Выбрать главу

Otworzyłam drzwi i weszliśmy do domu. Siedziałam skulona na kanapie, Martha położyła mi głowę na kolanach, a Molinari poszedł zaparzyć herbatę. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym była sama. Kiedy wrócił z herbatą, przytuliłam się do niego. Objął mnie ramionami i tak trwaliśmy przez długi czas. Miał rację: nie trzeba wstydzić się łez.

– Dziękuję – westchnęłam, wtulona w jego pierś.

– Za co? Za to, że umiem zaparzyć herbatę?

– Za to, że nie jesteś jednym z tych dupków. – Zamknęłam oczy. Na moment wszystko, co złe, znalazło się na zewnątrz, daleko od mojego pokoju.

Zadzwonił telefon. Pomyślałam z niechęcią, że powinnam go odebrać. Na chwilę poczułam się, jakbym była milion kilometrów stąd, i choć było to egoistyczne, nie chciałam wracać do rzeczywistości.

Nagle jednak przyszło mi do głowy, że to może być Jill.

Złapałam słuchawkę i usłyszałam głos Cindy:

– Dzięki Bogu, że jesteś. Coś się stało. Zesztywniałam. Przysunąwszy się do Molinariego, spytałam:

– Jill?

– Nie – odparła. – August Spies.

ROZDZIAŁ 67

Słuchałam z rosnącym niepokojem, kiedy Cindy odczytywała mi ostatni komunikat:

– „Uprzedziliśmy was, ale zlekceważyliście ostrzeżenie i nie spełniliście naszych żądań. To nas nie dziwi, bo zawsze nas lekceważyliście, więc znów uderzyliśmy”. Podpisał to August Spies, Lindsay.

– Mamy kolejne morderstwo – poinformowałam Molinariego, kiedy rozłączyłam się z Cindy.

Dalszy ciąg komunikatu zawierał informację, że to, czego szukamy, znajduje się przy Harrison Street 333, w pobliżu nabrzeża portowego w Oakland. Upłynęły dokładnie trzy dni od chwili otrzymania przez Cindy pierwszej wiadomości. August Spies dotrzymał obietnicy.

Skończywszy rozmowę z Cindy, zadzwoniłam do sztabu kryzysowego. Chciałam mieć na miejscu naszych policjantów i zarządziłam całkowitą blokadę ruchu w stronę portu w Oakland. Nie wiedziałam, z czym będziemy mieli do czynienia ani ile może być ofiar, więc zadzwoniłam także do Claire.

Molinari włożył już marynarkę i rozmawiał przez telefon. Byłam gotowa w ciągu minuty.

– Chodź – powiedziałam przy drzwiach. – Możesz mi towarzyszyć.

Włączywszy syrenę, popędziliśmy Trzecią Ulicą ku mostowi. Ruch o tej porze był minimalny i jechaliśmy przez Bay Bridge bardzo krótko.

W radiu usłyszeliśmy głosy policjantów z Oakland. Odebrawszy 911, chcieli się dowiedzieć, czego mają się spodziewać: pożaru, wybuchu, rannych?

Zjechałam z mostu na trasę 880, prowadzącą do portu. Dwa wozy patrolowe z błyskającymi światłami alarmowymi zatrzymywały wszystkie samochody jadące w kierunku portu. Podjechaliśmy do blokady. Fioletowy volkswagen Cindy już tam był, a ona sama kłóciła się z jednym z funkcjonariuszy.

– Wsiadaj! – krzyknęłam do niej.

Molinari błysnął swoją odznaką przed nosem młodego policjanta, któremu z wrażenia oczy wyszły z orbit.

– Ta pani jest z nami – oświadczył.

Od zjazdu z mostu do portu było już niedaleko. Do nabrzeża prowadziła Harrison Street. Cindy opowiedziała nam, jak otrzymała e – maił. Miała ze sobą wydruk, który Molinari przeczytał podczas jazdy.

Kiedy zbliżaliśmy się do portu, zobaczyliśmy mnóstwo błyskających czerwonych i zielonych świateł. Wydawało się, że przybyła tu cała policja Oakland.

– Wysiadamy – powiedziałam.

Wyskoczyliśmy z wozu i pobiegliśmy ku staremu magazynowi z cegły, oznaczonemu numerem 333. Z ciemności wypiętrzały się filary estakady. Dokoła stały setki kontenerów. Przez port w Oakland przechodziła większa część ruchu towarowego w rejonie zatoki.

