Выбрать главу

– Mamo, wychodzę.

– Dokąd idziesz?

– Muszę coś zanieść Pallinie. – Babi wkłada reniferową kurtkę.

– O której wrócisz?

– Na kolację. Pouczę się u niej. Raffaella staje w drzwiach.

– Nie za późno, proszę.

– Jeśli coś się zmieni, zadzwonię.

Babi pospiesznie wychodzi, ale po chwili zatrzymuje się i wraca. Szybko całuje matkę w policzek i wybiega. Powoli, by nie czynić hałasu, podnosi żaluzję w drzwiach garażu. Wyprowadza vespę i nie zapalając jej, zjeżdża cicho po pochyłości. Lecz gdy skręca, podnosi głowę. Raffaella jest na balkonie i patrzy na córkę.

– Mamo, autobusem za dużo czasu bym straciła.

– Weź przynajmniej szalik.

– Podniosę kołnierz, nic jest mi zimno, naprawdę. Ciao!

Babi wrzuca drugi bieg, vespa trochę hamuje, ale po chwili motorek zaskakuje i rwie do przodu. Babi opuszcza głowę o włos przemyka pod barierą, którą pan Fiore w ostatniej chwili zaczął podnosić. Jedzie przez całe corso Francia i dociera do Villa Glori. Ustawia vespę na podpórce i pędzi do parku. Kilka kobiet wyprowadza dzieci na spacer. Młody, dobrze zbudowany człowiek uprawia footing. Babi przymierza się do trzeciego drzewa na lewo. U jego stóp rosną krzaczki. Rozchyla je i znajduje plastikową torbę. Zabiera ją. Czuje się szczęśliwą uczestniczką gry. Wraca do vespy i otwiera torbę. W środku znajduje piękny szal z niebieskiego kaszmiru i bilecik: Nie masz nic takiego, /zwłaszcza niebieskiego,/ ból gardła cię męczy,/ a i kaszel dręczy./ Trochę ciepła sobie daj/ i wal prosto aż do RAI./ Tam kamienny koń cię czeka/ ruszaj zaraz, już nie zwlekaj. /Jak przyjedziesz tam,/ nowy prezent dam.

Babi wsiada na vespę i uśmiecha się do siebie rozbawiona tą romantyczną grą. Owija się szalem. Jest ciepły i miękki. Bardzo to miły prezent. I pożyteczny, zważywszy na chłodną pogodę. Mama ma rację. Marco jest naprawdę skarbem. Owszem, był trochę nieostrożny. A gdyby trafiła na kogoś innego? Teraz wszystko jest już w porządku. Uruchamia vespę i pędzi na pełnym gazie w stronę piazza Mazzini. Zatrzymuje się przed małym dziedzińcem za wysoką, elektronicznie otwieraną bramą. Babi zostawia vespę i wchodzi do środka. Strażnik patrzy na nią z zaciekawieniem. Ale musi zająć się panem z walizeczką, który domaga się jakiejś informacji. Babi wykorzystuje to. Podchodzi do konia. Na jego brzuchu białą kredą narysowana jest strzałka skierowana w dół. Marco się wygłupia, myśli. Patrzy jednak uważniej. Jest kolejna paczuszka. Zabiera ją. Strażnik w niczym się nie zorientował. Tym razem odkrywa przeciwsłoneczne okulary. Wspaniałe ray-bany, najnowszy model, takie małe, prostokątne. I oczywiście jest też bilecik. Z kolejnym adresem: via Cola di Rienzo czterdzieści osiem. Vespa rwie z pełną szybkością, trochę dzięki wymianie alternatora, co załatwiła Daniela, która podobnie jak wszyscy chciała w ten sposób wzmocnić siłę skutera, a trochę z powodu narastającej ciekawości Babi.

Dociera pod nowy adres. To sklep. Babi jest zaskoczona. Bo to sklep z bielizną osobistą. Proste komplety z białej bawełny zawsze kupowała tu matka. Wchodzi niepewnie, rozgląda się. Młoda ekspedientka za ladą zajęta jest układaniem towaru, który właśnie nadszedł- Babi zerka na końcówkę bileciku.

Swoje imię powiesz,/ nowe rzeczy włożysz.

Sprzedawczyni ją spostrzega, podchodzi.

– Mogę w czymś pomóc?

– Sądzę, że tak. Nazywam się Babi Gervasi.

– Ach tak, oczywiście. – Sprzedawczyni uśmiecha się z sympatią. – Czekaliśmy na panią. – Wycofuje się za ladę. – Te są dla pani. Proszę wybrać ten, który się pani najbardziej podoba. – Wykłada na ladę trzy komplety bielizny. Wszystkie są z satyny. Pierwszy jest jednoczęściowy, czarny, z przezroczystymi rysunkami na piersi i wąskimi ramiączkami. Drugi jest dwuczęściowy, w kolorze bladej róży, a przezroczyste rysunki są jeszcze jaśniejsze. Trzeci jest śliwkowy, ma wąskie ramiączka, a majteczki nieco skrócone. Babi przygląda się im, wszystkim po kolei, i nie ma odwagi podnieść oczu. Jest zakłopotana. Sprzedawczyni widząc to próbuje jej pomóc.

