Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła wchodzącego do kawiarni Steve'a.
Zamrugała zaskoczona oczyma i wlepiła w niego wzrok. Miał na sobie spodnie khaki i niebieską koszulę i znalazłszy się w środku, zamknął za sobą drzwi piętą.
Jeannie uśmiechnęła się szeroko i wstała, żeby go przywitać.
– Steve! – zawołała z radością. Pamiętając o swoim postanowieniu, zarzuciła mu ręce na ramiona i pocałowała w usta. Pachniał dzisiaj inaczej, mniej tytoniem, bardziej przyprawami. Przycisnął ją do siebie i odwzajemnił pocałunek.
– Mój Boże, kiedy ja się ostatnio tak całowałam – odezwała się jakaś starsza kobieta i kilka osób roześmiało się.
– Siadaj – powiedziała Jeannie. – Chcesz coś zjeść? Spróbuj trochę mojej sałatki. Co tutaj robisz? Trudno mi w to uwierzyć. Musiałeś mnie chyba śledzić. Nie, nie, znasz przecież nazwę kliniki i postanowiłeś się tu ze mną spotkać.
– Miałem po prostu ochotę z tobą pogadać.
Steve pogładził brwi opuszką wskazującego palca. Coś w tym geście ją zaniepokoiło – u kogo widziałam coś takiego? – ale szybko przestała o tym myśleć.
– Uwielbiasz niespodzianki – stwierdziła.
– Tak sądzisz? – odparł zaczepnie.
– Lubisz pojawiać się bez uprzedzenia, prawda?
– Tak jakby.
Uśmiechnęła się do niego.
– Jesteś dzisiaj trochę dziwny. Co cię trapi?
– Słuchaj, spociłem się tu z tobą. Może wyjdziemy?
– Jasne. – Jeannie położyła na stoliku pięciodolarowy banknot i wstała z krzesła. – Gdzie jest twój samochód? – zapytała, kiedy wyszli na ulicę.
– Pojedźmy twoim.
Wsiedli do czerwonego mercedesa. Jeannie zapięła pasy, ale on tego nie zrobił. Kiedy tylko ruszyła, przysunął się do niej na siedzeniu, odgarnął jej włosy i zaczął całować w szyję. Było jej przyjemnie, ale trochę ją to krępowało.
– Jesteśmy chyba za starzy, żeby robić to w samochodzie – oznajmiła.
– W porządku – zgodził się. Przestał ją całować, ale nie zabrał ręki z ramienia. Jeannie jechała na wschód. – Wjedź na autostradę. Chcę ci coś pokazać – powiedział, kiedy zbliżyła się do mostu. Zgodnie ze znakami skręciła w prawo w Schuylkill Avenue i zatrzymała się na czerwonych światłach.
Ręka Steve'a zjechała z jej ramienia i zaczęła pieścić pierś. W reakcji na jego dotyk stwardniała jej brodawka, lecz nie było jej wcale przyjemnie. Czuła się tak, jakby obmacywał ją w metrze.
– Lubię cię, Steve, ale chyba za szybko się do mnie dobierasz – stwierdziła.
Zamiast odpowiedzieć złapał ją palcami za brodawkę i mocno uszczypnął.
– Au! To boli! Na litość boską, co w ciebie wstąpiło? – powiedziała, odsuwając jego dłoń prawą ręką. Światła zmieniły się na zielone i wjechała na estakadę prowadzącą do Schuylkill Expressway.
– Nie wiem, czego się z tobą trzymać – poskarżył się. – Najpierw całujesz mnie jak nimfomanka, a potem jesteś zimna jak lód.
A ja uważałam tego chłopaka za dojrzałego, pomyślała, wjeżdżając na południową nitkę autostrady.
– Słuchaj, dziewczyna całuje cię, bo chce cię pocałować. To wcale nie daje ci prawa robić z nią, co ci się żywnie podoba. I nie powinieneś nigdy zadawać bólu.
