Выбрать главу

I chociaż uśmiechał się do Nikki Howard, a nie do mnie, to musiałam przyznać, że mogłabym tak jeździć na tylnym siodełku vespy Gabriela przez cały dzień. Po raz pierwszy od czasu, kiedy obudziłam się w szpitalu, poczułam się naprawdę fajnie.

Nie dlatego, że ktoś wcisnął mój mózg w ciało Nikki Howard, tylko dlatego, że wciąż żyłam i mogłam doświadczyć tej jazdy vespą po Czwartej Alei za plecami przystojnego faceta.

To mi uświadomiło, że mam naprawdę bardzo dużo szczęścia. Ktokolwiek to zrobił – i jak umożliwił mi przeżycie czegoś takiego… I za to czułam się wdzięczna.

Przynajmniej częściowo.

Bo ta afera z dziewczynkami, które chciały dostać mój autograf, ponieważ myślały, że jestem Nikki Howard, niespecjalnie mi się podobała.

Niestety, do szpitala dojechaliśmy aż za szybko. Dwadzieścia przecznic to spory kawałek, jeśli się idzie pieszo, ale naprawdę za mały, jeżeli mknie się ulicą za plecami przystojnego faceta na jasnozielonej vespie. Zaledwie kwadrans później zatrzymaliśmy się na podziemnym parkingu pod Szpitalem Ogólnym na Manhattanie.

Zaczęłam się denerwować na myśl o tym, co mnie czeka w środku No bo, fakt, zostałam porwana. Ale mogłam się uwolnić już znacznie wcześniej. Prawdę mówiąc, byłam mocno wkurzona na rodziców za to, że mi nie powiedzieli o tej całej historii z Nikki Howard. Co oni sobie wyobrażali?

Więc odkładałam powrót do chwili, kiedy już koniecznie musiałam.

A teraz, po tym, co powiedział Gabriel, czułam, że gdy wreszcie wrócę, będę miała kłopoty.

Kiedy więc Gabriel nacisnął przycisk, żeby dostać kwit parkingowy, powiedziałam:

– Nie musisz wjeżdżać ze mną na górę, możesz po prostu mnie tu zostawić.

Nie chciałam, żeby był świadkiem awantury, która mogła się rozpętać. No bo, chociaż podkochuję się w Christopherze, a nie w Gabrielu Lunie, to głupio, żeby jakiś fajny facet patrzył, jak dostaje mi się od rodziców.

– Po tym, co zaszło pod twoim domem? – odparł. – Wykluczone. dopilnuję, żebyś dotarła tam bezpiecznie.

Poczułam, że się rumienię.

– To, co tam zaszło… – wykrztusiłam. – To, co widziałeś, z Justinem… To nie było… On po prostu pojawił się tam dziś rano. Ja nie… – Chodziło mi o dziewczynki – wyjaśnił Gabriel. – Aha. – Cieszyłam się, że kask zakrywa mój rumieniec. No ale i tak nie mogłam tego tak zostawić. – On nie jest… Ja z nim nie chodzę ani nic.

– Nie?

Zdałam sobie sprawę, że teraz to, co zobaczył na Centre Street, będzie w jego oczach wyglądało jeszcze gorzej.

– Nie – brnęłam dzielnie dalej. – Justin jest chłopakiem mojej współlokatorki. On chyba… coś źle zrozumiał.

– Też mi się tak wydaje – zgodził się Gabriel.

O Boże! Zdaje się, że powinnam trzymać gębę na kłódkę. Ale jakoś nie mogłam się powstrzymać. Kiedy stanęliśmy na wolnym miejscu, a Gabriel wyłączył silnik, zapytałam go:

– Skąd wiedziałeś, że skoro nie ma mnie w szpitalu, trzeba mnie poszukać w domu Nik… To znaczy, u mnie?

– Zgadywałem – odparł Gabriel, biorąc ode mnie kask, który ostrożnie zdjęłam. – Jak widać, poszczęściło mi się. Trudno mieć do ciebie pretensje, że się stąd wyrwałaś, skoro nie pozwalali ci na żadne odwiedziny. Ale naprawdę ich wystraszyłaś, uciekając w ten sposób – to znaczy, swoich rodziców. Bo to chyba byli twoi rodzice. Nie przedstawiono mnie im, ale widziałem ich, kiedy rano wjechałem na twoje piętro, zanim mnie wyrzucili. Twoja mama płakała.

Zagryzłam wargę. Chociaż mi się nie podobał – nie w taki sposób – nie chciałam, żeby uważał mnie za dziewczynę, która uciekłaby ze szpitala i doprowadziła do płaczu swoją mamę, tak jak nie chciałam, żeby myślał, że jestem dziewczyną, która spędziłaby całą noc poza domem w towarzystwie takiego pacana jak Justin Bay…

Chciałam wyznać mu prawdę. To znaczy o tym, co mnie spotkało. Czułam, że Gabriel mnie zrozumie. Każdy, kto potrafi tak śpiewać… No cóż, potrafiłby zrozumieć, prawda?

