– To znaczy?
– Pieniądze da nam mój brat.
– Dlaczego miałby nam dać?
– Bo go zaszantażuję.
Pollo się uspokaja.
– Jasne!
Dla niego zaszantażować brata to rzecz najzupełniej naturalna. Przez chwilę nawet żałuje, że jest jedynakiem.
15
Paolo, brat Stepa, jest w swojej firmie. Elegancko ubrany urzęduje przy biurku równie estetycznym jak on. Sprawdza akta sprawy pana Forte, jednego z najpoważniejszych klientów spółki finansowej. Paolo studiował na uniwersytecie Bocconi. Uzyskał dyplom z pochwałą i powróciwszy z Mediolanu, od razu znalazł intratną posadę handlowca. W końcu co Bocconi, to Bocconi. Ale tak naprawdę, to ojciec dzięki swoim znajomościom ulokował go tak dobrze. Chociaż to, że utrzymał tę posadę i cieszy się szacunkiem całego piętra, jest już jego wyłączną zasługą. Z drugiej strony, nigdy jeszcze z tej spółki nikogo nie wyrzucono.
Młoda sekretarka w jedwabnej kremowej bluzeczce, może trochę nazbyt przezroczystej, jak na świat podatków i ulg fiskalnych, gdzie akurat ta cecha nie należy do najczęstszych, wchodzi do gabinetu Paola.
– Proszę pana?
– Słucham?
Paolo odrywa się od swoich papierów, zauważając najpierw staniczek sekretarki, a dopiero potem przysłuchując się jej słowom.
– Jest tu pański brat razem z przyjacielem. Czy mam ich wpuścić?
– Pewnie, że wpuścić. Kurde, jestem jego bratem. Krew z krwi, panienko. My się dzielimy wszystkim. Rozumie pani? Wszystkim. – Step dotyka ramienia sekretarki, dając do zrozumienia, że traktuje ją jako dziewczynę nie tylko od papierków i telefonów, ale także od innych spraw. – Więc mogę tu wejść zawsze, prawda, Pa'?
Paolo przytakuje.
– Oczywiście.
Sekretarka spogląda na Stepa: chociaż przyzwyczajona jest do pertraktowania z osobami starszymi, przebiegłymi i w krawatach, do niego też odnosi się z szacunkiem.
– Proszę o wybaczenie. Nie wiedziałam.
– Dobra, to teraz już pani wie. – Step uśmiecha się do niej. Sekretarka zerka na swoje ramię, na którym spoczywa ręka Stepa.
– Mogę już odejść?
Paolo, który mimo swoich nowych okularów niczego nie dostrzegł, przyzwalająco kiwa głową.
– Tak, dziękuję. Może pani odejść.
Zostają sami i goście rozsiadają się na obrotowych skórzanych fotelach przed biurkiem Paola. Step rozluźnia się całkowicie. W pewnej chwili odpycha się nogą i robi pełny obrót.
– Do licha, umiesz sobie dobierać sekretarki. – Zatrzymuje fotel przed bratem. – Powiedz prawdę, przeleciałeś ją, co? A może chciałeś tylko, a ona się nie zgodziła, co? Gdyby tak było, to byś ją zwolnił, no nie? Co ci zależy?
Paolo patrzy na niego zdegustowany.
– Step, dlaczego ja wciąż muszę powtarzać to samo? Nie mógłbyś mniej przeklinać, kiedy tu przychodzisz? Nie robić takiego zamieszania? Ja tu pracuję. Wszyscy mnie tu znają.
– A co ja takiego zrobiłem? Pollo, co ja zrobiłem? Powiedz mu i ty, że ja nic takiego nie zrobiłem.
Pollo robi niewinną minę człowieka, który w pełni potwierdza słowa przyjaciela.
– To prawda, on nic takiego nie zrobił.
Paolo wzdycha.
– Nie dogadam się z wami, próżna fatyga. Tak jak wczoraj w nocy. Prosiłem cię tysiąc razy, że kiedy wracasz późno, zachowuj się cicho. Ale ty nic, robisz swoje, hałasujesz na całego.
– No nie, Pa', przepraszam. Wczoraj, jak wróciłem, byłem głodny. Co miałem robić? Usmażyłem tylko befsztyk.
Paolo uśmiecha się ironicznie.
– Nie chodzi o to, żebyś nie jadł. Problem w tym, jak ty to robisz, jak robisz wszystko… Rozrabiasz jak pijany zając, trzaskasz drzwiami, lodówką. Nic cię nie obchodzi, że jestem w domu, że śpię, że muszę wcześnie wstać. Ty wstajesz, kiedy chcesz… Ale, ale, wiem, że dzisiaj idziesz na obiad do ojca.
Step rozsiada się wygodniej.
– Tak, a co? Mówiliście o mnie?
