Zwolniła i obejrzała się za siebie.
Grały cykady.
Stojący za nią mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale nie wyrzekł ani słowa.
Przypomniał się jej ostatni sen.
Wiele razy pytała sama siebie. Pytała, czy kapryśny taniec stokrotnie zmieniającej się rzeczywistości przypadkowo połączył ją z tym człowiekiem. I co za rytm, co za nici ich wiążą, czy nie dlatego zaczęła się cała ta gra gumowych piłeczek, żeby teraz, w ciemniejącym parku, mogła odwrócić się i zobaczyć jego twarz?
Patrzył z dziwnym wyrazem. Jakby obliczał w myśli równanie z trzema niewiadomymi… Albo raczej z setką niewiadomych, z tysiącem…
— Rozwiązuje pan zagadkę? — Uśmiechnęła się.
— Mojej zagadki nie można prawidłowo rozwiązać…
Jego twarz była bardzo blisko i spostrzegła, że on się starzeje. Raptownie. O całe lata.
Ale w parku zmierzchało, a zmrok zazwyczaj kłamie.
— Gramy!!
Morze ognia.
Żałowała ogromnie, niewyobrażalnie. Przepuściła tak wiele; skróciła sobie czas swobody i beztroski, czas, kiedy latają piłki, kiedy chce się śmiać i pląsać, a twarze koleżanek zdają się być miłe, siostrzane…
— Znam! Pięć! Imion! Chłopców!!
— Znam! Pięć! Znam! Imion! Pięć!
Porzucone krosno tkackie, dywan z nieskończoną liczbą węzełków. Rozchodzące się nici…
Co za POMYŁKA zdarzy się dzisiaj? Czy w kursach walut, w ukierunkowaniu rzek, czy w parlamentarnym głosowaniu? Czy nieświadoma Murzynka w głuchej wioseczce urodzi zamiast dziewczynki — chłopczyka?
Cały ten potworny chaos, istna masa czasu, wszechświat, rozgrzewał się, jak skóra w rękach garbarza…
Nie czuła strachu. Było jej wesoło i lekko. Pang, pang, pang…
— Znam…
Niczego nie wiem. Naprawdę niczego.
— Eliza!
Wszystkie piłeczki w sali zamilkły. Została jedna. U niej w rękach. I oto idzie, kroczy, płynie po parkiecie — władczyni świata…
— Ja!
„Światem bardzo trudno władać”.
— Znam!
„Wiesz co… Nie gadaj głupot”.
— Pięć!
„I będę nazywać pana tatą?”
— Numerów!
„Mojej zagadki nie można prawidłowo rozwiązać…” Cisza. Co za cisza, przecież właśnie teraz powinien wykrzyknąć decydujące, piąte słowo… Nie widziała jego twarzy.
— LOTÓW! — Mocna fala dźwięku zalała salę, nieomal zwalając Elizę z nóg. Czy to jego głos? Czy ryk samolotowych turbin?!
— 1101! — Głos ledwie utrzymywał się na granicy załamania. — 1102! 1103! 11…
Stan nieprzytomności… Puszczają, rozchodzą się szwy wszechświata…
„Zakłócenie… Brak równowagi… Do Tartaru”.
Wydało jej się, że się śmieje.
Maleńka błękitna kuleczka krążyła na jej dłoni.
Spadał, spadał… Samolot kompanii „Eo” spadał, niezgrabny jak wszystkie ptaki z zawodnymi silnikami…
Podstawiła dłonie i chwyciła go. Kilka metrów nad zbliżającą się w szaleńczym tempie ziemią.
Marina i Siergiej Diaczenko
Rytuał
Przełożyła Iwona Czapla
Ilustrowała Halina Pieścik
SOLARIS
Stawiguda 2008
Rytuał tyt. oryginału: Rituał
Copyright © 2007 by Marina i Siergiej Diaczenko
Tłumaczka dziękuje Halinie Pieścik i Darkowi Ojdanie za ogromny wkład w poprawność stylistyczną tej książki, a także za wspieranie każdego dnia pracy nad zawartymi w niej opowieściami.
ISBN 978-83-89951-93-9
Projekt i opracowanie graficzne okładki Tomasz Maroński
Korekta Bogdan Szyma, Halina Pieścik
Skład Tadeusz Meszko
Wydanie I
Agencja „Solaris”
Małgorzata Piasecka
11-034 Stawiguda, ul. Warszawska 25 A
Tel./fax 089 5413117
e-maiclass="underline" agencja@solarisnet.pl
sprzedaż wysyłkowa
www.solarisnet.pl