Выбрать главу

– To znaczy, że jednego posążka brakuje… Dlaczego?

– Właśnie! Kto, kiedy i dlaczego oderwał go z tacki?

– Na to pytanie trzeba poszukać odpowiedzi. Może będziemy mieli szczęście? Wszystko bowiem wskazuje na to, że taca została znaleziona w grobowcu Tutanchamona, właśnie w Dolinie Królów. Mój lord przypuszcza więc, że może złodzieje odkryli ten grobowiec…

– Który, według innych nie istnieje…

– I to także powinniśmy sprawdzić – zakończył swą relację Smuga. Zapadło milczenie.

– To może być pojedynek dwu wielkich faraonów – szepnęła do siebie Sally.,,».

– Co mówisz? – spytał najbliżej siedzący Nowicki. Sally powtórzyła.

– Nie żartuj, sikorko – nastroszył się przesądny kapitan – z takich rzeczy się nie kpi!

– To nie żarty – odrzekła rezolutna kobietka. – To może być spotkanie prawdziwego króla przygody z faraonem z Doliny Królów!

Ważne rozmowy

Przybycie Smugi i jego intrygująca zagadka wniosły w życie grupki przyjaciół wiele ożywienia, ale nie odmieniły sposobu, w jaki spędzali czas. Nie mogli opuścić Kairu, zanim się nie porozumieli i nie przyjęli jakiegoś planu działania. A zadecydowanie o czymkolwiek nie było możliwe, zanim tu, na miejscu, nie dowiedzieli się czegoś, co mogłoby urealnić ten plan działania. z pozoru beztrosko wędrowali więc nadal po dzielnicach Kairu i niczym turyści wybierali się wszędzie tam, gdzie coś warte było oglądania. Tyle że niektóre z wycieczek miały teraz także inny cel, równie konkretny jak zwiedzanie.

Na pierwszą wybrali się obaj Wilmowscy i Smuga. Wszyscy ubrani nienagannie, w europejskie ubrania, jechali wzdłuż Nilu dwukonną dorożką. Smuga, znający kilka arabskich słów, wydawał polecenia woźnicy. Dojeżdżali właśnie do mostu Al-Tahrir.

– Yaminak [54] – powiedział Smuga do powożącego, uderzając go jednocześnie laską w lewe ramię.

Widocznie dobrze znał drogę, bo był pewnym przewodnikiem.

– Szimalak! Na prawo! – polecił i po chwili kazał zatrzymać dorożkę.

Średniowieczną kołatką zastukali do wielkich drzwi. Otworzył im ciemnoskóry lokaj w białym stroju. Kiedy Smuga podał ich nazwiska, nie był zaskoczony.

– Tak. Wiem, że są panowie oczekiwani – odpowiedział. – Proszę tędy.

Wprowadził ich do dużego, przestronnego salonu i wskazał miękkie fotele.

– Proszę zaczekać – powiedział i wyszedł.

Obaj Wilmowscy ciekawie rozglądali się po wytwornym pokoju. Ich uwagę zwróciły ciężkie angielskie meble i śliczny, marmurowy kominek. Nad nim i wzdłuż okien, osłoniętych stonowanymi zasłonami, ciągnął się ozdobny gzyms. Na podłodze leżał puszysty dywan o skomponowanym z całością wzorze.

– Wnętrze brytyjskiego konsulatu żywo przypomina mi atmosferę pałacu maharadży Alwaru – szeptem zauważył Tomek.

– Ach, to ten brytyjski, kolonialny szyk… – uśmiechnął się Smuga. Nie dano im długo czekać. Do salonu wszedł dystyngowany, tęgawy, flegmatyczny gentleman. Powitał Smugę, jak starego znajomego. Kiedy Smuga przedstawił Wilmowskich, szczególnie serdecznie uścisnął rękę Tomka.

– Młody pan Wilmowsky – powiedział. – Znam pana ze słyszenia i rad jestem z naszego spotkania. Rozumiem, że wizyta panów wyraża coś więcej niż zainteresowanie – dodał, wyraźnie nawiązując do wcześniejszej rozmowy ze Smugą. Kiedy potwierdzili, zaproponował, aby bez zwłoki przejść do konkretów. Słuchali tego, co miał im do zaoferowania, popijając znakomitą kawę, podaną przez czarnego boya, Nubijczyka.

