Выбрать главу

– Teraz widzicie, dlaczego ONZ daje pomoc tym, co głodują- powiedziała Maybe Not. – Widok, jak ktoś żre te świństwa, których my nie dalibyśmy nawet psu… można porównać do orgazmu.

Hot Dog o mało nie zrolował się na polance ze śmiechu. Mobutu zakryła twarz. Clash i Caddilac szturchali się wzajemnie zadowoleni jak zaraza.

– Daj jej jeszcze jakiś baton – powiedział Clash. – To naprawdę będzie miała orgazm.

Toy usiłowała zachować powagę. Przynajmniej przez chwilę. Znalazła jednak jakiś szeroko reklamowany, ociekający czekoladą junkbaton w swoim plecaku i rzuciła zakonnicy.

Shainee powąchała i zaczęła jeść razem z papierem.

– Aaaaaaaaaaaa… – Clash przeturlał się na trawie. – Ale odlot! – Daj jej podpaskę – ryknął Hot Dog. – Może też zećpa!!!

– Ja cię… – Caddilac nie mógł się uspokoić. – Daj jej smar do kałacha! Maybe Not chichotała i nie mogła nic powiedzieć. Mobutu uniosła obie ręce do góry.

– Masz kartę kredytową? – krzyknęła. – Może chociaż ugryzie…

Toy przytuliła się do Mobutu, przyciskając plecak do twarzy. Wycia nie dało się opanować.

– Jezu… – nie mogła powstrzymać śmiechu. – Ona jest naprawdę głodna!

– No! – Mobutu też trzęsła się bez opanowania. – Ja cię… ktoś żre te wojskowe gówna!!!

– Patrzcie! – Clash tkwił na czworakach. – Można to wpierniczyć i przeżyć!!!

– Choć chwilę…

– Ja cię chrzanię – Maybe Not podskoczyła do zakonnicy i wyszarpnęła z kieszeni garść cukierków. – Masz. Ale zjedz mi z ręki!

Shainee nachyliła się posłusznie i zaczęła jeść z cudzej dłoni. -Ale jaja!!!

Toy chichotała z innymi. Chwilę potem przyszło opamiętanie. – Jezu… Ona jest naprawdę głodna.

Do Maybe Not dotarło to dokładnie w tej samej chwili. Cofnęła rękę, dała Shainee woreczek z cukierkami i odeszła jakaś skrzywiona.

– Nie wpieprzaj folii, idiotko! – krzyknęła nagle zła na siebie.

– Siedem miesięcy bez czegoś ciepłego? – Clash też się opamiętał. Z dzieckiem w brzuchu?

Przygryzł wargi i przeturlał w stronę zakonnicy swoje dwie konserwy. Widząc, że tamta usiłuje je otworzyć nożem, podszedł bliżej, wziął jedną i uderzeniem pięści rozwalił wyzwalacz chemicznego podgrzewacza. Zerwał kciukiem wieczko i podał dziewczynie.

– Masz, idiotko… – mruknął usiłując unikać wzroku innych. – Nażryj się wreszcie do oporu.

– Nie tyle naraz – mruknął Hot Dog. – Bo ją przesra…

Toy było wstyd tak jak innym. Nie mogła patrzeć, jak dziewczyna je kolejną, wojskową konserwę z uczuciem takiej ulgi, jakby okazało się, że jej kochankiem jest sam Rudolf Valentino. Trzymała sobie puszkę między udami i podnosiła nożem tak wielkie porcje, jakie tylko mogła wsadzić do ust. Mobutu trzymała głowę między własnymi kolanami. Caddilac usiłował patrzeć gdzie indziej. Clash w ogóle zamknął oczy. Cisza przedłużała się nieznośnie. Szlag! Najpierw ta kretyńska strzelanina, kilka niepotrzebnych nikomu trupów, adrenalina, zdenerwowanie i… takie zmieszanie z błotem tej biednej, głodnej dupy.

– Dante nadchodzi – powiedziała Mobutu, patrząc na rejestrator radiowy. – Za pół godziny będą tutaj.

Toy zagryzła wargi. Trudno… Musi to zrobić. Wstała lekko i podeszła do Hot Doga.

– Widzisz? Co to za krzak? – odciągnęła go na bok, zdejmując jednocześnie swoje słuchawki i mikrofon. Nie był aż tak strasznie głupi, jak się mogło wydawać. Domyślił się. Zdjął swoje radio również.

– Już? – szepnął. – Mhm.

Ukradkiem zarepetował swojego kałacha. Potem odwrócił się błyskawicznie.

– Nie ruszać się!!! – ryknął. – Muszę widzieć wasze łapska, gnoje!!! – Ty… – Clash ledwie otworzył jedno oko. – Odbiło ci?

– Nie ruszać się! – Hot Dog runął do przodu i kopnął Clasha w głowę. – Łapska! Muszę widzieć wasze łapska!

Nie ruszali się. Ale też nie rozumieli i nie spełniali poleceń. Dopiero jak z tyłu podeszła Toy z zarepetowanym kałasznikowem, dotarło do nich, że to nie są dowcipy.

