Выбрать главу

Christopher gapił się na mnie. Po raz pierwszy miałam wrażenie, że faktycznie mnie widzi.

~~ Wykorzystałem runy Al – Cragena – wyjaśnił. Teraz to ja na niego wytrzeszczyłam oczy.

– Runy? Niemożliwe! O mój Boże, ale jazda. Nigdy bym na to nie wpadła. A więc, po prostu je rzucasz i…

– Smoki siedzą bezradnie w swoim legowisku – dokończył Christopher. Tak, teraz naprawdę na mnie patrzył. Ale nie tak, jakby dostrzegał Em. Bardziej tak, jakby się zastanawiał, co odbiło Nikki. No bo chyba tylko wariat patrzyłby na Nikki Howard i domyślał się, że w środku jest Em Watts. – Jakiego miałaś nicka dla swojego bohatera w Journeyquest? Może cię widziałem online.

Dotarło do mnie, że się wkopałam. Nie mogłam mu podać nicka swojego bohatera z gry, bo wtedy dowiedziałby się, że to ja, Em.

Wymyślonego podać też nie mogłam, bo łatwo byłoby to sprawdzić.

– Och – rzuciłam lekkim tonem. – Nie grałam online od wieków. I wątpię, żebyś mnie kiedyś widział, grywam w dziwnych porach. Poza tym nawet nie pamiętam. – Postukałam się w głowę. – No wiesz. Ta cała amnezja.

Spojrzał na mnie sceptycznie i znów się zajął moim komputerem.

– Taa – mruknął. – Jasne.

A potem, nagle, obrócił się i spytał:

– Ale że grałaś, to pamiętasz? Miałam ochotę sarna sobie dokopać.

– Wiesz, cała ta amnezja jest dziwna – wyksztusiłam. – No bo jedne rzeczy pamiętam, a innych nie. Na przykład…

I potem, jakby nigdy nic, powiedziałam to. Sama nie wiem, dlaczego. To było ryzykowne. I prawdopodobnie głupie.

To było dokładnie coś takiego, co Stark Enterprises chciałoby odkryć za pomocą tego swojego szpiegowskiego oprogramowania Pewnie właśnie dlatego je zainstalowano w komputerach Nikki i Lulu. Dlatego Stark Enterprises tak hojnie obdarował moją rodzinę darmowymi komórkami. Żeby się upewnić, że nie powiemy niepowołanym osobom o mojej operacji.

Ale tego, co powiedziałam, nie wystukałam na komputerze ani nie mówiłam do komórki marki Stark.

– Pamiętam ciebie – powiedziałam.

Serce zaczęło mi walić jak młotem, już ale nie mogłam przestać Zupełnie, jakby moje usta mówiły coś wbrew mojej woli.

Przecież Lulu twierdziła, że muszę nawiązać kontakt. Może nie taki miała na myśli. Ale cóż, stało się.

– Z tego dnia wielkiego otwarcia Stark Megastore.

Żadni faceci w czarnych garniturach nie wyważyli drzwi. Nikt nie wpadł z karabinem maszynowym przez panele sufitu.

Byliśmy bezpieczni. Christopher tylko mi się przyglądał, a jego oczy – tak różne od oczu Gabriela, nieco zielonkawe przy obwódce tęczówki i okolone jasnobrązowymi rzęsami – były szeroko otwarło i pełne niedowierzania.

Nie miałam do niego pretensji. Sama też nie wiedziałam, dokąd to wszystko zmierza.

Zamknij się, Em, mówił mój mózg do moich ust. Czy Nikki. Czy jak tam się teraz nazywasz. Po prostu się zamknij. Dwa miliony dolarów. Dwa miliony dolarów.

Ale to na nic. Zło już się stało.

– Pamiętasz, co się stało tamtego dnia? – spytał wreszcie Christopher.

Spojrzałam na swoje dłonie. Moje paznokcie – sztuczne i nadal pomalowane na czarno – prezentowały się idealnie. Tak jak cała reszta mnie. Zewnętrznie.

Szkoda, że do środka nikt nie mógł zajrzeć. Bo tam panował stary, dobrze znany bałagan.

– Pamiętam ciebie – powiedziałam. – Pamiętam, że przyszedłeś z koleżanką. Tą, która… umarła.

Kiedy powiedziałam „umarła”, Christopher odwrócił ode mnie wzrok. Palce mu zamarły na klawiaturze laptopa.

Ale już było za późno, żeby się wycofać. Mogłam tylko brnąć dalej.

– To na pewno było okropne – powiedziałam, a serce mi się do niego wyrywało. – To znaczy… pewnie nie bardzo chcesz to wspominać. Przepraszam, że poruszam ten temat. Tylko że… chciałam o tym z tobą porozmawiać, kiedy nikogo nie będzie w pobliżu. No wiesz, powiedzieć ci, jak bardzo ci współczuję.

