Uśmiechnął się. Miała cudowne ciało: silne, smukłe i proporcjonalnie zbudowane. Bez względu na to, co się wydarzy, nigdy nie zapomni tego, jak wyglądała.
Myła się bardzo długo. Zdał sobie sprawę, że w całym zamieszaniu nie powtórzył jej najnowszych wiadomości. W końcu woda przestała płynąć. Minutę później Jeannie wróciła do pokoju w dużym różowym szlafroku kąpielowym, z przylepionymi do głowy mokrymi włosami.
– Czy mi się śniło, czy rzeczywiście się przed tobą rozebrałam? – zapytała, siadając obok niego na kanapie.
– To nie był sen – odparł. – Wyrzuciłaś swoje ubranie do śmieci.
– Mój Boże, nie wiem, co we mnie wstąpiło.
– Nie masz za co przepraszać. Cieszę się, że mi ufasz. Nie potrafię ci powiedzieć, ile to dla mnie znaczy.
– Musiałeś pomyśleć, że zwariowałam.
– Wcale nie. Przypuszczam, że wciąż jesteś w szoku po tym, co zdarzyło się w Filadelfii.
– Może masz rację. Pamiętam tylko, że chciałam się jak najprędzej pozbyć rzeczy, które miałam na sobie, kiedy to się stało.
– To może być odpowiednia pora, żeby otworzyć tę butelkę wódki, którą trzymasz w zamrażalniku.
Jeannie potrząsnęła głową.
Tak naprawdę mam ochotę na herbatę jaśminową.
– Pozwól, że ci zrobię. – Steve wstał i podszedł do blatu w kuchni. – Dlaczego nosisz ze sobą torbę na śmieci?
– Wywalili mnie dzisiaj z pracy. Wsadzili wszystkie moje rzeczy do tej torby i zamknęli przede mną mój pokój.
– Jak to? – Nie potrafił w to uwierzyć.
– W „New York Timesie” ukazał się artykuł, w którym piszą, że sposób, w jaki korzystam z baz danych, narusza cudzą prywatność. Ale myślę, że Berrington Jones użył tego tylko jako pretekstu, żeby się mnie pozbyć.
Steve zapłonął świętym oburzeniem. Chciał protestować, rzucić się jej na pomoc, ratować przed prześladowcami.
– Nie mogą cię chyba tak po prostu wyrzucić?
– Nie. Jutro zwołują w tej sprawie specjalne posiedzenie komisji dyscyplinarnej senatu.
– Oboje mamy niewiarygodnie zły tydzień – zaczął Steve. Chciał powiedzieć jej o wynikach testu DNA, ale Jeannie podniosła słuchawkę telefonu.
– Potrzebny mi jest numer zakładu karnego Greenwood, to niedaleko Richmond w Wirginii – powiedziała, dodzwoniwszy się do informacji. Steve nalał wody do czajnika, a ona zapisała numer i zatelefonowała do więzienia. – Czy mogę mówić z dyrektorem Temoigne? Mówi doktor Ferrami. Tak, poczekam. Dziękuję… Dobry wieczór, dyrektorze, jak się pan miewa? U mnie wszystko w porządku. To pytanie może się panu wydać trochę niepoważne, ale czy Dennis Pinker w dalszym ciągu siedzi w więzieniu? Jest pan pewien? Widział go pan na własne oczy? Dziękuję. Pan też niech na siebie uważa. Do widzenia. – Jeannie odwróciła się do Steve'a. – Dennis jest wciąż za kratkami. Dyrektor widział go godzinę temu.
Steve wsypał łyżeczkę jaśminowej herbaty do dzbanka i wyjął z szafki dwie filiżanki.
– Gliniarze mają już wyniki testu DNA – powiedział. Jeannie zastygła w bezruchu.
– No i…?
– DNA spermy pobranej z pochwy Lisy jest takie samo jak DNA mojej krwi.
– Czy myślisz to samo co ja? – zapytała niepewnym głosem.
– Ktoś, kto wygląda dokładnie jak ja i ma takie samo DNA zgwałcił w niedzielę Lisę. Ten sam facet zaatakował cię dzisiaj w Filadelfii. I to nie był Dennis Pinker.
Popatrzyli sobie prosto w oczy.
– Jest was trzech – powiedziała Jeannie.
– Jezu Chryste. – Czuł, że ogarnia go rozpacz. – Ale to jest jeszcze bardziej nieprawdopodobne. Gliniarze nigdy w to nie uwierzą. Jak w ogóle mogło się zdarzyć coś takiego?
– Poczekaj – przerwała mu podniecona. – Nie wiesz, co odkryłam dziś po południu, zanim trafiłam na twojego sobowtóra. Znalazłam rozwiązanie.
– Daj Boże, żeby to była prawda.
Na jej twarzy odbiła się troska.
– To może być dla ciebie szok.
– Nie dbam o to, chcę po prostu wiedzieć.
Jeannie sięgnęła do plastikowej torby na śmieci i wyciągnęła z niej swoją płócienną teczkę.
– Spójrz na to – powiedziała, wyjmując z niej kolorową broszurę i wręczając ją Steve'owi.
Klinika Aventine – przeczytał pierwszy akapit – założona została w roku 1972 przez firmę Genetico jako pionierski ośrodek badań nad inseminacją in vitro – metodą, dzięki której kobiety mogą rodzić potomstwo, nazywane w gazetach,,dziećmi z probówki”.
– Myślisz, że ja i Dennis jesteśmy dziećmi z probówki? – zapytał.
– Tak.
Poczuł w żołądku dziwną słabość.
– To niesamowite. Lecz co z tego wynika?
– Jednojajowe bliźnięta mogły zostać zapłodnione w laboratorium, a potem umieszczone w macicach różnych kobiet.
