Możliwie zwięźle zrelacjonował Bronie obie przygody Szarotki. Ten słuchał nie przerywając, wpatrzony w czubki swoich butów.
– Proszę więc teraz wyjaśnić mi, jak mam rozumieć pana obecność w podziemiach – zakończył Hempel.
Z kolei Brona zastanawiał się przez pewien czas. Wreszcie obrócił się bez słowa i rzucił snop światła w głąb ciemności, która rozpościerała się, za nimi.
Hempel ujrzał małą celę z wąskim na stopę okienkiem, znajdującym się pod samym sufitem. Z prawej strony biegła pełna, kamienna ściana, pod którą leżała sterta starych skrzyń, z lewej zaś stały trzy grube betonowe słupy, pomiędzy którymi widać było wnętrze następnej izby. Światło latarki obiegło szybko ściany i ześliznęło się na podłogę. Biały krąg sunął jakiś czas po jej płaskich kamieniach, póki nie znieruchomiał w pewnym miejscu.
– Widzi pan? – cicho zapytał Brona. Hempel przyglądał się przez pewien czas oświetlonemu miejscu.
– Nic – rzucił po chwili z wahaniem.
– Nie spostrzega pan tego małego, białego krzyżyka?
Istotnie, na jednym z kamieni widać było mały krzyżyk zrobiony kredą. – Tak, teraz go widzę.
Krąg światła przesunął się o parę metrów dalej.
– Tak, i tu widzę.
Tym razem światło powędrowało poza filary.
– Tu są dwa, jeden koło drugiego, ale co to znaczy?
– Ba! I mnie to bardzo interesuje. Nie mniej niż pańskie opowiadanie. Ale a propos: gdzie znajdowały się zwłoki?
Hempel powtórzył relację Szarotki. Obaj niezwłocznie ustalili, gdzie leżał zabity człowiek.
Brona ukląkł na jedno kolano i badał podłogę. Po chwili wstał otrzepując spodnie.
– Tak. W tym miejscu kurz wyraźnie starty. Poza tym żadnych innych śladów. Ani nawet kropli krwi… Hm… to ciekawe.
Stał jakiś czas zamyślony, wpatrując się w ciemną perspektywę korytarza. Po chwili odezwał się:
– Proszę, niech mi pan powtórzy jeszcze raz, możliwie dokładnie, oba zdarzenia, wczorajsze i dzisiejsze.
Kiedy Hempel zakończył relację, Brona ujął go pod ramię.
– No, możemy już iść. Nic tu chyba więcej nie znajdziemy, poza tym, co już znalazłem – dodał zagadkowo. – Po drodze coś panu pokażę.
Brona idąc nie puszczał ramienia Hempla.
– Niech pan przyjmie do wiadomości fakt, że wiem o panu więcej niż pan o mnie. Wydaje mi się, biorąc pod uwagę pana inteligencję, że powiedziałem panu dość. Niech pan zechce wziąć to pod uwagę, ustalając swój stosunek do mnie, i niech nam to na razie wystarczy.
Hempel rozważał usłyszane słowa i nie odpowiadał. Jednocześnie zdał sobie sprawę z silnej indywidualności, jaką posiada ten człowiek, oraz że mimo woli ulega tej indywidualności.
Znaleźli się w głównej sali.
– Więc to jest ten korytarz, którym miał iść Kuszar, by zetknąć się z Szarotką? – Brona wskazał ciemne wejście.
– Zgodnie z opowiadaniem Szarotki, chyba tak. Zresztą innego tu nie ma.
– No to proszę za mną.
Brona zagłębił się w ciemność i przekręcił wyłącznik. Hempel zobaczył krótki korytarzyk kończący się drzwiami. Brona, jak gdyby zgadując jego myśli, zrobił parę szybkich kroków i otworzył drzwi.
Znaleźli się w małej izbie bez okien. Drzwi podobne do tych, jakimi weszli, znajdowały się w jednej z bocznych ścian. Obok nich widniała deska rozdzielcza z szeregiem korków i rygli, poza tym pomieszczenie było puste.
– Nie będę prowadził pana dalej, lecz wyjaśnię tylko, że żadnego korytarza tu nie ma.
– Zatem?… – rzucił dziennikarz domyślając się, o co tamtemu chodzi.
– Nie mogli się spotkać.
– Gdyby więc Szarotka doszedł do końca korytarza bez przeszkód?
– Znalazłby troje drzwi i nie wiedziałby, co dalej robić.
– Zatem?… – powtórzył Hempel ze zdumieniem, wpatrując się w uśmiechniętą twarz Brony.
– Szarotka został wprowadzony w błąd.
– I gdyby nie znalazł zwłok?… – Hempel mimo woli zniżył głos do szeptu.
