Выбрать главу

Kiedy rozpięłam szpitalną koszulę i pozwoliłam jej opaść wokół stóp, zobaczyłam ciało totalnie niepodobne do mojego. To było to samo idealne ciało – według standardów Żywych Trupów – które widziałam w niezliczonych reklamach z Nikki Howard. Nic mnie tu nie zaskoczyło. Absolutnie nic.

Może poza jednym faktem – że teraz to idealne ciało zdawało się należeć do mnie.

Odwróciłam się od lustra i szybko włożyłam ciuchy, które dała mi Lulu. Najpierw komplet różowej bielizny, koronkowe majteczki i również koronkowy stanik. Potem dżinsy, dopasowane jak druga skóra i T – shirt – na którym, niestety, z przodu widniał pełen zawijasów różowy napis: „baby soft” i który wcale nie ukrywał tego, co usztywniany stanik podkreślał. Zupełnie nie przypominał koszulek zapełniających moją szafę w domu, wybranych ze względu na ich zdolność zakrywania tego, co Nikki Howard najwyraźniej wolała pokazywać.

Przeszłam z łazienki do garderoby, gdzie złapałam skechersy, bo bardziej płaskiej podeszwy nie udało mi się znaleźć.

Potem, ostatni raz rozejrzałam się po pokoju, który rzekomo należał do mnie – chociaż za nic na świecie nie zdołałabym w nim utrzymać takiego porządku – i powlokłam się do drzwi. Otworzyłam je na oścież i…

…znów zostałam zaatakowana.

9

Ale nie miałam nic przeciwko, bo to nie była para SZTŻSS w maseczkach chirurgicznych. Tym razem napastnik miał dwadzieścia centymetrów wzrostu i ważył zaledwie kilogram. Gdy zobaczył, że wychodzę z sypialni Nikki Howard, rzucił się prosto na mnie, jak kosmata biała rakieta z różowym języczkiem.

– Przepraszam! – zawołała Lulu z kuchni. – Musiałam ją zamknąć w swoim pokoju i dopiero przed chwilą przypomniałam sobie, żeby ją wypuścić. Boże, popatrz, jak ona się cieszy na twój widok! Nawet jeśli nie pamiętasz nas, to musisz pamiętać Cosabellę. Przecież nazwałaś ją po swojej ulubionej linii bielizny!

Tyle że ja nie mam żadnej ulubionej linii bielizny. No może poza Hanes.

Ale nawet jeśli ja nie znałam Cosabelli, Cosabella znała mnie. Gdy tylko znów usiadłam na miękkiej białej sofie, z której wstałam parę minut wcześniej, wskoczyła na nią i merdając kikutkiem ogonka wspięła się na tylnych łapkach, żeby wylizać mi twarz.

A mnie to zupełnie nie przeszkadzało. Naprawdę. Bo po szoku, jaki przeżyłam, lizanie po twarzy było w sumie całkiem miłe.

– Dobra – powiedział Brandon, siadając na kanapie naprzeciwko mnie. Minę miał zmartwioną. Niestety nie dlatego, jak się szybko zorientowałam, że kombinował jak mnie nakłonić, żebym znów się z nim pocałowała. – Czas skończyć te wygłupy. Kto ci to zrobił, Nikki? Al – Kaida?

– Chyba zwariowałeś! – zawołała Lulu z kuchni.

– Dlaczego? – Brandon pokręcił głową. – Skoro chcą zniszczyć naszą wolność, to czemu nie mieliby zaatakować Twarzy Starka, jednej z najbardziej uwielbianych modelek Ameryki?

– Al – Kaida nie wie, jak przyprawiać ludzi o amnezję – oświadczyła Lulu zza kuchennej wysepki z blatem z czarnego marmuru. – Tylko scjentolodzy dysponują technologią, która to potrafi.

Brandon popatrzył na mnie ze śmiertelną powagą.

– Czy to byli scjentolodzy? – zapytał.

– Najpierw – powiedziałam i uniosłam ręce, żeby pomasować sobie skronie (to znaczy, skronie Nikki Howard, które teraz należały do mnie) musimy sobie coś wyjaśnić. Wiem, że wyglądam jak Nikki Howard. Wiem, że mam głos Nikki Howard. Zdaję sobie teraz z tego sprawę. Jestem na poddaszu Nikki Howard i mam na sobie jej ubranie, a jej pies liże mnie po twarzy. Ale ja nie jestem Nikki Howard! Rozumiesz?

– Rozumiem – odparł Brandon. – Ale… przecież jesteś.

– Nie jestem – upierałam się. – Posłuchaj. Nie mam pojęcia co się dzieje, tak samo jak wy dwoje. Ale mówię serio, nie jestem Nikki.

– Jak to? – zapytała Lulu. Wyszła zza kuchennej wysepki… I zobaczyłam, że niesie jedzenie. Mnóstwo jedzenia.

