Выбрать главу

Ale nie mogłam, bo ta szkolna królowa z piekła rodem przywarła do mnie jak keczup do steku.

– Jak się masz? – zapytała, jak tylko przebrzmiał dzwonek. – Widziałam na Entertainment Tonight twój… No wiesz… To musiało być okropne, nie móc sobie nic przypomnieć!

– Coś tam pamiętam – powiedziałam, zbierając swoje rzeczy. Pamiętałam, na przykład, wszystkie te sytuacje, kiedy Whitney i jej przyjaciółki śmiały się w damskiej szatni z mojej bielizny, bo nosiłam majtki Hanes Her Way, a nie stringi z Victoria's Secret, jakie wkładały one wszystkie.

– Och, to świetnie – ucieszyła się Whitney. – No cóż, jak pisałam, jestem Whitney, a to jest Lindsey…

– Cześć! – zawołała Lindsey. – Jestem twoją totalną fanką. Strasznie mi się podobała ta twoja lipcowa sesja dla „Vogue'a”, że złotymi dodatkami i w tygrysie…

– …i bardzo się cieszymy, że będziesz z nami chodziła do LAT – ciągnęła Whitney, przekrzykując Lindsey, jakby tamta nic nie mówiła. – To taki zaszczyt, że ze wszystkich szkół w Nowym Jorku wy brałaś akurat naszą…

– Dziewczyny, ruszycie się stąd w dającej się przewidzieć przyszłości? – odezwał się stojący za nami Christopher. – Bo niektórzy muszą zdążyć na następną lekcję.

Whitney obejrzała się na niego, przewróciła oczami, a potem zrobiła mu przejście.

Serce mi mocniej zabiło przy tym jej spojrzeniu na niego. Bu to znaczyło, że z nową fryzurą czy nie Christopher nie doczekał się akceptacji Żywych Trupów. Nie stał się jednym z nich! Może wyglądał jak oni, ale nie był taki. Nadal był bezpieczny! Nadal był sobą!

– Dzięki – mruknął Christopher i poszedł.

– Do zobaczenia – powiedziałam do niego.

Rzucił mi przez ramię roztargnione spojrzenie – jakby usłyszał, że ktoś coś do niego powiedział, ale nie był pewien kto – i zniknął w tłumie na korytarzu.

Stojąca obok mnie Whitney parsknęła.

– Nie zwracaj na niego uwagi – powiedziała. – To jeden z naszych miejscowych dziwaków. No więc, wiesz, gdybyś miała jakieś pytania na temat LAT albo chciała, żeby ktoś cię oprowadził, to my ci z największą przyjemnością pomożemy. A w ogóle, co robisz w czasie lunchu? Na pewno nie będziesz chciała iść do stołówki. Jedzenie jest kompletnie beznadziejne…

– Czy to nowa torba od Marca Jacobsa? – przerwała Lindsey, wskazując torbę, którą nosiłam. – Bo jestem na liście oczekujących na taką…

– Sama nie wiem – wahałam się. – Po prostu znalazłam ją w garderobie dziś rano. – Lista oczekujących. Ha! – No cóż, muszę lecieć na hiszpański. Więc przepraszam was, ale…

– Ja też! – pisnęła Lindsey. – Pewnie chodzimy do tej samej grupy! Sala sześć jedenaście? O mój Dios! Chodź, pokażę ci, gdzie to jest.

– Boże, Lindsey, opanuj się – burknęła Whitney z irytacją. – Jestem pewna, że Nikki umie sama trafić.

– Lindsey jesteś bardzo miła – powiedziałam i spojrzałam na Whitney. – No cóż, to cześć, Whitney. Miło było cię poznać.

I odeszłam ramię w ramię z Lindsey świadoma, że śledzi nas setka zazdrosnych spojrzeń, a najbardziej zazdrośnie patrzy Whitney. Ale tym razem niespecjalnie mi to przeszkadzało. Bo zbyt dobrze się bawiłam, żeby się tym przejmować.

21

Fridę znalazłam tam, gdzie zawsze przed lunchem – w damskiej łazience na parterze, obleganej zwykle przez pierwszoklasistka nakładała błyszczyk na usta.

W środku było mnóstwo dziewczyn z pierwszej klasy, ale wystarczyło jedno spojrzenie na mnie i uciekały, jakby ktoś uruchomił alarm pożarowy. Biorąc pod uwagę reputację Nikki Howard, pewnie myślały, że wchodzi tu, żeby się naćpać. Można by pomyśleć, że zaczną się kręcić w pobliżu, żeby popatrzeć, a może nawet zrobić mi fotkę, kiedy będę wciągać nosem kokę, a potem ją sprzedać „Enquirerowi” i zarobić dodatkową kasę.