Ale nie mogłam mu powiedzieć. Bo skoro oni nie powiedzieli nawet mnie, nie wolno mi było przyjmować żadnych odwiedzających poza najbliższą rodziną i ciągle wyrzucali z mojego piętra innych ludzi – to wszystko musiało być jakąś tajemnicą. Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam zamiar dotrzeć do jej sedna.

Jeszcze dziś.

– Ja… – To było takie dziwne, nas dwoje na podziemnym parkingu… tym samym, na którym ostatniej nocy gryzłam Brandona Starka, kiedy wpychał mnie do limuzyny. – Naprawdę mi miło, że się o mnie troszczysz. Znaczy, biorąc pod uwagę, że prawie się nie znamy.

– No cóż – powiedział Gabriel. – Po tym, co zaszło tamtego dnia w Stark Megastore, mam wrażenie, że cię znam, przynajmniej trochę.

Wszystkich nas nieźle wystraszyłaś. Naprawdę… powinnaś bardziej na siebie uważać, Nikki.

Spojrzałam na niego, zdziwiona. O co mu chodziło?

– Jak to?

Zawahał się, jakby nie był pewien, czy chce powiedzieć to, co potem powiedział. No bo wreszcie wziął mnie za rękę i spoglądając na mnie tymi intensywnie błękitnymi oczami, powiedział;

– Jesteś taka śliczna… I taka słodka. Nie powinnaś się truć alkoholem i narkotykami.

Oczy o mało nie wyskoczyły mi z orbit od wytrzeszczu.

– Co?! – wykrztusiłam, tym razem z niedowierzaniem.

– Wiem, że twoja rzeczniczka prasowa twierdzi, że trafiłaś do szpitala z powodu hipoglikemii i… Co to było? A tak. Wyczerpanie. Ale ja byłem tam tamtego dnia, pamiętasz, Nikki? I naprawdę się bałem, że z tego nie wyjdziesz. Leżałaś kompletnie nieruchomo. Myślałem; że umarłaś.

Chyba nie zdołałabym nic powiedzieć, nawet gdybym próbowała. Więc Gabriel uważa, że Nikki Howard spędziła ten miesiąc na odwyku?! Czy wszyscy tak myślą? O mój Boże, to takie żenujące! Czułam, że ze wstydu zaczynają mnie palić policzki…

Chociaż z drugiej strony, co mnie obchodzi, co on sobie myśli o Nikki Howard? Przecież to nie ma nic wspólnego ze mną…

Zaraz, zaraz. Może jednak ma.

– Ale ja nie… – zaczęłam. Gabriel tylko pokręcił głową.

– Nie musisz się przede mną usprawiedliwiać – powiedział głowom tak łagodnym, jak dotyk jego palców. – Wiem, jak ciężko jest żyć w świetle reflektorów i ciągle słuchać plotek na swój temat. I cieszę się, że otrzymujesz tak potrzebną pomoc…

– Ale…

– Teraz już wszystko będzie dobrze – ciągnął, prowadząc mnie w stronę windy. – To wspaniałe, że zdecydowałaś się wrócić do szpita la Twoi rodzice bardzo się ucieszą na twój widok. Może mi nawet wybaczą, że zakradłem się na twoje piętro, gdzie nie powinno mnie być.

– Hm. – Wsiadłam z nim do windy, kiedy nadjechała. Byłam bardziej ogłupiała niż kiedykolwiek. – Taa. Co do tego…

– Wiesz, że uświadomienie sobie problemu to pierwszy krok do jego pokonania - powiedział Gabriel i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech, bo nie zdołałam się powstrzymać.

Co okazało się pomyłką, bo uśmiech Nikki najwyraźniej działała na facetów jak jakiś kryptonit. Kompletnie ich paraliżował. Gabriel miał taką minę, jakby całkiem zapomniał, gdzie jesteśmy. Drzwi windy zamknęły się, a my staliśmy w środku przez jakąś minutę. Gabriel gapił się na mnie bez słowa.

Kurczę. Niezręczna sytuacja.

– Nie wiem, na które piętro jedziemy – powiedziałam, żeby rozładować napięcie.

– Och. – Gabriel drgnął, a potem puścił moją rękę i nacisnął guzik czwartego piętra. – Przepraszam.

Zanim zdołałam wymyślić jakąś odpowiedź – coś w rodzaju: „Nie biorę ani nigdy nie brałam narkotyków” – drzwi windy rozsunęły się. Za nimi stał postawny ochroniarz, który powiedział: