Ręką dotknęła nagiej klatki piersiowej Tsi, bijące od niego ciepło przeniknęło przez jej skórę, rozlało się po ciele i skupiło w jednym punkcie, tętniącym teraz nieznośnym pragnieniem.
Wiedziała, że żadna inna istota na świecie nie zdoła jej dostarczyć silniejszych erotycznych przeżyć niż Tsi-Tsungga, on się do tego urodził, był uosobieniem zmysłowości, w każdym calu swego ciała. Przypominał naładowaną burzową chmurę i najwidoczniej nigdy nie znalazł ujścia dla swych tłumionych żądz.
Dłoń Tsi dotknęła jej uda.
Powietrze zgęstniało, ledwie dawało się nim oddychać. Z ziemi i drzew unosiła się wilgoć. Wiewiórka Czik zasnęła na gałęzi. Tsi wyciągnął się jak długi blisko dziewczyny, odwrócony w jej stronę, Elenie huczało w głowie, popatrzyła na usta Tsi, na pełne gorące wargi, znać było, że jego skóra żyje, że każdy najdrobniejszy nawet nerw jest w gotowości, wzrok jej się zmącił, nieświadoma położyła rękę na biodrze elfa, poczuła na dłoni gorąco jego ciała.
Elena, dziewczyna, której było trudno mówić „nie”, zdecydowała się pójść za nim tak, jak tego pragnął. Nieświadomie, wciąż bowiem przypuszczała, że to po prostu przyjacielska zabawa, a raczej miły gest z jej strony. Chciała mu pokazać, że nie jest tak samotny jak myślał, bo przecież ona jest jego przyjaciółką.
I ona też wyciągnęła się w trawie, odwrócona w jego stronę.
Nawet tego ruchu nie była świadoma, jej ciało zadziałało z własnej woli, stało się chętnym obiektem męskiego pożądania.
Z Tsi biła naprawdę niezwykła siła przyciągania, Elena z trudem łapała powietrze, oddech miała krótki, urywany, odnosiła wrażenie, że jej ciało zapłonęło, i bardzo pragnęła ugasić ten pożar. Tsi-Tsungga również reagował tak, jakby postradał zmysły. Drżał, nie mógł uleżeć spokojnie, ledwie dostrzegalnym ruchem przysuwał się w stronę dziewczyny, a ona wyszła mu na spotkanie. Tsi wsunął jej rękę za dekolt, Elena pozwoliła mu na to, jęknęła cichutko, przybliżyła się do jego dłoni, a potem…
Znalazł się już tak blisko niej, że wyczuła ciałem jego twardy członek. Tego było już dla niej za wiele, zachłysnęła się powietrzem. Złapanemu w sidła pożądania bez żadnej drogi powrotu elfowi przywróciło to przytomność.
– Nie – jęknął, cofając się. – Nie wolno nam.
Dlaczego nie, chciała zapytać Elena, gotowa oddać wszystko, byle tylko się do niego zbliżyć, poczuć go przy sobie i w sobie, przeżyć ekstazę wraz z nim. Co nas powstrzymuje, czy ktoś musi się o tym dowiedzieć? Pragnę, by otoczyła mnie twoja erotyczna moc, chcę poczuć zmysłowe napięcie, jakie wywołuje we mnie twoja bliskość, Tsi, wróć, oboje jesteśmy samotni, możemy sobie nawzajem pomóc, mogę ci pokazać, jak na pożądanie odpowiada kobieta.
Tsi, widząc rozpacz i tęsknotę Eleny, jakże podobne do jego doznań, starał się być silny.
– To nie opierałoby się na miłości – starał się jej tłumaczyć, ale głos ogromnie mu przy tym drżał. – Znam twoich rodziców, całą twoją rodzinę, co oni by powiedzieli, gdybyśmy przekroczyli granicę, dzielącą dwa różne gatunki istot?
– Oni nie muszą o niczym wiedzieć – przekonywała go Elena.
– Nikt nie może przewidzieć, co z tego wyniknie, Eleno. Pomyśl tylko, co by było, gdybyś miała dziecko? Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na świecie, ale nie mogę niszczyć twojej przyszłości. Sama przyjaźń nie wystarczy, nawet bardzo silna.
Elena usiadła, objęła rękami kolana, Tsi usiadł koło niej w takiej samej pozycji.
– Wiem, że masz rację – szepnęła. – Dziękuję, że byłeś taki silny i mądry, by w porę to zatrzymać.
– Wcale nie przyszło mi to z łatwością.
– Dziękuję. (Och, Tsi, czy wiesz, jaki to ból?)
Nagle dziewczyna zaczęła się cicho śmiać.
– Co ci się stało?
– Cudownie by było, gdybyśmy, gdybyśmy… – szepnęła Elena.
