Выбрать главу

– Salve, Madda! – Ten żłób poza swoim wyglądem ma jeszcze jedną deklasującą go cechę. Jest przyjacielem Maddaleny. Babi żegna się z Pallina.

– No cóż, słowo się rzekło, jadę. Opowiem ci potem, jak było.

– Tak, tak, oczywiście.

Pallina, przejęta, nie jest w stanie się ruszyć.

– Och, Babi, przykro mi…

– I ty to mówisz? Przestań! Myślę, że to idiotyzm być takim „rumiankiem", i chcę się o tym przekonać. Ty nie masz z tym nic wspólnego.

Pallina obejmuje ją i szepce do ucha: – Jesteś wielka!

Babi uśmiecha się do niej, po czym idzie do tego potwora na motorze. I wtedy przypomina sobie to miano, usłyszane jeszcze w szkole, to mianowicie, po którym zarobiła dwóję i piękny wpis do dzienniczka. Czy ono przynosi pecha? Do licha z tym wszystkim, z Palliną, z rumiankiem, z ambicją bycia najlepszą.

Potwór dodaje gazu na luzie, nie mając problemów ze zużyciem paliwa. Babi natomiast ma niejakie kłopoty z ulokowaniem się tyłem na siodełku. Potwór jej pomaga. Babi odpina pasek. Jej straszny partner bierze jeden koniec, owija wokół siebie i zwraca dziewczynie. Z trudem udaje się jej zapiąć pas na ostatnią dziurkę. Tłuściutka jednak. Na domiar złego Maddalena zachęca osiłka, klepiąc go mocno po ramieniu.

– Idź na całość! Jestem pewna, że wygrasz! – A potem zwracając się do Babi: – Zobaczysz, jakie to wspaniale przeżycie taka jazda tyłem. Danilo robi takie stójki, że będziesz miała pełny odlot.

Babi nie ma czasu na odpowiedź. Motor z rykiem silnika skacze do przodu. Danilo! Oto do kogo odnosiło się tamto „d" z jej jabłka. Albo jeszcze gorzej, jak dola. Motor ostro hamuje. Siłą bezwładu Babi leci na Danila.

– Spoko, dziewczynko.

Głęboki, ciepły głos potwora miał, jego zdaniem, uspokoić ją, a tymczasem wywołał efekt odwrotny. O Boże, myśli Babi. „Spoko, dziewczynko". To jakiś koszmar. Ten pasek Camomilla, który mi ściska brzuch. Ja takich pasów nigdy nie nosiłam, nawet kiedy były modne. To kara za wszystko. Jakiś pirat z opaską na jednym oku ustawia się na żółtym motorze obok, z lewej. Hook. Widziała go kilka razy na piazza Budide. Za nim dziewczyna z kręconymi włosami i nazbyt grubo położoną szminką. Dziewczyna witają. Babi nie odpowiada.

Odwraca się w drugą stronę. Przystojny, wysoki chłopiec z długimi włosami i małym ptasim piórkiem zwisającym jako kolczyk zatrzymuje się z prawej. Zbiornik paliwa w otworze przestawia obraz namalowany sprayem. Jest tam wielkie zachodzące słońce i fale wbiegające na plażę. Ktoś uprawia surfing. Surfing jest chyba mniej niebezpieczny niż jazda jako „rumianek". Pod spodem jest napis: „Tan…". Babi wychyla się nieco, ale nie może odczytać więcej. Resztę napisu zasłania pięćsetjedynka chłopca. Chłopiec wyciąga z kieszeni kurtki papierowe zawiniątko. Staje na nogach, wychylając się w stronę lusterka. Ustawia je światłem do góry. W środku pojawia się księżyc. Babi zerka na zbiornik. Teraz napis można odczytać w całości: „Tancerz". Ależ tak, jest taki. Słyszała, jak mówią, że się narkotyzuje. Chłopiec wytrząsa swoją torebeczkę na lusterko. Okrągła twarz księżyca pokrywa się mgiełką proszku. Tancerz wychyla się jeszcze mocniej, układa na szkle tutkę za dziesięć euro i pociąga z niej. Księżyc znowu może przejrzeć się w czystym lusterku. Tancerz przesuwa palcem po szkle, zbierając ostatnie okruszki tej sztucznej radości, i wciera ją w zęby. Uśmiecha się bez żadnego powodu. Chemicznie szczęśliwy. Zapala papierosa. Dziewczyna siedząca za nim ma włosy ściągnięte opaską i wydaje się, że niczego nie spostrzegła. Prosi o papierosa. Ale ten start nie jest ważny. Nie można przecież brać udziału w zawodach po zażyciu narkotyków. To nie jest sportowe zachowanie. Jeśli zrobią kontrolę antydopingową, to wszystko wykryją… Ale co ja mówię? To nie są wyścigi konne! Nic tu nie jest legalne. Tu możesz być na haju. Leci się po prostu te swoje sto pięćdziesiąt na godzinę na jednym kole z jakimś biedactwem za plecami. I dziś ja jestem tym biedactwem.

