Lucone rzuca butelką po piwie w witrynę sklepową. W domach wokół otwierają się okna. Zaczyna wyć jakiś alarm. Stare kobiety w nocnych koszulach pojawiają się na balkonach, wołając z lękiem „co się dzieje?". Ktoś żąda ciszy. Jakaś pani grozi, że wezwie policję. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wszystkie motory ruszają. Pollo, Lucone i kilku innych wskakują w biegu na siodełka, z rur wydechowych strzelają białe spalmy. Jakaś puszka toczy się w nieznane, wciąż hałasując. Wszystkie dziewczęta rozchodzą się ilu domów. Maddalena jest jeszcze bardziej zakochana. Hook podjeżdża do Stepa.
– Kurde, piękne zawody, co?
– Niezłe.
Inne motory też ustawiają się obok siebie, zajmują całą jezdnię, nie przejmując się klaksonami samochodów, z którymi mijają się w pędzie. Schello podnosi się na swojej starej, przerobionej vespie i woła:
– Jest jakaś prywatka na Cassii, pod tysiąc sto trzydziestym. W bloku.
– Wpuszczą nas?
– Znam tam jedną – zapewnia Schello.
– Kto to?
– Francesca.
– Coś ty, poderwałeś ją?
– Tak.
– No to nas nie wpuszczą.
Śmiejąc się, redukują jednak biegi, a hamując i paląc gumę, składają motory do skrętu w lewo. Niektórzy – podrywając przednie koła, wszyscy – lekceważąc czerwone światło. Potem na pełnym gazie wpadają na Cassie.
7
Zadbane mieszkanie, duże okna, z których widać Olimpikę. Ładne obrazy na ścianach, na pewno jest tu też Fantuzzi. Cztery pudła w kątach salonu rozprowadzają jakiś dobrze zmiksowany kawałek. Muzyka ogarnia młodych ludzi w salonie, którzy, rozmawiając ze sobą, poddają się jej rytmowi.
– Dani, ledwie cię poznałam.
– Ty też jesteś przeciwko mnie?
– Mówiłam o sukience, świetnie ci w niej, naprawdę. Daniela zerka na siebie, Giulia przecież zna tę sukienkę, ale dała się przez chwilę nabrać.
– Ej, Giuli!
– No co, czego się złościsz? Wyglądasz jak Monopane, ta koza z trzeciej „b", która przychodzi do szkoły zawsze zaniedbana…
– Jak ty to robisz, że zawsze jesteś taka sympatyczna?
– Dzięki temu jesteśmy przyjaciółkami.
– A kto mówi, że jestem twoją przyjaciółką? Giulia wychyla się ku niej.
– No dobra, buziaki, zawrzyjmy pokój. Daniela uśmiecha się. Robi krok w jej stronę i zauważa stojącego tuż za nią Palombiego.
– Andrea! – Omija policzek Giulii, spodziewając się, że kiedyś wreszcie trafi na jego usta. – Co u ciebie?
Andrea jakby się zawahał.
– Dobrze. A co u ciebie?
– Bardzo dobrze.
Wymieniają pospieszny pocałunek. Andrea rusza dalej, witając się z którymś z przyjaciół. Znowu pojawia się Giulia, uśmiecha się.
– Nie martw się, to klasyczna poza. Przez chwilę patrzy w jego stronę. On rozmawia to z jednym to z drugim znajomym, potem odwraca się, przygląda się Danieli uważnie, teraz się uśmiecha. Wreszcie się udało.
– Do licha! No jasne, mówiłam, że przesadziłaś… Po prostu cię nie poznał.
Przez salon przechodzi Babi. Niektóre dziewczęta tańczą sobą. W kącie pokoju ktoś zabawia się w didżeja, niby konkurent dla Francesca, próbuje z nikłym sukcesem rapu. Kakaś dziewczyna szaleje w solowym tańcu, wyrzucając wyko ramiona.
Babi uśmiecha się i kręci głową.
– Pallina!
Zaokrąglona twarzyczka, obramowana długimi, kasztanowymi włosami i udziwnionym kosmykiem z boku, odwraca się.
– Babi, uauuu! – Dziewczyna biegnie do niej, obejmuje ją i całuje, prawie unosząc w powietrze.
– Jak się masz?,
– Doskonale. Mówiłaś, że nie przyjdziesz.
– No właśnie, byliśmy z Demą na zabawie w Olgiacie, ale nie masz pojęcia, co za nudy! Zaraz zwialiśmy stamtąd. No i jesteśmy tutaj… A co, nie jesteś zadowolona?