On także się roześmiał, przygarnął ją do siebie i mocno uściskał.
– To prawda, tak się cieszę, Eleno, teraz jesteśmy jeszcze bliższymi przyjaciółmi, prawda? Na dobre i na złe, na zawsze.
Znów spojrzała w zielone oczy, już spokojniej, bardziej pewna i jego, i siebie. Tsi powoli ją przytulił, wzrokiem zadając pytanie. Poddała się jego woli i pozwoliła, by ich usta złączyły się w gorącym, pełnym oddania pocałunku.
Potem Tsi pomógł jej wstać.
Powrócili do codzienności, Czik ocknął się wystraszony, bo od drogi prowadzącej od miasta dochodził szum silnika.
Popatrzyli w tamtą stronę.
– To naziemny pojazd Rama – stwierdziła Elena. – Siedzi w nim kilka osób, pobiegnijmy im na spotkanie, na pewno mnie szukają.
Tsi-Tsungga wahał się.
– Nie powinienem raczej…
– Oczywiście, że powinieneś, przecież ich wszystkich znasz.
Rozjaśnił się.
– Chętnie bym się z nimi zobaczył.
– Chodźże więc, mój najlepszy, najbliższy przyjacielu.
Na te słowa połyskujące zielono oczy wypełniły się łzami radości
11
Ten, którego nazywali Opryszkiem, krążył małymi uliczkami w poszukiwaniu pustych butelek, pełen nienawiści do wszystkich, którym powodziło się lepiej niż jemu. Kopnął butelkę bez zastawu.
– Wydaje im się, że są kimś – mamrotał pod nosem. – Tylko dlatego, że mieli w życiu fart.
Że ten „fart” zawdzięczali ciężkiej pracy, a on swój niefart nieróbstwu, zamiłowaniu do piwa i bijatykom, nie chciał przyznać. Umiał tylko narzekać.
Nagle się zatrzymał. Jakiś mężczyzna zamykał samochód z przydymionymi szybami.
W oczach Opryszka błysnęły pieniądze, podszedł do samochodu.
– Nieźle ci się wiedzie, co? I zadzierasz nosa? Ale ja i tak widzę to, co chcę zobaczyć.
– Ach, tak? – Mężczyzna z politowaniem pokiwał głową. – I co takiego widzisz?
– Widzę, jak jakiś facet wynosi uczennicę z samochodu takiego jak ten, głowa jej lata na wszystkie strony, a dzieje się to w zaroślach po drugiej stronie naszego miasta.
– I co? Jaki to ma związek ze mną?
– Tamten facet był cholernie podobny do ciebie, nadęty bufonie!
Mężczyzna spokojnie odwrócił głowę.
– Dlaczego nie zgłosisz tego Strażnikom?
Oczka Opryszka zalśniły chytrze.
– Wcale nie muszę do nich chodzić.
Wymienił sumę, za którą gotów był trzymać język za zębami. Śmiesznie niską, lecz dla Opryszka stanowiła ona fortunę.
Mężczyzna nie namyślał się długo.
– Nie mam przy sobie takich pieniędzy.
– Żądam ich teraz – warknął Opryszek, który nie pił piwa już przez całą dobę. – I nie wymyślaj nic głupiego, bo wiesz, że mogę cię rozgnieść jednym palcem.
– Chodź więc ze mną do banku. Możesz zaczekać przed wejściem… albo w parku, jeśli nie chcesz, żeby ktoś cię zobaczył.
Niezwykła para przemaszerowała przez bezludną ulicę i weszła w gęsty park, po jego drugiej stronie znajdował się bank. Żaden z nich tam nie dotarł, Opryszek dokonał swego żywota w parku, drugi mężczyzna zawrócił do samochodu, jak gdyby nic się nie zdarzyło. Zabijanie stało się dla niego rutyną, jeden pijak mniej lub więcej, jakie to ma znaczenie?
Elena stała na drodze wraz z innymi, wyrzuty sumienia mieszały jej się z… Nie, koniec z poczuciem winy! Z Tsi łączyła ją słodko-gorzka tajemnica i to było takie cudowne.
Tsi-Tsungga zapłonął przez nią. Przez nią, Elenę, mającą o sobie najgorsze chyba mniemanie na świecie.
Czy to dziwne, że policzki jej pałały, a oczy błyszczały? Czy to dziwne, że Jaskari podejrzliwie przyglądał jej się ukradkiem?
I przecież istniał też John!
Ach, życie jest naprawdę wspaniałe!
Razem z Tsi przeszli przez las trzymając się za ręce. „Dużo przyjemniejszy jest nie spełniony związek niż pospieszne jego sfinalizowanie po to, aby zaraz ze sobą skończyć” – stwierdziła Elena, a on przyznał jej rację.