– Myślę, że ten byłby dla pani najlepszy. – Unosi komplet bladoróżowy, pozwalając jej przyjrzeć się mu wygodniej.

Ma pani cerę tak jasną, że będzie w nim pani doskonale. Babi podnosi skromnie oczy.

– Tak, ja też tak myślę. Zatem wezmę ten. Dziękuję. – Odchodzi od lady i czekając, aż ta miła ekspedientka zapakuje towar, rozgląda się po sklepie. Zimny manekin ma na sobie bardzo seksowny komplet. Babi wyobraża sobie siebie czymś takim. Wydaje jej się to teraz naturalne, po tak dramatycznym wyborze.

– Proszę pani? – Babi obraca się w stronę sprzedawczyni. Otóż ten chłopiec, który tu był, który, jak sądzę, jest pani chłopcem…

– Tak, w pewnym sensie…

– … zastrzegł, że po wybraniu kompletu musi pani go włożyć.

– Ależ… doprawdy…

– Jeśli nie, nie będzie pani mogła otrzymać następnego liściku. Takie jest polecenie.

– Rozumiem. Dziękuję.

Babi bierze swój różowy komplet i udaje się do przymierzalni. Sprzedawczyni wsuwa tam za nią firmową torbę.

– Proszę tu włożyć swój używany komplet.

Babi zmienia bieliznę. Ogląda się w lustrze. Ta sprzedawani naprawdę miała rację. Komplet, właśnie dwuczęściowy , leży na niej świetnie. Zastanawia się, co powie mama, kiedy coś takiego znajdzie w bieliźnie do prania. Będzie musiała skłamać, że to Pallina zrobiła jej taki prezent. Żeby się z niej pośmiać. Może nawet do spółki z Cristiną albo jedną z dziewcząt. Babi ubiera się i opuszcza przymierzalnię. Sprzedawczyni ufa jej i nie zagląda do torby. Wręcza jej nowy bilecik i w rozmarzeniu śledzi ją spojrzeniem, kiedy Babi wychodzi. Jest przecież dostatecznie ładna, by i ona mogła przeżyć tak romantyczną historię. Może tego wieczoru właśnie wypomni swemu chłopcu, że brakuje mu fantazji. I lepiej, żeby się pospieszył, bo pewne szaleństwa są naprawdę zabawne tylko w pewnym wieku.

Babi musi się trochę natrudzić, żeby odgadnąć kolejny etap poszukiwań. W końcu decyduje się na Dwie Pinie w pobliżu szkoły. Jest tam parczek i ławka, na której często całowali się z Markiem. Pod nią właśnie znajduje kopertę z biletem loterii Agnano i nowe wskazówki. Polowanie trwa. Jedzie do małego sklepu jubilerskiego w śródmieściu, a tam musi zaśpiewać jakąś piosenkę przed klientami. Sprzedawczyni wręcza jej piękne kolczyki z turkusami i następnym bilecikiem. U Benettona czeka na nią żakiet i spódniczka w bordowym kolorze. Następna wiadomość kieruje ją na via Veneto, gdzie w sklepie, rozwiązawszy rebus, otrzymuje parę ślicznych skórzanych pantofelków, dopasowanych kolorem do towarzyszącej im sukienki. Stąd droga polowania zawraca na Vigna Stelluti. Stara kwiaciarka przed placem na prawo wręcza jej piękną orchideę i przekazuje nową wiadomość. Na pobliskim placu Euclide czekają na nią, już opłacone, jej ulubione ciastka pastarella. A kiedy zjada jedno, z kremem i kawałeczkami owoców na wierzchu, kasjerka podaje jej ostatni bilecik: Twoje ciastko ulubione. Jest już, ba, zjedzone./ Jeśli czegoś jeszcze brak,/ jeśli życie ci nie w smak,/ wracaj szybko, kochanie,/gdzie zaczęłaś polowanie…

Babi przełyka ostatni kawałek ciastka, ten z połówką winogrona. Wyciera sobie usta, wychodzi. Uruchamia vespę i jedzie w dół Vigna Stelluti. Gdyby teraz zobaczyła ją matka, nie poznałaby córki. Ma piękny, bordowy tailleur, eleganckie skórkowe pantofle, małe ray-bany, cudowne kolczyki z turkusami, wpiętą we włosy orchideę, a w kieszeni bogactwo potencjalne, los. Raffaella, w każdym razie, widząc ją taką, byłaby szczęśliwa. Tym bardziej że Babi ma już na szyi ciepły kaszmirowy szal. Babi opuszcza plac Euclide i dojeżdża do parku Villa Glori. Właśnie tam, skąd rozpoczęło się polowanie na skarb. Poznaje granatowy samochód. Wchodzi pospiesznie do parku. Marco już tam jest. Babi biegnie mu naprzeciw. Rzuca się w jego objęcia. Marco podaje jej różę, którą ukrywał za plecami.