Co się z nim działo?
I jak miałam zbliżyć się do niego na tyle, żeby pokazać mu, że jestem tu, w ciele Nikki Howard, skoro ledwie zdołałam go zmusić, żeby na mnie spojrzał?
Nie chciałam puszczać jego ręki… I to wcale nie dlatego, że Nikki jest rozpustna ani nic. No bo przecież uścisk dłoni to co innego niż pocałunek. Po prostu dobrze było znów czuć jego bliskość, być przy nim, nawet jeśli on nie miał pojęcia, że to ja.
Ale wiedziałam, że muszę puścić tę dłoń, bo nie można siedzieć w pracowni komputerowej i ściskać ręki faceta, którego dopiero co się poznało. Nawet jeśli człowiek przyjaźnił się z nim przez całe poprzednie życie, a teraz jest nastoletnią supermodelką.
Więc puściłam jego dłoń… Zaraz po tym, kiedy lekko nią szarpnął, chcąc się uwolnić z mojego uścisku. Chyba sobie pomyślał, że jestem szalona. Nie zdziwiłabym się, gdyby wytarł tę dłoń o spodnie. Ale się powstrzymał.
– Idę do stołówki na lunch – powiedziałam, schylając się, żeby wziąć swoją torbę od Marca Jacobsa i ukryć zażenowanie. – Chcesz iść ze mną?
Wiedziałam co powie, jeszcze zanim się odezwał.
– Hm, nie, dzięki – odparł, spoglądając na mnie dziwnie. – Ale smacznego. I nie bierz sałatki z tuńczyka.
Słysząc pierwszą choć trochę dowcipną rzecz, jaką do mnie powiedział, zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi brakowało jego ironicznych uwag. Prawie tak bardzo jak jego samego.
– Dzięki – powiedziałam i znów się uśmiechnęłam.
Ale po raz kolejny mój uśmiech nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Bez słowa wrócił do gry w Madden NFL.
A ja wyszłam z pracowni zawstydzona, urażona… i bardziej no tylko trochę ogłupiała.
– No, jesteś wreszcie! – zawołała Frida, biegnąc w moją stronę korytarzem. – Czekałam na ciebie strasznie długo. Gdzie byłaś?
– Poszłam do pracowni komputerowej zobaczyć się z Christopherem. Mówiłam ci…
– Boże – jęknęła Frida. – Dlaczego uganiasz się za tym komputerowcem, skoro mogłabyś mieć Gabriela Lunę?
– Gabriel Luna uważa mnie za ćpunkę – odparłam, przypominając sobie żenującą sytuację z poprzedniego wieczoru. Chyba tylko im to mnie stać, kiedy w pobliżu kręci się fajny facet.
– No cóż, nieważne – Frida chwyciła mnie za ramię. – Chodź Powiedziałam dziewczynom z drużyny juniorek, że dzisiaj zjesz lunch z nami.
– A niby gdzie – spytałam, kiedy ciągnęła mnie za sobą – ty i ja miałyśmy się poznać i zaprzyjaźnić na tyle, żeby teraz jadać razem lunch?
– Poznałyśmy się dzisiaj przed szkołą, na schodach – odparła Frida. – Pamiętasz? Wszyscy nas razem widzieli.
– Super – mruknęłam, przewracając oczyma. – Frida, co się dzieje z Christopherem?
– To wariat – powiedziała Frida, wlokąc mnie do stołówki. Zawsze nim był. A teraz po prostu to widzisz, bo sama wreszcie jesteś normalna.
– Nie, chodzi mi oto… Co się z nim stało? Jest taki… inny Nawet nie gra już w Journeyquest, tylko w Madden NFL. A przecież nie cierpi sportu. I jest… no, nie potrafię tego wyjaśnić, ale to tak, jakby… Poszłam tam, żeby wyrobić Nikki adres mailowy, a on prawie na mnie nie patrzył.
– No tak, pewnie myślałaś, że padnie ci do nóg – rzuciła Frida i parsknęła. – Tylko dlatego, że teraz jesteś Nikki Howard.
– No cóż. – Nie chciałam być zarozumiała, ale… – Tak Znaczy… w końcu to facet, prawda? A faceci mają świra na punkcie Nikki. Chyba, że są gejami. Więc o co mu chodzi?
– A skąd mam wiedzieć, Em? Znaczy Nikki. Mówiłam ci, zrobił się dziwny, odkąd kopnęłaś w kalendarz. To znaczy dziwniejszy niż wcześniej. Chyba zawsze się w tobie kochał, ale nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki nie umarłaś, a teraz ty nie żyjesz, a on się gryzie. Czy właśnie to chciałaś usłyszeć? – Zerknęła na mnie przez ramię, zobaczyła wyraz mojej twarzy i ryknęła śmiechem. – O Boże! Chciałaś! Weź się w garść. Teraz możesz mieć każdego faceta. Po co ci taki, który wolał, kiedy byłaś przeciętna, jak my wszystkie?