Ma ochotę się rozpłakać. Niech licho porwie tę Pallinę!

Step schował właśnie do kieszeni swoje pięćset euro, kiedy Pollo trąca go łokciem.

– Popatrz, popatrz kogo tu mamy! – Pollo rzuca głową w stronę gotowych do startu maszyn. – Widzisz tę małą za Danilem? Czy to nic jest ta przyjaciółka Palliny?

Step jest poruszony. To niemożliwe. Babi. Od razu włącza motor.

Rzeczywiście! Macha chustką na ręku i wykrzykuje jej imię.

– Babi!

Ona słyszy go. Poznaje głos Stepa. I widzi go tam, niżej, niemal naprzeciwko.

– Ma moją chustkę – szepce do siebie. – Błagam cię. Step, zabierz mnie stąd, pomóż mi, Step. Step! – Wyciąga rękę, przyzywając go. I w tym momencie Siga gwiżdże. Ryk publiczności. Niczym eksplozja. Motory skaczą do przodu z hukiem. Przerażona Babi ponownie chwyta się Danila. Wszystkie maszyny stają dęba. Babi czuje, że leci głową w dół. Ziemia jest tuż-tuż. Widzi blisko asfalt przelatujący przed jej oczami. Próbuje krzyczeć, ale słyszy tylko wycie motoru i szum wiatru rozwiewającego jej włosy. Nic nie wydobywa się z jej gardła. Pasek zaciska się na brzuchu. Robi się jej niedobrze. Zamyka oczy. Jeszcze gorzej. Czuje, że może stracić przytomność. Maszyna wciąż pędzi na jednym kole. Przednie koło zaczyna opadać. Danilo dodaje gazu. Maszyna znowu robi stójkę. Głowa Babi znowu zwisa tuż nad asfaltem. Wydaje się jej, że zaraz się przewrócą. Dotknięcie hamulca i maszyna opuszcza nieco dziób. Tak jest lepiej. Babi rozgląda się ostrożnie. Ludzie zostali gdzieś daleko, kolorowa grupka jak za mgłą. A wokół niej tylko wiatr i hałas motorów. Tancerz po prawej jest tuż za nimi. Jego długie włosy wyciągnęły się na wietrze, przednie koło jakby znieruchomiało w powietrzu. Hook został nieco dalej.

Danilo zwycięży. Ona zwycięży. Maddalena ma rację. To odlotowa jazda. Babi jest oszołomiona. Słyszy głośniej warkot z prawej. Odwraca głowę. Tancerz spogląda na nią i przyspieszą. Przód motoru podrywa się za wysoko. Krótkie kopnięcie w hamulec. Przednie koło opada nazbyt szybko. Maszynę podbija. Tancerz próbuje ją opanować. Ale kierownicę wyrywa mu z rąk. Maszynę w poślizgu znosi na lewo, znosi na prawo, zarzuca. Tancerz i dziewczyna z tyłu, związani ze sobą, zostają wyrzuceni z tego ponoszącego konia, któremu oszalały tłoki i cylindry. Spadają na ziemię jeszcze razem, pasek „rumianka" jednak pęka, więc już coraz mniej obok siebie suną i toczą się po asfalcie na drugą stronę jezdni. Maszyna, uwolniona od ciężaru, jeszcze przez jakiś czas rwie do przodu, potem przewraca się, ślizga się bokiem, iskrząc, podskakując wielokrotnie. Aż zaczepia o coś i koziołkując w powietrzu, przelatuje obok Babi i ginie w mroku nocy. Wyrzucona w niebo na wysokość kilku metrów, rozświetla jeszcze działającą lampą reflektorową wszystko wokół, zakreślając rozjarzony luk. Skręca nieskładnie po raz ostatni i uderza w ziemię, odbijając się i rozbijając na tysiące metalowych i szklanych cząstek. Słabe iskierki ognia towarzyszą temu finałowi. Danilo i Hook zatrzymują się. Grupa pozostała przy starcie zamiera na chwilę w milczeniu. A potem wszyscy ruszają. Wszystkie motocykle tu zebrane: "Vespa, Si, honda SH 50, kradzione Peugeot, motory małej i dużej pojemności, Yamaha, Suzuki, Kawasaki.

