Dodało jej to sił na tyle, by wsunąć kolano między jego nogi i resztką sił pchnąć je w górę. Zacisk na szyi potwornie dusił, w głowie czuła już dudnienie.
John wrzasnął z bólu i na moment ją puścił, nie zamierzał jednak się poddawać. Elenie w uszach huczało, gdzieś z daleka dobiegł ją jakiś dźwięczny odgłos, później wszystko zmieniło się w ciemność.
Przytomność wracała jej powoli, przed oczami rozpościerała się mgła, prędko jednak zorientowała się, że tuż koło niej toczy się walka.
Jaskari?
Kochany stary Jaskari, wymierzał cios Johnowi, którego poczynania hamowały spuszczone do kolan spodnie. Na miłość boską, nie zdążył chyba…?
Nie, wciąż miała bieliznę na sobie, żałośnie podartą, ale nie w najbardziej strategicznych miejscach. Dzięki Bogu, nie zniosłaby, gdyby zdążył to zrobić. Nie czuła wcale żalu za straconą historią miłosną, przeciwnie, cieszyła się, że nie zdążyła się naprawdę w nim zakochać. Połechtana została tylko jej próżność.
John wyciągnął nóż.
Jaskari, uważaj! chciała zawołać, ale z gardła wydobyło jej się tylko rzężenie.
I… na miłość boską, John wciąż miał erekcję, jakież to ohydne! Z obrzydzeniem odwróciła głowę. Nie chciała na to patrzeć, nie chciała oglądać intymnych części jego ciała. Mdłości ogarniały ją na myśl, że tak bardzo ją pociągał, nie mogła pojąć, jak to się wszystko ze sobą łączy, jak to możliwe, żeby właśnie on był mordercą. Na odpowiedź jednak jeszcze miała poczekać. Teraz musiała zająć się czym innym, John tańczył w koło z nożem w dłoni i nagle jego stopy dotknęły jej ramienia. Zebrała siły, mocno zacisnęła ręce na jego nogach i pociągnęła. Upadł na podłogę z członkiem bezwładnie zwisającym na bok, Jaskari rzucił się na niego.
Przez chwilę wyglądało na to, że wszystko już skończy się dobrze, lecz nagle Jaskari zaniósł się krzykiem, bo nóż ranił go w rękę. John poderwał się i jednym wściekłym ruchem naciągnął spodnie, Jaskari, oszołomiony bólem, na jakiś czas był wyłączony z gry. Elena znów została sama z szaleńcem.
Jego zamiary nie pozostawiały żadnych wątpliwości. Rozdrażniony do ostateczności zapomniał już o planowanym gwałcie, z kieszeni spodni wypadł mu pistolet, Elena kopniakiem posłała go pod kanapę. John najwidoczniej zapomniał wcześniej, że ma przy sobie broń, bo wrzasnął teraz z gniewu i nienawiści. Bezgranicznie upokorzony, ci dwoje widzieli go nagiego, odartego z wszelkiej godności, musieli umrzeć, oboje.
Oczywiście powinien najpierw rzucić się na Jaskariego, tak podpowiadał rozsądek, John jednak nie był w stanie słuchać głosu rozsądku, kompletnie oszalał, zamierzył się na Elenę, będącą przyczyną jego upokorzenia. Dziewczyna jeszcze raz zdołała mu się wywinąć, ale on się nie poddawał.
Teraz to już koniec, myślała Elena. Zobaczyła, że Jaskari z wysiłkiem podnosi się na kolana, żeby pospieszyć jej z pomocą, lecz nie doszedł jeszcze do siebie po ciosie zadanym w ramię.
Umrę, zginę, zginiemy oboje, pomyślała Elena i zakryła twarz dłońmi.
Ale cios nie spadł, zamiast niego rozległ się tupot wielu stóp.
John dostrzegł niebezpieczeństwo i wyskoczył przez okno, tłukąc szybę. Wielu ruszyło w pościg za nim.
Ktoś jednak został: Ram, Marco i Dolgo.
– Jaskari – jęknęła Elena. – On jest ranny.
Marco klęczał przy jej wiernym przyjacielu.
– Pokaż, masz przeciętą tętnicę, pozwól mnie się tym zająć.
Elena już chciała szukać apteczki, lecz Dolgo tylko pokręcił głową. Popatrzyła na dłonie Marca, zamykające się na ręku Jaskariego. Krew rytmicznie tryskająca przestała płynąć, palce Marca uczyniły kilka delikatnych ruchów wokół rany i jej brzegi się zamknęły. Wreszcie na skórze nie pozostał żaden najmniejszy nawet ślad.
