Выбрать главу

Meduzowate twory miały dobrze rozwinięty zmysł empatyczny, pozwalający odróżnić przyjaciół od wrogów. Ciepłe, serdeczne myśli porywaczy sprawiały, że byli wśród „leukocytów” całkowicie bezpieczni. Niemniej łapanie w sieci, a następnie wciąganie do śmigłowców transportowych wszystkich tych ciężkich i bezwładnych istot okazało się pracą trudną i frustrującą. Przy takim zmęczeniu naprawdę niełatwo było zachować cały czas życzliwe, współczujące i przyjazne nastawienie. Zdarzyło się więc kilka razy, że któryś z Kontrolerów dał mimowolnie upust złości, na przykład gdy jakiś element wyposażenia odmawiał posłuszeństwa. Często kończyło się to śmiercią takiego człowieka.

Rzadko ginęli oni w pojedynkę. Ostatnia sekwencja ukazywała zagładę całej załogi śmigłowca. Trwało to tylko kilka minut. Niestety, mało kto potrafił myśleć dobrze o istocie, która właśnie zgładziła mu kolegę, wstrzykując nieszczęśnikowi truciznę paraliżującą mięśnie i powodującą tak gwałtowne skurcze, że czasem aż kości przebijały skórę. Nawet gdy życie takiego człowieka było zagrożone, i tak zwykle próbował coś zrobić, a przed „leukocytami” nijak nie można się było zabezpieczyć, nie było też antidotum na ich jad. Ciężkie, odporne na ataki skafandry uniemożliwiłyby w tych warunkach jakąkolwiek pracę, meduzy zaś zabijały równie szybko i skutecznie, jak leczyły.

— Podsumowując, operacje transfuzji i sztucznego odżywiania przebiegają zadowalająco, jednak jeśli nadal będziemy ponosić przy tym takie straty, niebawem przestaną pełnić swoją funkcję — zakończył Chalderescolanin. — Zalecam więc jak najszybsze przejście do fazy chirurgicznej.

— Zgadzam się — powiedział Melfianin. — Skoro nie możemy liczyć ani na zgodę, ani na współpracę pacjenta, powinniśmy zacząć jak najszybciej.

— Jak szybko? — spytał Williamson, który dopiero teraz postanowił się odezwać. — Zebranie całej floty nad polem operacyjnym trochę potrwa. Moi ludzie muszą przejść odprawy przed akcją. Dowódca zgrupowania chyba ciągle nie czuje się zbyt dobrze w tej roli, dotychczas bowiem uczestniczył tylko w operacjach militarnych.

Conway milczał, próbując przekonać się do czegoś, przed czym wzdragał się przez ostatnie kilka tygodni. Wiedział, że gdy tylko da sygnał do rozpoczęcia olbrzymiej operacji, nie będzie już mógł jej przerwać i spróbować raz jeszcze. Brakowało mu specjalistów gotowych interweniować, gdyby coś poszło nie tak, a co najgorsze, nie było też czasu na dalszą naukę, gdyż stan nie leczonego zbyt długo pacjenta wymagał pilnej interwencji.

— Spokojnie, pułkowniku — powiedział w końcu, starając się nadać swemu głosowi zdecydowane brzmienie, chociaż wcale nie czuł się pewnie. — Dla pańskich ludzi to rodzaj operacji militarnej. Wiem, że na początku chciał pan to potraktować jak ćwiczenia w zapobieganiu skutkom klęsk żywiołowych, tyle że na wielką skalę, jednak teraz niewiele to się dla was różni od wojny, gdyż podobnie jak na wojnie, ponosicie ofiary. Bardzo mi przykro z tego powodu, sir. Nie spodziewałem się tak wielkich strat i żałuję, że nauczyłem te narzędzia lotu ślizgowego, gdyż to przysporzy…

— Nic na to nie poradzimy, doktorze — odezwał się Williamson. — Zresztą jeden z moich ludzi wpadł mniej więcej w tym samym czasie na podobny pomysł. Prawdę mówiąc, o wszystkim już chyba myśleli. Jednak chciałbym wiedzieć…

— … co znaczy „jak najszybciej” — dokończył za niego Conway. — Biorąc pod uwagę, że operacja potrwa nie tyle kilka godzin, ile parę tygodni, i nie ma żadnych logistycznych powodów, żeby ją odkładać, proponuję zacząć pojutrze o świcie.

Williamson pokiwał głową, mimo to się zawahał.