Brona nie odpowiedział. Zwrócił się ku wyjściu, a kiedy byli za drzwiami, zaproponował:
– Chodźmy na górę i jeśli nie jest pan zmęczony, trochę sobie pogawędzimy.
Kiedy mieli wstępować na schody, Hempel cofnął się dając drogę Bronie.
– Woli pan mieć mnie przed sobą, co? – rzucił tamten lekko kpiącym tonem. Poszedł jednak bez sprzeciwu pierwszy.
– Jako gospodarz zna pan lepiej drogę, więc niech pan prowadzi – również kpiąco odpowiedział dziennikarz.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Dostali się bez przeszkód na piętro. Dom był cichy i uśpiony Na propozycję Brony, by zaszedł do jego pokoju, Hempel w milczeniu skinął głową.
Pokój był mały i umeblowany banalnie. Szafa, stół, żelazne łóżko, etażerka na książki i dwa krzesła stanowiły całe jego wyposażenie. Uderzyła jednak schludność i porządek, w jakim był utrzymany.
Hempel rozejrzał się.
– Gdybym nie wiedział, że jest pan ogrodnikiem, byłbym przekonany, iż mam do czynienia z wojskowym – powiedział siadając bez zaproszenia na jednym z krzeseł.
Brona obrzucił go szybkim spojrzeniem, jednak nic nie odpowiedział. Podsunął gościowi paczkę z papierosami i siadł na drugim krześle, opierając łokieć o stół.
Na nocnym stoliku miarowo tykał budzik.
Hempel milczał przez pewien czas, następnie sięgnął po papierosa. Zapalił zapałkę i zanim podniósł ją do twarzy, chwilę obserwował jej płomień.
Brona czekał cierpliwie, również w milczeniu. Wreszcie Hempel odezwał się:
– Zanim zaczniemy omawiać wydarzenia, jakie ostatnio miały miejsce, chcę wrócić do naszej wymiany zdań w podziemiu. Chodzi mi o to, że nie otrzymałem odpowiedzi wyjaśniającej, co pan tam robił? Problem ten jest dla mnie nadal niejasny, nie przypuszczam bowiem, żeby to był tylko zbieg okoliczności, a pańskie zainteresowania miały charakter, powiedzmy, czysto sportowy.
Odpowiedź na to pytanie jest dla mnie o tyle ważna – ciągnął dalej Hempel – że zgadzając się na omówienie wiadomych zdarzeń, muszę mieć do swego rozmówcy zaufanie. Wypadki, jakie miały tu miejsce, są dla mnie zupełnie zagadkowe i obawiam się, że to jeszcze nie koniec, a nawet, kto wie, czy nie dojdziemy do przekonania, że należy zawiadomić milicję. W tej sytuacji byłoby dla mnie rzeczą bardzo cenną mieć człowieka, z którym mógłbym to i owo przedyskutować, skontrolować swoje wrażenia… Ale…
– Ale… – powtórzył Brona.
– Jak powiedziałem, muszę mieć do tego człowieka zaufanie…
Brona uśmiechnął się.
– Fakt, że dotąd nie udzieliłem panu dostatecznych wyjaśnień, nie dowodzi, że nie mam zamiaru ich udzielić. Oto one:
Szarotka nie zachowywał się dostatecznie cicho, zapewne z powodu wzburzenia. Kiedy szedł do pana, obserwowałem go przez szczelinę uchylonych drzwi, a następnie, co przyznaję ze wstydem – Brona znów się uśmiechnął – wysłuchałem niektórych jego relacji pod drzwiami pana pokoju. Znalazłem się więc w piwnicy przed panem, wiedząc, że wkrótce zjawi się pan na miejscu akcji. Oto całe wyjaśnienie, jeśli chodzi o ten konkretny przypadek. Natomiast jeśli chodzi o całokształt mego zainteresowania tą historią, to i ja nie jestem wolny od obaw, że tak zwany dalszy ciąg nastąpi; przypuszczam nawet, że nastąpi on na pewno…
Otóż, panie Hempel – ciągnął Brona – jestem byłym wojskowym, co trafnie pan odgadł, a poza tym jestem jednym z pracowników tej małej placówki stanowiącej drobną cząsteczkę całości, która nazywa się organizmem państwowym. Ta świadomość, jak i wdrożona dyscyplina każą mi pilnować ładu na tym chociażby tak małym odcinku. Czuję się w roli współgospodarza i jako taki staram się czuwać, by panował u nas porządek i spokój. To jest wszystko, co mogę panu powiedzieć – ani słowa więcej. Jeśli to panu wystarczy, chętnie będę go uważał za towarzysza w walce, jaką prawdopodobnie przyjdzie nam tu stoczyć, jeśli nie – odrzucę tę koncepcję nie żywiąc o to do pana urazy.