Выбрать главу

Ryczy mu prosto w nos, zanosząc się od śmiechu.

– Zabierz tę cholerną sztangę! – Lucone robi się fioletowy ze złości i z braku tchu.

Dwaj młodsi chłopcy ćwiczący w pobliżu wahają się. Ale widząc, że Lucone naprawdę zaczyna się dusić i nie może zdjąć z siebie sztangi, decydują się mu pomóc.

Pollo zatacza się ze śmiechu, rzuca się na ziemię i wali dłońmi w podłogę. Ale gdy ze łzami w oczach podnosi głowę, widzi wściekłego kolegę nad sobą. Młodsi chłopcy uwolnili go od ciężaru.

– O kurde, jak to zrobiłeś? – ryczy Pollo i rzuca się do ucieczki. Nie przestaje się przy tym śmiać, potyka się o sztangę. Lucone goni go, pokasłując.

– Kości ci połamię, zamorduję! Tak cię zaprawię krążkiem, że skrócę o głowę, skarlejesz do reszty!

Gonią się szaleńczo po całej sali, slalomem między urządzeniami, kręcą się wokół kolumn, gwałtownie się zatrzymując, by znowu startować do biegu. Pollo stara się przyhamować rozpęd przyjaciela, rzucając w niego gumowymi krążkami, które skaczą po ziemi, ale tamten omija zręcznie wszelkie przeszkody, nic nie jest w stanie go zatrzymać. Pollo ucieka na schody prowadzące do damskiej przebieralni, potrąca dziewczynę, która wpada na drzwi. Otwiera się widok na grupę nagich kobiet, przebierających się do aerobiku, które od razu podnoszą wrzask. Lucone zatrzymuje się w zachwycie, przyglądając się tym pełnym ciepła ciałom o miękkich, zaróżowionych wzgórzach. Pollo natychmiast zawraca.,

– O kurde, nie wierzę, ale raj…

– Wynoście się do diabła!

Jedna z dziewcząt, nieco bardziej okryta, biegnie do drzwi, zamyka je im przed nosem. Przyjaciele stoją chwilę w milczeniu.

– Widziałeś tę w głębi na lewo, jakie miała cycki?

– A tę pierwszą z prawej… z takim tyłkiem, byś wyrzucił? Pollo kręci głową i bierze przyjaciela pod ramię.

– Nie do wiary, co? Jasne, że nie! Nie wyrzuciłbym choćby dlatego, że nie jestem takim pedziem jak ty!

Stefano wczytuje się w swój plan ćwiczeń. Wręczył mu go Franco, instruktor zatrudniony na siłowni.

– Zaczynasz czterema seriami otwarcia – pouczał. – Korzystasz z ławki. Wkładasz krążki po pięć kilo, musisz się rozciągnąć i otworzyć trochę, chłopcze. Im mocniejszą będziesz miał podstawę, tym lepiej możesz budować wyżej.

Nie trzeba mu tego powtarzać.

Stefano wyciąga się na wyprofilowanej ławie i zaczyna. Najpierw bolą go ramiona, a ciężar sztangi wydaje mu się ogromny. Robi po kolei ćwiczenia boczne, opuszcza sztangę aż do ziemi, potem wyciska wysoko nad sobą. Następnie. przenosi ją za głowę. Cztery takie serie każdego dnia, tydzień po tygodniu. I po pierwszych kilku tygodniach już czuje się lepiej: plecy mniej bolą, ramiona jakby się poszerzyły. Nogi są mocniejsze, rozrasta się klatka piersiowa. Zmienia sposób odżywiania się. Rano koktajl mleczno-owocowy z proteinami w proszku, jajko, mleko, wątróbka z dorsza. Na obiad trochę makaronu, krwisty befsztyk, drożdże piwne i kiełki zbożowe. Wieczorem siłownia. Zawsze. Zmieniając ćwiczenia, raz pracując nad górną częścią ciała, raz nad dolną. Mięśnie wprost szaleją. Wypoczywają, jak przystało na dobrych chrześcijan, tylko w niedzielę. W poniedziałek znowu się zaczyna. Parę kilo więcej, tydzień po tygodniu, krok po kroku, stąd nazywają go z angielska: Step. Stal się przyjacielem Polla i Lucone, a także wszystkich innych chłopaków z siłowni.

Pewnego dnia, gdzieś po dwóch miesiącach, zjawia się Siciliano.

– Hej, kto ma ochotę wygrać ze mną?

Siciliano jest jednym z pierwszych członków Budokanu. Duży, silny, nikt nie chce z nim rywalizować.

– Co jest, do cholery, zapraszam was do skoku na bank? Chcę tylko z kimś poćwiczyć.

Pollo i Lucone nie odpowiadają, wolą ćwiczyć ze sobą. Rywalizacja z Siciliano zawsze kończy się awanturą. Jeśli grasz, bez końca będzie się z ciebie nabijał, jeśli wygrasz, hmm… nie wiadomo, co się może wydarzyć. Nikomu jak dotąd nie udało się zwyciężyć Siciliana.

