Выбрать главу

– Hm – mruknęłam, zerkając nad jej ramieniem na Roberta Starka, który właśnie skarżył się komuś na spinki do mankietów swojej smokingowej koszuli, bo najwyraźniej cały czas mu się rozpinały.

– Jesteś moja agentką, Rebecką?

– Dokładnie, dokładnie! – Znów mnie uściskała. – Rebecca Lowell! Dzięki Bogu, że nic ci nie jest. Gdyby cokolwiek ci się stało… No, nie wiem, co bym w ogóle zrobiła!

– Pojechałabyś na ten parking dla przyczep samochodowych w Ozarks i poszukała kogoś innego, komu można by zapewnić sławę – wtrącił się jakiś facet w skórzanych spodniach, z wąskim jak ołówek wąsikiem.

– Cicho siedź – zgromiła go Rebecca, a do mnie powiedziała:

– Wiem, że to wszystko cię bardzo przytłacza. Ale zawsze miałaś wrodzony talent, więc na pewno błyskawicznie znów się wdrożysz. A skoro mówimy o wrodzonym talencie… Co ty na to „SI”? Och, Nikki, kiedy o tym usłyszałam, serce mi… No cóż, myślałam, że się rozpłaczę!

– Odsuń się od gwiazdy, Rebecco – powiedział Cienki Wąsik.

– Jesteśmy już w komplecie, więc możemy zabierać się do roboty.

– Och, Raoul, przepraszam – westchnęła Rebecca, nadal trzymając mnie w uścisku – ale ile razy pomyślę, że otarła się o śmierć…

Zastanawiałam się, jak by zareagowała, gdybym jej powiedziała, że jej klientka naprawdę umarła. Tyle że nie według prawa obowiązującego w stanie Nowy Jork.

– No cóż, zajmę się nią teraz, Bec. – Raoul wziął mnie pod ramię i dodał: – Już się poznaliśmy, ale widzę, że mnie nie pamiętasz. Co jest druzgoczącym ciosem, po którym nieprędko się podniosę. No, wskakuj na biurko, żeby Pete mógł sprawdzić oświetlenie…

Posłusznie wlazłam na wielkie mahoniowe biurko – sprawdziwszy przedtem, czy moja sukienka zasłania wszystko, co trzeba. Niestety nie zasłaniała. Właściwie to widać mi było sutki…

– Nie przejmuj się – powiedział Raoul, który najwyraźniej zauważył to, co starałam się zrobić dyskretnie. – Wszyscy już je widzieliśmy. A teraz na czworaki i pięty w górę. Norman! – Norman podskoczył, żeby poprawić mi włosy, a ja pozwalałam Raoulowi ustawić się w jakiejś koszmarnie niewygodnej – wręcz bolesnej – pozycji na tym biurku. – Tak, teraz lepiej. Dobra, panowie, proszę na miejsca.

Nie widziałam, co się dzieje za moimi plecami, bo usiłowałam utrzymać tę niewygodną pozę. Ale zdaje się, że pan Stark i jego syn stanęli, gdzie trzeba, bo Raoul powiedział:

– Dobrze, zrobimy parę polaroidem.

No cóż, pomyślałam, kiedy fotografka, Gwen, zaczęła pstrykać zdjęcia. Nie jest tak źle. Dlaczego Lulu tak się śmiała, kiedy powiedziałam, że modeling to nic trudnego? To nie jest jakoś specjalnie skomplikowane. Tyle że szyja mnie trochę bolała. I tusz dostał mi się do oka. I…

– Nikki – powiedział Raoul – czy możesz spróbować nie wyglądać tak, jakby cię coś bolało? Wiem, że cię boli, kotku, ale nie myśl o tym. Myśl o samych przyjemnych rzeczach, dobrze? Przyjemne rzeczy, przyjemna mina…

Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że na twarzy mam jakiś grymas. Natychmiast uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

– No, ale bez przesady – zawołał Raoul. – To nie zdjęcie portretowe w Sears. Nie napinaj ust. Powinny być wilgotne… Denise, czy jej usta mogą być bardziej wilgotne? Dobrze. Dobrze. I jeszcze trochę…

A potem Raoul i cała reszta stanęli wokół Gwen, żeby obejrzeć wywołujące się polaroidy. Chciałam usiąść, bo pomyślałam, że to dobry moment, żeby porozmawiać z panem Starkiem…

– Nikki, kochanie! – zawołała słodko Rebecca gdzieś spoza kręgu jasnego światła rzucanego przez reflektory. – A dokąd ty się wybierasz?

– Przebrać się w normalne ciuchy – odparłam.

– Sesja się nie skończyła – rzucił Brandon zza moich pleców. Nawet się jeszcze nie zaczęła.

