Zaledwie sekundę czy dwie trwało, zanim sobie przypomniałam dlaczego.
A kiedy sobie przypomniałam, jęknęłam i opuściłam głowę na kolana. A długie jasne włosy Nikki Howard rozsypały się wokół mnie jak namiot. Cosy – suczce Nikki Howard – nie bardzo się to spodobało. Przecisnęła się przez zasłonę z włosów i wskoczyła mi na kolana, żeby móc mnie polizać na dzień dobry.
Wtedy brzęczyk znów się odezwał.
– O Boże – jęknęłam. Wzięłam na ręce Cosabellę i powlokłam się przez salon, szukając źródła tego dźwięku, żeby móc go wreszcie wyłączyć.
Był ranek. Niebo za wielkimi oknami przybrało odcień jasnego, jesiennego błękitu.
Ale wydawało się, że to nie przeszkadza dwójce PeeNów, która zasnęła obok mnie i nadal spała sobie spokojnie. Lulu Collins wyglądała jak mały aniołek z tą potarganą fryzurą na pazia i rozmazanym tuszem do rzęs.
A Brandon Stark, w całej okazałości swojego metra dziewięćdziesięciu dwóch centymetrów, na wpół leżał na kanapie, na wpół z niej zwisał, ściskając w dłoni pilota od telewizora. Na ekranie nad kominkiem pojawiały się twarze sławnych ludzi. To było MTV, ale wyciszone.
Gdy brzęczyk znów się odezwał, Lulu jęknęła i naciągnęła na głowę kaszmirowy koc, którym przykryliśmy się wszyscy troje. Dotarło do mnie, że ten dźwięk wydobywa się z czegoś w rodzaju domofonu obok drzwi windy. Nie wiedząc, co innego miałabym zrobić, ale zdecydowana skończyć z tym hałasem – podniosłam słuchawkę wiszącą na ścianie.
– Halo? – wychrypiałam.
– Przepraszam, że panią budzę – odezwał się męski głos, którego nie poznawałam (oczywiście). – Ale jest tu pan Justin Bay i chce się z panią zobaczyć.
Justin Bay? Gwiazda (beznadziejnego) filmu Journeyquest? Justin Bay chciał się ze mną widzieć?
A potem sobie przypomniałam. On wcale nie przyszedł do mnie. Przyszedł zobaczyć się z Nikki Howard.
Zaraz, moment. Po co? Czy to nie jest chłopak Lulu Collins? Przypomniałam sobie różowy szafir, który mi pokazała w czasie tych odwiedzin w szpitalu, kiedy byłam taka pewna, że to halucynacja. Czy nie powiedziała, że dostała go od Justina?
Tak. Dokładnie tak powiedziała.
– Na pewno chodzi mu o Lulu – powiedziałam. – Ale ona śpi…
– Nie, panno Howard – odparł odźwierny (bo to musiał być odźwierny, prawda?). – Pan Bay prosił, żeby pani przekazać, że przyszedł zobaczyć się z panią, i że byłby wdzięczny, gdyby nie mówiła pani pannie Collins. Prosił, żeby pani zeszła na dół. Mówi, że to ważne.
Stałam tam i gapiłam się na domofon, kompletnie ogłupiała. Justin Bay chce się widzieć z Nikki Howard, ale nie chce, żeby ona powiedziała o tym Lulu? Co się tutaj działo?
– Powiedział też – ciągnął odźwierny nieco znudzonym głosem że nie pójdzie, dopóki się z panią nie spotka, i że tym razem naprawdę mówi serio.
Znów wpatrzyłam się w domofon. Dlaczego Justin Bay tak pilnie chciał zobaczyć się z Nikki Howard, ale nie chciał, żeby się o tym dowiedziała Lulu? Usiłowałam sobie przypomnieć, co wiem na temat Justina Baya – poza tym, co wyczytałam w „US Weekly” Fridy a poza tym, że w roli Leandra w filmie Journeyquest był beznadziejny ale nie było tego zbyt wiele.
Jest bardzo przystojny, no i bogaty. Bo jego ojciec, Richard Bay, w młodości też był aktorem, gwiazdą niesamowicie popularnego serialu Kosmiczny wojownik. Teraz produkował seriale familijne puszczana w najlepszym czasie antenowym i na wielkim ranczo w Montanie hodował bizony (dlaczego Frida rozrzuca te swoje pisma z plotkami o gwiazdach po całym domu i wiecznie się na nie natykam? A co gorsza, dlaczego zawsze biorę je do ręki i czytam?).
Może Justin ma jakąś niespodziankę dla Lulu. Tak, na pewno dla tego chce się zobaczyć z Nikki, a nie z nią.
