleźliśmy Smugę.
– Poczciwy, wierny Dingo! Pierwszy poznał pana Smugę – mówiła wzruszona Sally. – Gdy tylko weszliśmy do tronowej komnaty, Dingo omal nie wyrwał mi się do niego.
– Jeszcze w ruinach starożytnego miasta zdawało mi się, że Dingo trafił na jakiś znajomy ślad – odezwał się Tomek. – Zapewne Smuga nieraz tam bywał.
– Wprost nie mogę uwierzyć, że naprawdę odnaleźliśmy pana Smugę – powiedziała Natasza. – Zatrwożyły mnie jego słowa.
– Ba, sytuacja nie jest wesoła, ale nie w takich już bywaliśmy opałach – rzekł kapitan Nowicki. – Skoro Smuga już od kilku dni wiedział, że pakujemy się wilkowi w gardło, to na pewno rozmyślał również nad sposobami ratunku. Poza tym my także poruszymy mózgownicami. Zaufajmy Smudze i Tomkowi. Oni we dwóch coś wymyślą.
– Racja, kapitanie! Nic a nic się nie boję – wtrąciła Sally.
– Ciekaw jestem, w jaki sposób Smuga dowiedział się tutaj o naszej bitwie? – powiedział Tomek. – Czyżby Kampowie na wzór dawnych Inków przekazywali wiadomości sposobem sztafetowym?
– Zapewne tak właśnie robią – przywtórzyła Sally. – Poszczególni gońcy mogą przebiegać z wiadomością od plemienia do plemienia. Słyszałam, że za czasów Inków wiadomość przekazywana w taki sposób w ciągu dnia docierała do miejscowości odległej o około dwustu pięćdziesięciu kilometrów.
W tej chwili do rozmawiających zbliżył się Haboku, który przez cały czas przyglądał się przez okno okolicy.
– Tutaj dużo wojowników – odezwał się. – Naokoło wysokie skały. Ucieczka niemożliwa, a duchy w wielkiej górze bardzo się gniewają. Zasłaniają słońce czarnymi chmurami. Kampowie przestraszeni, może być źle.
– Masz rację, Haboku – odparł Tomek. – Warto by rozejrzeć się w sytuacji.
– Już zerknąłem na korytarz, nikt nas nie pilnuje – cicho powiedział Nowicki. – Nie wiem jednak, czy to rozsądnie już robić coś na własną rękę. Kampowie wzburzeni, lepiej poczekajmy do rozmowy ze Smugą.
Zanim ktokolwiek zdążył coś odpowiedzieć, Indianki wniosły misy z jedzeniem. Postawiły je na matach i zaraz wyszły.
– Proszę, a więc nie zamierzają morzyć nas głodem – ucieszył się Nowicki. – Ho, ho! Ryż, fasola, gotowana kura i coś w dzbanie do popicia. Siadajmy, burczy mi w brzuchu. Na głodniaka nigdy nic mądrego nie przyjdzie człowiekowi do głowy.
Po skończeniu posiłku Tomek polecił dwom Cubeom, aby pilnowali, czy ktoś nie nadchodzi korytarzem, gdyż uczestnicy wyprawy chcieli rozważyć sytuację, w jakiej się znajdowali. Wkrótce jednak doszli do wniosku, że bez Smugi nie mogą ułożyć planu działania. Cóż mogli począć bez broni w mieście pełnym wrogich Kampów? Tylko szczęśliwy zbieg okoliczności lub jakiś fortel mógł ich uratować.
– Najlepiej uczynimy kładąc się spać – w końcu rzekł Nowicki. – Licho wie, co przyniesie nam dzień jutrzejszy. Wulkan dymi jak setka parowców na wyścigach… Nabierzmy sił.
– Rada dobra, wszyscy jesteśmy zmęczeni i podenerwowani. Kładźcie się, a ja jeszcze spróbuję uzupełnić moją mapę – powiedział Tomek.
Usiadł przy otworze okiennym, rozłożył mapę na parapecie i długo nad nią pracował. Potem, gdy zapadł wieczór, zatroskany spoglądał w niebo. Czerwone odblaski ognia ziejącego z krateru wulkanu załamywały się w czarnych chmurach dymu. Wewnętrzny niepokój coraz bardziej ogarniał Tomka, wyczuwał, że śmiertelne niebezpieczeństwo nadchodzi wielkimi krokami.
Krwawa ofiara
Była noc. Tomek siedział na macie rozłożonej pod otworem okiennym i przygnębiony spoglądał w niebo. Czarne chmury dymu rozbłyskiwały ogniem. Głuche, przeciągłe grzmoty odzywały się coraz częściej.
[129] Andy, góry w zachodniej części Ameryki Południowej, stanowią najdłuższą barierę górską na Ziemi, a po Himalajach w Azji są drugimi pod względem wysokości górami świata. Olbrzymią ścianą, długości 7500 km, ciągną się wzdłuż wybrzeża Pacyfiku – od Morza Karaibskiego na północy do Ziemi Ognistej na południu. Pomiędzy łańcuchami górskimi znajdują się równiny i doliny, których dno leży około 2 do 3 km poniżej p.m. Geologicznie Andy są młodymi górami fałdowymi. Mimo że wyłoniły się z dna morskiego miliony lat temu, ulegają jeszcze ciągłym zmianom. Niektóre szczyty są aktywnymi wulkanami; trzęsienia ziemi występują dość często. Aconcagua (6960 m) jest najwyższą górą Andów oraz całego kontynentu. W północnej części Andów świat roślinny jest podobny do pobliskich nizin – las przyrównikowy na wilgotnych obszarach oraz trawa lub skrub w suchych okolicach. Dalej na południu, gdzie zimniej i bardziej sucho – drzewa szpilkowe oraz gubiące liście. Z bogactw naturalnych w Andach znajdują się: srebro, złoto, rudy żelaza, miedzi, cyny, wolframu, ropa naftowa, węgiel kamienny i saletra chilijska.