Ale pierwszoklasistki z LAT nigdy nie cieszyły się opinią obrotnych. Poza tym prawda była o wiele bardziej banalna: przyszłam tam wydusić z Fridy jakieś informacje.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Christopher obciął włosy? – spytałam ostro i przysiadłam na umywalce.

– Co? – Wydęła usta, patrząc na swoje odbicie. – A, taa. Christopher się ostrzygł. Zrobił to na twój pogrzeb. Tata go zmusił.

– To okropne! – wykrzyknęłam zszokowana. Frida skrzywiła się do lustra.

– Tak uważasz? Moim zdaniem w ten sposób okazał szacunek. No wiesz, twojej pamięci. Te długie włosy były obrzydliwe. A poza tym, z tego co słyszałam, nawet nie bardzo protestował. Odkąd kopnęłaś w kalendarz zrobił się jak zombie. Chyba nic go nie obchodzi.

Ożywiłam się na te słowa.

– Naprawdę? Płakał? To znaczy na moim pogrzebie? Frida rzuciła mi gniewne spojrzenie.

– Boże, ale zrobiłaś się próżna.

– Nieprawda! – zaprotestowałam. – Jestem totalnie najmniej próżną osobą, jaką znasz. Jak możesz w ogóle tak mówić? Ja tylko chcę wiedzieć, czy Christopherowi było smutno, kiedy umarłam. To nie jest próżność. To ciekawość. Gdybyś ty umarła, pewnie oczekiwałabyś, że całe miasto ogłosi żałobę, a ten dzień zrobią twoim świętem…

– Nic podobnego – żachnęła się Frida. – I może Christopher faktycznie był smutny. Ale nie rozumiem, co cię to obchodzi. Myślałam, że wy dwoje tylko się przyjaźnicie. A teraz możesz mieć kogoś o wiele lepszego niż Christopher. Zresztą już masz Brandona Starka.

i pewnie Gabriela Lunę, chyba że ta przejażdżka na vespie to był zwykły przypadek. No to ilu chłopaków zamierzasz mieć? Zignorowałam ją.

– Z kim Christopher teraz je lunch? – spytałam. – Znaczy teraz, kiedy umarłam? – Tylko nie z McKaylą Donofrio. Proszę, nie mów. że z McKaylą Donofrio…

– Nie wiem – powiedziała naburmuszona Frida. – Już go nie widuję w stołówce. Ktoś mówił, że siedzi w pracowni komputerowej No wiesz, pracuje tam jako asystent nauczyciela.

– Dzięki – ruszyłam do wyjścia szukać Christophera, ale usłyszałam za sobą wołanie Fridy:

– Chodź ze mną na lunch, Em… To znaczy, Nikki! Już wszystkim powiedziałam, że będziesz jadła ze mną! Nie waż się wystawić mnie do wiatru!

Nie miałam czasu przejmować się reputacją mojej siostry wśród czirliderek z drużyny juniorek, bo zostało tylko czterdzieści minut do końca przerwy, a potem musiałam zdążyć na następną lekcję. Pędem pobiegłam w stronę pracowni komputerowej (na szczęście nie wpadłam na Molly Hung, która mogłaby się zacząć zastanawiać, skąd tak dobrze znam rozkład LAT po bardzo krótkiej wycieczce z nią w roli przewodnika)…

I był tam, dokładnie tak jak przewidywała Frida. Jadł kanapkę w pustej pracowni komputerowej w poświacie ekranu, na którym samotnie grał w… Madden NFL?

Przecież Christopher nigdy nie grał w gry sportowe. Christopher nienawidził sportu. Co się tutaj działo?

Ale i tak chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że chociaż robił coś niesłychanie dziwacznego (z punktu widzenia jego normalnego wzorca zachowania, rzecz jasna), wyglądał uroczo z tymi swoimi krótkimi, totalnie potarganymi jasnymi włosami. Najwyraźniej nie zawracał sobie głowy czesaniem się po prysznicu, tylko pozwolił im dziś rano swobodnie wyschnąć. Kołnierzyk zielonej koszulki polo trochę mu się z tyłu zawinął, a z przodu pospadały na nią okruchy chleba. Nigdy nie lubił siłowni, więc bicepsy, na wpół ukryte pod rękawkami, nie wyglądały na olbrzymie jak u Jasona Kleina. Ale małe też nie były.

– Hm – powiedziałam, bo tak go pochłonęła gra, że nie zauważył, że stoję w drzwiach.

Obejrzał się i o mało nie zakrztusił łykiem napoju z puszki. A potem nie mógł już nic powiedzieć, bo się rozkaszlał.