Wiem. To też mnie trochę przygnębiało.
Rzecz w tym, że Nikki mogła biegać, a nawet skakać na skakance przez pół godziny bez przerwy, zanim w ogóle zaczynała odczuwać męczenie.
Co więcej, dla jej ciała wykonywanie tych ćwiczeń było wręcz przyjemne. Po raz pierwszy zrozumiałam, co to znaczy euforia biegacza. Zrozumiałam, co to znaczy czuć się dobrze dlatego, że się coś trenuje.
Szkoda, że musiałam znaleźć się w zupełnie nowym ciele, żeby to odkryć.
Kiedy już przeszłam wszystkie testy, doktor Holcombe podpisał mój wypis i powiedział, że mogę wracać do domu… Ale że, oczywiście, będę musiała od czasu do czasu przyjeżdżać na kolejne testy i badania okresowe.
Chociaż przez większość pobytu w szpitalu byłam nieprzytomna, personel ustawił się rządkiem, żeby się ze mną pożegnać… Tyle że musiałam zjechać na dół służbową windą, bo kiedy rzeczniczka prasowa Nikki, ta cała Kelly – która po mnie przyjechała, żeby mnie zawieźć na pierwsze zlecenie, to znaczy sesję zdjęciową z udziałem samego Roberta Starka, i pokazać światu, że Nikki Howard mimo amnezji ma się świetnie, po prostu świetnie – wysłała do prasy tamto oświadczenie o amnezji, frontowy hol zaczął pękać w szwach od reporterów niemogących się doczekać, aż zrobią zdjęcie Nikki wychodzącej ze szpitala.
Uścisnęłam dłonie doktora Holcombe, doktor Higgins i całej reszty lekarzy, pielęgniarek i pielęgniarzy, którzy się mną zajmowali. Doktor Higgins nawet mnie uściskał, przy okazji lekko tłamsząc Cosabellę, a potem się z tego śmiejąc.
Mnie nie było do śmiechu, gdy stanęłam przed mamą i taty. Niespecjalnie dobrze znosili to, że muszą mnie wypuścić spod swoich skrzydeł, ale nie mieli w tej sprawie zbyt wiele do powiedzenia, Wcisnęli mi nowiusieńką komórkę marki Stark, z której miałam się meldować trzy razy dziennie (i na którą oni będą do mnie wydzwaniać co jakieś pięć minut, sądząc po minie mojej mamy).
Nie tylko oni się denerwowali. Nigdy nie mieszkałam poza domem – pomijając to lato, kiedy razem z Fridą pracowałyśmy jako opiekunki na letnim obozie. Próbowałam robić dobrą minę do złej gry, lecz w sumie byłam przerażona – i trochę zła. Wiem, że nie mieli innego wyjścia i tak dalej, ale…
Supermodelka? Zatrudniona przez Stark Enterprises?
Nie martwiłam się, że będę tęsknić za Frida. Ona i ja już odbyłyby „prywatne pięć minut” pożegnania w moim szpitalnym pokoju, kiedy pakowałam swoje rzeczy (niewiele ich było, przyznaję).
– Boże – powiedziała wtedy – w głowie mi się nie mieści, że miałaś do dyspozycji całą szafę Nikki Howard, a wybrałaś właśnie to. Te skechersy są wręcz żałosne. Gdybyś je założyła do szkoły, chyba umarłabym ze wstydu.
– Daj spokój – rzuciłam, trochę urażona jej tonem – przecież nikt nie wie, że jestem z tobą w ogóle spokrewniona, więc nie musisz się przejmować. Możesz mi trochę odpuścić? Już i tak mam dość stresów, nie potrzebuję, żebyś mi dokładała na temat mojego gustu co do mody.
– Och, mów do mnie jeszcze – prychnęła Frida. – Że niby nie wiesz, jak dasz sobie radę teraz, kiedy jesteś taka piękna…
– Nie wiem – powiedziałam, zgrzytając zębami – jak sobie poradzę z tym, że moja własna siostra startowała w eliminacjach na czirliderkę.
– Ja nie tylko startowałam w eliminacjach – pochwaliła się Frida. Dostałam się do drużyny.
Wytrzeszczyłam na nią oczy. Zapadam na miesiąc w śpiączkę, u w tym czasie moja siostra staje się Żywym Trupem (chociaż w przeciwieństwie do mnie, tylko metaforycznie)? Zasymilowała się całkowicie! Jeszcze jedna warstwa sztucznej opalenizny i będzie po niej!