– Niektóre dziewczyny lubią, żeby bolało – stwierdził, kładąc rękę na jej kolanie.
Jeannie zsunęła ją.
– Co chciałeś mi pokazać? – zapytała, próbując odwrócić jego uwagę.
– To – odparł, biorąc jej prawą dłoń. Chwilę później poczuła pod palcami jego nagiego penisa, sztywnego i gorącego.
– Jezu Chryste! – jęknęła, wyrywając dłoń. Rany boskie, kompletnie się co do niego pomyliła! – Zapnij rozporek, Steve, i przestań się zachowywać jak jakiś cholerny nastolatek!
Zanim się zorientowała, coś rąbnęło ją z całej siły w policzek.
Krzyknęła z bólu i skręciła w bok. Tuż obok zaryczał klakson potężnej ciężarówki, której zajechała drogę. Bolały ją kości twarzy i czuła krew w ustach. Ignorując ból, starała się odzyskać panowanie nad samochodem.
Uświadomiła sobie z osłupieniem, że ją uderzył.
Nikt tego nigdy nie zrobił.
– Ty skurwysynu! – wrzasnęła.
– Teraz mnie pobranzluj – powiedział – bo inaczej zrobię z ciebie mokrą plamę.
– Pierdol się – warknęła.
Kątem oka zobaczyła, że cofa pięść, żeby zadać kolejne uderzenie.
Nie zastanawiając się wiele, wcisnęła hamulec.
Steve rąbnął głową w przednią szybę i jego cios nie doszedł celu. Z tyłu zapiszczały opony białej limuzyny, która skręciła na inne pasmo, żeby nie uderzyć w bagażnik mercedesa.
Kiedy odzyskał równowagę, puściła hamulec i samochód skoczył do przodu. Jeśli zatrzymam się na najszybszym paśmie autostrady, pomyślała, Steve wystraszy się i będzie błagał, żebym ruszyła. Nacisnęła ponownie hamulec i Steve'a rzuciło na szybę.
Tym razem szybciej odzyskał równowagę. Mercedes zatrzymał się w miejscu. Samochody osobowe i ciężarówki mijały go, trąbiąc jak opętane. Jeannie była przerażona: w każdej chwili mógł w nich rąbnąć jakiś pojazd. Jej plan się nie powiódł: Steve wcale nie robił wrażenia przestraszonego. Wsadził jej rękę pod spódnicę, pociągnął rajstopy za gumkę i rozdarł je.
Usiłowała go odsunąć, ale on pchał się na nią całym ciałem. Chyba nie chce jej zgwałcić pośrodku autostrady? Zrozpaczona otworzyła drzwi, nie mogła jednak wysiąść, bo trzymały ją pasy. Próbowała je odpiąć, ale Steve nie pozwalał jej sięgnąć do zamka.
Z lewej strony z autostradą łączyła się kolejna estakada i samochody wpadały od razu na najszybsze pasmo, pędząc sześćdziesiąt mil na godzinę i błyskając światłami. Czy żaden z kierowców nie zatrzyma się, żeby pomóc napastowanej kobiecie?
Kiedy próbowała go odepchnąć, noga zsunęła się jej z hamulca i samochód ruszył do przodu. Może na zmianę hamując i dodając gazu, jakoś sobie z nim poradzi? Prowadziła samochód, to dawało jej jedyną przewagę. Zdesperowana wcisnęła gaz do dechy.
Mercedes dał susa do przodu. Zapiszczały hamulce, kiedy autobus Greyhounda o mało nie zahaczył o zderzak jej samochodu. Steve'a wcisnęło w fotel i przez kilka sekund miała spokój, ale potem znowu zaczął się do niej dobierać, wyjmując piersi z biustonosza i wciskając palce między nogi. Jeannie wpadła w panikę. Najwyraźniej nie obchodziło go to, że oboje mogą zginąć. Co mogła zrobić, żeby go powstrzymać?