– Chce pani, żebym zadzwonił na policję? – usłyszałam zaskakujące pytanie odźwiernego.
– Co? – aż skrzeknęłam do domofonu ze zdumienia. – Nie! Nie, wszystko w porządku. Zaraz tam zjadę.
– Rozumiem, panno Howard – powiedział odźwierny. – Wyślę na górę windę.
Odłożyłam słuchawkę. Super. Będę musiała porozmawiać z Justinem Bayem. Ale jako Nikki Howard, nie jako ja, bo przecież nie mogłam mu powiedzieć, że nie jestem Nikki. Ledwo zdołałam przekonać Lulu i Brandona, że nie jestem Nikki Howard. Justina Baya lepiej sobie darować. Jego rola w Journeyquest dowodziła niezbicie, że jest najgłupszym facetem na ziemi…
Świetnie. Poradzę sobie. Na pewno…
Nie, nie mogę tego zrobić. Nie mam na to czasu. Muszę wracać do szpitala. Po tej porządnie przespanej nocy (mimo że spałam na kanapie, przy lecącym demo najnowszego wideoklipu Lulu – która nagrywała właśnie swój pierwszy album; w sumie miała nawet całkiem niezły głos), zrozumiałam, że muszę się dowiedzieć, co się dzieje, jak rodzice mogli mi coś takiego zrobić, dlaczego nikt mi nie powiedział, o co w tym wszystkim chodzi, co się stało z moim starym ciałem…
… i z mózgiem Nikki Howard.
Postawiłam Cosabellę na ziemi i pobiegłam do łazienki. Z lustra nadal patrzyła na mnie twarz Nikki. Żadnej szansy, żeby to wszystko okazało się jakimś dziwacznym sennym koszmarem.
Ochlapałam twarz zimną wodą, żeby całkiem oprzytomnieć, i odsunęłam szufladę w nadziei, że będzie tam jakaś szczotka. Była, więc rozczesałam włosy – ostrożnie, żeby nie urazić tej wrażliwej blizny z tyłu głowy, a potem wyjęłam szczoteczkę do zębów ze złotego kubka stojącego na umywalce. To była szczoteczka Nikki, ale i tak z niej skorzystałam. No bo co w końcu – teraz moje zęby są zębami Nikki Howard. Prawda?
Wypłukałam usta, podeszłam do garderoby i złapałam pierwszy żakiet, jaki wpadł mi w ręce – z miękkiego jak masło brązowego zamszu.
Już miałam wyjść z pokoju Nikki, kiedy mój wzrok padł na jej laptopa. Warto sprawdzić, czy to, co wczoraj powiedział Brandon, to prawda. To znaczy, że nie żyję. Jasne, Jason czekał na dole – ale przecież wyguglowanie własnego nazwiska zajmie mi tylko sekundę.
No a poza tym, jeśli rzeczywiście przez miesiąc byłam w śpiączce, pewnie czeka na mnie tona maili. Większość z nich to będzie spam, ale sprawdzenie ich zajmie mi najwyżej minutę, i przy okazji zobaczę, czy nie pisał do mnie Christopher…
Kiedy otworzyłam różowego laptopa, od razu zorientowałam się, że coś jest nie tak. I nie chodziło o to, że to był laptop marki Stark, chociaż, szczerze mówiąc, gdybym była niesamowicie bogatą super – modelką milionerką, kupiłabym coś innego.
Chodziło o to, że działał za wolno, reagował na komendy z opóźnieniem.
Po chwili zrozumiałam, dlaczego. Ilekroć wciskałam jakiś klawisz, na modemie zapalało się światełko sygnalizujące aktywność.
To zaś oznaczało – co wiedziałam dzięki obsesji ojca Christophera, że wszystkie komputery osobiste są monitorowane przez rząd – że ktoś rejestrował każde uderzenie w klawiaturę laptopa Nikki Howard.
Jej komputer – w przeciwieństwie do komputera Komendanta – był na pewno szpiegowany.
Ktoś, kto nie spędza wiele czasu przy komputerze – na przykład światowej klasy modelka – mógłby tego nie zauważyć. Ale dla kogoś takiego jak ja, kto praktycznie żyje przy komputerze, było to oczywiste.
I bardzo niepokojące.
Zdjęłam palce z klawiatury tak szybko, jakby mnie ukąsiła. Nie zdążyłam niczego wyszukać, kliknęłam tylko na Google News. Nie wpisałam swojego nazwiska ani niczego, co mogłoby mnie zdradzić.
No ale i tak niezły numer. Kto szpiegował Nikki Howard?
I po co? Co interesującego mogły zawierać maile jakiejś super – modelki?