Выбрать главу

Lulu była tak bardzo podekscytowana tą imprezą, jaką dla mnie zorganizowała, że nie miałam serca jej mówić, że nie mam ochoty balować. Próbowałam dostosować się do sytuacji, pozwoliłam jej nawet zawlec się do garderoby Nikki, gdzie wybrała dla mnie ciuchy na wieczór.

Teraz siedziałam przy barze, w czarnych botkach na szpilkach, mocno wyciętym czarnym topie i minispódniczce ze złotej lamy. Wyglądałam w tym stroju jak prostytutka, którą widziałam kiedyś przy autostradzie West Side. Ale nie chciałam urazić uczuć Lulu, więc nie powiedziałam tego. Zwłaszcza że ta prostytutka to był mężczyzna.

– Źle się bawisz? – spytała mnie Lulu, która właśnie wychynęła zza sztucznej mgły. Była ubrana w zestaw kontrastujący z moim: złote botki i top ze złotej lamy i czarną minispódniczkę. Włosy miałyśmy natapirowane tak, że odstawały z dziesięć centymetrów od czaszek. Ona nazwała to Wieczorem w Stylu Lat Osiemdziesiątych.

Tyle że w całym klubie chyba tylko my nosiłyśmy ciuchy w stylu lat osiemdziesiątych.

– Jasne, że dobrze – zapewniłam – ale wiesz, niedługo będę musiała jechać do domu, bo rano mam szkołę.

Lulu szeroko otworzyła maleńkie usteczka, jak pisklę.

– O mój Boże! Zapomniałam! Racja, przecież jutro idziesz do szkoły. Pewnie masz mnie totalnie dość.

– Nieprawda – uspokoiłam ją. Ze wszystkich ludzi, których po znałam, odkąd chodzę po świecie w ciele Nikki Howard, ją lubiłam najbardziej. Brandon nadal boczył się na mnie za Gabriela, a Justin udawał obojętność, bo Lulu kręciła się w pobliżu (i dobrze, i tak nie chciało mi się z nim rozmawiać). Nie wiedziałam, kim są ci pozostali – Lulu mi wszystkich przedstawiała, ale ich imiona i to, skąd Niklu powinna ich znać, natychmiast wypadało mi z głowy. Na szczęście nikt z nich nie miał ze mną (czy raczej z Nikki) potajemnego romansu, ku mojej wielkiej uldze…

Wydawali się całkiem mili, ale wciąż tylko gadali o ludziach, których nie znałam, więc przez większość czasu czułam się trochę wykluczona z rozmowy… No i, mocno osamotniona, minio tych wszystkich łowców autografów (oraz tego, że mama nadal do mnie wydzwaniała, chociaż ją przerzucałam na pocztę głosowa. Dlaczego zrobiła się taka nadopiekuńcza? W końcu mam szesnaście i pół roku i potrafię o siebie zadbać), i ludzi, którzy ewidentnie znali i uwielbiali Nikki, i podchodzili co chwila, żeby się nią pozachwycać.

Uwielbienie jest super. Naprawdę super.

Ale to był bardzo długi dzień, więc chciałam po prostu wrócić na poddasze i trochę się przespać.

Czy to coś złego?

– A po co ci w ogóle szkoła, tak przy okazji? – spytała Lulu uśmiechając się zalotnie do faceta, który ustąpił jej swój stołek (niesamowite, ile jest w stanie zrobić facet dla ładnej dziewczyny). Potem wskoczyła na ten stołek i dała barmanowi znak, że chce drinka. – To znaczy, dlaczego tak bardzo chcesz tam wrócić?

– No bo… – zaczęłam, ale przecież nie mogłam jej powiedzieć o Christopherze. Uznałam też, że lepiej będzie milczeć w kwestii Fridy. – Bo kiedyś będę chciała iść na studia.

– Na studia? – Lulu skrzywiła się. – A po co?

– Żeby dostać dobrą pracę – powiedziałam. – Może będę uczyć. Moi rodzice wykładają na uniwersytecie i ja też bym chciała.

Zdałam sobie sprawę, co powiedziałam przed chwilą, dodałam więc: – To znaczy…

Ale Lulu tylko machnęła ręką. Nadal była przekonana, że jej wersja z zamianą dusz tłumaczy dziwne zachowanie Nikki Howard w ostatnim czasie. – Czego byś uczyła? – spytała. Barman podał jej drinka. Nawet nie musiała mu mówić, co chce. Firmowy drink Lulu był żółtawy, pływały w nim jakieś zielone listki, a kieliszek miał brzegi posypane białymi kryształkami. Kiedy spróbowałam jednego, który spadł na kontuar, okazało się, że to cukier.