Usłyszałam, że ktoś mnie woła. To była Claire, która wyskoczyła ze swojego pathfmdera i biegła do nas.

– Co znaleziono?

Powiedziałam, że jeszcze nie wiem.

W tym momencie zobaczyłam wychodzącego z budynku kapitana komisariatu w Oakland, z którym kiedyś pracowałam.

– Gene! – krzyknęłam i pobiegłam do niego.

Nie musiałam pytać, co się stało, widać to było na jego twarzy.

– Pojedynczy strzał w tył głowy. Ofiara została porzucona na piętrze.

Wzdrygnęłam się, czując zarazem ulgę, że przynajmniej jest tylko jedna.

Ruszyliśmy po metalowych schodach na górę, a Cindy i Claire za nami. Miejscowy policjant chciał nas zatrzymać, ale pokazałam mu swoją odznakę. Ciało leżało na podłodze, częściowo owinięte zakrwawioną plandeką.

– Niech to szlag trafi – powiedziałam. – Co za bydlaki…

Nad ofiarą pochylali się dwaj policjanci i ekipa pogotowia ratunkowego. Do plandeki przypięta była kartka. List przewozowy.

– ”Uprzedziliśmy was – przeczytałam głośno. – Zbrodnicze państwo nie jest zwolnione od odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Członkowie G – osiem, opamiętajcie się. Zrezygnujcie z kolonizacyjnej polityki. Macie następne trzy dni. Możemy uderzyć w każdym miejscu, o każdym czasie. August Spies”.

U dołu strony widniały napisane wersalikami słowa: NA RĘCE WYDZIAŁU SPRAWIEDLIWOŚCI W RATUSZU.

Serce we mnie zamarło i przez chwilę nie byłam zdolna się ruszyć. Rzuciłam okiem na Claire. Widziałam, że również jest w szoku.

Odsunąwszy jednego z sanitariuszy, uklękłam przy zwłokach. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, była dobrze mi znana bransoletka z akwamarynu od Davida Yurmana na przegubie ofiary.

– Och, nie… – wykrztusiłam. – Nie, nie, nie…

Ściągnęłam plandekę ze zwłok.

To była Jill.

CZĘŚĆ 4

ROZDZIAŁ 68

Wspominając te chwile, pamiętam jedynie fragmenty tego, co się działo potem. Pamiętam, że stałam, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę: śliczna twarz Jill, teraz bez życia. Jej niewidzące oczy wpatrzone w przestrzeń, niemal pogodne. „Och, nie, nie…” – powtarzałam.

Pamiętam, że ugięły się pode mną nogi i ktoś mnie podtrzymał. Pamiętam zdławiony głos Claire: „O mój Boże, Lindsay…”.

Nie mogłam oderwać oczu od twarzy Jill. W kąciku jej ust zastygła strużka krwi. Dotknęłam ręki mojej przyjaciółki. Nadal miała na palcu ślubną obrączkę.

Usłyszałam szloch Cindy i zobaczyłam, że Claire ją obejmuje. „To nie może być ona – mamrotałam. – Co August Spies mógłby mieć do Jill?”.

Dalszy ciąg pamiętam jak przez mgłę. Próbowałam przywołać się do porządku: jesteś na miejscu przestępstwa, Lindsay. Popełniono zbrodnię. Usiłowałam odgrywać rolę twardziela wobec Claire i Cindy oraz otaczających nas policjantów.

– Czy ktoś widział, jak się tu dostała? – spytałam. Rozejrzałam się. – Chcę, żeby przeprowadzono wywiad w całej okolicy. Ktoś mógł zauważyć samochód.

Molinari próbował mnie odciągnąć, ale nie ustąpiłam. Chciałam znaleźć choćby najdrobniejszy ślad. Zawsze można było liczyć na jakiś błąd sprawców. Ty kanalio, pomyślałam o Auguście Spiesie. Ty sukinsynu…

Nagle pojawił się Jacobi, a za nim Cappy. Przybył nawet Tracchio. Cały mój zespół z wydziału zabójstw.

– Pozwól, że teraz my się tym zajmiemy – rzekł Cappy.

Ostatecznie zgodziłam się, żeby przejęli inicjatywę.

Powoli zaczynało do mnie docierać, co się stało. Jill nie żyła.