O Boże, jakże ja jej nienawidzę, udawała Doris, zmarnowała tylko mój czas.
Muszę zacząć wszystko od początku.
Ale i tak zemszczę się na niej, oszukała mnie i zasłużyła na karę. Potem znów będę szukał prawdziwej Doris.
Tok jego myśli został nagle przerwany. Padło jakieś imię, imię, które kiedyś już słyszał.
Jaskari…
O kim oni mówią?
Tak, to ten wysoki młody człowiek, śmieszny z tymi swoimi sterczącymi mięśniami. To on przed ośmiu laty siedział nad brzegiem i łowił ryby. Niebezpieczeństwo! Ten młodzieniaszek może go zdradzić.
– Czy nikt nie słyszał krzyku w parku?
Elena zasłuchała się w głos Johna, bardzo podniecający jej zdaniem.
Ram odwrócił się do niego i odpowiedział:
– Słyszało go kilka osób, staramy się ustalić dokładnie, kiedy doszło do zbrodni. Nasi ludzie badają właśnie szczegóły. Kiedy już je poznamy, zaczniemy prowadzić przesłuchania pod kątem alibi. To będzie zadanie dla Joriego i Armasa.
Wyróżniony młody Jori starał się zachować kamienną twarz. Nikogo jednak nie oszukał. Armas przyjął to z większym spokojem, jego oblicze jak zwykle pozostało niezgłębione.
Ustalano dalsze plany, żaden z nich jednak nie dotyczył właściwie Eleny. Narada wreszcie dobiegła końca. Elena, wychodząc na korytarz, zdołała przecisnąć się do Johna.
– Witaj – uśmiechnął się życzliwie. – Pamiętasz o naszej umowie?
– Oczywiście – odszepnęła. – Ale jak wrócę wieczorem do domu?
– Odwiozę cię, rzecz jasna.
– Ach, tak, dziękuję.
– Do zobaczenia – pożegnał ją i pospieszył do swoich zajęć.
Elena pożałowała teraz, że nie uważała podczas narady, może dowiedziałaby się, dokąd zmierzał i, zupełnym przypadkiem, znalazłaby się w tym samym miejscu.
Nie, poszedł najpierw do swojego biura, a tam przecież nie mogła iść, mimo wszystko trzeba mieć trochę poczucia wstydu.
Z uznaniem patrzył na jej nową fryzurę. Nic nie powiedział, ale oczy mu zabłysły. I tak już usłyszała na swój temat mnóstwo komplementów. Głupio, że ostrzygła się tak późno, dopiero teraz przekonała się, że nie jest tylko bladą kopią pięknej Berengarii. Jest Eleną, ma własną osobowość, wcale nie taką beznadziejną. Świadomość tego przydawała jej poczucia własnej wartości. Mogło się to przydać niezgrabnej, szarej Elenie, wróbelkowi wśród piękności w rodzinie i wśród przyjaciół. Teraz była prawie jedną z nich. Prawie, nie wolno jej za wiele sobie wyobrażać, ale Tsi-Tsungga wskazał jej drogę. Dziękuję, Tsi, jesteś naprawdę wspaniały. No i podobała się Johnowi, to najważniejsze.
Jaskari otrzymał polecenie towarzyszenia rewizorowi do jego gabinetu na jednym z wyższych pięter. Ktoś napomknął, że za zbrodniami mogą kryć się motywy finansowe. Chudy rewizor przyjął to bardzo źle i zażądał, by ktoś wraz z nim przejrzał księgi. Chciał udowodnić, że nie ma nic a nic na sumieniu. Tym kimś musiał być Jaskari, jako jedyny bowiem pozostawał bez przydziału. Wszystkim innym wyznaczono już zadania, a ponieważ przynajmniej na razie nikt nie potrzebował pomocy lekarskiej, medycy nie mieli nic do roboty.
Wjechali windą na górę. Ratusz był o wiele większy, niż się tego spodziewali w mieście nieprzystosowanych, zresztą wszyscy młodzi musieli zmienić zdanie na temat wielkości tego miasta. To, co kiedyś nazywano osadą, okazało się jednym z największych miast w kraju.
Jakie to przykre, że tak mało osób potrafiło się naprawdę odnaleźć we wspaniałym Królestwie Światła. Zbyt wielu wprost czepiało się pazurami ziemskiego życia. Ram opowiadał, że wśród przybyszów jest ogrom łez i tęsknoty. Nie był jednak w stanie nic na to poradzić, mógł jedynie starać się zapewnić im egzystencję w warunkach jak najbardziej zbliżonych do poprzedniej.
Teraz cala sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej i żadna z rządzących sił nie potrafiła znaleźć rozwiązania. Przynajmniej na razie, zapowiedział Ram tajemniczo.
