Выбрать главу

Misa siedziała przed wszystkimi skomplikowanymi aparatami zapłakana. Jej wielkie wzruszające oblicze, jednoznacznie wskazujące na to, iż wywodzi się ona z bawolego ludu, naznaczyła tragiczna sytuacja, w jakiej się znalazła. Oczy, ciemne i piękne jak u zwierzęcia kopytnego, zaczerwieniły się od płaczu. Kręcone włosy, spadające na szerokie czoło i niemal zasłaniające oczy, były wilgotne i splątane. Trójpalczastymi dłońmi nieustannie ocierała łzy albo szeroki, długi nos. Czuła się taka samotna, tak bardzo osamotniona w swej decyzji, na jej barkach spoczęła wielka odpowiedzialność. Za lustrzaną szybą leżała dziewczynka, nieprzytomna już teraz z głodu i pragnienia. To Misa mogła rozpalić gasnącą iskrę życia, gdyby zaakceptowała warunki postawione jej przez porywacza. „Zdradź wszystkie tajemnice Srebrzystego Lasu, a dziewczynka będzie żyła, inaczej… To ty ją zabijesz, ty będziesz odpowiedzialna za jej śmierć. Jeśli pozwolisz jej umrzeć, staniesz się jej morderczynią”.

Tajemnice Srebrzystego Lasu… Wielkie laboratoria Obcych… Gdyby wpadły w ręce złego człowieka, nie przygotowanego do obsługiwania tak skomplikowanej aparatury, mogłoby to oznaczać prawdziwą katastrofę.

Misa doskonale wiedziała, do czego ten zły człowiek zamierza wykorzystać wielkie dzieło Obcych. Powiedziano jej to. Dwie rzeczy były najważniejsze: zdobyć władzę nad Królestwem Światła, a potem dostać się do zewnętrznego świata. A na koniec władza nad całą Ziemią.

Misa, biorąca udział w pracach w Srebrzystym Lesie, zdawała sobie sprawę, że to absolutnie nierealne. Niestety, ten, kto ją porwał, nie dawał sobie przemówić do rozsądku. Misa była świadoma, że jeśli zdradzi tajemnicę wielkiego projektu, tragedia dotknie nie tylko Królestwo Światła. Już prawie udało im się znaleźć rozwiązanie, jak uratować nieszczęsny świat na powierzchni Ziemi i mieszkającą tam ludzkość. Wciąż brakowało jednak kilku szczegółów. Pojedynczy człowiek z miasta nieprzystosowanych nie powinien obracać wniwecz całego projektu tylko dlatego, że żąda tego jego mania wielkości.

Misa podniosła głowę. Co to takiego? Zorientowała się, że coś się dzieje.

Czyżby ktoś ją wzywał? To niemożliwe, odebrano jej wszak wszelkie możliwości nawiązania kontaktu z kimkolwiek poza jej więzieniem. Nie miała żadnych aparatów podsłuchowych, które mogłaby wykorzystać, żadnych nadajników. Dysponowała wprawdzie tego rodzaju urządzeniami, lecz możliwość ich zastosowania była bardzo ograniczona. Nadawały się tylko i wyłącznie do zbierania danych dotyczących tajemnicy i prowadzenia eksperymentów, zleconych jej przez porywacza.

Coś jednak niewątpliwie się działo, wyczuwała jakąś niezwykłą pieśń skierowaną właśnie do niej.

Czyżby to czarnoksiężnik Móri? Osobliwe dźwięki przypominają jego zaklęcia, wywodzą się z zamierzchłej przeszłości, nic podobnego już chyba w świecie nie istnieje.

Tak, to on ją wzywa, usiłuje odnaleźć.

Ach, co zrobić, by ją usłyszał? Jak się z nim skomunikować, przecież ona nie posiada żadnych nadprzyrodzonych zdolności?

Może któreś z urządzeń? Może uda jej się wysłać jakąś wiadomość? Już wcześniej próbowała, bez powodzenia, ale teraz czuła, że ma z nim kontakt. Czy mogła podłączyć Móriego do któregoś z aparatów? Gorączkowo przesuwała dłońmi po urządzeniach, myślała tak, że wprost trzeszczało jej w mózgu, wspaniałym niezwykłym mózgu, tak bardzo przewyższającym ludzki umysł.

Wszystko jednak, co miała przed sobą, okazało się niewystarczające.

Ale Misa nie doceniła zdolności Móriego.

„Móri, wysłuchaj mnie”, prosiła zrozpaczona, „Móri, ja nie potrafię przesyłać myśli, ale proszę, wysłuchaj mnie, pomóż mi wydostać się z tego więzienia”.