– Naprawdę nie ma nikogo w tej gównianej siłowni, kto nie miałby ochoty zrobić ze mną parę pompek? Siciliano rozgląda się dokoła.

– Ja jestem!

Odwraca się. Przed nim stoi Step. Siciliano ogląda go od góry do dołu.

– Okej, chodźmy!

Udają się do małego pomieszczenia obok. Siciliano zdejmuje kurtkę z felpy, ujawniając mocno umięśnioną klatkę Wsiową i dobrze rozwinięte ramiona.

– Jesteś gotów?

Siciliano przyjmuje pozycję wyjściową. Step, naprzeciwko również. Zaczynają robić pompki. Step wytrzymuje, ile się da. W końcu, całkowicie wyczerpany, pada na ziemię. Siciliano robi jeszcze pięć szybkich pompek, po czym podnosi się klepie Stepa po ramieniu.

– Brawo, chłopie, nieźle ci idzie. Te ostatnie zrobiłeś tym – zauważa i pstryka go przyjacielsko w czoło.

Step uśmiecha się: nie zakpił z niego. Wszyscy wracają do swoich ćwiczeń. Step rozmasowuje sobie obolałe ramiona, nie ma sprawy, no problem, Siciliano jest o wiele silniejszy, jeszcze za wcześnie na rywalizację.

5

Podobny dzień. Tylko osiem miesięcy później.

Poppy i jego przyjaciele zabawiają się przed Caffe Fleming, śmieją się i żartują, popijając piwo. Ktoś je świeżą, jeszcze parującą pizzę, zlizując ściekający po bokach sos pomidorowy. Ktoś inny pali papierosa. Kilka rozbawionych dziewcząt słucha opowieści swego nader żywo gestykulującego kolegi o tym, jak pokłócił się z szefem: został zwolniony, ale wreszcie miał prawdziwą satysfakcję, kiedy rozbijał w lokalu wszystkie butelki, a pierwszą w sposób szczególny.

– Wiecie, co zrobiłem? Tak mnie wkurzył, że zamiast złożyć wymówienie, rąbnąłem go butelką w łeb!

Jest tu również Annalisa. Tamtego wieczoru, kiedy Stefano został pobity, nie zadzwoniła do niego, później też się nie odezwała. Ale to nieważne. Step nie ma zwyczaju cierpieć z powodu samotności. Od tamtego spotkania nic miał z nimi żadnych kontaktów. Dlatego był trochę niespokojny, kiedy tego dnia postanowił ich odszukać.

– Poppy, przyjacielu, jak się masz?

Poppy przygląda się facetowi tak pewnie zbliżającemu się do niego. Jest coś znajomego w tych oczach, kolorze włosów, rysach twarzy, ale nie może go sobie przypomnieć. Dobrze zbudowany, szerokie ramiona, mocna klatka piersiowa. Step, widząc jego pytające spojrzenie, uśmiecha się do niego uspokajająco.

– Dawno się nie widzieliśmy, co? Jak ci leci?

Przyjaźnie obejmuje go ramieniem.

Siciliano, Pollo i Lucone cieszą się, że mogą mu towarzyszyć, i włączają się do grupy. Annalisa jeszcze się uśmiecha, kiedy napotyka spojrzenie Stepa. Ona jedna go rozpoznaje. Uśmiech na jej twarzy powoli zanika. Step przestaje na nią patrzeć i całą uwagę kieruje na Poppy'ego, który zerka na niego niepewnie.

– Wybacz, ale jakoś cię nie pamiętam.

– Jak to? – Step wciąż się uśmiecha i znowu obejmuje go, jak starego, dawno niewidzianego przyjaciela. – Sprawiasz mi przykrość. Zaczekaj. Może to sobie przypomnisz? – Z kieszeni dżinsów wyciąga swoją czapeczkę. Poppy patrzy na to modne jeszcze niedawno nakrycie głowy, potem na uśmiechniętą twarz krępego faceta, który go trzyma za ramię. Te oczy, te włosy. Oczywiście. To ten szczeniak, któremu tak dowalił kiedyś, dawno temu.

– Kurwa! – Poppy stara się wydostać spod ramienia Stepa, ile ręka tamtego błyskawicznie chwyta go za włosy, blokując mu ruchy.

– Krótka pamięć, co? Cześć, Poppy…

Step szybko przyciąga go do siebie i brutalnie uderza głową w jego twarz, miażdżąc mu nos. Poppy przechyla się do przodu, zasłaniając twarz rękoma. Step kopie go z całej siły głowę, odrzucając do tyłu, wprost na blaszaną, hałaśliwą żaluzję. Tu dopada go ponownie i lewą ręką przytrzymuje chwytem za gardło. Prawą zadaje serię ciosów, z góry w dół, wahadłowo, rozbijając mu brew, rozcinając usta. Potem robi krok do tyłu i kopie go prosto w brzuch, od-rając mu oddech.