Выбрать главу

– Ale masz jakieś inne wyjaśnienie? – spytała. – Kiedy ta dziewczyna została uderzona przez spadający ekran, a ty – to znaczy Nikki – zemdlałaś, wymieniłyście się ciałami. Teraz wystarczy, że znajdziemy tę całą Emerson Watts – w której tkwi uwięziona Nikki – i będziecie mogły się zamienić i znów normalnie żyć.

Brandon zmarszczył brwi.

– Ale…

– Żadnych ale – stwierdziła Lulu kategorycznie. – To właśnie tak działa. Może dlatego, że straciłyście przytomność jednocześnie, zamieniłyście się umysłami. Teraz będziemy musieli was obie uderzyć w głowę, żeby to się powtórzyło. Ale ostrożnie, żeby nie doszło do trwałych uszkodzeń. No i żebyś się nie posiniaczyła, bo niedługo będziesz miała wiosenne pokazy w Mediolanie…

– Nie możemy – oznajmił Brandon, zanim coś powiedziałam.

– Jak to, nie możemy? – spytała Lulu ostro. – Czemu zawsze musisz być takim pesymistą? To pewnie dlatego, że tyle czasu spędzasz z Mishą, a ona jest zdołowana, bo z jej ostatniego pilota nie powstał serial…

– Nie jestem pesymistą – odparł Brandon. – Rzecz w tym, że nie można wywołać zamiany ciał.

– Dlaczego? – rzuciła Lulu gniewnie. Ale, że jest taka drobniutka śliczna, trudno było jej gniew traktować poważnie. Zupełnie, jakby się obserwowało warczącą chihuahua. – Jeśli będzie nam potrzebny jakiś duchowy przewodnik, to ja mogę poprosić Yoshiego z moich lekcji jogi. On jest bardzo uduchowiony.

– Nie o to chodzi – powiedział Brandon. Miał strasznie zażenowaną minę. – Chodzi o to, że… Kiedy przeglądałem papiery taty, szukając informacji o Nikki, coś zauważyłem. Coś na temat tej Emerson Watts.

Nachyliłam się w jego stronę – nie bez trudu, bo kanapa była tak miękka, że człowieka niemal unieruchamiała.

– Co takiego? – spytałam.

– No cóż – odparł Brandon z wahaniem. – Według tego raportu, który dostał tata – kiedy ten ekran spadł na Emerson Watts, ona… to znaczy ty… zginęła.

10

Nie – powiedziałam, z przerażeniem kręcąc głową. – To niemożliwe. Brandon miał taką minę, jakby mi współczuł.

– Mówię ci tylko, co przeczytałem – powiedział. – Tata był tym wszystkim mocno zmartwiony. Bo, chociaż zrobili to ci ludzie z Frontu Wyzwolenia Ziemi…

– Frontu Wyzwolenia Ziemi? Chodzi ci chyba o Front Wyzwolenia Środowiska Naturalnego – sprostowałam go.

– Wszystko jedno – powiedział. – Tak czy inaczej, uważał, że to była jego wina. Że powinien był zapewnić większe bezpieczeństwo.

– Powinien był dopilnować, żeby te ekrany były lepiej przymocowane do sufitu – orzekła Lulu.

– Ten ekran był dobrze przymocowany – zapewnił Brandon. – Nie spadłby, gdyby ten wariat z pistoletem na farbę do niego nie strzelił.

– Nie wierzę ci – powiedziałam. Brandon pokręcił głową.

– Przykro mi – odparł. – Ale to prawda. Jeśli ktoś tu jest winien, to ci frontowcy…

– Nie chodzi mi o ekran – powiedziałam, wstając z kanapy i nie wypuszczając z objęć Cosabelli. – Mówię o sobie. Czy raczej o tym, że nie… żyję.

– Och, lepiej mi uwierz – rzekł Brandon. – Emerson Watts naprawdę nie żyje. Było o tym w gazetach i na CNN, i tak dalej. Widziałem nawet nekrolog. Był w teczce z papierami u taty razem z całą resztą.

Poczułam się, jakby coś mnie przejechało. Niespecjalnie dużego.

Zwykły walec drogowy.

Lulu przestała przygryzać dolną wargę i powiedziała:

– Przykro mi, Nik. Ale moim zdaniem Brandon ma rację. Widziałam, jak ten ekran wylądował na tamtej dziewczynie… No cóż, nie wiem, jak ktoś mógłby wyjść z takiego wypadku. Ten ekran ją zmiażdżył. Jak robaka.

– Jeśli nie żyję – rzuciłam ostro, kiedy ten walec wreszcie po mnie przejechał do końca, a ja odzyskałam mowę i mogłam już zacząć chodzić w tę i z powrotem po poddaszu, co też z miejsca zaczęłam robić – to jakim cudem jestem tutaj? Jakim cudem z wami rozmawiam? Jakim cudem właśnie zjadłam pieczonego strzępiela?

