Выбрать главу

Na fotografiach rozpoznawałam ciało, które dopiero co oglądałam w lustrze łazienki. Na opracowanym komputerowo zdjęciu w bieliźnie wyglądało jeszcze bardziej idealnie niż w lustrze.

Zdziwiło mnie, że aby wywołać wspomnienia, Lulu Collins pokazuje mi portfolio, a nie jakiś rodzinny album.

Ale biorąc pod uwagę sytuację – że jestem zwykłą licealistką z trzeciej klasy, uwięzioną w ciele jednej z najsławniejszych super – modelek – może to nie było takie dziwne. W tych okolicznościach, próba przypomnienia mi, kim naprawdę jestem, przez pokazywanie zdjęć mnie samej w nabijanym brylantami staniku nie wydawała się najgorszą strategią.

– A to – rzuciła Lulu, obracając kolejną stronę – twoja pierwsza reklama tej nowej linii ubrań! Widzisz, jak ładnie tu wyszłaś? Oczy masz w tym samym kolorze, co te szafiry… I to wcale nie jest Photo Shop. Naprawdę masz oczy w tym kolorze…

– Już wiem! – zawołał nagle Brandon, czym wystraszył nas obie i Cosabellę, która nerwowo poderwała łepek z moich kolan. – Emerson Watts! To ta dziewczyna, na którą spadł ekran plazmowy w czasie wielkiego otwarcia nowego sklepu mojego taty w SoHo.

Wytrzeszczyłam oczy. Słowa „ekran plazmowy” wywołały coś głęboko ukrytego w mojej podświadomości. Jak przez mgłę wróciło do mnie wspomnienie dnia, kiedy z Christopherem wzięliśmy Fridę na wielkie otwarcie Stark Megastore… Najpierw wróciło wąską strużką… Potem zalało mnie falą.

– Tak! – zawołałam i klasnęłam w dłonie, co trochę przestraszyło Cosabellę. – Tak! To byłam ja! Emerson Watts! Byłam tam tamtego dnia!

– Ja też! – pisnęła Lulu, a jej ciemne oczy otworzyły się szeroko. – O mój Boże! To było takie okropne! Nikki, teraz pamiętasz? Zemdlałaś!

– Nie jestem Nikki – przypomniałam jej. – Jestem Emerson Watts. To na mnie spadł ekran.

– I wiesz, Nikki, straciłaś przytomność – ciągnęła Lulu, kompletnie mnie ignorując. – A ten cały Gabriel Luna podbiegł i, nu wiesz, złapał cię w ramiona, ale nie mógł cię docucić. Nikt nie mógł. A potem pojawili się medycy, i… – Lulu obróciła głowę i spojrzała na mnie oskarżycielsko. – I wtedy widziałam cię po raz ostatni! Kelly powiedziała, że zdiagnozowali u ciebie hipoglikemię i że wzięłaś trochę wolnego, żeby dojść do siebie. Ale ja wiedziałam, że to nieprawda. No bo przecież nigdy nic mi nie mówiłaś, że masz hipoglikemię. A poza tym, to wykluczone, żebyś gdzieś zniknęła nie mówiąc mi, dokąd jedziesz. No i na pewno nie zostawiłabyś Cosy samej.

Popatrzyłam na psinę na moich kolanach. Nie. Nikt by nie zostawił jej samej.

Nie, gdyby miał jakiś wybór.

– I niemożliwe, żebyś nie zadzwoniła do mnie – wtrącił Brandon.

Zerknęłam na niego, zobaczyłam, że spogląda na mnie w taki sposób, w jaki… no cóż, żaden facet jeszcze na mnie nie patrzył. Pomijając może Gabriela Lunę wtedy w szpitalu.

Ale – uświadomiłam sobie – to wcale nie na mnie Gabriel Luna patrzył w taki sposób. Patrzył na Nikki Howard, którą podobno trzymał w ramionach po tym, jak zemdlała na wielkim otwarciu Stark Megastore, a potem odwiedzał w szpitalu.

Oczywiście! Jak mogłam być taka głupia? Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że Gabriel Luna przyniósł mi kwiaty? Te kwiaty nie były dla mnie.

To były kwiaty dla Nikki Howard.

Boże. Ależ człowiek potrafi być naiwny. Który facet zauważyłby taką dziewczynę jak ja – zwyczajną dziewczynę – skoro w pobliżu kręciła się taka laska jak Nikki Howard? Nawet Christopher nie mógł od niej oderwać oczu, a on nie leci na każdą ładną buzię. No bo zawsze wyśmiewał się z Whitney i reszty Żywych Trupów w LAT.

Jednak tamtego dnia jego spojrzenie niemal się przykleiło do klatki piersiowej Nikki Howard.