Odetchnęła głęboko, rzeczywiście nie bardzo jej się udawało, niemniej jednak Móri był doskonałym odbiorcą przekazów telepatycznych, raz nawet zdołał przechwycić myśl małego żuka, miałby więc nie słyszeć Misy?

Misa otrzymała nowe sygnały.

„Słyszę cię, gdzie jesteś?”

Niech będzie, co ma być, postanowiła dalej prowadzić ten niezwykły dialog.

„Nie wiem, Móri, jestem zamknięta w sterylnym pomieszczeniu, nie mam pojęcia, do czego go używano, mam przed sobą mnóstwo urządzeń, ale nie chcę ich wykorzystywać, pomóż nam, Móri, dziewczynka umrze, jeśli nie będę posłuszna”.

„Dziewczynka? Czy ona jest tam z tobą?”

„W sąsiednim pokoju, nie widzi mnie, dzieli nas gruba szklana tafla, ona umiera, nie dostanie nic do jedzenia ani do picia, dopóki nie zdradzę wszystkich informacji o tajnym programie Obcych, a tego zrobić nie mogę, bo cały świat czeka zagłada”.

„Cóż za dylemat!”, dotarły do niej myśli Móriego. „Nie potrafisz zgadnąć, gdzie się znajdujesz?”

„Nie, uśpili mnie, obudziłam się w tym miejscu”.

„Jacy oni?”

„Nie widziałam ich, zaszli mnie od tyłu”.

Drgnęła.

„Zaczekaj, ktoś idzie, nie mogę wysyłać ci dalszych, myśli, muszę skoncentrować się na tym, by chronić dziewczynkę”.

„No tak, oczywiście, ale powiedziałaś «oni», to znaczy, że to więcej niż jedna osoba?”

„Właściwie nic o tym nie wiem, po prostu tak powiedziałam, widziałam tylko jednego człowieka owiniętego w…”

Kontakt się urwał, Móri przesłał jeszcze tylko myśli, które miały uspokoić i dodać sił nieszczęsnej Misie.

Zdał potem relację z tej rozmowy Ramowi, tym razem już w bardziej konwencjonalny sposób, wykorzystując jeden z doskonałych aparatów do komunikacji, jakimi posługiwano się w Królestwie Światła. Potem mógł już tylko czekać na wiadomości.

Uzmysłowił sobie, że pod koniec prowadzonej w myślach rozmowy, akurat w momencie, gdy kontakt się urywał, usłyszał jeszcze żałosne wołanie Misy: „Nie znikaj, ratuj nas”, błagała.

Nie, nie zniknę, nie ustąpię, dopóki nie odnajdę jej i Weroniki, małej córeczki burmistrza!

Kolejne grupy wysłanników przybywały z powrotem. Nie, zaginionych nie ma w stolicy ani w Zachodnich Łąkach, ani we Wschodniej Rzece czy w Sadze, ani też w żadnym mieście w całym kraju. Tsi-Tsungga ustalił, że nie mogły zostać ukryte w Starej Twierdzy lub w jej pobliżu, elfy nie odnalazły ich w lasach i nigdzie w żadnym miejscu nie wyczuto ich wibracji. Duchy Móriego i przodkowie Ludzi Lodu przynieśli wieści, że nie ma ich także w należącej do Obcych północnej krainie.

Krótko mówiąc, Misa i Weronika mogły znajdować się wyłącznie w jednym miejscu: w mieście nieprzystosowanych.

Móri i Ram podziękowali swym znakomitym współpracownikom, prosząc, by dalej mieli oczy i uszy otwarte, bo przecież zaginione mogły zostać gdzieś przetransportowane.

Cień cały czas był zamyślony.

– Złe moce poruszają się po naszym pięknym królestwie, Móri, wszyscy musimy mieć się na baczności i strzec słabych przed szaleńcami.

– Masz na myśli coś konkretnego?

– Nie – odparł Cień przeciągle. – Wiem jedynie, że niebezpieczeństwo się czai*

– Rozumiem, będziemy ostrożni.

Nikt nie miał ochoty opuszczać lasu, wielka gromada została, aby móc porozmawiać i przyjść z pomocą Móriemu, Lanjelinowi, Ramowi i Marcowi.

Wspólnie spędzone chwile bardzo ich też cieszyły.

16

Punkt zwrotny nastąpił dzięki interwencji z nieoczekiwanej strony.

Powrócili do okropnego miasta, w którym wszyscy czuli się źle, i skierowali w stronę ratusza.

Dolgo westchnął:

– W każdym razie wiemy, gdzie nie musimy szukać, czy można nazwać to jakimś postępem?

– Na pewno łatwiej byłoby szukać Misy i dziewczynki poza miastem nieprzystosowanych – przyznał Ram. – No nic, musimy sprawdzić wszystko od początku, a mam wrażenie, że przeczesaliśmy już miasto jak najdokładniej.