– Dlatego – wyjaśniała mi cierpliwie Lulu. – Już ci powiedziałam. Doszło do zamiany ciał…

– Na litość boską! – wrzasnęłam. – Nie ma czegoś takiego jak zamiana ciał!

– Boże, niech ci będzie – powiedziała Lulu. – Nie musisz się drzeć.

– Musi być jakieś inne wyjaśnienie – powiedziałam, ciągle chodząc z kąta w kąt. – No bo, jeśli Emerson Watts nie żyje, a ja jestem Nikki Howard, to dlaczego przy moim łóżku szpitalnym przez cały czas by li rodzice Emerson Watts? Dlaczego nie było tam rodziców Nikki?

– No cóż, bo Nikki nie ma rodziców – odparła Lulu spokojnie. To znaczy, zyskała niezależność prawną w momencie, w którym podpisała pierwszy kontrakt na modelowanie.

Zatrzymałam się i wytrzeszczyłam na nią oczy.

– Co ty wygadujesz?

– Nikki nigdy nie mogła się dogadać z rodzicami – wyjaśniła Lulu. – Wiesz, że niewiele mówiłaś – to znaczy, ona mówiła – o swoich rodzicach.

– Powiedz raczej, że wcale – poprawił Brandon.

– Właśnie – powiedziała Lulu. – Nikki nie miała rodziny. To znaczy takiej, z którą utrzymywałaby kontakt. Albo o której by mówiła. Moim zdaniem – zniżyła głos do szeptu – moim zdaniem rodzice Nikki byli biedni. Tak biedni jak ludzie z przyczep kempingowych.

– Dlaczego szepczesz? – spytałam.

– No cóż – Lulu wzruszyła ramionami. – Sama nie wiem. Może… No cóż, może dlatego, że… To chyba brak klasy rozmawiać o pieniądzach. No i Nikki nigdy nie wspominała o swojej rodzinie mii o tym, gdzie dorastała, ani o niczym, co się działo, zanim przyjechała do Nowego Jorku i zrobiła karierę.

– No dobra – powiedziałam, znów zaczynając się przechadzać. Ale to i tak nie tłumaczy, co moi rodzice robili przy szpitalnym łóżku Nikki Howard.

– Może wiedzieli, że tam jest twój umysł – wyjaśniała cierpliwie Lulu. – Może jej ciało umarło, ale jej duch żyje nadal. Co, oczywiście, stawia przed nami istotne pytanie: gdzie podziała się dusza Nikki Howard? Czy gdzieś tam się błąka? Bo jeśli tak, to musimy ją złapać.

– Musimy zrobić coś innego – powiedział Brandon, kompletnie ją ignorując. – Musimy zadzwonić do Kelly i powiedzieć jej, że Nikki jest z nami na poddaszu. No i że nie ma pojęcia, że jest Nikki. A potem musimy zapytać Kelly, gdzie podziała się prawdziwa Nikki. To znaczy jej dusza.

Patrzyłam to na jedno, to na drugie i zastanawiałam się, czy to możliwe, że porwała mnie dwójka aż takich kretynów.

– Uważasz, że Kelly to zrobiła? – spytała Lulu. – Zawsze podejrzewałam, że coś jest z nią nie tak. No bo co z niej za rzeczniczka prasowa, skoro nawet nie może wcisnąć Nikki na okładkę „Sport Illustrated” do numeru z kostiumami kąpielowymi? Ciągle powtarza, że jest jeszcze mnóstwo czasu i że Nikki nie powinna się tym martwić. Ale co to za odpowiedź? Założę się o wszystko, że to Kelly kry je się za tą całą zamianą ciał…

Nie dosłyszałam odpowiedzi Brandona. Bo podniosłam rękę, że by się podrapać po głowie, i wtedy coś poczułam.

Coś poza włosami i gładką skóra.

Stanęłam przed jednym z sięgających od sufitu do podłogi okien, gapiąc się bezmyślnie na własne odbicie – czy raczej odbicie Nikki Howard – i na jaskrawe światła Manhattanu pod nami. I macałam się po głowie. Coś było nie tak. Coś…

Wreszcie znalazłam. Wzdłuż całej podstawy mojej – czy raczej Nikki – czaszki. Wystająca blizna na skórze, ukryta pod długimi jasnymi włosami. Nie bolała, ale nadal była wrażliwa na dotyk. Coś strasznego tam się stało. Coś, co zostawiło wypukłą bliznę, szeroką mniej więcej na centymetr i długą na dziesięć czy piętnaście.

Rzecz w tym, że wiedziałam, co to jest. Dokładnie wiedziałam, po tych wszystkich programach medycznych, które oglądaliśmy z Christopherem na Discovery Channel. Ktoś zrobił nacięcie u podstawy czaszki Nikki, a potem ściągnął skórę z włosami, aż obnażył białą kość.