– Dzwonił do mnie i tyle mi tylko powiedział. Jak możemy rozmawiać o tobie, skoro ja nic o tobie nie wiem. – Paolo uważniej przygląda się bratu. – Wiem tylko, że ubierasz się fatalnie, ciemne kurtki, dżinsy, gimnastyczne pantofle. Czasem wydaje mi się, że jesteś po prostu chuliganem.
– Ależ ja jestem chuliganem.
– Skończ z tym kabotyństwem, Step. Lepiej powiedz, po coś tu przyszedł? Szczerze. Co jest? Jakiś problem?
Step patrzy na Polla, potem powraca spojrzeniem do brata.
– Żaden problem, musisz nam dać trzysta euro.
– Trzysta euro? Zwariowałeś? Że niby ja takie pieniądze znajduję od ręki?
– No dobrze, daj dwieście.
– Gadanie! Nie dam ci ani grosza!
– Na pewno? – Step wychyla się w jego stronę daleko nad biurko. Paolo cofa się przestraszony. Step uśmiecha się. – Spokojnie, braciszku, wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Włącza interfon do sekretarki. – Czy może tu pani na chwilę przyjść?
Sekretarka nie zwróciła uwagi na różnicę w glosie.
– Już idę.
Step rozsiada się swobodnie na fotelu, uśmiecha się do Paola.
– No więc, braciszku… Jeśli nie dasz mi natychmiast tych dwustu euro, to zerwę majtki twojej sekretarce.
– Co? – Nie dodaje nic więcej, bo drzwi się otwierają i wchodzi sekretarka.
– Słucham pana?
Paolo próbuje zlekceważyć sytuację.
– Nie, nic, nic. Niech pani wraca. – Ale podnosi się Step.
– Nie, panienko. Przepraszam, niech pani zaczeka. – Step podchodzi do niej. Dziewczyna rozgląda się po twarzach obecnych, chcąc zrozumieć, co ma w końcu zrobić. Ta sytuacja nie jest podobna do żadnej, jakie zna w ramach rutynowych obowiązków. Pytająco patrzy na Stepa.
– O co chodzi?
Step uśmiecha się do niej.
– Chciałbym wiedzieć, ile kosztują majteczki, które ma pani na sobie?
Dziewczyna zmienia się na twarzy.
– No wie pan…
Paolo podrywa się zza biurka.
– Dość tego. Step! Proszę, niech pani idzie…
Step przytrzymuje ją za rękę.
– Jeszcze chwileczkę, przepraszam. Paolo, daj koledze to, co mu jesteś winien, a potem panienka sobie pójdzie!
Paolo sięga do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyciąga portfel, odlicza kilka banknotów po pięćdziesiąt euro i z gniewem wciska je do ręki Polla. Pollo je przelicza, kiwa głową na znak, że wszystko się zgadza. Step uwalnia sekretarkę, uśmiechając się do niej.
– Dziękuję, pani nas uratowała. Bez pani nie poradzilibyśmy sobie.
Sekretarka wychodzi speszona. Nie jest w końcu taka głupia, ale wcale nie bawi jej sytuacja, w której miałaby opowiadać wszystkim wokół, ile kosztuje jej bielizna osobista.
Paolo wychodzi zza biurka.
– Dobrze, dostaliście swoje pieniądze, a teraz wynocha stąd, bo nie mogę na was patrzeć. – Chce ich wypchnąć, ale rozmyśla się. Lepiej uderzyć słowem. – Rób tak dalej, Step, znowu wylądujesz w kłopotach po uszy. Step patrzy na brata.
– W kłopotach? Ty pewnie żartujesz. Ja nigdy nie mam kłopotów. Ja i kłopoty to coś, co nigdy się nie spotyka. Muszę pożyczyć trochę pieniędzy mojemu przyjacielowi, który ma drobny problem. To wszystko. – Pollo, czując się włączony do gry, uśmiecha się do Stepa z wdzięcznością. – A poza tym, Paolo, jak ty wyglądasz wobec Polla? Przecież to tylko dwieście euro. A ty mi robisz awanturę, jakbym cię prosił o Bóg wie co.
Paolo przysiada na brzegu biurka.
– Nie wiem, jak to się dzieje, ale w kontaktach z tobą zawsze jestem przegrany.
– Nie mów tak. To pewnie dlatego, że tkwicie w tych biurach i mówicie tylko o pieniądzach, popadacie w jakąś chorobę: nic już nikomu nie dać, nic pożyczyć.
– Więc tu chodzi o pożyczkę?
– Oczywiście, przecież zawsze ci wszystko zwracałem, no nie? – Paolo ma minę mało przekonanego. Sprawy nie tak się miały. Step udaje, że nie zauważył, jak bardzo się zagalopował. – No więc czym się przejmujesz. Oddam ci i tym razem. A tymczasem powinieneś rozerwać się trochę. Rozweselić. Jesteś taki blady. Dlaczego nie miałbyś się przejechać ze mną na motorze? Paolo ze wzruszenia zdejmuje okulary.