Выбрать главу

– Nie trzeba! – zawołałam – Justin jest teraz… trochę zły.

– Aha – Lulu od razu załapała o co chodzi. – Przystawiał się do ciebie?

Wytrzeszczyłam na nią oczy.

– Wiedziałaś?

Lulu wzruszyła ramionami.

– Jasne. Wiem, że Nikki ma problem z odmawianiem chłopakom, kiedy zaczynają ją całować… I że chłopcy mają problem z tym, żeby Nikki nie całować. Ale sądziłam, że ten pierwszy problem załatwiła wy miana dusz.

– No cóż, odmówiłam – powiedziałam. – A teraz jest wściekły. Czułam się idiotycznie, stojąc na tym parkiecie i prowadząc tę rozmowę… Zwłaszcza że jakiś facet, który miał na sobie chyba z tonę złotych łańcuchów i bardzo luźne spodnie, spod których widać było prawie całą bieliznę, podszedł do mnie tanecznym krokiem i uśmiechnął się szeroko.

– Nie jesteś czasem Nikki Howard? – spytał.

– Nie – odparłam i zwróciłam się do Lulu: – Chcesz powiedzieć, że cały czas wiedziałaś?

– Podejrzewałam. – Lulu znowu wzruszyła ramionami. – Ale, słuchaj, to nie tak, że łączy mnie z Justinem jakieś wielkie uczucie. On po prostu daje mi naprawdę fajne prezenty, kiedy narozrabia z jakąś inną. A odkąd wróciłaś z pokazów w Paryżu, dawał mi ich całe mnóstwo.

– Strasznie mi przykro – kajałam się. I naprawdę czułam się fatalnie, chociaż to nie ja byłam winna, tylko Nikki.

A ja nie byłam Nikki. Przynajmniej nie wtedy, kiedy robiła te okropne rzeczy, które zabolały Lulu.

– Oczywiście, że jesteś Nikki Howard – upierał się Luźne Spodnie, wciąż podrygując przy mnie. – Do cholery, dziewczyno! Jesteś naprawdę bardzo…

Kiedy zaczął ocierać się miednicą o moje udo, obróciłam się i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, a potem go popchnęłam.

– Nie ma sprawy – rzuciła Lulu, przechodząc nad Luźnymi Spodniami, który rozciągnął się jak długi na parkiecie. – Ty naprawiła nie potrafisz nic na to poradzić. Chyba jesteś nieodporna na całowanie. Tak czy inaczej, skoro wychodzimy, to chyba powinnyśmy znaleźć Brandona. Kiedy widziałam go po raz ostatni… O, tam jest! – pokazała palcem. – Widzisz? Niedobrze.

Brandon był w budce DJ – a i o coś się z nim wykłócał.

– Pójdę po niego – powiedziałam.

Gdy tam dotarłam, Brandon właśnie mówił:

– Dlaczego nigdy nie chcesz puszczać moich piosenek, palancie?

Odpowiedź DJ – a była spokojna, ale brutalna:

– Bo są beznadziejne.

Brandon wziął zamach, jakby miał zamiar walnąć go w twarz Rzuciłam się naprzód, złapałam go za ramię i oparłam się na nim całym ciałem. Brandon zachwiał się i razem ze mną poleciał w tył.

– Co ty wyprawiasz? – spytał. Mówił niewyraźnie, jakby był pijany. – Słyszałaś, co ten palant właśnie powiedział? Przywalę mu.

– Nie, nie przywalisz – odparłam. – Musimy już jechać.

– Nie teraz – zaprotestował Brandon, próbując się ode mnie uwolnić. – Najpierw muszę zabić tego palanta.

– Nie – powiedziałam i wbiłam obcasy swoich szpilek w fugi wykładanej kaflami posadzki, żeby nie mógł ruszyć się z miejsca. Musimy jechać. Limuzyna czeka…

– Zaraz do ciebie przyjdę. Jak tylko zabiję tego faceta – wymamrotał Brandon, niepowstrzymanie prąc do przodu.

Wiedziałam, że muszę jakoś odwrócić jego uwagę, więc podskoczyłam i jedną ręką wciąż trzymając Brandona za ramię, drugą owinęłam mu wokół szyi i pocałowałam go w usta.

Miałam nadzieję, że Brandon nie jest na tyle oszołomiony alko holem, żeby nie zdążył mnie złapać – i nie pomyliłam się. Tak bardzo się zajął całowaniem ze mną, że zapomniał o całej wrogości wobec DJ – a. Całowanie się jest naprawdę fajne. Sama omal nie zapomniałam, że robię to tylko po to, żeby Brandonowi odechciało się awanturować…

…To znaczy do chwili, kiedy ktoś stojący w pobliżu odchrząknął, a ja oderwałam usta od ust Brandona i zobaczyłam Gabriela Lunę, który gapił się na nas z nieco zdeprymowaną miną, ściskając w ręku jakiś kompakt.