A to jedzenie cudownie pachniało.

Co przecież było bez sensu, bo kiedy zobaczyłam, co to za jedzenie (Lulu postawiła je na białym marmurowym blacie stolika do kawy przede mną), przekonałam się, że nie ma tam nic dobrego. Tylko smażony strzępiel – którego powinnam nie lubić, skoro to ryba; zupa wyglądała jak podgrzane japońskie miso, sądząc po pływających w niej kawałkach tofu i wodorostów, ja nie znoszę tofu, co dopiero mówić o wodorostach. No i do tego filiżanka zielonej herbaty.

Totalnie nie cierpię zielonej herbaty.

Ale najwyraźniej Nikki ją lubiła, bo zanim się połapałam, piłam herbatę wielkimi łykami. A później zabrałam się za strzępiela i zupę.

I to było najsmaczniejsze jedzenie, jakie kiedykolwiek jadłam.

Lulu i Brandon patrzyli, jak się napycham, a w pewnej chwili Lulu powiedziała:

– Zawsze uwielbiałaś pieczonego strzępiela z Nobu.

To wystarczyło, żebym odłożyła widelec. Chociaż prawda wyglądała tak, że rybę już właściwie zdążyłam zjeść. I z zupą też prawie się uporałam.

– Dajcie spokój – oznajmiłam. – Przecież ja nie jestem Nikki Howard. I z początku nawet nie wiedziałam, kim wy jesteście. Znam wasze twarze z czasopism i tak dalej, ale… Nic o was nie wiem.

Brandon westchnął i zerknął na Lulu.

– Odepchnęła mnie, kiedy ją pocałowałem – wyznał. Lulu rzuciła mi zaszokowane spojrzenie.

– Nikki! Jak mogłaś?!

Poczułam, że się rumienię po samą linię włosów. Gdyby tylko wiedzieli, że odpychanie go to była ostatnia rzecz, na jaką miałam ochotę…

– Przecież właśnie to usiłuję wam wytłumaczyć! – ryknęłam. Nie jestem Nikki Howard! Jestem Emerson Watts, serio.

– Rozumiem, Nikki – powiedziała Lulu, kładąc mi dłoń na ramieniu współczującym gestem. – Dlatego zorganizowaliśmy tę interwencję. Żebyś wreszcie sobie przypomniała, kim naprawdę jesteś Popatrz. – Nachyliła się i wyciągnęła czarne portfolio spod kanapy.

Otworzyła je na pierwszej stronie, gdzie było wydarte zdjęcie Nikki Howard, podskakującej na trampolinie w bufiastej balowej sukni.

– To z twoich pierwszych zdjęć dla Stark Enterprises, kiedy dopiero zaczynałaś. Pamiętasz? Rebecca dopiero co przywiozła cię do Nowego Jorku. Pamiętasz Rebeckę? Twoją agentkę? – Popatrzyłam na nią w osłupieniu, więc próbowała mi pomóc: – Na pewno pamiętasz, jak podpisałaś kontrakt z Fordem. Powiedzieli, że jeszcze nigdy nie mieli tak profesjonalnej piętnastolatki. Że jesteś o wiele dojrzalsza niż większość ich dwudziestoletnich modelek.

– Nie jestem Nikki Howard – powtórzyłam. – Jestem Emerson Watts…

– Emerson Watts. – Brandon zmarszczył brwi. Koncentrował się… Co wyraźnie nie przychodziło mu łatwo. – Emerson Watts Dlaczego to nazwisko brzmi znajomo?

– Nie zbijaj jej z tropu – powiedziała do niego Lulu i odwróciła stronę portfolio. – Patrz, Nikki. Popatrz tylko na to. To z twojego pierwszego pokazu dla Chanel. Pamiętasz, siedziałam w pierwszym rzędzie? Po pokazie zapytałam cię, czy w tych sandałach na szpilkach bolą stopy, a ty mi powiedziałaś, że bolą jak cho…

Emerson Watts – powtórzył Brandon z taką miną, jakby coś go bolało. Pewnie to od nadmiaru koncentracji. – Już gdzieś słyszałem to nazwisko…

– Nie zwracaj na niego uwagi – powiedziała Lulu i obróciła kolejną stronę. – Jest po prostu zmęczony. Całą noc przetańczył w Cave. O, spójrz! To twoja pierwsza rozkładówka dla Victoria's Secret!

Gapiłam się na wszystkie te zdjęcia, tuląc do siebie Cosabellę (wcale nie wykazywała ochoty, żeby zejść mi z kolan. Co w ogóle mi nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Podobało mi się, że czuję to jej bijące małe serduszko. W tym stworzeniu, które najwyraźniej mnie uwielbiało, było coś niosącego otuchę. I nieważne, że tak naprawdę suczka uwielbiała Nikki Howard).