– Coś ty, jestem bardzo zadowolona. Zrobiłaś łacinę? Pamiętaj, że ona cię jutro wyrwie, tylko ciebie brakuje, żeby zamknąć rundę.
– Tak, wiem, uczyłam się przez całe popołudnie, ale potem musiałam wyjść z matką i pojechać do centrum. Popatrz, co sobie sprawiłam, podoba ci się?
Robi zręczny piruet, bardziej jak tancerka niż modelka, aż jej wesoły kombinezon z granatowej satyny nabiera powietrza.
– Bardzo…
– Dema powiedział, że jest mi w tym świetnie…
– Jeszcze by nie! Znasz moją teorię, prawda?
– Och, przecież przyjaźnimy się od wieków!
– Tak, tak, ale moją teorię pozwól mi zachować.
– Cześć, Babi. – Chłopiec o miłym wyglądzie, z brązowymi kędziorami i jasną cerą podchodzi do nich.
– Cześć, Dema, co u ciebie?
– W porządku. Widziałaś, jaki ciuch ma Pallina?
– Owszem. Pominąwszy moją teorię, całkiem dobrze w nim wygląda. – Babi uśmiecha się do przyjaciółki. – Idę przywitać się z Robertą, bo jeszcze nie złożyłam jej życzeń.
Odchodzi. Dema odprowadza ją wzrokiem.
– Co to za historia z tą jej teorią?
– Och, nic… Wiesz, jaka ona jest… To kobieta tysiąca teorii i żadnej praktyki. Albo prawie…
Pallina śmieje się, potem przypatruje się lepiej Demie. Ich spojrzenia na chwilę się krzyżują. Miejmy nadzieję, że tym razem nie miała racji.
– No, chodź potańczyć.
Pallina bierze go za rękę i prowadzi między tańczących.
– Cześć, Roby, najlepsze życzenia!
– O, Babi, cześć! – Wymieniają dwa szczere pocałunki.
– Podobał ci się prezent?
– Prześliczny, naprawdę. Właśnie taki, jakiego potrzebowałam.
– Wiedzieliśmy o tym… To był mój pomysł. W końcu stale się spóźniasz na pierwsze lekcje, a przecież nie mieszkasz daleko – wyjaśnia z uśmiechem Babi.
Za ich plecami pojawia się Chicco Brandelli.
– Coście jej wymyślili?
Babi odwraca się i na jego widok gasi uśmiech.
– Cześć, Chicco.
– Dostałam od nich przepiękne radio z budzikiem.
– A, to mile, naprawdę!
– Wiesz, on też zrobił mi prześliczny prezent.
– Tak? Co takiego?
– Poduszkę, całą z koronki. Już ją położyłam na łóżku.
– Uważaj, bo zechce ją wypróbować.
Babi uśmiecha się kwaśno do Brandellego i odchodzi W stronę tarasu. Roberta śledzi ją wzrokiem.
– Mnie poduszka naprawdę się podoba.
Jest szczera, nawet gotowa byłaby wypróbować ją razem z nim.
Chicco uśmiecha się do niej.
– Wierzę ci. Przepraszam na chwilę.
Odchodzi, a ona woła za nim, starając się go w jakiś sposób zatrzymać:
– Zaraz podadzą makaron!…
Na tarasie są miękkie fotele z jasnymi poduszkami haftowanymi w kwiaty i altana z kolorowymi światłami, ukrytymi w kępach roślin. Wzdłuż ogrodzenia ciągną się krzaki jaśminu. Babi przechadza się po ceglanej posadzce, świeży, wieczorny wiatr czesze jej włosy, pieści skórę, zbierając z niej odrobinę zapachu perfum, a zostawiając ślad w postaci gęsiej skórki.
– Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
Babi, uśmiechając się do siebie, otula się dokładnie żakietem, zapina wszystkie guziki.
– To, co powinieneś zrobić, żeby mnie nie rozgniewać! Chicco podchodzi bliżej.
– Taka piękna noc… Głupio marnować ją na sprzeczki.
– Ja lubię się sprzeczać.
– Zauważyłem.
– Ale potem lubię zawierać pokój… Tak, to lubię najbardziej. Choć tobie, nie wiem czemu, jakoś nie potrafię wybaczyć.
– To znaczy, że jesteś rozdarta wewnętrznie. Trochę ci było ze mną miło, a trochę nie. Normalka. Wszystkie kobiety tak mają.
– Te „wszystkie" to twoje nieszczęście…
– Poddaję się… Podobał ci się ten wczorajszy film?