– Od dzisiaj jesteś moim prawdziwym psem – zapalił papierosa i zaciągnął się głęboko. – Jak będę miał jakieś poważne zlecenie; zadzwonię po ciebie, mała suko.
Nie mogła odpowiedzieć. Dygotała przyciśnięta do jego ramienia, nic nie widziała bez okularów, które leżały gdzieś na podłodze, tak bardzo chciała choć papierosa, ale nie była w stanie poprosić.
– Masz – położył jej na kolanach swój prywatny karabinek Mannlichera. – Na pamiątkę, małpo.
Chciała papierosa, a nie karabin!!! Ale nie mogła tego powiedzieć. Dante zaciągnął się znowu. Patrzył na gwiazdy migoczące na ekranach.
– Ale pięknie – westchnął. – Brakuje tylko muzyki.
Papierosa, papierosa, papierosa… Jak to powiedzieć przez zaciśnięte zęby?
– Zaśpiewaj mi coś, Toy. Toy?…