– Ty…

– Nie ruszać się! – Hot Dog odkopywał ich automaty poza zasięg rąk. – Dobra, kotki – powiedział po chwili. – Nogi szeroko, łapy szeroko, kłaść się na brzuchach! Nie wiem, co tam macie poukrywane w kieszeniach…

Clash, Caddilac, Maybe Not i Mobutu spełnili rozkaz. Shainee też chciała, ale Toy powstrzymała ją ruchem ręki.

– O co chodzi, świnie? – warknęła Maybe Not.

– Hot Dog. zwiąż ją- rozkazała Toy. – I za… za… "Za"? Co z nią zrobić?

Toy nie mogła wypowiedzieć tego słowa. Jezu… – Zaknebluj!

O mamo. Sama miała w ustach wojskowy czy policyjny knebel dzień w dzień przez dwa lata. Leżała z tym świństwem w ustach przez prawie osiemset dni. Pracowała w nocy, w dzień alfonsi kładli je do łóżek, kneblowali, skuwali ręce na plecach. Przez siedemnaście godzin dziennie trzeba było leżeć nieruchomo na brzuchu, w łóżku z trzema, czterema, nawet pięcioma koleżankami. Knebel. Na filmach pokazuje się to tak ładnie. Piękna aktorka ma w ustach szmatkę przewiązaną drugą szmatką. Wystarczy wypluć…

Usiłowała nie patrzeć, jak Hot Dog wkłada Maybe Not do ust niewielką kulkę, zakłada uprząż na głowę, a potem naciska wyzwalacz. Kulka w ustach dziewczyny eksplodowała, natychmiast powiększając się do rozmiarów dużej gruszki. Szczęki rozwarte na maksimum, zęby ślizgające się na plastiku, i ślina, która od razu zaczęła spływać po brodzie.

– Ukryj ją w krzakach, tak żeby nikt nie widział.

Hot Dog pociągnął związaną Maybe Not w kierunku zarośli.

– Mobutu – powiedziała Toy, mierząc do niej z automatu. – Rozbieraj się.

– Ty suko…

– Zrób to, kotek. To dla twojego dobra. – Jak cię dopadnę…

Hot Dog wrócił biegiem.

– Masz kłopoty ze słuchem? – wrzasnął. – Rozbieraj się suko!! f – Wy świnie…

Murzynka podniosła się powoli. Zrzuciła swój plecak, odpięła rzepy kamizelki przeciwodłamkowej. Rozsznurowała i zdjęła buty, skarpetki. Zdjęła spodnie, bluzę i podkoszulkę.

– No dalej! – ryknął Hot Dog. – Przynajmniej się nie spocisz przy kopaniu sobie grobu!

– Nie całkiem o to chodzi – usiłowała go uspokoić Toy.

– Wy świnie! – powtórzyła Mobutu. Zagryzając wargi, zdjęła stanik i majtki. Usiłowała zasłonić się dłońmi. – Chcecie mnie zastrzelić… – westchnęła ciężko. – Dlaczego na golasa?

Ale była piękna… OK. I o to chodziło. O to chodziło, mniej więcej. – Dobra, zbierz swoje ciuchy i rzuć Shainee.

– Co ja wam zrobiłam? – Mobutu spełniła rozkaz.

– Ty się zaraz dowiesz – warknął Hot Dog. – Zaraz się dowiesz.

– Nie, Hot Dog – usiłowała go wyprostować Toy. – Akurat jej możemy ufać.

– Co???

Mobutu też patrzyła rozszerzonymi ze zdziwienia oczami. – OK. Kotku, rozkrok, klęknij i ręce za głowę.

Murzynka puściła taką wiązkę przekleństw, że Toy odruchowo się cofnęła. Wykonała jednak rozkaz.

– Ty świnio!!! Wszystko mi widać… Jak mnie nie zastrzelisz teraz, to cię potnę na paseczki!!!

– Dobra. Shainee, przebieraj się w jej ciuchy. Wiem, że jesteś za mała i utoniesz. Wypchaj wolne miejsca kocami, zwiń się w kłębek i udawaj kupkę nieszczęścia. – Toy odwróciła się do swojego współspiskowca. – Jaka rana wymaga owinięcia ofiary kocami?

– Rana w brzuch – mruknął Hot Dog. – Zawsze takiemu zimno się robi…

– OK. Shainee, będziesz udawać, że dostałaś w brzuch. Musisz się trochę trząść. Przykryję cię, żeby nie było widać, ale bądź gotowa. Musisz wykonać mój rozkaz potem.

– Tak jest, Matko Przełożona.

Rzeczywiście utonęła w ubraniu Mobutu. Ale nie o to chodziło, żeby sprawnie biegała. Toy nakryła ją kocem, nałożyła wielki hełm i przykryła siatką maskującą.

– Zaraz będzie reszta oddziału – mruknął Hot Dog. Gapił się bez przerwy na nagą, rozkraczoną na kolanach Murzynkę z rękami za głową. – Ale fajna… Dasz mi ją przelecieć przed egzekucją?

– I o to właśnie chodzi – powiedziała. – Żeby wszyscy gapili się na nią, a nie na tę kupę nieszczęścia – wskazała okutaną zakonnicę.