– A gdyby domyślił się mistyfikacji?
– To był moment ryzyka. Wówczas nie miałby pan okazji słuchać tych wyjaśnień. Chodziło jednak o to, by wydobył ten karabinowy nabój z kryjówki, by miał go przy sobie. Zatem trzeba było dać mu możność opuszczenia niebezpiecznego terenu w warunkach, które w jego przekonaniu zapewniały mu powodzenie. Dlatego, by jeszcze bardziej upewnić go co do siebie, dałem mu rewolwer, z którego jednak usunąłem naboje.
– Gdyby jednak zorientował się w sytuacji, zamordowałby pana i uciekł ze zdobyczą?
– Pierwsze na pewno tak. Drugie – nie.
– Jak to?
– Gdyby miał szanse ucieczki, cały mój pomysł nie miałby sensu. Zdradzę panu teraz pewną tajemnicę. Otóż od czasu śmierci Procy pensjonat został otoczony pierścieniem posterunków, w taki sposób, by nawet mysz nie mogła się przedostać. Poza tym, by uniezależnić się od telefonu, którym zresztą było bardzo trudno posługiwać się ze względu na jego lokalizację, został ustalony system sygnalizacji.
Mianowicie, zielona rakieta oznaczała wezwanie do wzmożenia czujności. Czerwona – alarmowała posterunki, że przestępca ucieka, biała była odwołaniem alarmu i wezwaniem do przybycia. Przed zezwoleniem na skrępowanie siebie opuściłem związanego jeszcze Sosina, rozładowałem rewolwer i wystrzeliłem czerwoną rakietę. Było to zawiadomienie, że przestępca ucieka. Z tą chwilą mogłem dać się związać, gdyż przekazywałem go po prostu w ręce posterunków. Nie miał on żadnych szans przedostania się przez ich linię…
W tej chwili rozległ się krzyk. Poznali głos pana Szarotki. Obaj zerwali się z miejsca, rzucając się ku oknu. Ujrzeli pana Szarotkę, który stał na tarasie wskazując ręką w stronę opartej o dach drabiny.
– Co się stało?! – zawołał Hempel.
– Całują się! O, proszę! – Pan Anzelm był skrajnie wzburzony.
Hempel spojrzał we wskazanym kierunku i roześmiał się. Zdołał bowiem jeszcze zauważyć, jak skonfundowana Jolanta starała się wysunąć z objęć Kuszara.
– No to co z tego? Dlaczego to pana tak wzburzyło, panie Anzelmie?
– Pod drabiną?!
– Nie rozumiem, o co panu chodzi?
– Jak mogli stanąć pod drabiną?! Przecież to przynosi pecha! Zwłaszcza narzeczeni nie powinni nigdy tego robić! Na szczęście zdołałem im przeszkodzić!
– Zatem dzięki w imieniu młodych! – Hempel ze śmiechem odszedł od okna i obrócił się do Brony.
– Parę pytań o drugorzędnym znaczeniu, dobrze? – powrócił do przerwanej rozmowy.
– Proszę.
– Teraz Bolesza zostanie zwolniony?
– Nie. Jego zmiana nazwiska została spowodowana innymi przyczynami niż te, które podał w śledztwie. Ma on na sumieniu poważne grzechy z czasów okupacji.
– A skąd znalazła się jego zapalniczka przy zwłokach Procy?
– Oczywiście Sosin. Ukradł ją, a potem podrzucił na miejsce przestępstwa.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi pan od razu po rozwiązaniu więzów, jak przedstawia się sprawa z ucieczką Sosina?
– Płonął pan tak szlachetnym oburzeniem, że poczułem ochotę trochę pana podrażnić.
– Swoją drogą zupełnie błaha przyczyna pozwoliła na zdemaskowanie mordercy – mruknął Hempel.
– Tak często bywa. Zresztą Sosin zorientował się doskonale w sytuacji i natychmiast zrozumiał, czym mu grozi najmniejsza niedyskrecja na ten temat.
– Skojarzył to sobie z naszą zasadzką w piwnicy?
– Oczywiście. Zrozumiał, że dodalibyśmy dwa do dwóch.
– W jednym jednak muszę Sosinowi przyznać rację.
– No?
– Że jest pan istotnie podstępnym, chytrym i niebezpiecznym wężem. Nie chciałbym mieć w panu wroga!
Brona roześmiał się.
– To panu nie grozi, redaktorze.
– Ostatnie pytanie. Co to był za materiał, który tak gwałtownie chciał zdobyć przeciwnik? Co zawierał film?
Brona spoważniał.
– Niestety, panie Oskarze, tego powiedzieć nie mogę. Jest to tajemnica służbowa.