– Jak poszło?
– O nie, jeśli mnie pytasz w ten sposób, to nic ci nie powiem.
– No to nie mów.
Biegną teraz w milczeniu, wciąż w tym samym rytmie. Ale Pallina nie może już wytrzymać.
– Dobrze, skoro ci tak zależy, to ci jednak powiem. Śmiertelnie się ubawiłam. Wiesz, dokąd mnie zawiózł?
– Nie, nie wiem.
– Nie bądżże taka antypatyczna!
– Nie podzielam twoich przyjaźni i tyle.
– Przecież byłam tam tylko raz. O co chodzi?
– Twoja sprawa, jak chcesz. Ale lepiej byłoby, żeby to był ostatni raz.
Pallina przez chwilę się nie odzywa. Jakiś chłopiec w eleganckim dresie wyprzedza je. Przygląda się im. I choć jest nieźle zmęczony, rzuca okiem na chronometr zaciskany w dłoni i demonstracyjnie przyspiesza, znikając po jakimś czasie w głębi uliczki.
– Więc zawiózł mnie najpierw, żeby coś zjeść, w miejsce raczej gówniane. Blisko Cola di Rienzo, chyba to była via Crescenzio, jedna z przecznic. A samo miejsce nazywa się Piramida!
Babi nie wykazuje specjalnego zainteresowania. Pallina, choć zadyszana, opowiada dalej.
– To jest coś niby rozrywkowego. Na każdym stole jest telefon.
– Bardzo zabawne!
– Ależ z ciebie piła! A te telefony mają numery, rozumiesz? Od zera do dwudziestu.
– A ty skąd wiesz?
– Jest napisane w karcie dań.
– A, bo tam się nawet je! A już myślałam, że cię zawiózł do centrali telefonicznej.
– Słuchaj, jeśli chcesz, żebym ci wszystko opowiedziała, zaniknij tę swoją jadaczkę zgorzkniałej jędzy!
– Co takiego?! – Babi patrzy na nią, udając osłupienie. – Ja zgorzkniała jędza? Ależ ja jestem najbardziej adorowaną dziewczyną w całej szkole! Widziałaś tego, który tędy leciał, jak na mnie patrzył? Wydaje ci się, że wytrzeszczał gały na ciebie?
– Oczywiście!
– No to stwierdził, że obie razem jesteśmy jak jedno spływające tłuszczem prosię.
– Co do mnie, to spływa tylko mój pot, ale istotnie nic dodaje mi wdzięku. Czy nie możemy przycupnąć na ławce i pogadać normalnie?
– Ani mi się śni. Ja biegnę dalej, muszę stracić co najmniej dwa kilo. Jeśli biegniesz ze mną, to dobrze, jeśli nic, to włączam walkmana. Mam w nim ostatnie CD zespołu U2.
– Sony? Od kiedy to masz?
– Od wczoraj.
Babi podnosi bluzę i pokazuje odtwarzacz MP3 przytroczony do paska. Pallina nie wierzy własnym oczom.
– Niesamowite! I CD, i radio. Skąd ty to masz, we Włoszech tego nie znajdziesz.
– Przywiozła mi ciotka, która wczoraj wróciła z Bangkoku.
– Fantastyczny.
Babi pokazuje Pallinie dwie słuchawki.
– Jak widzisz, pomyślałam o tobie.
– Gdybyś naprawdę pomyślała o mnie, tobyś zamówiła u ciotki dwa walkmany.
– Nigdy nic trafiasz w sedno. Oczywiście, że prosiłam o dwa, ale ciotce skończyły się pieniądze i wystarczyło tylko na jeden. Ale jakie to ma znaczenie? Mamy dwie słuchawki, a biegamy zawsze razem.
Pallina uśmiecha się do przyjaciółki.
– Masz rację.
Babi zerka na nią poważniej.
– Wiem… Ale czy skończysz wreszcie tę swoją opowieść o telefonach, które się je?
Babi i Pallina badają się wzrokiem i po chwili wybuchają śmiechem. Pojawiają się dwaj chłopcy. Pozdrawiają zaczepnie obie dziewczyny. Ale ich odwaga nie zostaje nagrodzona. Pallina znowu zaczyna opowiadać.
– No więc każdy telefon odpowiada jakiemuś numerowi, ale nikt nie wie jakiemu. Wykręcasz numer od zera do dwudziestu, odpowiada jakiś stół, ale ty nie wiesz jaki. Na przykład, wykręcasz osiemnaście, a odpowiada ktoś, kto jest w innej sali. Możesz z nim rozmawiać, opowiadać dowcipy, opisywać siebie, przedstawiając się ładniejszą niż jesteś albo, jak ja, o wiele brzydszą. Jasne, nie?
Babi patrzy na przyjaciółkę, unosząc brew. Pallina udaje, że tego nie widzi.