– Nie wierzę ci – powiedziałam, unikając patrzenia na nią. – Mówisz to tylko po to, żeby mi dokuczyć.
– Lepiej uwierz, Em – odparła Frida. – To, że ty nie cierpisz naszej szkoły i nie masz za grosz szkolnego ducha, jeszcze nie znaczy, że ja myślę tak samo. I nie wyobrażaj sobie, że gdy się tam pojawisz jako Nikki Howard, położę uszy po sobie. Bo już się stało. Jestem w drużynie.
– Frida… – Nie wiedziałam, jak mam jej to wyjaśnić… Zwłaszcza że mama już tyle razy próbowała, lecz najwyraźniej bezskutecznie.
Czirliding to… to coś niewłaściwego.
– Czirliding to sport, Em – odpaliła Frida. – Czy gdybym chciała grać w koszykówkę, też byś mi tak jeździła po głowie?
– No cóż, nie – przyznałam. – Bo tam nie musisz ubierać się w spódniczkę i top z amerykańskim dekoltem.
– Mam dla ciebie nowinę. – Tak poważnej miny jeszcze u Fridy nie widziałam. – Czirliding to coś, o czym marzyłam przez całe życie. Naprawdę miałam fart, że mi się udało dostać do drużyny, chociaż to tylko drużyna juniorek, i nie pozwolę, żebyście z mamą mi to zepsuły. Wiem, że nie jestem szczupła i śliczna, jak inne dziewczyny ze składu… Wiem, że przyjęli mnie dlatego, że dobrze ubezpieczam i mogę podtrzymać swoją część piramidy. Nie umiem zrobić salta w tył ani nawet przyzwoitej gwiazdy. Ale będę ciężko pracowała i w tym roku doprowadzę LAT do mistrzostw. A ty i mama pożałujecie, że krzywiłyście się na coś, co daje tyle przyjemności tak wielu ludziom. A zwłaszcza mnie.
Gapiłam się na nią bez słowa. A ona dorzuciła:
– I o ile się nie mylę, w paru reklamach, na które kontrakty podpisała Nikki Howard, a którymi ty niedługo będziesz się musiała zająć, będziesz ubrana znacznie bardziej skąpo niż w top z amerykańskim dekoltem… No i co? Pójdziesz tam i powiesz dyrektorowi artystycznemu, jak seksistowskie są jego reklamy? Wtedy po prostu zatrudnią na twoje miejsce inną dziewczynę. Więc lepiej się opanuj.
Odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z pokoju, mijając w drzwiach mamę i tatę.
– Co ją ugryzło? – spytał tata.
Nie powiedziałam mu. Miałam na głowie większe zmartwienia niż humory Fridy – która zresztą ostatnio pokazała, że umie sobie sama radzić. Już za parę minut miałam oficjalnie zacząć nowe życie jako Nikki Howard na zewnątrz i Em Watts od wewnątrz.
Oczywiście nie dostałam żadnych sensownych rad, jak mam tego wszystkiego dokonać. Doktor Holcombe i jego zespół byli naukowcami, nie terapeutami. Uratowali mi życie i na tym ich zadanie się skończyło.
Tak, miałam żyć cudzym życiem. Ale co z tym życiem zrobię… to już zależało tylko ode mnie. I od Stark Enterprises.
Mimo wszystko miałam nadzieję, że nie zepsuję tego i że moja rodzina nie ucierpi. Ja sama też.
Teraz stojąc przed mamą, tatą i Fridą, nerwowo wycierałam spocone dłonie – Cosabella świetnie się nadawała do tego celu.
– No cóż – odezwałam się niepewnie. – To przyjadę, jak tylko będę miała wolny wieczór.
Prawdę mówiąc, nie chciałam się umawiać z rodzicami na żaden konkretny dzień w obecności pana Phillipsa, który stał tuż obok i nas obserwował. Uznałam, że Stark Enterprises wie już wystarczająco dużo o moich prywatnych sprawach.
Ale mama się nie połapała. Pewnie powinnam była po prostu im powiedzieć o komputerze Nikki, lecz oboje są komputerowo niedorozwinięci do tego stopnia, że koń trojański kojarzy im się wyłącznie z mitologią.
– W piątek, i bez żadnych wymówek – powiedziała mama stanowczo, wspinając się na palce, żeby mnie cmoknąć w policzek. Przedtem nie musiała stawać na palcach, żeby mnie pocałować. – Pójdziemy do Peking Duck House na Mott Street. Zawsze lubiłaś tę restaurację.