A teraz ta klatka piersiowa miała być moja… Przynajmniej, w dającej się przewidzieć przyszłości.

Co to znaczyło? Zwłaszcza dla mojego związku z Christopherem?

Na samą myśl aż mnie ścisnęło w tej nowej klatce piersiowej.

A potem coś sobie przypomniałam: Christopher na wielkim otwarciu Stark Megastore powiedział, że wyglądałam fajnie. Jeszcze wtedy, gdy wciąż byłam sobą, Em Watts. Czy uznałby, że jako Nikki Howard też wyglądam fajnie?

Jakoś w to wątpiłam.

– No i zaczęłam cię szukać – ciągnęła Lulu. – Najpierw we wszystkich miejscach, gdzie mogłabyś pojechać, żeby uciec przed tym wszystkim… Bali, Mystique, Eleuthera… Ale nie trafiłam na żaden ślad. Nie znalazłam żadnego nazwiska, pod którymi zwykle się meldujesz w hotelach…

– I wtedy poprosiła o pomoc mnie – wtrącił Brandon. – Pogadałem z ojcem. Bo jeśli ktoś mógł wiedzieć, gdzie jesteś, to właśnie on. Ale był jakoś dziwnie tajemniczy.

– Właśnie – potwierdziła Lulu. – Powiedział Brandonowi, że nic ci nie jest, ale musisz sobie parę rzeczy przemyśleć. Od razu wiedziałam, że to totalna bzdura. Bo przecież nie zabrałabyś się za przemyśliwanie różnych rzeczy, nie prosząc mnie najpierw o pomoc. Zawsze ci pomagałam w takich sytuacjach. Pamiętasz, jak Henry zrobił ci pasemka w odcieniu café – au – lait? Więc pomyślałam, że może cię umieścili w jakiejś klinice odwykowej – tak dla wypoczynku, bo przecież wiem, że nie trafiłabyś tam przez narkotyki, nigdy byś nie narażała zdrowia przez ćpanie – żeby media nie mogły cię odszukać…

– …ale w żadnej nie byłaś zarejestrowana, więc zakradłem się do biura taty – podjął Brandon. – Przejrzałem jego papiery i znalazłem twoją teczkę, i okazało się, że jesteś w szpitalu na Manhattanie, przy Szesnastej…

– Przez cały czas byłaś dosłownie na sąsiedniej ulicy! – zawołała Lulu. – Poszłam na zwiady, bo Brandon…

Brandon zrobił zawstydzoną minę.

– Bałem się, że nie ucieszysz się na mój widok. Ze względu na Mishę, rozumiesz. Naprawdę, myślałem, że jesteś na mnie wściekła i dlatego nie dzwoniłaś, A z Mishą to, no wiesz, ona ciągle do mnie wydzwania, bo chce nagrać płytę, a sama rozumiesz, że teraz produkuję…

– Ale kiedy mnie nie rozpoznałaś – ciągnęła Lulu, rzuciwszy Brandonowi gniewne spojrzenie – zrozumiałam, że cię dopadli.

Ciężko było ogarnąć to nie do końca klarowne wyjaśnienie ostatnich zdarzeń z ich punktu widzenia od chwili, w której jeszcze pamiętałam, że byłam sobą – w dniu wielkiego otwarcia Stark Megastore – do chwili obecnej.

Ale jedno było ewidentne. Tamtego dnia musiało się zdarzyć coś bardzo, bardzo dziwnego.

– Czekaj! – zawołała Lulu. – Już rozumiem. Popatrzyliśmy na nią z Brandonem.

– Co rozumiesz? – spytałam.

– Dlaczego wyglądasz jak Nikki – wyjaśniła – ale wydaje ci się, że jesteś tą Emerson Watts. Boże, to takie oczywiste! Doszło do zamiany ciał! Jak w tym filmie Zakręcony piątek!

Tym razem to ja wytrzeszczyłam oczy.

– No cóż, Lulu – zaczęłam. To dramat, że takie dziewczyny jak moja siostra uwielbiają takie osoby jak Lulu. Fakt, jest ładna i bogata. I być może ma dobre intencje. Ale rozumu ma tyle co małż. – Nie istnieje coś takiego jak zamiana ciał – poinformowałam ją.

– Oczywiście, że istnieje! – zawołała. – Przecież nie robiliby na ten temat tylu filmów, gdyby nie istniała?

Jak miałam wytłumaczyć fizykę kwantową – a co dopiero biologię – dziewczynie, która przerwała szkołę w trzeciej gimnazjalnej, jeśli nie wcześniej?

– To, co opisujesz… nigdy się nie zdarza. Jasne?