Выбрать главу

Kartka wyglądała jak kwestionariusz i miała białe, wytłaczane logo: Opieka Zdrowotna Hopewell.Był to firmowy formularz deklaracji o zyskach. Gdy zaczęłam czytać tekst, poczułam lód w żyłach.

Wypowiadamy wojnę chciwym i skorumpowanym jednostkom w naszym społeczeństwie. Nie możemy dłużej tolerować klasy uprzywilejowanych, którzy z całą bezwzględnością bogacą się kosztem uciśnionych, słabych i biednych. Koniec z epoką ekonomicznego apartheidu. Dopadniemy was – niezależnie od tego, jak wspaniałe macie domy albo jak dobrych macie prawników. Jesteśmy w waszych mieszkaniach, w waszych miejscach pracy. Ta wojna toczy się tu, gdzie żyjecie. To wojna z NAMI!

Cholera. Spojrzałam na China. To nie było zabójstwo, tylko egzekucja. Wypowiedzenie wojny. Miał rację, mówiąc, że sprawa Lightowerów się skomplikowała.

Podpis pod deklaracją brzmiał: August Spies.

CZĘŚĆ 2

ROZDZIAŁ 26

Pierwszą rozmowę przeprowadziłam z Claire.

Miałam nie więcej niż godzinę, zanim to absurdalne, pozornie przypadkowe morderstwo znajdzie się na pierwszych stronach gazet, opatrzone komentarzem, że to następny akt agresji ze strony grupy terrorystów. Musiałam dowiedzieć się jak najszybciej, w jaki sposób zginął Bengosian.

Potem zatelefonowałam do Tracchia. Nie było jeszcze piątej. Połączył mnie z nim dyżurny funkcjonariusz.

– Tu Lindsay Boxer – powiedziałam. – Chciałeś, żeby cię natychmiast zawiadomić, gdyby coś się wydarzyło.

– Owszem. – Usłyszałam, jak chrząka, próbując oprzytomnieć.

– Jestem w hotelu Clift. Myślę, że poznaliśmy powody wysadzenia w powietrze Lightowerów.

Wyobraziłam sobie, jak zrywa się w piżamie z łóżka, a jego okulary spadają na podłogę.

– Chodziło o pieniądze, prawda? To któryś z jego partnerów w X/L?

– Nie – odparłam, potrząsając głową. – To wojna.

Rozłączywszy się z nim, rozejrzałam się po pokoju. Nie było krwi ani śladów walki. Na stole konferencyjnym stał do połowy opróżniony kieliszek szampana. Drugi, rozbity, leżał przy stopach Bengosiana. Niedbale rzucona na sofę marynarka. Otwarta butelka roederera.

– Zdobądź rysopis osoby, która tu z nim przyszła – powiedziałam do Lorraine Stafford, jednej z moich współpracownic. – Może w recepcji mają kamery podglądowe. I spróbuj się dowiedzieć, co Bengosian robił wcześniej.

„Wypowiadamy wojnę chciwym i skorumpowanym jednostkom…” – brzmiała deklaracja.

Przeszedł mnie dreszcz. Zanosiło się na dalszy ciąg.Zdawałam sobie sprawę, że w ciągu najbliższych godzin muszę się dowiedzieć wszystkiego o Bengosianie i Opiece Zdrowotnej Hopewell. Co ten człowiek zrobił, że zamordowano go w taki potworny sposób?

Spojrzałam na zgnieciony kawałek papieru.Dopadniemy was niezależnie od tego, jak wspaniałe macie domy albo jak dobrych macie prawników. Jesteśmy w waszych mieszkaniach, w waszych miejscach pracy… Ta wojna potoczy się nie gdzieś daleko, lecz tu, gdzie żyjecie. To wojna z NAMI!

Kim jesteś, Auguście Spies?

ROZDZIAŁ 27

Zanim zaczęto nadawać poranne wiadomości, mieliśmy już rysopis towarzyszącej Bengosianowi „uroczej brunetki w kostiumie” (nocny odźwierny), która „wyraźnie na niego leciała” (kelner w Masa) i poszła z nim do jego pokoju.Była z całą pewnością egzekutorką lub wspólniczką zbrodni, która wpuściła mordercę do pokoju. Wyglądała zupełnie odmiennie od opiekunki do dziecka, której poszukiwaliśmy.

Podniosłam wzrok znad papierów na biurku i zobaczyłam Claire.

– Masz chwilę, Lindsay?

Moja przyjaciółka nawet przy najbardziej ponurych sprawach prezentowała optymistyczny punkt widzenia, ale tym razem wyraz jej twarzy świadczył, że nie podoba jej się to, z czym przyszła.

