Выбрать главу

– To chyba przesada. Interesuje mnie przede wszystkim nasz pasażer na gapę.

– Jeśli sądzić po rudej czuprynie i akcencie, to rodowity Irlandczyk. Cóż, na razie niewiele mówi. Daliśmy mu spokój. Niech wypocznie.

– Był bardzo zdesperowany.

– Niewątpliwie. Przerażony dzieciak. Ma może dwanaście lat.

– Zaradny, skoro tyle dni tak sprytnie się ukrywał.

– Chce pan zobaczyć gdzie?

– Naturalnie!

Zeszli pod pokład. Na końcu szeregu pasażerskich kajut I klasy znajdował się skład bielizny. Tam, w kącie, za stertą brudnej pościeli, ulokował się uciekinier.

– Całkiem nieźle się tu urządził – powiedział kapitan. – Gdy ktokolwiek zajrzał, a nawet wszedł, nie mógł go zauważyć. – Kapitan pochylił się nad legowiskiem. – Jeszcze nie zdążyli tego uporządkować. Chodźmy!

– Chwileczkę – teraz nad posłaniem pochylił się Smuga. Podniósł poduszkę. Leżała pod nią płócienna, naramienna torba. Zajrzeli do środka. Kilka suchych kromek chleba, kawałek spleśniałego sera, trochę ubrań oraz fotografia przedstawiająca dwu mężczyzn, młodą kobietę, widocznie żonę jednego z nich, i gromadkę dzieci.

– Całe bogactwo… Hej, posprzątajcie tu! – krzyknął kapitan do stewarda, przechodzącego właśnie korytarzem.

– Ay, ay, sir – służbiście odpowiedział tamten.

Wrócili do kajuty kapitana, kontynuując rozmowę. Obu interesowało, jak też chłopiec dostał się na statek, a jeszcze bardziej, w jaki sposób dotarł z Irlandii aż do Italii.

– Zapytamy go, gdy nieco ochłonie – powiedział kapitan. Smuga raz jeszcze przejrzał torbę chłopca. Wziął do ręki fotografię i długo się w nią wpatrywał, a potem podał kapitanowi. Ten zwrócił ją z komentarzem:

– Typowa irlandzka biedna rodzina.

– Tak, tak – przyznał z zadumą Smuga. – Ale ci mężczyźni…

– Mężczyźni?! – zdziwił się kapitan.

– Właśnie. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdzieś ich już widziałem.

Postanowili udać się do izby chorych. Młody lekarz okrętowy uspokajająco się do nich uśmiechnął.

– Chłopiec śpi. Jest dość wymizerowany, widocznie głodował, ale szybko przyjdzie do siebie.

– Rozmawiał pan z nim?

– Zamknął się w sobie, nie chciał mówić. Przez sen powtarza imię “Patryk” i słowo “mother”.

Smuga i kapitan spojrzeli po sobie jednakowo wzruszeni.

– Musiał dzieciak sporo przeżyć – powiedział podróżnik.

W tejże chwili chłopiec otworzył oczy. Przetarł je dłonią i rozejrzał się przytomniej. Gdy Smuga pochylił się nad nim, przestraszony zasłonił twarz dłońmi.

– Nie bój się. Nic ci nie grozi. Jesteśmy przyjaciółmi. Przerwał mu szloch. Spokojna twarz dziecka zmarszczyła się nagle.

Z oczu pociekły łzy. Niespodziewanie malec objął Smugę za szyję.

– No dobrze, już dobrze, synku – uspokajał podróżnik. Nienawykły do takich scen, niezdarnie tulił chłopca do siebie.

Pozostali mężczyźni milczeli, poruszeni dramatyzmem sceny.

– Jak ci na imię, chłopcze? – spytał wreszcie kapitan, by przerwać męczącą ciszę.

– Ja, to… Ja jestem Patryk.

– Patryk to bardzo piękne imię – powiedział lekarz.

– Przyznasz Patryku, że zrobiłeś nam wszystkim ogromnie, hm… miłą niespodziankę – w ten osobliwy sposób kapitan rozpoczął swoje dochodzenie.