Skręciła gwałtownie w lewo, rzucając go na drzwi i przy okazji o mało nie wpadła na samochód do wywozu śmieci. Przez ułamek sekundy spoglądała prosto w przerażoną twarz kierowcy, starszego mężczyzny z siwymi wąsami, a potem szarpnęła kierownicę w drugą stronę, uciekając przed niebezpieczeństwem.
Steve chwycił ją za udo. Jeannie wcisnęła na zmianę pedał hamulca i gazu, lecz on śmiał się tylko głośno, jakby jechał diabelską kolejką, i zaraz potem złapał ją ponownie.
Walnęła go prawym łokciem i pięścią, ale trzymając kierownicę, nie mogła włożyć w uderzenie więcej siły i zdołała go powstrzymać tylko na parę sekund.
Jak długo to będzie trwało? Czy w tym mieście nie było żadnego gliniarza?
Zobaczyła przez ramię, że mija zjazd z autostrady. Na prawo od niej, kilka jardów z tyłu, jechał stary niebieski cadillac. Jeannie w ostatniej chwili szarpnęła kierownicę. Zapiszczały opony, mercedes przechylił się i zaczął jechać na dwóch lewych kołach, a Steve runął na nią całym ciałem. Niebieski cadillac skręcił, żeby w nich nie wjechać, rozległa się fanfara oburzonych klaksonów, a zaraz potem łoskot karoserii i przypominający ksylofon brzęk pękających szyb. Prawe koła uderzyły z ogłuszającym hukiem o asfalt. Mercedes wpadł w poślizg i o mało nie uderzył o betonową barierę zjazdu, ale Jeannie zdołała jakoś odzyskać nad nim panowanie.
Dodała gazu. Kiedy tylko samochód zaczął jechać prosto, Steve wcisnął jej rękę między nogi i próbował wetknąć palce pod majtki. Jeannie wiła się w fotelu, usiłując go powstrzymać. Zerknęła na jego twarz. Spocony i uśmiechnięty, dyszał szybko z podniecenia. Świetnie się bawił. To było czyste szaleństwo.
Przed nią i za nią nie było żadnych samochodów. Przy końcu zjazdu paliły się zielone światła. Droga w lewo prowadziła na cmentarz. Na drogowskazie w prawo widniał napis: CIVIC CENTER BOULEVARD i skręciła w tę stronę, mając nadzieję, że zobaczy zatłoczone centrum handlowe i tłum ludzi na chodnikach. Z przerażeniem stwierdziła, że ulica jest kompletnie pusta; wszędzie dokoła widziała porzucone budynki i betonowe placyki. Kilkadziesiąt jardów przed nią światła zmieniły się na czerwone. Jeśli teraz stanie, przepadła z kretesem.
Steve wsunął jej palce głęboko pod majtki.
– Zatrzymaj samochód! – rozkazał. Podobnie jak ona zorientował się, że jeśli zgwałci ją w tym miejscu, nikt nie powinien mu przeszkodzić.
Zadawał jej teraz ból, szczypiąc i wciskając głęboko palce, ale gorszy od bólu był strach przed tym, co ją czeka. Nie przejmując się czerwonym światłem dodała gazu.
Z lewej strony nadjechał ambulans i skręcił tuż przed mercedesem w tę samą ulicę. Jeannie wcisnęła mocno hamulec i uciekła na prawo. Jeśli się rozbiję, udzielą mi przynajmniej pomocy, przemknęło jej przez myśl.
Steve wysunął z niej nagle palce i przez moment odczuła wielką ulgę. A potem złapał dźwignię automatycznej skrzyni biegów i przesunął ją na pozycję neutralną. Samochód stracił gwałtownie moc. Jeannie wrzuciła dźwignię z powrotem, wcisnęła pedał i wyprzedziła ambulans.
Czy to się nigdy nie skończy? Musiała dotrzeć do jakiejś zamieszkanej dzielnicy. Ale ulice Filadelfii zmieniły się nagle w księżycowy krajobraz.