– Ze spaceru… – odparł z ociąganiem Kuszar. – Pan jednak również nie śpi…
– Ano, jak pan widzi… Gawędzimy sobie z panem Hemplem. Proszę, niech pan wejdzie…
Nie czekając na odpowiedź odstąpił na bok, by zrobić przejście. Kuszar zawahał się chwilę, jednak na wyraźny gest zapraszający wszedł do pokoju, mrużąc lekko oczy. Brona cicho zamknął drzwi.
– Proszę, niech pan siada – zwrócił się do gościa. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Podsunął młodemu człowiekowi krzesło sam zajmując drugie.
Rozparty w fotelu, Hempel obserwował bez słowa przybysza.
Mimo swobodnego zachowania się Brony Kuszar musiał wyczuć napięcie panujące w pokoju. Zajmując wskazane mu miejsce obrzucił swoich towarzyszy jednym szybkim, badawczym spojrzeniem. W chwilę potem odezwał się:
– Czy znów się coś stało, że panowie jeszcze nie śpią?
– Czy znów się coś stało, że pan jeszcze nie śpi?
Hempel odniósł wrażenie, że młody człowiek czekał na to pytanie. To odczucie utwierdziło go w dotychczasowych podejrzeniach. Widoczne dlań było, że Kuszar chce dać wyjaśnienia.
Odpowiedź nastąpiła natychmiast po postawieniu pytania.
– Do tego stopnia bolały mnie zęby, że nie mogłem zasnąć. Niestety, nie miałem żadnego środka nasennego, więc ubrałem się i wyszedłem. Spodziewałem się, że fizyczne zmęczenie uśmierzy ból i pozwoli mi zasnąć. Teraz właśnie wracałem do siebie…
– Czy spacer panu pomógł? – spytał Brona. Kuszar jak gdyby zawahał się przez chwilę.
– Tak, ból znacznie zelżał.
– Jak dawno wyszedł pan z pokoju?
Znów moment wahania, który nie uszedł uwagi Hempla.
– Około godziny temu.
– Jaki kierunek obrał pan na przechadzkę?
– Ścieżką, w stronę młyna.
– Noc jest bezksiężycowa. Dlaczego obrał pan właśnie tę drogę, najbardziej trudną do przebycia nocą?
– Nie wiem… Nie zastanawiałem się… Zresztą noc nie jest tak ciemna, jak się panu wydaje, gdyż świecą gwiazdy.
Teraz padło nieoczekiwane pytanie, zadane jednak z uśmiechem na twarzy.
– Panie inżynierze, czy nie jest pan przypadkiem ranny?
Kuszar był wyraźnie zdziwiony.
– Ja? Ranny? Dlaczego pan o to pyta?
– Pan Hempel będzie panu wdzięczny za wyjaśnienie tej kwestii – Brona spojrzał z uśmiechem na dziennikarza.
– Jeżeli zależy panu na otrzymaniu ode mnie odpowiedzi, to stwierdzam, że nie jestem ranny ani że nikt nie usiłował mnie zranić.
– Bardzo wyczerpująca odpowiedź – mruknął Hempel. – Zwracam panu uwagę na jej drugą część, panie Brona…
Hempel doskonale rozumiał intencję postawionego pytania. Chciano z niego zakpić, a świadomość tego niemiło go dotknęła. W tej chwili jednak uczynił spostrzeżenie, które pozwoliło mu wziąć natychmiastowy rewanż.
Brona i Kuszar siedzieli za stołem naprzeciwko siebie, natomiast fotel Hempla znajdował się po tej samej stronie, z której siedział młody inżynier. W czasie krótkiej przerwy, jaka nastąpiła w rozmowie, Kuszar założył nogę na nogę. Gest ten ściągnął mimowolne spojrzenie Hempla.
Ciszę przerwał dziennikarz:
– Może pan nam zechce wyjaśnić, panie Kuszar, skąd pochodzi ta plama na mankiecie pana spodni? Czy to na tej ścieżce do młyna tak się pan powalał?
Kuszar drgnął i schylił się obserwując swoje obuwie. Brona znieruchomiał na moment, potem przechylił się szybko przez stół i bezceremonialnie obserwował nogi gościa.
Na jednej z nogawek tuż przy mankiecie spodni widniała plama, na której tkwiły jeszcze grudki wapna i piasku.
Brona lekko gwizdnął, potem cofnął się i wolno opadł na krzesło. Oparł swą barczystą postać o poręcz, a palcami wyciągniętej ręki jakiś czas bębnił po stole. Dopiero po chwili zwrócił się do Kuszara:
– No proszę, jakiego ma pan niedbałego kamerdynera, od kilku dni nie czyści panu ubrania, co, panie Kuszar? Inżynier uśmiechnął się.
