Выбрать главу

– Właśnie – wtrącił tata. Oczy z jakiegoś powodu mocno mu błyszczały. Zaszokowało mnie, kiedy zauważyłam, że to z powodu łez. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tata płakał. No, może tylko w czasie szalonych remontów. – Gdy dotarliśmy tu z twoją matką, byłaś już podłączona do aparatury podtrzymującej życie. Powiedzieli nam, że mamy się z tobą pożegnać.

– Ale potem pojawił się doktor Holcombe – dodała mama z równie błyszczącymi oczami – i cię przebadał. Powiedział nam, że istnieje pewien sposób, by cię utrzymać przy życiu… Ale że to bardzo ryzykowne. I że mogą się pojawić pewne… komplikacje.

– Na przykład takie, że się obudzę w cudzym ciele? – spytałam.

– To prawda, że nie jesteś już… No cóż, nie jesteś już sobą, Em – przyznała mama. – A przynajmniej zewnętrznie. Ale w środku to nadal jesteś ty. Właśnie dlatego doktor Holcombe i jego zespół uznali, że lepiej ci nie mówić, co się stało. Już i tak wystarczająco dużo przeszłaś. Potrzebowałaś czasu… Żeby się dostosować…

– O Boże. – Ukryłam twarz w dłoniach. Nie mieściło mi się w głowie, że to wszystko mnie spotkało.

I że najwyraźniej stoi za tym firma Stark Enterprises.

– Słuchajcie – powiedziałam, walcząc ze łzami. Jak moi rodzice mogli się na coś podobnego zgodzić? Jak mogli na coś takiego pozwolić? – To nie w porządku. Tak nie wolno. To… to chore.

– Czyżby, młoda damo – odparł doktor Holcombe poirytowanym głosem. – Co w tym chorego? Co roku u tysięcy ludzi stwierdza się śmierć mózgową, a tysiące innych doznają zbyt dużych obrażeń, żeby dalej żyć. Nie widzę nic złego w darowaniu tym pacjentom szansy na dalsze życie. Poza tym – dodał już spokojniej – naprawdę nie sądzę, żebyś miała prawo się skarżyć. Trafiłaś na mój blok operacyjny straszliwie poraniona, a wyszłaś z niego jako supermodelka! Miliony dziewczyn oddałoby życie – dosłownie! – żeby znaleźć się na twoim miejscu!

Wtedy do mnie dotarło, że chociaż ten człowiek uratował mi życie – wziął w ręce mój mózg i umieścił go w innej głowie – to przecież mnie nie zna.

Kompletnie mnie nie zna.

– Ale nie miał pan na to mojej zgody – zaprotestowałam.

– Nie – przyznał pan Phillips. – Ale mieliśmy zgodę twoich rodziców.

Spojrzałam oskarżycielsko na mamę i tatę. Oczy mamy błyszczały od łez.

– W przeciwnym razie umarłabyś, kochanie – powiedziała. – Nie byłoby cię tu, gdyby nie doktor Holcombe ze swoim zespołem.

Przez chwilę tylko patrzyłam na nią w milczeniu. Może i miałam teraz serce Nikki Howard, ale czułam w nim taki sam ciężar jak we własnym, kiedy coś mnie martwiło.

– Świetnie – powiedziałam, siląc się na spokój (co nie było łatwe, biorąc pod uwagę, że głos Nikki Howard był piskliwy i dziecinny) – ale przecież całej tej sprawy przeszczepu mózgów nie da się utrzymać w tajemnicy… Ludzie coś skojarzą, kiedy w poniedziałek wejdę do szkoły, wyglądając dokładnie jak Nikki Howard, ale nazywając się Emerson Watts.

Pan Phillips pokręcił głową.

– To nie wchodzi w grę – oświadczył spokojnie.

– Ale… – Przeniosłam wzrok na rodziców. Dlaczego mieli takie dziwne miny? Co się tutaj działo? – Przecież tak będzie. Nie mogę nie wrócić do szkoły.

– Emerson Watts nie wróci do szkoły – oświadczył pan Phillips. – Bo Emerson Watts już nie istnieje.

– Jak to nie istnieje? Przecież siedzę tu przed panem.

– Em – odezwał się tata. – Posłuchaj…

Popatrzyłam na niego. Miał minę, której nie umiałam do końca rozszyfrować.

