Выбрать главу

Brona palił papierosa i słuchał nie przerywając. Kiedy Hempel zamilkł, obrócił ku niemu twarz.

– Dlaczego lekkomyślny?

– Bo Szarotka jest chory na serce. Farsa mogła z łatwością zamienić się w dramat.

– Istotnie – rzucił cicho Brona. – Są jednak i inne dowody świadczące o lekkomyślności tych młodych ludzi.

– Co pan ma na myśli?.

– Chociażby to, że robiąc kawały zaciemnili w niesłychany sposób okoliczności dramatu, który nie wynikał z farsy, lecz rozgrywał się obok niej.

Poza tym w dużej mierze ułatwili przestępcy jego akcję.

– Czyżby?! W jaki sposób?!

– Myląc ślady i ułatwiając mu penetrację piwnicy.

– Jak to? – Hempel uniósł brwi do góry. Brona pozostawił to pytanie bez odpowiedzi.

Dziennikarz rzucił mu krótkie, badawcze spojrzenie, jednak, wiedziony zawodową intuicją, poniechał podtrzymywania tego wątku. Milczał więc przez pewien czas, potem odezwał się:

– Czy może mi pan wytłumaczyć, co oznaczały białe krzyżyki zrobione kredą na kamieniach w piwnicy?

– Przypuszczam, że były to znaki orientacyjne, za pomocą których nasz nocny gość zawczasu oznaczył sobie miejsce, gdzie należy kopać.

– Ach! Przypomina mi się teraz, że przed kilku dniami zginęła Stankowi taśma miernicza. Słysząc o tym nie przypuszczałem, że był to pierwszy sygnał zapowiadający dalszy bieg wypadków.

– Wydaje mi się, że ma pan rację. Gdybyśmy znaleźli tę taśmę, byłaby to poszlaka bardzo wyraźna.

– Zastanawiałem się, skąd pan wiedział, gdzie urządzić zasadzkę, obecnie już sobie sam odpowiadam na to pytanie. Znaki zrobione kredą na podłodze piwnicy były tą wskazówką.

– Zupełnie słusznie.

– Teraz wracam do swego pierwszego pytania, na które nie otrzymałem odpowiedzi. Mianowicie, jak pan doszedł do wyjaśnienia istotnego sensu początkowych wypadków? Przyznaję, że takie rozwiązanie nawet mi na myśl nie przyszło.

Nie wiem, czy przypomina pan sobie nasze początkowe rozmowy na ten temat. Już wówczas podkreślałem istnienie dwóch uderzających okoliczności.

– Nie przypominam sobie.

– Pierwsza, że mimo dokładnych relacji świadków brak było mordercy i zamordowanego, a druga, że wszystkie zdarzenia obracały się wokół osoby Szarotki.

– Tak, istotnie mówił pan coś w tym rodzaju…

– Były to pierwsze spostrzeżenia. Po znalezieniu koszuli, już sądząc z koloru plam, wiedziałem, że nie była to zaschnięta krew. Plamy takie mają zupełnie inny wygląd i zabarwienie. Analiza potwierdziła moje przypuszczenia.

– Teraz to wygląda zupełnie niewinnie, wówczas jednak cały dom był pod wrażeniem tych wypadków.

– Dla mnie już od dawna zeszły one na drugi plan – mruknął Brona.

– Tak. Śmierć Procy radykalnie zmieniła sytuację. Na scenie rozpoczął się dramat. Jak dziwnie splotły się tu ze sobą groteska i tragedia!

– Wiążą je niewidocznie nici, a groteska była tylko maską, za którą bynajmniej nie kryje się twarz błazna – powiedział cicho Brona patrząc przed siebie.

Hempel obrzucił go znów szybkim spojrzeniem.

– Odnoszę wrażenie, że więcej pan wie, niż mi mówi – odezwał się z lekką prowokacją w głosie.

Przez twarz Brony przewinął się charakterystyczny dla niego lekki uśmiech, nic jednak nie odpowiedział.

Hempel nie nalegał. Ciągle jeszcze nie mógł się wyzbyć nurtującej go nieufności. Tkwiła gdzieś stale na dnie duszy, milkła na dłuższe okresy, a potem z powodu jakiegoś gestu, spojrzenia czy rzuconych słów odzywała się raptownie, natrętna i niepokojąca.

Obecnie opanował ją jednym refleksem myśli – wspomnieniem wypadków ostatniej nocy. Poza tym zaabsorbowany był problemami, których wyjaśnienia oczekiwał od swego towarzysza.