– O rety! – westchnął Jaskari.
Marco podniósł głowę.
– Jak się czujesz, Eleno?
Dziewczyna spróbowała się uśmiechnąć, bez powodzenia.
– No, jeśli w równie łatwy sposób potrafisz naprawie moje ubranie… Szczerze mówiąc, prędko dochodzę do siebie. Nie mam też żadnej rany na duszy, bo nigdy tak naprawdę nic do niego nie czułam, po prostu mi imponował, a teraz jestem przede wszystkim zła. Porządnie wkurzona zachowaniem tego nikczemnika, mam nadzieję, Ram, że twoi ludzie go złapią.
– Mają rozkaz wziąć go żywcem – burknął Ram. – Tak łatwo się z tego nie wywinie.
Co się z nim stanie? chciała spytać, uznała jednak, że może lepiej to przemilczeć. Może nie warto wiedzieć?
Napotkała życzliwy, współczujący wzrok Dolga, ten człowiek ma takie czyste spojrzenie, takie, takie…
Do diaska, zaraz się rozpłaczę. Jaskari, gdzie twoja szeroka pierś?
Była tuż przy niej, gotowa przyjąć wszystkie wylane przez nią łzy.
22
Przybyły pozostałe gondole, pojawili się przyjaciele, Usłyszeli tragiczną historię. Wszyscy przeżyli szok.
– Nie możesz dzisiaj w nocy zostać sama, Eleno – oświadczyła Indra. – Zostanę z tobą.
– Nie, nie – zaprotestował natychmiast Jaskari. – Tego łajdaka wciąż jeszcze nie odnaleziono, Elena potrzebuje męskiego oparcia.
– Zamierzałem zostawić tutaj dwóch Strażników – zakomunikował Ram.
– To wcale niepotrzebne – rzekł Jaskari. – Bylebym tylko miał rewolwer.
Ram i Indra wymienili porozumiewawcze spojrzenia, które nie uszły uwagi Eleny, wewnętrznie się zarumieniła.
– Poradzę sobie sama.
– Wcale nie – pokręcił głową Ram. – Zgoda, Jaskari, masz tutaj rewolwer, tylko nie strzelaj na oślep, sprawdź najpierw, w kogo celujesz, sporo ludzi krąży tu dziś po nocy.
– Szkoda, że nie ma Nera – westchnęła Indra. – On świetnie umie wywęszyć wroga. Bezbłędnie oddziela ziarno od plew.
Dolg powiedział im, że Nero niecierpliwie czeka w gondoli, nie chciał zabierać ukochanego przyjaciela na spotkanie z rozwścieczonym mordercą. Wyszedł po psa.
– Będę naprawdę dobrze strzeżona – ucieszyła się Elena.
– Być może nie przed wszystkim – zauważyła Indra głosem słodkim jak miód.
Jaskari kopnął ją w kostkę.
Zostali sami, Jaskari, Elena i Nero.
– No dobrze, co teraz będziemy robić? – zapytała dziewczyna. – Grać w pokera?
Jaskari nie odpowiedział, sprawdził, czy dom jest „zamknięty na cztery spusty”. To znaczy włączył mechanizm sprawiający, że dom stał się dźwiękoszczelny i zaciemniony od zewnątrz. Niemożliwe, by ktoś wdarł się do środka.
Miłym uczuciem było patrzeć, jak to robi.
Jaskari wrócił.
– Eleno… Czy ty się w nim zakochałaś?
– Ależ skąd – odparła cierpko. – Zafascynował mnie tym, że sprawiał wrażenie, iż mu się podobam, ale nawet to nie było prawdą. Do diaska, nic nie czułam, kiedy mnie całował.
– Dlaczego więc mu na to pozwoliłaś?
– Tak trudno mi mówić „nie”, rozumiesz to chyba?
– Wcale tego nie rozumiem – zaprzeczył Jaskari z goryczą. – Czy to znaczy, że jeśli jakikolwiek facet będzie cię chciał pocałować, nie odmówisz mu, po prostu z uprzejmości?
Ostatnie słowo wykrzyczał.
– Tego… nie wiem. John był dla mnie bardzo miły.
Jaskari jęknął, a potem przez chwilę milczał.
Stali w kuchni, sprzątali ze stołu szklanki i filiżanki po licznych gościach, Nero leżał przy drzwiach wejściowych tak jak poprosił go Dolgo. Elena myślała o tym, że John musiał być w lesie sam i tylko udawał ściganego.
– A zatem gdybym ja próbował cię pocałować, to byś nie protestowała? – dopytywał się Jaskari natarczywie.