– Jestem ci winna kilka godzin snu – powiedziałam.

Jej zmartwione oczy mówiły jednak, że chodzi o coś innego.

– Siedzę w tym od dziesięciu lat. – Usiadła na krześle naprzeciw mnie, kręcąc głową. – Nigdy jednak jeszcze nie widziałam wewnętrznych organów, które by tak wyglądały.

Pochyliłam się ku niej.

– Opowiedz mi o tym.

– Nie potrafię nawet tego nazwać – odparła. – To wyglądało jak galareta. Kompletna zapaść naczyniowo – płucna. Krwotok żołądkowo – jelitowy. Rozległa martwica pęcherzyka żółciowego i nerek. Całkowita degradacja organizmu, Lindsay – dodała, widząc błysk w moich oczach. Wzruszyłam ramionami.

– Pewnie podano mu jakąś truciznę.

– Możliwe, ale jeśli tak, to o toksyczności przekraczającej wszystko, z czym się dotąd spotkałam. Przejrzałam trochę czasopism medycznych na ten temat. Kiedyś widziałam podobną zapaść i obrzęk u dziecka. Przypisaliśmy ją dość rzadko występującej niepożądanej reakcji na – między innymi – olej rycynowy. Ale to nie ten przypadek. To rycynina, Lindsay. Proteina wypreparowana z nasion rycynusu. Stosunkowo łatwa do wyprodukowania w dużych ilościach.

– Oczywiście trująca, prawda?

– Kilka tysięcy razy silniejsza niż cyjanek – odparła Claire. – I bardzo trudna do wykrycia. Jedna kropelka zatrzymuje akcję serca. Można ją również rozpylić w powietrzu. Wydaje mi się jednak, że sama rycynina nie spowodowałaby takich zniszczeń, chyba…

– Chyba, że…

– Chyba, że została podana w tak dużej dawce, iż skróciła czas destrukcji organizmu dziesięciokrotnie… a może nawet pięćdziesięciokrotnie. Zanim kieliszek z szampanem upadł na podłogę, Bengosian już nie żył. Rycynina zabija po kilku godzinach, czasem nawet po całym dniu. Objawy przypominają grypę, występują bóle żołądka i jelit, w płucach zbiera się płyn.

Facet wrócił o wpół do dwunastej, a telefonowano przed trzecią.

Trzy godziny później!

– Na podłodze leżał rozbity kieliszek do szampana. Posłaliśmy go do laboratorium. Będziemy mieli potwierdzenie twojej hipotezy.

– Myślę o czymś innym, Lindsay. Czemu mieliby go zabijać w taki sposób, skoro wystarczyłaby jedna dziesiąta dawki, jaką otrzymał?

Wiedziałam, co ma na myśli. Ten, kto zabił Bengosiana, miał na sumieniu również Lightowera. Oba morderstwa zostały starannie zaplanowane i zrealizowane. Co gorsza, zabójca dysponował środkami umożliwiającymi stosowanie terroru. „Jesteśmy w waszych mieszkaniach, w waszych miejscach pracy…”. Zakomunikowali nam: mamy tyle rycyniny, że możemy wykończyć was wszystkich.

– Chryste, Claire, to jest ostrzeżenie. Wypowiedzieli nam wojnę.

ROZDZIAŁ 28

Tym razem zaalarmowaliśmy wszystkich. Kryzysową brygadę medyczną, Biuro Bezpieczeństwa Publicznego, lokalne biuro FBI. Nie mówiło się już o mordercach, tylko o terrorystach.Ślad po opiekunce do dziecka urwał się. Jacobi i Cappy odwiedzili wszystkie bary w okolicy kampusu, pokazując jej zdjęcie, lecz wrócili z niczym. Jedna rzecz zadziałała: artykuł na temat X/L, który Cindy zamieściła w „Chronicie”. Naciski reporterów wiadomości na zarząd firmy i perspektywa wezwania do sądu sprawiły, że Chuck Zinn zdecydował się do mnie zadzwonić. Powiedział, że gotów jest zawrzeć układ. Godzinę później był w moim biurze.- Zgadzam się na dostęp do komputerów i na wszystko, czego pani zażąda, pani porucznik. Prawdę mówiąc, chciałem oszczędzić pani kłopotu. W ciągu ostatnich paru tygodni Mort otrzymał sporo e-maili. Cała rada je dostała. Nikt z nas nie wziął ich poważnie, zaalarmowaliśmy jedynie nasze wewnętrzne służby bezpieczeństwa.

Otworzył swoją fantazyjną skórzaną aktówkę, wyjął z niej pomarańczową teczkę i położył ją na biurku przede mną.

– Tu są wszystkie, pani porucznik. Według kolejności, w jakiej nadeszły.