– A więc, moi panowie, afera ma wiele wymiarów. Przede wszystkim, oczywiście, złodziejski. Wielu bogatym kolekcjonerom zaproponowano w ostatnich kilkunastu tygodniach kupno cennych, starożytnych przedmiotów kultu i codziennego użytku pochodzących jakoby z Doliny Królów. W stosunku do części z nich jest to akurat prawda. Mówi się nawet, że przemycono kilka mumii! – zażartował. – Znaczna część to jednak znakomicie podrobione falsyfikaty.

Przerwał dla zaczerpnięcia oddechu i już bardzo serio kontynuował:

– Transakcje prowadził prawdopodobnie zawsze ten sam człowiek. W kronikach policji Włoch, Francji i Anglii nadano mu kryptonim “faraon”. Tak bowiem, albo podobnie, zawsze się przedstawiał: “Jestem królem Doliny” albo “Jestem żelaznym władcą”, “żelaznym faraonem”. Składał wizyty wieczorem, zostawiając jako próbkę kilka autentyków. W kilka dni później dochodziło do wymiany handlowej falsyfikatów. “Faraon” ostrzegał zwykle, by nie zawiadamiać policji. Ktoś jednak, stwierdziwszy oszustwo, to właśnie uczynił. Przestępca sprytnie wymknął się z zastawionej pułapki, a ów kolekcjoner w kilka tygodni później zmarł na jakąś dziwną, nie rozpoznaną przez lekarzy chorobę.

– Zemsta faraona – szepnął Smuga.

– Natychmiast zaczęto tak mówić i większość kolekcjonerów nabrała wody w usta.

– Omówił pan kryminalne aspekty sprawy. A inne?

– Może to i niewiarygodne, ale jest także polityczny… Czasem zdarzą mi się myśleć, panowie, że światem, umysłami i sercami ludzi… rządzą dziennikarze. Otóż w prasie rozpoczęła się nagonka w tym mniej więcej stylu: kradną naszą własność, nikt nie dba o brytyjskie kolonie, rząd nic w tej sprawie nie robi… Francuzi zaczęli wywozić nasze skarby już w czasach Napoleona i dalej to trwa… Ten brukowy ton podchwyciła opozycja i zaczęło się. A wybory – już wkrótce [55].

– Rozumiem – przerwał Smuga – że potrzebne jest coś w rodzaju sukcesu.

– Nie chciałbym aż tak upraszczać. Najważniejsze jest przestępstwo. Rząd brytyjski pokryje naturalnie wszystkie koszty.

– Czy tylko tak może nam pan pomóc? – nieco ironicznie zapytał Tomek.

– Zapewniamy panom oczywiście wszelką współpracę władz i miejscowej policji – zapewnił Anglik. – Dzwoniłem kilka dni temu do pewnego człowieka z kręgu urzędników obecnego kedywa [56]. On również chętnie panów przyjmie. Jest to człowiek życzliwy. Jeśli panowie pozwolą, umówię was telefonicznie… Na kiedy?

– Im szybciej, tym lepiej – powiedział Wilmowski. – Nawet na jutro, jeśli to tylko możliwe.

– Zaraz się przekonamy. Zostawię panów na chwilę…

Kiedy Anglik wrócił, omówili jeszcze konieczne kwestie, ale Wilmowscy i Smuga starali się nie przedłużać wizyty. Chcieli zdążyć wrócić do domu, jak mówili, przed porą sjesty. Uprzejmy Anglik zaproponował im jako szybki środek podróży automobil, wynalazek modny ostatnio w kręgach arystokratyczno-dyplomatycznych. Poprosili, by odwieziono ich do centrum miasta, gdzie byli umówieni z przyjaciółmi.

вернуться

[54] Arab. – na lewo.

вернуться

[55] Wybory parlamentarne w Anglii odbyły się 20 listopada 1910 r. Autor powieści opóźnił więc nieco ich termin.

вернуться

[56] Kedyw (z tur. chediw, chidiw – władca, książę), tytuł wicekróla Egiptu w latach 1867-1914, rządzącego w imieniu sułtana tureckiego. W latach 1892-1914 był nim Abbas II Hilmi Pasza (1874-1944); za próby protestu przeciw okupacji angielskiej usunięty z tronu. Ludność Egiptu mówiła o nim “nasz effendi”. W latach 1882-1914,, tzw. ukryty protektorat nad Egiptem sprawowała Wielka Brytania. W czasie pobytu naszych bohaterów w Egipcie konsulem generalnym był lord Horatio Herbert Kit-chener (1850-1916).