Dotarłyśmy do drzwi stołówki. Frida stanęła naprzeciwko mnie, opierając dłonie na biodrach. Patrzyłam na nią oczyma pełnymi łez.
– O mój Boże, Frida. – Wyrwał mi się cichy szloch. – Czy… czy ty naprawdę myślisz, że tak jest?
Popatrzyła na mnie.
– O jejku, ty go naprawdę lubisz, co? Posłuchaj… Skąd mam wiedzieć? To możliwe, ale może być zupełnie inaczej. Zresztą w tej chwili Christopher to twój najmniejszy problem. Zaraz wejdziesz do stołówki LAT, a teraz to zupełnie co innego niż miesiąc temu. Teraz jesteś popularna. Rozumiesz? Wybij sobie z głowy tego Christophera i zrób pokerową minę. Jesteś Nikki Howard, supermodelką. Nie jakąś tam zdziwaczałą Em Watts. Jasne?
Pokiwałam głową, ale cały czas myślałam o jej wcześniejszych słowach. Czy to możliwe, że Christopher po mojej śmierci zrozumiał, że mnie kochał? Czy nie chciał już grać w Journeyquest bo to mu przypominało o mnie? Czy zgodził się obciąć włosy, bo teraz, kiedy odeszłam, już nic nie miało dla niego znaczenia?
O Boże! Nigdy w życiu nie słyszałam czegoś równie romantycznego!
Ale co miałam z tym wszystkim zrobić? Jak miałam zainteresować Christophera Nikki Howard, skoro on zawzięcie wzdychał do zmarłej dziewczyny? I, tak się składało, że byłam nią ja sama?
Nie chciałabym nikogo obrazić, ale skoro tak szaleńczo się we mnie kochał, to mógł być dla mnie trochę milszy, kiedy jeszcze żyłam.
A on nigdy nawet nie spróbował mnie pocałować.
Zaraz… może właśnie dlatego tak się gryzie?
Och! To wszystko robiło się coraz bardziej romantyczne!
Ale zanim miałam szansę naprawdę to przetrawić, Frida szarpnęła mnie za rękę i weszłyśmy do stołówki…
…gdzie głośne rozmowy, już osiągające poziom, od którego pękają bębenki, zrobiły się jeszcze głośniejsze na widok mojej osoby w drzwiach.
– Tam jest! – poniosła się wiadomość przez całą stołówkę.
I nie tylko Żywe Trupy ją sobie przekazywały. Komputerowcy, goci, skatersi, rastamani… wszyscy powtarzali:
– Tam jest!
Poczułam, że się czerwienię…
– Nie jestem pewna, Free – powiedziałam do siostry, która pociągnęła mnie w stronę kontuaru z gorącymi daniami i wcisnęła mi w dłonie tacę.
– Zaufaj mi – odparła. – Nawet supermodelki muszą jeść, prawda?
Zapewne. Ale może łatwiej byłoby kupić coś w automacie na korytarzu, pal licho zgagę. Byłam boleśnie świadoma, że uwaga wszystkich skupia się na mnie, kiedy szłam wzdłuż tego kontuaru. Mój wybór komentowano tak zawzięcie, jakbym była Tigerem Woodsem szykującym się do decydującego uderzenia.
– Bierze kotlecik z tofu! – słyszałam szepty. A sekundę później: – Jabłko! Wzięła jabłko!
Miałam ochotę cisnąć tę tacę i wybiec ze stołówki – wybiec ze szkoły i popędzić do szpitala, na czwarte piętro, do gabinetu doktora Holcombe'a, i zawołać:
– Poproszę nowe ciało! W tym nie wytrzymam ani sekundy dłużej! Nie mogę być Nikki Howard! Ja chcę być normalna!
Ale zamiast tego podeszłam do kasy i zapłaciłam. A potem poszłam za Frida do jej stolika…
…gdzie siedziała cała drużyna czirliderek – juniorek. Przerwały rozmowy, kiedy podeszłyśmy. Zupełnie bym się nie zdziwiła, gdybym usłyszała:
– A co ty robisz przy naszym stole, nieudaczniku? Stolik dla komputerowców jest TAM.
Ale przecież nie jestem już Em Watts, tylko Nikki Howard. A Nikki Howard jest widać wszędzie mile widziana (pomijając pracownię komputerową).