– Pan ma rację, jednak tej plamy nie było do dzisiejszego wieczora…
Hempel pochylił się do przodu, zatapiając przenikliwe spojrzenie w twarzy młodego człowieka. Z ust Brony nie schodził półuśmiech.
– Kiedy wracałem ze spaceru – ciągnął Kuszar – jakieś pół godziny temu, mijałem starą basztę. Jak panom już nadmieniłem, noc nie jest zupełnie ciemna, gdyż świecą gwiazdy. W pewnej chwili dojrzałem jakiś cień, kontur” jak mi się zdawało schylonej postaci człowieka. Cień ten przesunął się i momentalnie zniknął mi z pola widzenia…
– Gdzie to było? – przerwał Brona.
– Koło wejścia do baszty. Wrażenie było ledwo uchwytne, tak że nawet zastanawiałem się, czy nie uległem złudzeniu. Mimo to zaintrygowany i pełen niepokoju, gdyż przyszły mi natychmiast na myśl wiadome wypadki, postanowiłem sprawdzić, czy nikt nie ukrył się wewnątrz baszty…
– Bardzo lekkomyślna decyzja.
– Ja również później zdałem sobie z tego sprawę, jednak poniewczasie. Pod wpływem impulsu, nie zastanawiając się, wspiąłem się na usypisko gruzów, jakim zasłana jest tam ziemia, i jakiś czas stałem nasłuchując. Jednak najmniejszy szmer nie zakłócał panującej ciszy. Wówczas właśnie, kiedy stałem w zupełnej ciemności nasłuchując, przyszło mi na myśl, że narażam się na duże niebezpieczeństwo. Jeśliby tam istotnie ktoś był i został przeze mnie zdemaskowany, zapewne stałbym się kolejną ofiarą. Byłem bezbronny i byle uderzenie zadane w ciemności mogło pozbawić mnie życia… Zrobiło mi się trochę głupio i przyznaję, że dość spiesznie wycofałem się na zewnątrz. Wówczas to zapewne poplamiłem sobie ubranie.
Nastała chwila ciszy.
– Hmm… – przerwał ją mruknięciem Hempel. – Nadzwyczaj prawdopodobna historia…
Kuszar żachnął się.
– Pan nie wierzy?! Dlaczego miałbym zmyślać?!
– Powiem panu szczerze, że właśnie jest tak, jak pan powiedział, a mianowicie, że zupełnie panu nie wierzę. Być może, pan Brona będzie innego zdania, bo już niejednokrotnie różniliśmy się w ocenie sytuacji, niemniej jednak jest tak, jak powiedziałem: nie wierzę ani jednemu pańskiemu słowu!
Kuszar przyglądał się Hemplowi nic nie mówiąc, potem przeniósł wzrok na Bronę. Ten jednak siedział nieporuszony, nie wtrącając się do rozmowy.
– Panie Brona, może mi pan wytłumaczy, o co chodzi panu Hemplowi? Dlaczego taką wagę przywiązujecie do głupiej plamy na moich spodniach i skąd ta napastliwość?
– – Pierwsza naiwna… – mruknął pod nosem dziennikarz.
– Czy nic bliższego nie może nam pan powiedzieć o tej postaci, której zarys pan widział? Czy nie przypominała któregoś z mieszkańców tego domu?
– Nie. Kontury były zbyt niewyraźne…
– Kiedy to miało miejsce?
– Jak już mówiłem, około pół godziny przed spotkaniem z panami.
– Co robił pan przez ten czas?
– Po wycofaniu się z baszty stałem jeszcze chwilę zastanawiając się nad sytuacją, przy czym zacząłem odnosić wrażenie, że mi się po prostu coś przywidziało. Mimo to obszedłem jeszcze dom dookoła, zachowując ostrożność…
– Nic więcej pan nie widział?
– Nie.
– Którędy wyszedł pan na swój spacer?
– Przez kuchenne drzwi.
– Az powrotem?
– Wróciłem tą samą drogą.
– To znaczy, że drzwi te były przez cały czas odemknięte?
– Tak… – odpowiedział z pewnym zmieszaniem młody człowiek.
– Czy nie zauważył pan, by któreś z okien parteru było uchylone?
– Chyba nie… Otwarte okno musiałoby zwrócić moją uwagę.
– A gdyby uchylone było tylko bardzo nieznacznie?
– Nie jestem zupełnie pewny. Mimo wszystko jest jednak noc…
Przez cały czas tych pytań Brony i odpowiedzi Kuszara z twarzy Hempla nie schodził ironiczny uśmiech.