– A legitymację masz, pindo? – Grzecznie pytam.
– Taaa… A konkretnie, kto pyta?
"Krawężnik", Sex Side, Hollywood, L.A., Kalifornia, USA. Prostytutki z burdelu były lepiej przygotowane niż ta w barze. Jedna chwyciła ją za kark, druga sprawdziła czytnikiem jej tatuaże. Ten na pupie też.
– Ja cię chrzanię – z bezbrzeżnym podziwem. – Autentyczny!!! Siksa z Triad? Jak przeżyłaś???
– Chcę gadać z szefową – powtórzyła Toy.
– Jezuuuuu… no pewnie. Siądź i napij się czegoś, siostro.
Tu przynajmniej nie kazano jej płacić. Napojono najlepszą whisky, jaką kiedykolwiek próbowała. Dobrze, że Paul nie kazał uwarunkować jej na wódę i fajki. Tego już by chyba nie przeżyła. O mamo… Tak strasznie chciała kokainy. Niestety… Wiedziała, że się zrzyga na sam widok. Trzeba było tkwić w swoim biurze i olać te dziesięć tysięcy baksów. Miała odlot na sam widok naćpanych kurew. Cała się trzęsła, telepało nią na wszystkie strony. Tak strasznie chciała. Troszeczkę kokainy. Troszeczkę… O tak mało przecież prosi. W dziąsła! Proszę, Jezu, proszę!!! Ni cholery. Jakaś dziewczyna widząc, co się dzieje podetknęła jej biały proszek, a Toy momentalnie zwymiotowała we własne, złożone dłonie. Pobiegła do ubikacji.
Kiedy wróciła, już umyta, burdelmama tkwiła na posterunku przy barze.
– Jesteś uwarunkowana? – wyglądała na ubawioną. – Mhm.
– Kto na ciebie wywalił tyle forsy? – Mniejsza z tym.
– Dobra, rozbieraj się do goła, wkładaj buty na obcasach… – burdelmama wyglądała na zachwyconą nowym nabytkiem. – Zobaczę, co mogę dla ciebie zrobić.
– Nie przyszłam w sprawie pracy. – A po co.
– Jakby tu powiedzieć? Chcę się czegoś dowiedzieć…
Burdelmama uśmiechnęła się lekko. Wśród kurew hierarchia była bardziej ścisła niż w wojsku. Ta stara w klasycznej armii byłaby już pułkownikiem. Toy zaledwie sierżantem. Ale… Toy, po swojej służbie w Triadach, byłaby sierżantem elitarnych jednostek spadochronowych. Kimś, kto brał udział w prawdziwym boju. Starszym sierżantem sztabowym, mającym za sobą dwa lata służby na prawdziwym froncie, w ogniu dział przeciwnika, pod prysznicem ich karabinów maszynowych, wśród oparów napalmu, w promieniowaniu bomb atomowych… w przeciwieństwie do pułkownika, który dotąd tylko grzał stołek w sztabie.
Burdelmama wydęła wargi.
– Pytaj, o co chcesz, dziecko – uśmiechnęła się ciepło. – My dla ciebie nawet w ogień…
– Przysłano do Moonsunga pluton najemników. Nikt nie wie, po co, co mają robić…
Burdelmama uśmiechnęła się naprawdę miło.
– Którą rżnął jakiś wysoko postawiony inżynierek z bazy? – szepnęła do swoich pracownic.
– Tally-Ho! – zaraportowała najbliższa prostytutka.
– Idź dziecko tam, na koniec korytarza-zasalutowała młodemu sierżantowi. Dowiesz się, czego chcesz.
Toy skinęła głową. Boże! Ta piekielna organizacja działała wszędzie. Na Ziemi, na Księżycu, wszędzie. Jako kurwa Triad, jako straceniec, "Krawężnik" z Sex Side, miała wgląd we wszystko, w co tylko chciała mieć wgląd… Sierżant elitarnych jednostek spadochronowych… Komandos, który cudem przeżył jatkę na polu bitwy. Desperado, przed którym cofały się nawet diabły. Była "swoja" dla wszystkich kurew we wszechświecie. Była "ich". Była "rekomendowana" przez samobójcze tatuaże. Jak kamikaze w japońskiej armii. Tu była kimś. Dwa lata w Sex Side, dwa lata jako niewolnica Triad. Dwa lata służby liniowej – to było coś więcej niż "pułkownik" dekujący się na tyłach! To było naprawdę coś. Prostytutki rozstępowały się przed nią z szacunkiem, kiedy szła w kierunku korytarza. Jakby tylko potrafiły, salutowałyby jej z całą pewnością. Liniowy sierżant! Jezu!!! Z Sex Side! Zabójca diabła. "Nieustraszony pogromca wampirów". Który cudem jeszcze żyje…
– Tally-Ho – zawołała Toy. Otworzyły się najbliższe drzwi. – Chodź.