– Na statek to ja wszedłem… Dwu panów dźwigało duży pakunek. Na tym dużym był mały. Jak ten mały spadł, to ja go podniosłem i już… Potem, zostawiłem ten pakunek i poszukałem schowka dla siebie. Szukałem kryjówki. Wszędzie było dużo ludzi… a ja chciałem się schować. Taki pan otworzył to pomieszczenie i tam się schowałem.

– I cały czas tam byłeś?

Chłopiec przestał już jednak odpowiadać.

Zostawili go na razie w spokoju. Ubranego, nakarmionego i umytego zaproszono go wkrótce do kajuty kapitana, gdzie zebrani w skupieniu wysłuchali burzliwej historii jego młodego życia.

Chłopiec urodził się w Belfaście w noc sylwestrową na przełomie wieków. Rodzina była biedna. Wielu Irlandczyków emigrowało wtedy za ocean. Ojciec i dziadek “pasażera na gapę” popłynęli do Australii, gdzie znaleźli złoto. Wrócili do ojczyzny, ale dziadek chłopca, wycieńczony i schorowany, wkrótce umarł. Ojciec zaś wplątał się w jakieś tajne związki [34] i zginął w antybrytyjskich zamieszkach. I matka została sama, w biedzie, z gromadką dzieci.

– Ja to – kontynuował mały Irlandczyk -ja to byłem najstarszy… Tata i dziadek opowiadali mi, jak znaleźli złoto. Jak znaleźli złoto, to było w domu dobrze. Jak dziadek umarł i tata, to było niedobrze.

Smuga, zasłuchany jak i inni, szukał czegoś gorączkowo w pamięci. W pewnej chwili wstał i wziął do ręki fotografię, którą znaleziono w torbie uciekiniera. Długo się w nią wpatrywał. Zamknął oczy i skupił myśli, ukrywając twarz za osłoną dłoni. Tymczasem mały snuł dalej swe wspomnienia:

– To ja sobie pomyślałem, że też znajdę złoto w Australii i znów będzie u nas dobrze. I wyruszyłem w drogę.

I popłynęła opowieść o promie, którym dostał się do Anglii, o sprytnym wtargnięciu na pokład brytyjskiego parowca… Historia brzmiałaby niewiarygodnie, gdyby nie opowiadał jej naoczny świadek I bohater.

Smuga raz jeszcze spojrzał na fotografię. “Skąd znam te twarze?”

– koncentrował wzrok to na jednej, to na drugiej sylwetce mężczyzny. Obaj wysocy, smukli, z jasnymi brodami w ciemnych garniturach. Podobni do siebie niemal jak bracia.

– Gdzie, mówisz, znaleźli złoto? – przerwał chłopcu.

– W Australii – odparł tamten – to ja przecież mówiłem…

– W Australii… W Australii… – powtórzył w skupieniu Smuga. A czy ty… – w tonie, jakim wypowiadał te słowa, było coś takiego, że obecni odczuli, iż dzieje się coś niezwykłego. – Czy ty, chłopcze – powtórzył Smuga – nie nazywasz się… O’Donell? Zapanowało zdumione milczenie, które przerwał nie mniej niż inni zdziwiony mały Irlandczyk.

– To ja, proszę pana. Tak, to ja nazywam się Patryk O’Donell!

– A to twój ojciec i dziadek – Smuga wskazał na fotografię.

– Tak. A to mama i moi bracia, i moje siostry. A tutaj to ja! – dodał chłopiec.

Smuga zapalił fajkę, usadowił się wygodniej na twardym wąskim krzesełku i zaciągnął dymem.

– Cóż – zaczął – niezbadane są ścieżki ludzkiego losu. Widzisz, Patryku, znałem twojego ojca i dziadka. Poznaliśmy się w australijskim buszu, gdzie wraz z przyjaciółmi łowiłem dzikie zwierzęta dla ogrodu zoologicznego. Twoi bliscy zostali uwięzieni przez bandytów, którzy chcieli ich obrabować. Udało nam się im pomóc [35].

вернуться

[34] Irlandia – od 1864 r. notuje się tu odrodzenie zainteresowania celtycką przeszłością. Powoduje to ożywienie uczuć narodowych i niepodległościowych oraz związanych z tym nastrojów antybrytyjskich.

вернуться

[35] Historia opowiedziana w powieści Tomek w krainie kangurów.