Poruszył więc następne zagadnienie, które zresztą niepokoiło go od czasu, kiedy dowiedział się o zniknięciu kluczy.

– Należy obecnie jak najprędzej zawiadomić milicję o zdarzeniach tej nocy… – powiedział zmierzając do celu okrężną drogą.

Brona wolno obrócił się ku niemu. Twarz jego, przesłonięta szerokim rondem kapelusza, pozostawała w cieniu i Hempel nie mógł dojrzeć jej wyrazu.

– Dlaczego?

– Przede wszystkim dla zorientowania czynników śledczych w dalszym przebiegu sprawy, a poza tym niech pan nie zapomina, że Bolesza siedzi w areszcie pod zarzutem morderstwa. Wypadki, które zaszły już po jego zatrzymaniu, czynią jego winę bardzo problematyczną.

– Dlaczego? – powtórzył pytanie Brona.

– Jak to dlaczego?! – oburzył się Hempel. – Trudno jest siedzieć w areszcie i jednocześnie ganiać nocą po podziemiach! Nie mogę sobie wyr obrazić, by działała tu jakaś szajka! Jestem przekonany, że zabójca Procy i nasz przeciwnik z piwnicy to jedna i ta sama osoba.

– Skąd to przypuszczenie? – spytał Brona. Hempel zamilkł, zaskoczony. Musiał w duchu przyznać rację Bronie: żadnych konkretnych dowodów na potwierdzenie swojej tezy nie widział. Mimo to ze względów już ambicjonalnych upierał się przy swoim zdaniu.

– Skąd? – odparł zaczepnie. – Stąd, że istnienie szajki w tak małym gronie jak nasze nie dałoby się ukryć.

– Nie twierdzę, że nie ma pan racji, nawet jestem skłonny podzielić pana zdanie, że działa tu jeden człowiek, ale trzeba zdawać sobie sprawę, iż jest to tylko nasze subiektywne przekonanie, nie oparte na żadnym materiale dowodowym. Ostatni pana argument jest słaby i mogę go od razu zbić.

– No, proszę – rzucił wyzywająco Hempel.

– Żarty z Szarotki zorganizowała grupa osób. Czy istnienie tej „szajki” dało się tak łatwo zdemaskować?

– Ma pan rację – przyznał Hempel.

– Nie jest więc wykluczone, że i w omawianym wypadku działa tu jeśli nie szajka, to jakiś drugi przestępca, towarzysz Boleszy, który po jego aresztowaniu kontynuuje akcję wspólnie zapoczątkowaną. Zresztą – Brona machnął dłonią -. nic mu się nie stanie, jeśli posiedzi parę dni dłużej…

– Parę dni? Czy sądzi pan, że sprawa wyjaśni się w tak krótkim czasie?

– Proszę nie zapominać, że obecny turnus kończy się właśnie za parę dni.

– Cóż z tego?

– Gdyby sprawca nie został zdemaskowany tu na miejscu, jest wątpliwe, by w ogóle udało się go ująć.

– Nic jednak nie wskazuje na to, by władze istotnie interesowały się tym, co się tu dzieje! I dlatego uważam, że jest rzeczą konieczną niezwłocznie ogłosić – wypadki dzisiejszej nocy!

– Dlaczego niezwłocznie? Nie widzę powodów do tak wielkiego pośpiechu…

– Jak to?! Czyż nie obawia się pan, że tajemniczy osobnik po prostu nam zwieje?! Wówczas nie będzie wielkich szans na złapanie ptaszka! Wydaje się, że główny cel już osiągnął, jest w posiadaniu nie znanego nam łupu, który wykopał w piwnicy! Kto wie, czy już obecnie nie jest on bardzo daleko od nas!

– Ba! Gdybyż chciał popełnić taki błąd!

– Błąd? Dlaczego?

– Bardzo proste: uciekając, od razu siebie zdemaskuje. Jestem pewien, że nasz przeciwnik jest na tyle sprytny, że to rozumie. Zresztą, po co ma się spieszyć? W razie przedwczesnego opuszczenia tego miejsca, rysopis jego dotrze do wszystkich stacji kolejowych i każdego posterunku MO. W tych warunkach, wbrew temu, co pan sądzi, miałby on bardzo mało szans na uniknięcie aresztowania. Tak długo natomiast, dopóki nie wiemy, kto to jest, ma on nad nimi dużą przewagę. Proszę być zupełnie spokojnym, nasz tajemniczy współtowarzysz wczasów będzie siedział cicho do końca turnusu i wyjedzie razem ze wszystkimi. O ile…