Ale coś mi się tu nie podobało. Mama, siedząca obok niego, miała mniej więcej taką sarną minę. Lekko spanikowaną i jednocześnie trochę błagalną. Oboje spojrzeli na pana Phillipsa, a potem na mnie.

Dlaczego oni w ogóle na niego patrzyli?

– Kiedy przyjechaliśmy do szpitala – ciągnął tata – i doktor Holcombe powiedział nam o przeszczepie, postawiono nam pewne… no cóż, pewne warunki. Musieliśmy je przyjąć, bo inaczej nie przeprowadziliby tej operacji.

Przeniosłam wzrok z taty na mamę i z powrotem.

– Jakie warunki? – spytałam.

Pan Phillips wyciągnął plik papierów z swej aktówki i podał mi kilkanaście kartek z wierzchu. Zobaczyłam, że są pokryte drobnym drukiem i potwierdzone notarialnie, a u dołu każdej strony widnieją podpisy moich rodziców.

– Na przykład, zgodzili się – powiedział pan Phillips – w przypadku zakończenia operacji sukcesem, że wywiążesz się ze wszystkich kontraktów i umów podpisanych przez Nikki Howard.

– Co?! – Spojrzałam na rodziców, ale oboje wbili wzrok w dywan.

– Innymi słowy… – ciągnął pan Phillips – będziesz wypełniała obowiązki Nikki Howard jako Twarzy Starka. Jeśli się z nich nie wywiążesz, spowoduje to obciążenie cię pełnymi kosztami operacji i wywoła wszelkie inne konsekwencje prawne.

– Jak to – powiedziałam. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe.

– Czy sugeruje pan to, o czym myślę?

– Nie wiem, o czym myślisz, moja droga – powiedział pan Phillips – ale jeśli chodzi ci o to, czy jeśli nie wywiążesz się z zobowiązań Nikki Howard wobec Stark Enterprises, to twoi rodzice będą winni szpitalowi dwa miliony dolarów, nie licząc kosztów sądowych i odszkodowań, łącznie z karą więzienia, gdyby złamane zostało zobowiązanie do dyskrecji – to owszem, właśnie takie będą konsekwencje.

Nie, to przecież niemożliwe. To musiała być halucynacja. Wizyta Gabriela Luny zdarzyła się naprawdę. Ale to nie mogło…

– Twoi rodzice zgodzili się jeszcze na coś – dodał pan Phillips.

– Jeszcze na coś? – jęknęłam.

– Zapewniam cię – wtrącił doktor Holcombe – że to zwykła procedura. Wymagamy tego od wszystkich pacjentów. Dla dobra Instytutu. Nie możemy pozwolić, żeby się rozeszło, co tu robimy, oczywiście. Bo wiele osób – przywódcy religijni czy politycy – nie zrozumiałoby, że w ten sposób ratujemy ludziom życie. Gdyby nasi pacjenci wychodzili stąd z zupełnie nowymi ciałami i nadal twierdzili, że są tymi samymi osobami, które tutaj weszły… No cóż, tajemnica szybko przestałaby być tajemnicą. Dlatego wymagamy od wszystkich pacjentów, żeby pozwolili nam stwierdzić, że ich poprzednie wcielenie zmarło.

– Ale ja nie umarłam! – wykrzyknęłam zszokowana.

– Zapewniam cię – odparł pan Phillips – że z punktu widzenia prawa owszem. Wszystko sprowadza się do tożsamości. Gdzie tak naprawdę umiejscowiona jest nasza tożsamość? W duszy czy w mózgu? A może w sercu? Mózg Nikki Howard już nie funkcjonuje, ale przecież jej serce nadal bije.

– Jej serce?

Położyłam dłoń na sercu, a właściwie położyłam dłoń Nikki Howard na sercu Nikki Howard – i poczułam miarowe pulsowanie. Do tej pory głos własnego serca zawsze działał na mnie uspokajająco.

Ale teraz zabrzmiał… no cóż, obco.

– Serce Emerson Watts – ciągnął pan Phillips – przestało bić ponad miesiąc temu. W jej ciele ustały wszelkie funkcje motoryczne, a mózg został usunięty. Taka osoba, z prawnego punktu widzenia, ustalonego decyzją sądu stanu Nowy Jork z roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego, jest uznawana za zmarłą. Natomiast osoba, której mózg żyje, a serce pracuje – w tym przypadku Nikki Howard – jest prawnie uznawana za żywą.