Rosła blondynka o niebieskich oczach zaprosiła ją do swojego pokoju. Ksywa idealnie pasowała do dziewczyny. Wyglądała na taką, która może ruszać tylko do ataku; zwarta, gibka, śliczna, energiczna, mało inteligentna. Była ucieleśnieniem faszystowskich bogów wojny.
– Tally-Ho Vixen – przedstawiła się nazwiskiem, co wśród prostytutek stanowiło wyjątek.
– Toy Iceberg – zrewanżowała się. – Jesteś Szwedką?
– Żydówką- powiedziała blond piękność z niebieskimi oczami. Żywe wcielenie faszystowskich Bogów… zaiste!
– Mam mały problem…
– Nie przespałabyś się ze mną, malutki "Krawężniczku"? – spytała Vixen. Była naprawdę śliczna.
– Przecież musiałaś spać z koleżankami w Sex Side…
– W pewnym sensie. Po służbie skuwano nam ręce z tyłu, zakładano kneble i narkotyzowano do oporu. Musiałyśmy spać na brzuchach w dzień, bo wiesz… Żeby widać było łapska, czy niczego nie knują uśmiechnęła się smutno. – Spałam z koleżankami w jednym łóżku, ale… nawalona jak szlag. Do niczego nie doszło, kotek.
Jezu… Sława liniowego sierżanta! To po prostu było coś! Baba, która przeżyła dwa lata w Sex Side… Tally-Ho tylko przygryzła wargi w niemym podziwie.
– Co chcesz wiedzieć, kocurku? Wszystko ci wyśpiewam. -Przysłano tu pluton najemników. Po co? Co mają zrobić? Kto za tym stoi?
– Firma Moonsung. Wszyscy mają zginąć. – Tally-Ho była szczera do bólu. – Afera jak szlag. Dziesięć lat temu Moonsung wysłał monstrualną kapsułę do badania innych gwiazd. Przeraźliwie wielki walec z kosmonautami, którzy po kilkudziesięciu pokoleniach mieli dotrzeć do jakiejś gwiazdy… Ale coś poszło nie tak. Potworny pojazd miał się pojawić za tysiąc lat albo i więcej. Nie wiem… Moonsung władował w to ponad połowę swojego budżetu. A tu nagle suprajz, suprajz… kapsuła nagle pojawiła się na czytnikach… parę miesięcy temu. A przecież nie mogła wrócić sama z siebie, bo nie miała paliwa, żeby zawrócić w próżni. Mogła tylko okrążyć docelową gwiazdę i bzzzzzz, nazad. Ale po tysiącu lat. Oni zamontowali tam jakieś sprytne urządzenie. Zanim Vega nie wpadnie w sidła ziemskich radarów, zgłosi się na monitorach Moonsunga. Suprajz! Sorry for dilej! To kurestwo właśnie się zgłosiło.
– Co???
– To wraca, kotek! Ledwie wyruszyło na tysiącletnią misję… To wraca. To gówno jest tuż obok. I te swołocze z Moonsunga nie wiedzą, co robić. Wynajęli najemników. Jakby było bardzo źle, najemnicy rozpieprzą to, co jest w środku. A potem do piachu. Ale jakby nie było tak bardzo źle… Jakby się okazało, że jakąś nową technologię zyskaliśmy, coś, co pozwala na przykład wracać z tysiącletniej misji po dziesięciu latach, to wtedy… rozda się ordery, a firma Moonsung położy łapsko na technologii. Głównie chodzi o to, żeby zobaczyć, co w środku, zanim nie złapią kurestwa ziemskie radary. A naprawdę to trzeba przejąć to nielegalne urządzenie Moonsunga, które ostrzega o szybszym powrocie i sprawdzić, co się właściwie stało. Jak będzie OK, rozda się ordery. Jak nie, wszyscy do piachu… Poniała, kotek?
– Poniała. Dzięki, lalka.
– Weź nie pierdol. Prześpisz się ze mną, kotek, czy nie?
– Na razie nie. Ale nie wykluczam tej perspektywy na przyszłość…
– Co teraz robisz kotek? Naprawdę nie chciałabyś paru babskich numerów?
– Kurde… Nigdy nie spałam z kobietą. Ale… Fajna jesteś. Vixen przymrużyła oczy.
– Krawężniczku… Ty jesteś fajna… Zrobiłabym dla ciebie dużo więcej niż ta garść informacji od baranów, którzy mnie mieli…
Toy uśmiechnęła się.
– Tally-Ho… jesteś naprawdę fajna! "Krawężnik"… nigdy nie spałaś z kobietą? – Nie.
– Ja cię… Kim teraz jesteś?- Prywatnym detektywem. A chwilowo najemnikiem. – Ale ci zazdroszczę.
– Nie wygłupiaj się. Chyba, że lubisz kocie konserwy. Żarłaś kiedyś coś takiego?