Выбрать главу

– Nie. – Quincy gwałtownie pokręcił głową. – Iks nie życzy sobie pozostać w cieniu. Jaki byłby sens w wymyślaniu tych wszystkich niewiarygodnych komplikacji, gdyby nikt się o nich nie dowiedział?

Rainie znieruchomiała. Po twarzach Luke’a i Sandersa widać było, że do członków zespołu operacyjnego powoli dociera prawda. Doszli chyba do tego samego wniosku co Rainie. Wyczytała to w ich rozszerzonych z przerażenia oczach.

– Chcesz powiedzieć… chcesz powiedzieć, że morderca chciał, żeby ktoś podziwiał jego przebiegłość?

– Tak.

– A jeśli Danny załamie się i pewnego dnia zacznie mówić…

– Co jest jednym z najważniejszych motywów przemocy w szkołach? Ego. Chłopcy próbują potwierdzić swoją tożsamość w opartym na współzawodnictwie świecie. Zdezorientowane dzieci stawiają znak równości między sławą i zbrodnią. Nie rozumiecie? Nasz iks wręcz oczekuje, że któregoś dnia Danny się załamie. Nie od razu. Sprawca potrzebuje trochę czasu, żeby zatrzeć po sobie ślady. Ale ma nadzieję, że pewnego dnia weźmie do ręki gazetę i przeczyta o trzynastolatku, którego jedyną linią obrony w procesie o potrójne morderstwo jest teoria, że ktoś go zmusił. Rozpęta się wielka dyskusja o tym, jak dzisiejsza młodzież nie chce brać odpowiedzialności za swoje czyny. Niektórzy zaczną grzmieć na adwokatów, którzy robią wszystko, żeby zamącić ławnikom w głowach absurdalnymi teoriami spisku. A nasz iks nieźle się uśmieje. Będzie wycinał wszystkie artykuły o procesie Danny’ego O’Grady i świetnie się przy tym bawił.

– Nie mówimy już o zbrodni w afekcie, prawda? – zapytała słabo Rainie.

– Nie. Zdecydowanie nie.

– No to w takim razie dlaczego Melissa Avalon? Specjalny nabój. Pojedynczy strzał w głowę. Wszystko wskazuje na to, że nie była przypadkową ofiarą.

– Oczywiście. Tylko motyw zbrodni był inny, niż przypuszczaliśmy. Powinienem był domyślić się tego wcześniej, kiedy wszyscy opowiadali nam, jak Danny uwielbiał pannę Avalon, a ona się nim opiekowała.

– Nie rozumiem…

– Danny kochał tę kobietę, Rainie. Dlatego iks wybrał właśnie ją. Czy można lepiej zademonstrować swoją władzę nad zagubionym dzieciakiem, niż zmuszając do udziału w morderstwie osoby, która była dla niego najważniejsza. Jednej z dwóch, którym zaufał.

– Ależ to nie ma żadnego sensu – wybuchnął Sanders. – Nikt nie zwróci się przeciw człowiekowi, którego lubi. Wykorzystać można raczej negatywne uczucia, grać na nienawiści. No wiecie… „Twój ojciec jest palantem? Mój też był. A teraz powiem ci, co mu zrobiłem, chłopcze”.

Quincy pokręcił głową.

– To prawda, ale więź nie jest wtedy taka silna. Nie tak silna, jakiej potrzebuje nasz iks. Według klasycznych technik indoktrynacji, musisz zwrócić nowicjusza przeciwko temu, co kocha najbardziej. Wtedy dopiero wiesz, że masz nad nim pełną władzę. Pewien kanadyjski seryjny morderca zmusił swoją żonę do udziału w gwałcie i morderstwie jej własnej siostry. Potem nie potrafiła już zbuntować się, bo musiałaby przyznać się do tego, co zrobiła. A poza tym poczucie winy było zbyt głębokie.

– Danny – szepnęła Rainie – już próbował popełnić samobójstwo. Boże, co musi się dziać w jego głowie.

– Więc on to zrobił? Danny naprawdę to zrobił? – Luke kiwał się lekko to w tył, to w przód. Zmarszczki na jego twarzy pogłębiły się. Patrzył na Quincy’ego niemal z bólem. – Twierdzisz, że syn Shepa zabił te dziewczynki? A ten sukinsyn zmusił go do tego?

– Tak. Myślę, że tak właśnie było.

– Kim jest ten drań? Nie możesz nam nic powiedzieć? Nie możesz wprowadzić tych wszystkich danych do jakiegoś nowoczesnego komputera w FBI, żebyśmy wiedzieli już coś konkretnego? – Luke zerwał się z miejsca. Na szyi nabrzmiały mu żyły.