Podczas sprawdzania ksiąg rachunkowych rewizor nie przestawał mierzyć Jaskariego wzrokiem od stóp do głów. Chłopak nie bardzo znał się na liczbach, rachunki wydawały mu się jednak w porządku i tak też powiedział.
– Jesteś bardzo wysportowany – oświadczył nagle rewizor. – Masz umięśnione ciało.
To stwierdzenie wywołało zdumienie Jaskariego.
– Rzeczywiście, muszę przyznać, że lubię być w formie.
Na kościstej twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech.
– Dziewczynom pewnie to się podoba, masz wiele wielbicielek?
Jaskari uznał, że rozmowa zaczyna zbaczać na dziwne tory.
– Nie narzekam – rzekł krótko. – Ale nie bardzo mam czas na takie sprawy. Studia pochłaniają mnóstwo energii, moi rodzice, Villemann i Mariatta, jeśli ich znasz, wiele się po mnie spodziewają. Jeśli o mnie chodzi, to jestem zadowolony z tego, co robię, chociaż zamierzam później poświęcić się weterynarii, bo to mnie znacznie bardziej interesuje, natomiast dla Eleny medycyna jest prawdziwą tragedią. Dobrze wiedzieć, że nie będzie musiała się dłużej męczyć.
Sam się zorientował, że plecie trzy po trzy, lecz rewizor zdawał się go nie słuchać, najwidoczniej zapomniał też o księgach rachunkowych. Stał tylko i patrzył na muskularne ciało Jaskariego.
Chłopak speszył się i mruknął jakieś głupstwo o tym, że i rewizor chyba nie narzeka na brak adoratorek.
– Ach, to na ogół przechwałki. Przylgnęła do mnie etykietka uwodziciela, a skoro już tak się stało, trzeba jakoś na nią zasłużyć – uśmiechnął się mężczyzna pod nosem. – Chociaż nikt by chyba nie przypuszczał, że mam już ponad sześćdziesiąt lat, prawda?
Owszem, pomyślał Jaskari, ale na głos tego nie powiedział. Udał szczerze zaskoczonego, a rewizor rozpłynął się w uśmiechu.
– Proszę mi zdradzić – spytał Jaskari. – Kim jest ten dyrektor personalny?
Oczy rewizora zwęziły się podejrzliwie. Chłopak wyjaśnił więc pospiesznie:
– Pytam tylko ze względu na Elenę, mam wrażenie, że ona się nim interesuje.
– Ach, tak? Co my wiemy o naszym miłym Johnie? Przebywa tutaj od niedawna, taki szczeniak, stanowczo za młody na to odpowiedzialne stanowisko, jest jednak bardzo ambitny i obowiązkowy, lubi kierować podwładnymi, na pewno wysoko zajdzie. I cóż, zadowolony jesteś z moich rachunków?
– Wszystko wydaje się w jak najlepszym porządku – zapewnił Jaskari. – Zresztą przypuszczenie, że za tak dramatycznymi zbrodniami mogą kryć się motywy finansowe, uważam za dość kiepski pomysł.
Ostra twarz księgowego natychmiast się rozjaśniła.
– Ja też tak sądzę.
Po przyjacielsku objął ramiona chłopaka i serdecznie mu podziękował.
Jaskari postanowił zejść na dół schodami. Zaliczał się do usportowionych typków, wykorzystujących każdą najdrobniejszą nawet okazję, żeby się poruszać. Tym razem nie było więc mowy o windzie. Przystojniaczek, tak nazywała go Indra. Zajęcia ruchowe nie należały do jej ulubionych.
Gdzieś na górze uchyliły się jakieś drzwi. Na schodach rozległy się kroki. Jaskari zatrzymał się gwałtownie.
– Halo? – zawołał, myśląc że zapomniał czegoś w biurze rewizora i ten wyszedł za nim. Jego krzyk echem odbił się od ścian.
Nikt nie odpowiedział, kroków też nie było już słychać.
E tam, wzruszył ramionami, pewnie mam jakieś omamy.
Jak wszystko w Królestwie Światła, ratusz zbudowano z najlepszych, najjaśniejszych materiałów. I jak wszędzie w mieście nieprzystosowanych, zniszczenia i brud rzucały się w oczy.
Że też ludzie chcą tu mieszkać, dziwił się w myślach.!
W następnej chwili klatką schodową wstrząsnął huk wystrzału. Upłynęły jeszcze dwie sekundy, zanim Jaskari stwierdził, że został trafiony. Ciało zareagowało, palący ból przeszył lewy bok, w oczach mu pociemniało, osunął się na podłogę przy drzwiach prowadzących na parter. Nie słyszał ani nie widział, że nad nim na górze otworzyły się jakieś drzwi i natychmiast zamknęły.