– Och! – Poczułam, że się rumienię. Przecież trzymał mnie nad ziemią Brandon Stark, chociaż tym razem nie przerzucił mnie sobie przez ramię, jak wtedy, kiedy niósł mnie do limuzyny w noc, gdy z Lulu mnie porwali. – Cześć.

– Cześć – odparł Gabriel. – Wszystko w porządku?

– Tak – odparłam, siląc się na lekki ton. – Właśnie wychodzimy. Brandon, możesz już mnie postawić.

– Nie – mruknął Brandon, łypiąc gniewnie na Gabriela. Najwidoczniej go poznał, mimo że zdjęcie nas dwojga na vespie było bardzo niewyraźne.

– On żartuje – powiedziałam do Gabriela ze słodkim uśmiechem. – Postaw mnie wreszcie, Brandon.

– Nie – powtórzył.

Przymknęłam oczy, modląc się, żeby między Gabrielem a Brandonem nie doszło do bójki.

Ale niepotrzebnie się martwiłam. Bo przecież ja się Gabrielowi wcale nie podobam w taki sposób, zwłaszcza że uważa Nikki Howard za ćpunkę na odwyku i tak dalej. Kiedy otworzyłam oczy, nadal mi się przyglądał z tą samą zdeprymowaną miną.

Lulu stanęła za nim i zmarszczyła brwi.

– Boże, czemu to tyle trwa? – spytała ostro. Wyglądała jak rozwścieczony generał. – Ludzie, samochód czeka. Ruszcie się wreszcie!

Brandon posłusznie ruszył za nią, nadal niosąc mnie na rękach. Nie wiedziałam, co innego mogę zrobić, więc pomachałam Gabrielowi nad ramieniem Brandona. On też mi pomachał – a potem chyba zrobiło mu się głupio, bo kilka osób stojących w pobliżu zaczęło wołać:

– O mój Boże! To Nikki Howard!

Jedna czy dwie podbiegły z prośbą o autograf, ale Brandon tylko warknął i szedł przed siebie, nawet na moment nie przystając.

Było mi trochę głupio, że jestem wynoszona z najmodniejszego klubu na Manhattanie o drugiej nad ranem przez chłopaka, z którym Nikki Howard raz chodzi, a raz zrywa. Ale gdy natknęliśmy się na chyba z tysiąc paparazzich przed wejściem do klubu, przy drzwiach czekającej limuzyny, zrobiło mi się przyjemnie.

– Świetnie – powiedziałam, kiedy Brandon wrzucił mnie do samochodu, poprawiając spódnicę, która podjechała mi na biodra. – Wiesz, jak to wyglądało, prawda?

– A jak? – spytała Lulu niewyraźnie, bo właśnie pociągała usta błyszczykiem.

– Jakbym była zbyt pijana, żeby sama iść i Brandon musiał mnie wynieść.

– No i co z tego? – Lulu podziwiała swoje odbicie w wysadzanej kryształami Swarovskiego puderniczce, którą trzymała w dłoni – Trochę za dużo wypiłaś i zapomniałaś się. Masz amnezję, pamiętasz? To idealna wymówka na każdą okazję. – Podniosła wzrok znad lusterka. – Ach, nie… Jak mogłabyś pamiętać? Przecież masz amnezję.

Brandon, kompletnie pijany, osunął się na mnie.

– U ciebie czy u mnie? – wybełkotał.

– O mój Boże, złaź – jęknęłam, odpychając go. – Nie jadę do ciebie ani ty nie jedziesz do mnie. W ogóle mi się nie podobasz Całowałam się z tobą tylko dlatego, żebyś nie oberwał od tego DJ – a W tym stanie nie nadajesz się do żadnej walki.

– Miła jesteś – powiedział, nie ruszając się z miejsca, a nawet moszcząc się jeszcze wygodniej. – O wiele milsza niż zanim walnęłaś się w głowę i wymienili ci mózg. Kiedyś byłaś taka wredna… Pamiętasz, Lulu? Nikki przez cały czas była taka wredna?

Lulu z trzaskiem zamknęła puderniczkę i schowała błyszczyk, a potem przekrzywiła głowę i przyjrzała mi się z namysłem.

– Jest o wiele mniej złośliwa – przyznała. – To pewnie przez tę zamianę dusz.

– Wszystko mi jedno przez co – powiedział Brandon, tuląc się do mojego brzucha. – Po prostu cieszę się, że wróciła. I że jest o wiele milsza.