— Zdążymy, doktorze, ale jest jeszcze coś, co być może skłoni pana do zmiany terminu — powiedział i wskazał na ekran. — Jeśli chcecie, mogę zaprezentować wykresy i całe mnóstwo danych liczbowych, szybciej wszak będzie streścić wnioski. Zwiad prowadzony nad zdrowymi albo mniej chorymi dywanami, o który poprosiliście naszych specjalistów od kontaktów, kierując się przypuszczeniem, że może tam nie natrafimy na wrogość, dobiegł już końca. Chociaż ekipy były w tysiąc siedemset siedemdziesięciu czterech miejscach na wszystkich znanych nam stworach, ich członkowie nie widzieli żadnego narzędzia, które by ich zaatakowało albo chociaż próbowało obserwować, a niekiedy zostawali w jednym punkcie aż sześć godzin. Wprawdzie wszędzie trafiali na taką samą tkankę jak u naszego pacjenta, wszędzie też znajdowały się rośliny tworzące system czuciowy, wyniki szczegółowych testów były jednak zawsze negatywne. Tamte dywany nie próbowały kontrolować narzędzi, a wszelkie zmiany, jakie zauważyliśmy u egzemplarzy zebranych w ramach testów, były wynikiem oddziaływania przypadkowo obecnych w pobliżu zwierząt. Załadowaliśmy te dane do komputera pokładowego Descartes’a, a potem jeszcze do komputera taktycznego na Vespasianie. Wnioski, jakie otrzymaliśmy, są jednoznaczne i obawiam się, że nie wyciągniemy innych. Nasz pacjent jest jedynym inteligentnym dywanem na całej planecie.

Conway nie odpowiedział od razu. W ładowni podniósł się gwar i porządek obrad posypał się kolejny raz. Różni uczestnicy narady wystąpili natychmiast z nowymi pomysłami, które brzmiały nawet sensownie, ale tylko do czasu, gdy pułkownik po kolei się z nimi rozprawił. Ostatecznie zrobiła się z tego pełna emocji wymiana zdań i nagle Conway zrozumiał, dlaczego tak się dzieje.

Wszyscy byli przepracowani, a spotkanie trwało już pięć godzin. Kościane podbrzusze Melfianina obwisło tak bardzo, że tylko kilka centymetrów dzieliło je od pokładu. Hudlarianin był zapewne głodny, gdyż wodę w ładowni oczyszczono wcześniej z substancji odżywczych, co zresztą musiało też dokuczać toczącym się nieustannie Drambonom. Nad nimi tkwił zwinięty już nazbyt długo w niewygodnej pozycji Chalderescolanin, pozostali zaś mieli już dość nieustannego ciśnienia wody napierającej na ich skafandry. Conway też chętnie wyswobodziłby się wreszcie z tego ubioru. To zebranie nie mogło już przynieść nikomu pożytku i pora była je kończyć.

Uniósł rękę, prosząc o ciszę.

— Dziękuję wszystkim. Wiadomość, że nasz pacjent jest jedyną inteligentną istotą swego gatunku, sprawia, że tym bardziej musimy się postarać, by operacja zakończyła się sukcesem. To w żadnym razie nie powód, aby zwlekać z interwencją chirurgiczną. Wszystkich nas czeka jutro dużo pracy. Ja sam spróbuję po raz ostatni nakłonić pacjenta do współpracy.

Już kilka dni wcześniej przebudowano dwie gąsienicowe maszyny wiertnicze tak, aby były możliwie odporne na ataki narzędzi. Wyposażono je też w dwustronny system komunikacji wizyjnej, dzięki czemu Conway mógł kierować z nich operacją z dowolnego miejsca na zewnątrz lub w środku wielkiego stworzenia. Wsiadając do jednej z maszyn, najpierw sprawdził właśnie moduł łączności.

— Nie kusi mnie kariera martwego bohatera — wyjaśnił z uśmiechem. — Gdy znajdziemy się w niebezpieczeństwie, pierwszy zawołam o pomoc.

Harrison pokręcił głową.

— Drugi.

— Panie pierwsze — wtrąciła zdecydowanie Murchison.

Ruszyli w głąb lądu, do zdrowego obszaru pokrytego grubą warstwą roślin, i zatrzymali się dopiero po godzinie. Potem znowu jechali godzinę i zarządzili kolejny postój. W ten sposób spędzili cały ranek i wczesne popołudnie. Przez cały ten czas nie doczekali się zauważalnej reakcji pacjenta. Niekiedy zataczali ciasne koła, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale również bez powodzenia. Nie dostrzegli ani jednego narzędzia. Sensory nie wyczuwały żadnych drgań podłoża, które sugerowałoby, że coś próbuje pod nich podpełznąć. Dzień okazał się więc dość męczący i do tego ich sfrustrował.