– Ale… – Popatrzyłam na dziesiątki polaroidów rzuconych na podłogę.

– Zdjęcia próbne – powiedział Brandon. – Co, zawiało ci głowę w czasie przejażdżki skuterem tego pacana?

Zjeżyłam się.

– Gabriel Luna to bardzo pracowity kompozytor i autor tekstów, a nie jakiś pacan… W przeciwieństwie do paru innych, których mogłabym wymienić.

– Tylko bez takich – żachnął się. – Jeśli chcesz wiedzieć, mam w tej chwili na warsztacie kilka albumów… Nie wspominając o tym, że nagrywam własny.

Taa, chciałam powiedzieć, za pieniądze taty. Ale nie powiedział łam, bo jego tata stał tuż obok. Sprawdzał wprawdzie maile na swoim – niewyprodukowanym przez firmę Stark – blackberry, no ale minio wszystko mógł usłyszeć, co mówimy.

Wiedząc to, co wiedziałam o komputerze Nikki, byłam pewna, że słuchał.

– Nie kłóćcie się, dzieci – zawołała Rebecca z ciemności gdzieś za biurkiem. – A Raoul powie ci, Nikki, kiedy będziesz mogła odpocząć.

Zaczęłam rozumieć, czemu Lulu śmiała się ze mnie, kiedy powiedziałam, że modeling to łatwizna.

W tym nie ma nic łatwego.

Chyba że człowiek uważa, że to łatwe, wyglądać słodko i myśleć o przyjemnych rzeczach, wykręcając ciało w najbardziej niewygodnej pozie z możliwych i jednocześnie nie rozmazać sobie makijażu ani nie pozwolić, żeby sutek znalazł się na wierzchu, i nosić buty na dwunastocentymetrowych obcasach, i usiłować nie zauważać, jak niesamowicie seksowny jest twój własny były facet.

Pozwólcie, że wam powiem, że to wcale łatwe nie jest.

Zwłaszcza kiedy człowiek robi to po raz pierwszy, a na dodatek w cudzym ciele.

18

Dopiero jakieś dwie godziny później Raoul miał wystarczająco dużo zdjęć, które uznał za dobre. Musiałam jeszcze przybrać kilka innych póz. Niektóre wymagały, żebym gryzła wielkie czerwone jabłko. Sztuczne. I paskudne w smaku.

W jednej oplatałam się wokół Brandona, jakbym była maleńką małpką – rezusem tulącą się do małpki – matki. Powiedziałam, że moim zdaniem ta poza jest nieco mizoginiczna, bo sugeruje, że kobiety są słabe i potrzebują dużego, silnego mężczyzny, żeby się na nim oprzeć.

Powiedziałam to w sumie dlatego, że to owijanie się wokół Brandona przypomniało mi, jak przyjemnie było się z nim całować, i sprawiło, że znów nabrałam na to ochoty, co, wziąwszy pod uwagę, jak się na mnie wkurzał za Gabriela, no i fakt, że się podkochuję w kimś zupełnie innym – raczej nie było najlepszym pomysłem.

Niestety Raoul nie skorzystał z mojej rady, a Rebecca wzięła mnie na bok i zapytała, czy mam gorączkę.

– Bo zwykle masz na tyle rozumu, żeby nie krytykować wizji dyrektora artystycznego – dodała.

Tłumaczyłam jej, że media notorycznie infantylizują kobiety, i spytałam, czy jako feministce nie przeszkadza jej, że w jakiś sposób przyczynia się do podobnego ich przedstawiania.

Popatrzyła na mnie badawczo i odparła:

– Czy ty bierzesz jakieś leki w związku z tym urazem głowy? Bo chyba powinni ci zwiększyć dawkę.

W pewnym sensie ją rozumiałam. Znaczy, gdybym nie pozowała, po prostu zatrudniliby na moje miejsce inną modelkę.

No ale i tak byłam totalnie zażenowana, że muszę ocierać się biustem o Brandona. Nie żeby jemu to jakoś bardzo przeszkadzało…

I na tym polegał problem. Pomijając zażenowanie, mnie też nie bardzo to przeszkadzało.

Brandon chyba przestał się na mnie boczyć za tę całą przejażdżkę skuterem Gabriela Luny, bo jakieś pół godziny po tym, jak zaczęłam się ocierać biustem o jego plecy, szepnął:

– Co robisz potem?

Totalnie mnie tym zaskoczył, więc powiedziałam:

– Kto? Ja?

– Nie – odparł ironicznie. – Mówiłem do Pete'a, oświetleniowca. Oczywiście, że ty.

– Och, nie wiem. Chyba po prostu wrócę na poddasze. A dlaczego pytasz?