– Jeszcze nie wiem – powiedziałam. – Lubię wiele przedmiotów. To kolejny powód, żeby chodzić do szkoły. Będę mogła się zdecydować. – Nagle wpadłam na świetny pomysł. – Wiesz, mogłabyś – chodzić ze mną!

Lulu o miało nie zakrztusiła się drinkiem.

– C – co?

– Powinnaś. – Zaczynałam się zapalać do tego pomysłu. – Jestem pewna, że twój tata mógłby ci załatwić miejsce. Jest sławny. LAT z chęcią cię przyjmie. Chodź tam ze mną jutro!

Lulu skrzywiła się.

– Hm… Dzięki, ale nie.

– Lulu… – przekonywałam. – Masz dopiero siedemnaście lat. Powinnaś się uczyć. I nie powinnaś mieszkać sama. Zaraz, dlaczego ty mieszkasz sama?

Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

– Przecież nie mieszkam sama – odparła. – Mieszkam z tobą.

– Wiem – powiedziałam. – Ale dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?

– Bo mama wyjechała ze swoim instruktorem snowboardu i nie chce mieć ze mną nic wspólnego – wyjaśniła Lulu pogodnie – a nowa żona taty jest ode mnie starsza o pięć lat. Paliłabyś się do mieszkania z ojcem w takiej sytuacji?

Dokończyła drinka, zeskoczyła ze stołka i wróciła na parkiet, zostawiając mnie samą przy barze.

Nie na długo, bo chwilę później zwolniony przez nią stołek zajął Justin.

– Naprawdę myślisz, że uwierzę, że nic nie pamiętasz? – zagaił. O nas… i o Paryżu?

Spojrzałam na barmana, który po chwili podał mi kolejnego drinka Nikki.

– Nie powinieneś ze mną rozmawiać – powiedziałam do Justina – Jesteś chłopakiem Lulu. I nie, niczego nie pamiętam. Właśnie to znaczy słowo „amnezja”. To po grecku zapomnienie.

– Jedno walnięcie w głowę – odparł Justin, obejmując mnie w talii i pochylając głowę, żeby ustami musnąć mi kark – i już uda jesz Pannę Mądralińską? Przecież dobrze wiesz, że jeśli ktoś zdoła przywrócić ci pamięć, to właśnie ja…

Reakcja mojego ciała na te ciepłe wargi na moim karku była natychmiastowa. Poczułam się, jakby po kręgosłupie przeleciał mi prąd elektryczny. Ale to wcale nie było nieprzyjemne.

Rzecz w tym, że Lulu tańczyła jakieś sześć metrów od nas.

To, co zdarzyło się później, było równie odruchowe.

Podniosłam kieliszek, który przed chwilą podsunął mi barman, i wylałam zawartość Justinowi na głowę.

Wszyscy ludzie wokół nas krzyknęli z zaskoczenia, a Justin coś wybełkotał i zerwał się ze stołka. Stwierdzić, że się zdziwił, było sporym niedopowiedzeniem. Minę miał przerażoną – a jeszcze bardziej, kiedy oblizał zmoczone usta.

– Pijesz wodę?! – zawołał.

– To się nazywa Nikki – powiedziałam z godnością, też schodząc ze stołka. – Nie piję alkoholu. I nie zadaję się z cudzymi chłopakami. A ty to sobie zapamiętaj.

Odeszłam, a wokół mnie rozległy się oklaski.

Znalazłam Lulu, która tańczyła z trzema innymi dziewczynami, też ubranymi w najszykowniejsze ciuchy w tylu lat osiemdziesiątych. Zupełnie, jakby jeszcze przed naszym wyjściem z poddasza rozesłała w świat jakąś tajemną, zakodowaną wiadomość. No proszę, jestem jedną z najpopularniejszych supermodelek świata, a nadal nie wiem, jak dziewczyny to robią. Znaczy, decydują się, w co się ubrać.

– Lulu! – krzyknęłam, żeby mnie usłyszała przy tej niesamowicie głośnej muzyce. – Jadę do domu. Zostań, jeśli masz ochotę, ale po prostu chciałam, żebyś wiedziała, że wychodzę.

Lulu przestała tańczyć i popatrzyła na mnie.

– Nie! – odkrzyknęła, potrząsając swoimi natapirowanymi lokami. – Nigdy nie wychodzimy bez tej drugiej. Jeśli ty idziesz, to ja też idę. Tylko powiem Justinowi.