Robiło mu się coraz bardziej niedobrze.
– A sperma i jajo mogło pochodzić od mamy i taty czy od Pinkerów?
– Nie wiem.
– Więc Pinkerowie mogą być moimi prawdziwymi rodzicami. Boże.
– Istnieje jeszcze inna możliwość.
Widział po jej zatroskanym wyrazie twarzy, że boi się sprawić mu kolejną przykrość. Domyślił się, co chciała powiedzieć.
– Możliwe, że sperma i jajo nie pochodzą ani od moich rodziców, ani od Pinkerów. Mogę być dzieckiem zupełnie obcych ludzi.
Jeannie milczała, ale jej wzrok wskazywał, że się nie myli.
Był kompletnie zdezorientowany. Przypominało to sen, w którym uprzytamniał sobie nagle, że spada w bezdenną przepaść.
– Ciężko się z tym pogodzić – szepnął. Czajnik sam się wyłączył. Żeby zająć czymś ręce, wlał wrzącą wodę do dzbanka. – Nigdy nie byłem zbytnio podobny do mamy ani taty. Czy jestem podobny do Pinkerów?
– Nie.
– W takim razie jestem najprawdopodobniej dzieckiem obcych ludzi.
To w żadnym wypadku nie zmienia faktu, że mama i tato kochają cię, wychowali cię i oddaliby za ciebie życie.
Drżącą ręką nalał herbatę do dwóch filiżanek. Podał jedną z nich Jeannie i usiadł obok niej na kanapie.
– Ale jak wytłumaczyć istnienie trzeciego bliźniaka?
– Trzeciego trojaczka. Jeśli w probówce mogły powstać bliźniaki, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby powstały trojaczki. Proces jest podobny: jeden z embrionów ponownie się dzieli. To zdarza się w naturze, więc może się zdarzyć również w laboratorium.
Steve wciąż miał wrażenie, że wiruje w powietrzu, ale teraz doznał niewielkiej ulgi. Jeannie opowiadała przedziwne rzeczy, lecz to co mówiła, wyjaśniało przynajmniej, dlaczego oskarżono go o dwie brutalne zbrodnie.
– Czy mama i tato cokolwiek o tym wiedzą?
– Nie sądzę. Twoja matka i Charlotte Pinker powiedziały mi, że w klinice poddano je kuracji hormonalnej. W tamtych czasach nie dokonywano zabiegów sztucznego zapłodnienia. Genetico musiało wyprzedzić o całe lata inne ośrodki badawcze. I sądzę, że eksperymentowali, nie mówiąc w ogóle swoim pacjentkom, co robią.
– Nic dziwnego, że teraz się boją – stwierdził. – Nareszcie rozumiem, dlaczego Berrington stara się tak desperacko cię zdyskredytować.
– Zgadza się. To, czego się dopuścili, jest naprawdę nieetyczne. Naruszenie prywatności to przy tym drobiazg.
– Nie chodzi tylko o etykę. Sprawa może ich zrujnować finansowo.
Jeannie podniosła z zainteresowaniem wzrok.
– To by dużo wyjaśniało. Ale w jaki sposób może ich to zrujnować?
– Wyrządzili krzywdę niemajątkową. Uczyliśmy się tego w zeszłym roku. – Dlaczego mówię o krzywdzie niemajątkowej, przemknęła mu myśl, zamiast powiedzieć, jak bardzo ją kocham. – Jeśli Genetico zaoferowało kobiecie kurację hormonalną, a potem świadomie, w ogóle jej o tym nie informując, umieściło w jej macicy cudzy płód, oznacza to, że od początku nie mieli zamiaru dotrzymać warunków umowy.
– Przecież to zdarzyło się tak dawno temu. Czy tego rodzaju przestępstwa nie są objęte jakimś przedawnieniem?
– Owszem, ale jego okres rozpoczyna się od momentu ujawnienia oszustwa.
– Wciąż nie rozumiem, w jaki sposób może to ich doprowadzić do bankructwa.
– To idealna sprawa do wystąpienia o odszkodowanie. Jego wysokość ma nie tylko zrekompensować poszkodowanym koszty, które ponieśli na przykład na wychowanie dziecka, ale również ukarać sprawców tak, żeby oni sami oraz inni bali się ponownie popełnić to przestępstwo.
– O jakiej mówimy sumie?
– Genetico świadomie wykorzystało ciało kobiety do swoich własnych celów… jestem pewien, że każdy szanujący się adwokat zażąda stu milionów dolarów.
– Według tego artykułu w „Wall Street Journal”, cała firma jest warta tylko sto osiemdziesiąt milionów.
– Więc pójdą z torbami.
– Mogą minąć lata, zanim dojdzie do procesu.
– Naprawdę tego nie rozumiesz? Sama groźba może storpedować transakcję z Landsmannem.
– W jaki sposób?
– Niebezpieczeństwo milionowych odszkodowań, które będzie musiało zapłacić Genetico, obniża wartość akcji. Przejęcie firmy zostanie z całą pewnością opóźnione, żeby specjaliści Landsmanna mogli oszacować ewentualne straty.
– Stawką nie jest więc wyłącznie reputacja. Mogą również stracić całą tę sumę.
– Właśnie. – Steve przypomniał sobie o własnych problemach. – Ale to w niczym nie polepsza mojej sytuacji – powiedział, wpadając z powrotem w przygnębienie. – Musiałbym udowodnić, że twoja teoria trzeciego bliźniaka jest prawdziwa. A żeby to zrobić, trzeba go odnaleźć. – Nagle przyszła mu do głowy nowa myśl. – Czy nie można by użyć w tym celu twojego programu komputerowego? Rozumiesz, o co mi chodzi?