– Jeśli jesteś sama albo z przyjaciółkami, możesz umówić się na randkę, robić z siebie kretynkę, rozumiesz? Mocne, nie?
Babi uśmiecha się.
– Tak, wydaje się bardzo zabawne, po prostu wyborne. Pallina zmienia wyraz twarzy.
– Pewno, ale nie wtedy, gdy dzwoni do ciebie jakiś cham…
– Dlaczego? Co się stało?
– W pewnej chwili podają nam makaron. Wzięliśmy łazanki na ostro. Były wściekle ostre, szczypały w język. I były bardzo gorące. Dmuchałam na nie, żeby je ostudzić, i gawędziłam z Pollem. Wtedy zadzwonił telefon. Chciał go przyjąć Pollo, ale ja byłam szybsza. Więc biorę słuchawkę i mówię: „Tutaj sekretarka doktora Pollo. Zawsze jestem bardzo sympatyczna".
Pallina robi odpowiednią minę. Babi śmieje się. Historia zaczyna ją bawić.
– No i co?
– No więc ten cham z drugiej strony telefonu, no nie wiesz, co mówi!
– Co ci mówi?
– Mówi mi: „Jesteś sekretarką tego, co bije. Ja ci go włożę po samą szyję".
– Milutki. Bardzo po angielsku.
– Właśnie, wielkie chamidło. Rzuciłam słuchawkę i pewnie zrobiłam się cała czerwona. Pollo zapytał, co się stało, ale nie odpowiedziałam. Zatkało mnie. Wstydziłam się. Wiesz, co on zrobił wtedy? Wziął mnie pod ramię i poprowadził między stolikami. Liczył na to, że ta świnia, zobaczywszy mnie, jakoś zareaguje…
– No dobrze, ale tamten mógł nie wiedzieć, która dziewczyna mu odpowiedziała.
– Wiedział to, wiedział.
– W jaki sposób?
– Byłam jedyną dziewczyną w tym towarzystwie. Babi kręci głową.
– Niezłe miejsce, żeby coś przekąsić. Jedyna dziewczyna wśród tych maniaków, którzy dzwonią do siebie, żeby opowiadać różne świństwa… No, i jak się skończyło?
– A tak, że jeden z nich, zobaczywszy mnie, zaczął się śmiać. Pollo wbił go twarzą w talerz, a na głowę wylał mu piwo.
– Dobrze mu tak, przynajmniej nauczy się nie mówić pewnych rzeczy.
– Mógł jednak nie zrozumieć wiele z tej lekcji.
– Dlaczego?
– Bo jak Pollo poszedł zapłacić…
– Twoją forsą, oczywiście.
– Uff… Stanął przede mną taki niski facecik i mówi: „Wychodzisz już? Dlaczego? Chyba się nie obraziłaś. Żartowałem tylko…". Rozumiesz. To był ten cham, a nie tamten, co tak oberwał.
– Powiedziałaś o tym Pollowi?
– Coś ty, żeby jeszcze tego zdeformował?
– Nie, ale żeby wiedział o tym, jak się pomylił… Bo oni wszyscy zachowują się jak sędziowie. Karzą, biją, ale na oślep. A najgorsze, że ciebie to nawet ubawiło.
Babi poważnieje. Pallina to zauważa. Przez chwilę biegną w milczeniu, wyrównując oddech. Potem Pallina zaczyna znowu mówić. Tym razem ona też jest poważna.
– Sama nie wiem, czy mnie ubawiło. Wiem tylko, że poczułam się wtedy jakoś inaczej. Po raz pierwszy poczułam się spokojna i pewna. Tak, Pollo zbił kogoś, kto może nic zasłużył na to, ale stanął w mojej obronie, rozumiesz? Zaopiekował się mną.
– Ach tak? To bardzo ładnie… Ale powiedz mi, kto cię osłoni przed nim?
– Nie bądź nudna… Ty mnie chronisz, nie?
– Zapomnij o tym. Ja jego i jego przyjaciół nie chcę w ogóle widzieć.
– Wygląda na to, że i mnie już nie zobaczysz.
– Dlaczego?
– Bo się z nimi związałam.
Babi zatrzymuje się nagle.
– Nie, tego nie możesz mi zrobić! – Ale Pallina biegnie dalej. Nie oglądając się, daje znak ręką, żeby biegła za nią.
– Nie zatrzymuj się, leć za mną. Wiem, że jesteś szczęśliwa. Głęboko w środku może, ale też jesteś szczęśliwa.
Babi rusza za przyjaciółką. Wydłuża nieco krok, dogania ją.
– Pallina, błagam, powiedz, że żartujesz!
– Nic z tego, on mi się ogromnie podoba.
– Jak on ci się może ogromnie podobać?