Nie miałam pojęcia, czy Frida miała rację co do rodzaju kłopotów dręczących Christophera. Znaczy, że on się we mnie kochał. Może się myliła. Może on tylko dochodził do siebie po tym, jak na jego oczach umarła jakaś dziewczyna. Każdego by od tego pogięło.

Może Christopher nigdy nie darzył mnie żadnym uczuciem wykraczającym poza przyjaźń. Nie wiem tego. I nie mogłam się zorientować po jego wyrazie twarzy, bo cały czas odwracał ją ode mnie, gapiąc się tylko w ekran mojego laptopa.

– Tak strasznie mi przykro, że do tego doszło – ciągnęłam. – Nawet nie umiem ci powiedzieć, jak bardzo. To, co się stało, było okropne. Na pewno… bardzo za nią tęsknisz.

Byłam prawie pewna, że Christopher się nie odezwie. Przecież milczał już tak długo.

Ale sekundę później powiedział:

– Taa.

A potem znów zaczął pisać na tej klawiaturze. Minutę później powiedział:

– Proszę. Wszystko masz poustawiane. Zamknął laptopa i mi go oddał. Jakby nigdy nic.

Oczy napełniały mi się łzami. W głowie mi się nie mieściło, że Lulu się pomyliła. Czy raczej to, że w sumie uwierzyłam w tę jej teorię. Bo jaką idiotką trzeba być, żeby wierzyć, że wszyscy chłopcy na świecie choć trochę się w tobie kochają? W przypadku Lulu może to i prawda. Ale dlaczego Christopher miałby się kochać we mnie?

Boże, w głowie mi się nie mieściło, że byłam taka głupia.

Wcisnęłam laptopa do torby, ukradkiem ocierając łzy, żeby nie zobaczył, że płaczę.

– Dzięki – powiedziałam. – Do zobaczenia na przemawianiu publicznym.

Byłam w pół drogi do drzwi, kiedy usłyszałam cichy głos Christophera.

– Nikki.

Zamarłam. Nie chciałam się odwracać, bo wtedy zauważyłby łzy, które wymknęły mi się spod powiek i spływały wolno po policzkach.

– Uhm? – powiedziałam w stronę ściany.

– To była moja najlepsza przyjaciółka – rzekł. Nadał mówił bardzo cicho.

Łzy popłynęły mi strumieniem. Nagle tak bardzo zapragnęłam powiedzieć mu prawdę. Chciałam podbiec do niego, rzucić tę torbo na ziemię, objąć go i powiedzieć: Christopher, to ja Em! Nie umarłam! Jestem tutaj! Wiem, że to brzmi jak szaleństwo, ale to prawda!

Ale wiedziałam, że mi nie wolno. Dwa miliony dolarów.

Zamiast tego obróciłam się – było mi już wszystko jedno, czy on zobaczy, że płaczę – i zrobiłam coś, czego nie powinnam była robić. Ale wiedziałam, że muszę. Coś, co usiłowałam wybić sobie z głowy przez cały ranek, od chwili kiedy mi przyszło do tej głowy Wyszłabym i tego nie zrobiła, gdyby nie tych jego pięć słów.

Sięgnęłam do torby, wyjęłam z niej coś, podeszłam do niego i cisnęłam to na blat stolika przed jego nosem.

A potem zawróciłam i wybiegłam, zanim zdążył mnie zapytać, czemu na stoliku przed nim położyłam arkusz naklejek z fosforyzującymi dinozaurami.

25

Czekaj… – Lulu nachyliła się, żeby odplątać smycz Cosabelli, która zawinęła jej się wkoło łapek. – Dlaczego my tym ludziom zanosimy pizzę?

– Bo chcę, żebyś ich poznała. – Nie odrywałam wzroku od numerów wyświetlających się nad naszymi głowami, w miarę jak winda wznosiła się coraz wyżej.

– Oni są biedni czy jak?

– Nie – roześmiałam się. Winda przystanęła, a jej drzwi się otworzyły. – Pomyślałam, że miło będzie przynieść coś na kolację.

– Aha. – Lulu poszła za mną długim korytarzem, a ja w jednej ręce balansowałam pudełkiem z pizzą, a drugą usiłowałam kontrolować Cosabellę. – Myślałam, że to jakaś akcja charytatywna.

– Nie – powtórzyłam. Nie chciałam mówić jej prawdy, że mi żal Lulu, bo to było tak, jakby zupełnie nie miała rodziców… A przynajmniej takich, którzy by się o nią troszczyli. Poza Kateriną. Ale Katerinę ona przecież zatrudniała.