Cała armia motocykli pędzi tu z hukiem motorów. Wszyscy chcą być jak najszybciej na miejscu wypadku. Tancerz podnosi się. Wlecze się na jednej nodze. Druga wyłania się spod rozdartej nogawki dżinsów potłuczona, poraniona i z krwią na kolanie. Pokaźne obrzmienie wysoko pod kurtką świadczy, że bark mu wyskoczył ze stawu, a ciemna krew z czoła spływa aż na szyję. Tancerz patrzy na swój rozbity motor. Pochyla się i głaszcze zbiornik paliwa. Część plaży została zdrapana z blachy. Surfingowiec znikł, porwany przez falę o wiele silniejszą niż woda.

Dziewczyna leży na ziemi. Prawe ramię zwisa jej bezwładnie. Jest złamane. Przerażona dziewczyna spazmatycznie płacze. Babi uwalnia się ze swojego pasa. Schodzi z maszyny. Pierwsze kroki są niepewne. Nic może się utrzymać na nogach, tak wszystko jest w niej rozdygotane. Wchodzi między tłum. Nikogo tu nie zna. Słyszy jęki dziewczyny leżącej na ziemi. Szuka Palliny. W pewnej chwili dobiega ją gwizd. Długi. Co oznacza? Kolejny wyścig? Nie rozumie. Ludzie zaczynają rozbiegać się na wszystkie strony. Rozpychają się. Różne dwuślady ocierają się o nią. Słychać wycie syren. Pojawiają się jakieś samochody. Na dachach niebieskie, migające światła. Policja. Tylko tego brakowało. Musi dostać się do swojej vespy. Cała młodzież wokół ucieka. Ktoś krzyczy, ktoś z kimś groźnie się zderza. Jakaś dziewczyna na skuterze upada obok. Babi rzuca się do biegu. Samochody policyjne zatrzymują się ze wszystkich stron. Jest! Widzi swoją vespę przed sobą, o kilka metrów dalej. Udało się! Ktoś ją nagle przytrzymuje w pół kroku. Chwyta za włosy. To policjant. Potrząsa nią gwałtownie, przewraca na ziemię i ciągnie za sobą. Szarpiąc, wyrywa jej parę kosmyków. Babi krzyczy z bólu. W pewnej chwili policjant wypuszcza ją z rąk. Silne kopnięcie w brzuch składa go w pół i odrzuca od dziewczyny. To Step. Policjant nie rezygnuje ze zdobyczy. Step gwałtownym pchnięciem przewraca go na ziemię. Podrywa Babi, szybko wsadza ją na motor za sobą i rusza pełnym gazem. Policjant podnosi się, wsiada do samochodu obok z kolegą za kierownicą i policyjny wóz rzuca się w pościg za nimi. Step przemyka zręcznie między ludźmi i zatrzymanymi przez policję pojazdami. Fotoreporterzy, uprzedzeni o obławie, są już na miejscu i robią zdjęcia. Step podrywa przednie koło i przyspiesza. Wymija policjanta, który czerwonym lizakiem każe mu się zatrzymać. Błyskają flesze szybkich reporterów. Step gasi światła i pochyla się nad kierownicą. Policyjny wóz z poszkodowanym policjantem na pokładzie omija bokiem tłumek i włączając syrenę, siada motocyklowi na ogon.