Zapadło ciężkie milczenie. Rainie myślała o tym, jak Hayes co noc siedział w wozie przed domem Shepa, jak nieugięcie bronił honoru O’Gradych. I o tym, jak mały Danny przychodził do ich biura po szkole, żeby pobawić się w policjantów i złodziei. Bum, bum, bum. Dobra robota, Danny. Świetny strzał.

– I jeszcze jedno – Quincy przerwał pełną napięcia ciszę. Popatrzyli na niego, zastanawiając się, czy to możliwe, że usłyszą coś jeszcze gorszego.

– Z morderstwem jest jak ze wszystkim w życiu. Trzeba nabrać wprawy. Pierwsze bywa chaotyczne, drugie zwykle lepiej zorganizowane. Zbrodnia w K-8 została dopracowana ze wszystkimi szczegółami.

– O cholera – powiedział Sanders.

Rainie zamknęła oczy.

– Dla naszego sprawcy to nie pierwszyzna – podsumował spokojnie Quincy. – Mogę się założyć. A jeśli ma zwyczaj przez Internet nawiązywać kontakty z podatnymi na wpływy dzieciakami… Świat stoi przed nim otworem. I, moi drodzy, Bóg tylko wie, gdzie drań uderzy następnym razem.

W niespokojnej ciszy, która zaległa w pokoju, przeraźliwie zabrzmiał dzwonek telefonu. Sanders aż podskoczył. Pierwszy oprzytomniał Luke i podniósł słuchawkę. Powiedział „tak”. Skinął głową. Znowu powiedział „tak”. Coś zanotował.

Kiedy skończył wyraz jego twarzy zmroził Rainie.

– Barman z Seaside – zakomunikował lakonicznie. – W jego lokalu po raz któryś już pojawił się pewien nieznajomy, bardzo zainteresowany strzelaniną. Facet mówi o tobie, Rainie. Twierdzi, że czternaście lat temu zabiłaś swoją matkę, a on o tym dobrze wie.

– Mamy robotę – rzucił Sanders.

Luke i Quincy zgodnie kiwnęli głowami. Mięśnie napięte, gotowi do działania.

Rainie poruszała się jak we śnie.

– Taaa. – Westchnęła cicho. Pomyślała o Dannym. Pomyślała o różnych psychopatach. Pomyślała o tamtej nocy sprzed lat. – Taaa – powtórzyła z rezygnacją. – Ruszamy.

26

Piątek, 18 maja, 19.12

Na Bakersville spłynął zmierzch. Mieszkańcy włączali przed domami światła, które na ciemniejących wzgórzach wyglądały jak rozsypane złociste konfetti. Pod drzewami, szukając w stadzie ciepła, gromadziły się krowy. Ich czarne kontury przypominały zarysy skał.

W niektórych domach rodzice przytulali swoje pociechy, wspominając szkoły, do których kiedyś sami chodzili i które, w przeciwieństwie do obecnych, nie przywodziły na myśl śmierci. Nikt nie chce wychowywać dzieci w strachu. Nie ma sensu robić ze szkoły wielkiego problemu. Ale co rano całować miękkie włosy synka czy córeczki, którzy muszą bezpiecznie przetrwać kolejny dzień nauki, a są bezbronni i panicznie boją się kolegi z ławki… O Boże, Boże, co się stało z naszymi szkołami?

W niektórych barach młodzi mężczyźni wlewali w siebie więcej alkoholu niż zwykle i rozmawiali o tych pieprzonych prawnikach, co mogą wyciągnąć z pudła każdego, i o tępych przysięgłych bardziej współczujących mordercom niż ich ofiarom. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Trzeba samemu zapewnić swojej rodzinie bezpieczeństwo. Gówniarz pewnie wyjdzie na wolność, gdy skończy dwadzieścia jeden lat. Jak ci dranie z Arkansas. Tak nie powinno być. Przecież te biedne dziewczynki w cudowny sposób nie wstaną z grobu. Dlaczego bandytę traktować łagodniej tylko dlatego, że nie jest pełnoletni? Morderca to morderca. Jeśli nie możesz znieść odsiadki, żyj zgodnie z prawem. No właśnie. Ten O’Grady jest zabójcą… Musi za to zapłacić!

W Seaside Ed Flanders nerwowo wycierał kufel po kuflu. Gliny chyba zaraz się zjawią.

Szklanka gościa była od dawna pusta. Ed proponował dolewkę, ale facet odmówił. A może skrzydełka? Nie, nie chciał. Teraz oglądał telewizję. Jakiś reportaż o grupie ochotników, którzy chronili naiwnych internautów przed oszustami. Na ustach nieznajomego błąkał się dziwny uśmiech.